About Marek Telecki

http://www.applesauce.pl

test

Posts by Marek Telecki:

Pilot uniwersalny w pełnym tego słowa znaczeniu – Unified Remote

ur_logo

Swego czasu komputery Apple wyposażane były standardowo w dedykowany pilot pozwalający na sterowanie odtwarzaniem muzyki w iTunes, filmów – w QuickTime Playerze lub multimediów w ogóle – dzięki nie rozwijanemu już niestety Front Row. Dziś już chyba tylko Apple TV posiada taki gadżet (nie wiem na 100% bo od 7 lat nie kupiłem żadnego nowego Maczka… :)). Alternatywnym rozwiązaniem, które firma z Cupertino zaproponowała swoim klientom jest appka Remote dla systemu iOS, pozwalająca na kontrolowanie multimediów na komputerze i telejabłku. Remote wygląda ładnie i działa sprawnie ale trudno uznać to za panaceum na wszystko.

W międzyczasie w App Store pojawiło się wiele rozwiązań zamieniających iUrządzenia w bezprzewodową mysz/klawiaturę, launcher oprogramowania oraz zdalny pilot umożliwiający kontrolę wybranych programów firm trzecich, w mniej lub bardziej podstawowym zakresie. Kilka z takich rozwiązań opisywałem na applesauce wcześniej.

ur_manager

Kilka dni temu, dzięki informacji zawartej na blogu recenzowanej tu również aplikacji Porthole, dowiedziałem się o świetnym (i o dziwo wcale nie takim nowym – bo początki datuje się na 2010 rok) rozwiązaniu pilota uniwersalnego.

ur_porthole

Unified Remote, gdyż tak się ów projekt nazywa to rozwiązanie złożone z darmowego serwera dostępnego (póki co) dla następujących platform:

  • Microsoft Windows (XP i nowszy, 32/64 bitowy)
  • Apple OS X (10.6 i nowszy, tylko 64 bitowy)
  • Linux (różne dystrybucje, 32/64 bitowy)
  • Raspberry Pi (ARMv6)
  • Arudino Yún (MIPS)

oraz aplikacji klienckiej, dostępnej na smartfony (i tablety) z następującymi systemami mobilnymi:

  • iOS (v. 7 lub nowszy)
  • Android (v. 1.5 lub nowszy)
  • Windows Phone (v. 7.5 oraz 8).

Sam się zastanawiam mocno, jak to świetne i bez wątpienia ciekawe rozwiązanie mogło mi wcześniej umknąć? ;) Pewnie dlatego, że do zeszłego roku Unified Remote nie wspierał (a przynajmniej nie w takim zakresie, w jakim robi to obecnie) urządzeń z nadgryzionym jabłkiem. Na szczęście grupa młodych, ambitnych szwedzkich programistów naprawiła ten karygodny błąd. A ja od zawsze przyklaskuje rozwiązaniom łączącym środowiska heterogeniczne.

ur_prefs

Unified Remote pozwala na naprawdę bardzo dużo. Już w samej tylko wersji darmowej (appki mobilnej) użytkownik może:

  • połączyć smartfona z komputerem (z zainstalowanym serwerem UR) za pomocą sieci WiFi lub Bluetooth,
  • sterować komputerem w podstawowym zakresie (emulacja myszy i klawiatury, obsługa gestów),
  • wybudzać uśpiony komputer (Wake On LAN),
  • przełączać między jasnym i ciemnym tematem kolorystycznym interfejsu,
  • skorzystać z kilkunastu darmowych pilotów o zróżnicowanych możliwościach, jak np. menedżer plików, sterowanie aplikacją Spotify, obsługa Windows Media Center, Windows Media Player, VLC, YouTube, launcher, menedżer zadań, itd.

ur_remotes

Zarówno darmowa jak i płatna wersja appki mobilnej wspiera alternatywne klawiatury (jak np. Swype, SwiftKey) oraz pozwala na hasłowanie i szyfrowanie zestawionego połączenia, w celu zwiększenia bezpieczeństwa.

ur_filemanager

Wygląda nieźle, prawda?

To jeszcze nic. W przypadku appki dla iOS zakupy wewnątrz aplikacji (In-app purchase) pozwalają nabyć pojedyńczy pilot w cenie 0.99 € (co jest mało ekonomiczne ale niektórzy mogą mieć bardzo sprecyzowane wymagania) lub odblokować wszystkie opcje programu i piloty płacąc jednorazowo 3.99 €.

Ten ostatni zakup to ponad 40 dodatkowych możliwości, m.in.:

  • obsługa Boxee, XBMC, Plex, Kodi,
  • obsługa Winampa, BSPlayera, QuickTime Playera, KMPlayera, iTunes
  • sterowanie tacką napędu optycznego CD/DVD,
  • sterowanie przeglądarkami Apple Safari, Google Chrome, Internet Explorer, Mozilla Firefox, Opera,
  • zdalne wykonywanie komend,
  • sterowanie prezentacjami PowerPoint i Keynote,
  • zmiana głośności, jasności ekranu, klawiatura numeryczna,
  • możliwość tworzenia/dodawania własnych pilotów (również tych przygotowanych przez twórców innych aplikacji),
  • podgląd ekranu komputera – Screen (Preview),
  • rozszerzone wsparcie klawiatury (skróty klawiaturowe z klawiszami Cmd, Alt, Ctrl, itp.).

ur_notify

Dodatkowo appka dla iOS oferuje widget w Centrum powiadomień oraz wspiera schematy URI ułatwiające automatyzację zadań. Natomiast wersja dla Androida oferuje dodatkowo: obsługę głosową, personalizowane widgety i skróty, szybkie akcje w obszarze powiadomień, wparcie dla znaczników NFC, współpracę z zegarkami Android Wear oraz intergrację z taskerem (jak się domyślam to taki androidowy odpowiednik programu Harmonogram zadań na Windowsie).

ur_scrpreview

Cóż można tu dodać? Nie zdążyłem przetestować jeszcze wszystkich możliwości (nie wahałem się ani chwili z odblokowaniem pełnej wersji appki), ale muszę przyznać, że zarówno konfiguracja (przynajmniej w sieci WiFi), zestawienie połączenia jak i użytkowanie Unified Remote nie sprawia żadnych kłopotów. Można oczywiście ponarzekać na dość spartański interfejs albo, że niektóre „piloty” oferują skromne możliwości. Niemniej UR to rozwiązanie otwarte na użytkownika, więc przy odrobinie zaangażowania można pożądaną funkcję sobie dodać.

Jestem pod ogromym wrażeniem uniwersalności i skuteczności działania UR. Niecierpliwie czekam też na kolejne aktualizacje oraz nowe opcje. W przypadku iOS autorzy planują wsparcie dla Apple Watcha, natomiast cukierników powinna ucieszyć opcja kontroli jednego urządzenia z Androidem, drugim urządzeniem.

Naprawdę goraco polecam Wam przetestować Unified Remote. Bezpłatna wersja potrafi wiele, a pełna zamieni Wasz smartfon/tablet w zdalne centrum kontroli. A który z nas nie chciałby poczuć, że ma w ręku władzę..?

PS. Osobiście korzystam z Unified Remote w połączeniu z iMakiem (OS X). Wersja serwera dla Windows ma (podobno) kilka wyjątkowych smaczków, które na pewno niektórym z Was przypadną do gustu.

Aplikację Unified Remote możecie pobrać za darmo z AppStore.

EtreCheck – gdy Terminal odstrasza a Mac strzela fochy

etre00

Legendarna bezproblemowość komputerów z jabłuszkiem nieco straciła ze swojej wiarygodności. Cóż, pora zaakceptować to, że użytkownicy końcowi stali się – często wbrew swojej woli – (beta)testerami. W dużej mierze to nasza własna wina: szybko nudzimy się nowymi zabawkami, oczekujemy przełomowych nowości i poganiamy producentów, by jeszcze szybciej raczyli nas nowościami. Mimo wszystko, zaryzykuję twierdzenie, że za znakomitą większość problemów (zwłaszcza ze softwarem) winny jest element znajdujący się między oparciem krzesła a komputerem. Użytkownik.

Istnieje wiele narzędzi diagnostycznych oraz „naprawiaczy”, zarówno płatnych jak i darmowych. Systemowych i od zewnętrznych deweloperów. Intuicyjnych, z przystępnym GUI oraz tych mało przejrzystych, wymagających sporej wiedzy. Jeśli zdiagnozujemy, że wina leży po stronie sprzętu, zwykle ostatnią deską ratunku jest specjalizowany serwis. Gdy jednak przyczyną są błędy w oprogramowaniu, jego konfiguracji – często da się wyjść z impasu w domowym zaciszu.

etre01

W zeszłym roku opisywałem na łamach applesauce narzędzie systemowe sysdiagnose. Uruchamiane w terminalu zwraca wiele informacji przydatnych w namierzeniu źródła problemu. Dziś chciałbym przedstawić prostą alternatywę, małą aplikację powstałą dzięki wspólnemu wysiłkowi członków Apple Support Communities, oraz koordynacji Johna Daniela (EtreSoft) – EtreCheck.

etre02

Program pozwala na weryfikację hard- i software naszego komputera, wylistowanie zainstalowanych rozszerzeń, wtyczek, uruchomionych daemonów i agentów ze wskazaniem ich stanu oraz domniemanego źródła potencjalnych problemów.

etre03

Wygenerowany raport można skopiować do schowka, a następnie opublikować na forum oczekując pomocy. Jak przyznaje autor, EtreCheck w zasadzie bazuje na terminalowej wersji narzędzia Informacje o systemie. Wartością dodaną jest tu próba identyfikacji ew. problemu poprzez analizę uzyskanych danych.

etre04

Jeśli więc staniecie przed wyzwaniem uporania się z humorzastym Makiem, wypróbujcie EtreCheck, być może ten malutki program rzuci światło tam gdzie panuje kompletna ciemność…?

AirMyPC + dodatek: Education Interactive Tools Suite

ampc141_01Lubię i doceniam programistów, którzy starają się zwiększyć atrakcyjność swoich produktów poprzez rozbudowę ich możliwości przy jednoczesnym zachowaniu przejrzystego interfejsu i prostoty obsługi. A gdy tym zmianom towarzyszy optymalizacja kodu, eliminowanie błędów i wsłuchiwanie się w uwagi użytkowników to jest już w ogóle super. Za to irytację wzbudza we mnie wpompowywanie w aplikację zbędnych wodotrysków i dokonywanie nieuzasadnionej reorganizacji interfejsu oraz jego wyglądu.

Dlatego staram się przypominać na łamach applesauce programy wcześniej recenzowane, gdy autorzy wprowadzają nowości, z których rzeczywiście możemy skorzystać. Dziś kolej na jeden z nielicznych programów na platformę Windows, pozwalający dzięki wykorzystaniu technologii AirPlay, na klonowanie obrazu peceta na ekranie telewizora, do którego podpięte jest Apple TV, czyli AirMyPC.

ampc141_02

Obecna wersja zyskała numerek 1.4.1 ale to nie jedyna różnica :) Od czasu ostatniej wzmianki o AMPC na blogu (dotyczącej wersji 1.2.1) autor oczywiście poprawił zgłoszone przez użytkowników błędy, oraz zaimplementował:

  • pamiętanie ostatnio wybranej rozdzielczości,
  • mirroring wybranego okna aplikacji, zamiast klonowania całego ekranu,
  • opcję automatycznej aktualizacji – AirMyPC sam sprawdza czy pojawiła się nowa wersja, informuje o tym użytkownika i pozwala na jej pobranie, bez konieczności odwiedzin witryny produktu,
  • sortowanie odbiorników Apple TV według nazwy,
  • możliwość dodania odbiornika do listy DirectConnect po nazwie a nie tylko adresie IP, jak odbywało się to wcześniej,
  • wsparcie dla kodowania Unicode (przydatne gdy w nazwach odbiorników lub na liście DirectConnect stosujemy znaki narodowe),
  • zapamiętywanie ostatnio wybranego odbiornika, na który klonowaliśmy obraz komputera,
  • poprawa współpracy z funkcją zdalnego pulpitu (Remote Desktop).

Jednak najważniejsza zmiana to fakt, że jako dodatkowy moduł rozszerzający możliwości programu otrzymujemy zestaw narzędzi przekształcających komputer w interaktywną tablicę.

ampc141_03

To w zasadzie pierwsza odsłona tego przydatnego zwłaszcza w edukacji dodatku, oferująca całkiem sporo narzędzi:

  • kreślenie krzywych (pisak),
  • rysowanie linii,
  • nakładanie strzałek z grotem na jednym lub obu końcach,
  • umieszczanie kształtów: prostokąt, owal, trójkąt, dymek rozmowy – wszystkie w dwóch wariantach: obrys lub wypełniony kolorem,
  • możliwość pisania na ekranie (np. we wspomnianych dymkach),
  • gumkę,
  • selektor koloru,
  • zmianę wielkości „pędzla”,
  • przełącznik: półprzezroczyste / nieprzezroczyste,
  • funkcje: cofnijwyczyść oraz zapisz.

Przykładowe efekty wyglądają jak poniżej (oczywiście to samo znajduje się na wyjściu sygnału wideo Apple TV podłączonego do odbiornika TV):

ampc141_04

Education Interactive Tools Suite to rozszerzenie unikalne dla tego typu programów, wyróżniające AirMyPC na tle konkurencji. Zastosowanie takiego rozwiązania na szkoleniu, zajęciach z uczniami, podczas prezentacji i w podobnych przypadkach, na pewno pozwala na zwiększenie atrakcyjności przekazu.

Education Interactive Tools Suite do działania wymaga zainstalowanego programu AirMyPC i jest niestety dodatkiem płatnym. Posiadacze AMPC mogą nabyć upgrade w cenie $14.95. Pozostali muszą wysupłać z portfela $29.90. nie jest to mało, ale specjalizowane rozwiązania kosztują znacznie więcej. Jeśli mamy PC z Windowsem, telewizor oraz Apple TV – uzupełnienie tego zestawu o AirMyPC + Education Interactive Tools Suite może okazać się rozsądną i przystępną alternatywą.

ampc141_05

W obecnym stadium, Education Interactive Tools Suite brakuje moim zdaniem możliwości skalowania i pozycjonowania nakładanych obiektów po ich narysowaniu. Drobnych rzeczy do poprawienia znajdzie się zapewne więcej (np. zmiana rozmiaru i kształtu gumki), dodanie funkcji przywróć, itp. Kwestią czasu jest, kiedy się pojawią, a optymizm w pełni uzasadniony. Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak szybko AirMyPC się rozwija i ciekawi mnie, jakie pomysły jeszcze kiełkują w głowie autora. Sam zasugerowałem mu dodanie możliwości pisania na klonowanym ekranie i nie minęły 3 doby, a opcja już jest :) Chętnie widziałbym w AirMyPC również możliwość pracy grupowej, tak by więcej osób mogło w tym samym czasie „mazać” po ekranie. Jest to wyzwanie, bo Apple TV potrafi w tym samym czasie przyjąć strumień danych od jednego nadajnika… Ale sprawa nie jest niewykonalna ;) Zresztą jeśli macie jakieś sugestie, naprawdę warto zgłosić je autorowi.

Ilu z Was, drodzy czytelnicy, w ogóle korzysta z mirroringu ekranu PC na Apple TV (lub innym odbiorniku AirPlay)? Jakich programów używacie?

PS. Education Interactive Tools Suite możecie przetestować za darmo przez 10 dni.

Transloader jeszcze bardziej dojrzały – zdecydowanie warto! + KODY

transloader_00

Da przypomnienia, Transloader to genialne rozwiązanie umożliwiające inicjowane zdalnego pobierania plików z Internetu, za pomocą iUrządzeń. Recenzję Transloadera znajdziecie tutaj. Ponieważ autor – Matthias Gansrigler z Eternal Storms Software – nie spoczął na laurach i nie zasypał gruszek w popiele ani innym specyfiku, dziś do naszej dyspozycji otrzymaliśmy nową wersję programu a właściwie programów, bo numerek 2.1 zyskała zarówno aplikacja dla systemu iOS, jak i odwalający „brudną robotę”  program dla OS X. Jakie korzyści przynosi upgrade?

Wersja Transloadera dla iOS 8 zyskała:

  • rozszerzenie przeglądarki (Action Extension), dzięki któremu można teraz dodać łącze do pliku, który chcemy pobrać zdalnie na Macu, bez opuszczania mobilnego Safari!
  • widget w Centrum powiadomień informujący o aktualnym stanie zleconych pobrań.

Wersja Transloadera dla OS X Yosemite zyskała:

  • wsparcie dla systemu powiadomień Push, użytkownik jest powiadamiany niezwłocznie o zakończeniu pobierania pliku lub wystąpieniu błędu,
  • optymalizację dla nowego systemu oraz śliczny interfejs przystosowany do pracy z jasnym i ciemnym paskiem menu (Light and Dark mode).

Przy okazji wprowadzenia nowej wersji, Transloader dla OS X jest do kupienia przez ograniczony czas w promocyjnej cenie: €1.99 (normalnie €5.99). Transloader dla iOS dostępny jest w App Store za darmo.

Krótkie wideo prezentujące nową wersję programu:

Oraz rozszerzenie przeglądarki w użyciu:

Dla obecnych użytkowników Transloadera upgrade jest oczywiście darmowy! :)

Eternal Storms Software stoi za wieloma innymi, sprytnymi i świetnie napisanymi programami. Na applesauce zrecenzowaliśmy większość z nich, m.in.:

  • flickery – desktopowy klient serwisu flickr dla systemu OS X,
  • Yoink – narzędzie wykorzystujące „metodę przeciągnij i upuść” do przenoszenia plików, zwiększające produktywność użytkownika w systemie OS X,
  • ScreenFloat – wygodna aplikacja do robienia zrzutów ekranowych, a przy okazji genialny menadżer ułatwiający zapanowanie nad wykonanymi „scrinszotami” (również dla OS X).

 Aktualizacja!

Dzięki wspaniałomyślności autora, mam dla Was trzy kody na Transloader dla OS X. Teraz najważniejsze: czy szczęśliwców wybrać pośród osób komentujących niniejszy wpis, czy jednak wolicie bym kody rozdał podczas „wyścigu szczurów” na Twitterze lub Facebooku, na zasadzie „kto pierwszy ten lepszy”?

CloudBeats – streaming beatów w bitach

cloudbeats_00

Urlop trwa. Poniżej wpis gościnny. Sami wiecie, ciągnie wilka do lasu…

Stało się. Po ponad dwóch latach przestałem wspierać finansowo usługę Spotify. Konto Premium ma wiele zalet i wciąż jest jak na nasze polskie warunki bardzo przystępne cenowo, ale kilka powodów wpłynęło na moją decyzję. Przedstawię je „krótko i zwięzłowato”:

  • brak opcji strumeniowania w formacie bezstratnym (testowałem WiMP HiFi i podobało mi się, tylko ta cena… 40 zł miesięcznie to spory wydatek),
  • konieczność wykupienia planu Spotify Family by móc korzystać jednocześnie na więcej niż jednym urządzeniu,
  • niepełna i niestabilna oferta albumów (dzieł wielu wykonawców brak w bazie utworów; niektóre albumy są przez jakiś czas, a później znikają – wiem, że to nie wina Spotify tylko autorów / producentów / dystrybutorów, ale mnie jako klienta nie powinno to obchodzić, prawda?),
  • przyczyny podobne do tych, które opisał Kuba w swoim wpisie: fakt, że bardziej polegałem na funkcji Odkryj z jednej strony pozwolił na zapoznanie się z kompletnie obcą mi twórczością, a z drugiej spowodował, że praktycznie przestałem słuchać swoich faworytów i albumów, które wcześniej stanowiły znaczącą część mojego życia.

Nie, nie wracam póki co do iTunes Match. Zaczekam na ruch Apple, rezultat anihilacji platformy Beats. Liczę na realną alternatywę dla obecnych serwisów streamingowych. iTunes Radio, które notabene wciąż z niewiadomych powodów nad Wisła nie działa, nie jest dla mnie rozwiązaniem.

Posiadam sporą kolekcję płyt CD, które wcześniej zripowałem do różnych formatów. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz włożyłem płytę do odtwarzacza, pewnie dlatego, że obecnie napęd optyczny mam już tylko w komputerach… Zrzucona z opalizujących krążków muzyka zajmowała sporo miejsca na dyskach, dlatego korzystając z szybszego łącza do Internetu oraz coraz bardziej atrakcyjnych promocji na przestrzeń w chmurze, umieściłem tam swoje zbiory. Konkretnie w tym celu wykorzystuję Dropboksa, Google Drive, Box oraz najpojemniejszy (dzięki szczodrości Microsoftu :)) OneDrive.

Uważni czytelnicy zapewne zauważyli, że w tym wpisie wracam do tematu, który poruszyłem już wcześniej. Zgadza się. Większość plików muzycznych trzymałem w chmurze od dłuższego czasu, a odtwarzałem je za pomocą recenzowanej wcześniej appki: Evermusic (wersja Pro – zakup wewnątrz aplikacji). Jako alternatywę oferującą bliźniacze możliwości polecam CloudPlayer Pro. Nie polecam za to Edka – złodziejaszka

cloudbeats_01

Wyżej wymienione programy świetnie się spisują, ale brakowało mi w nich jednej rzeczy: wsparcia dla formatu FLAC. Tak się składa, że część albumów posiadam właśnie w tym bezstratnym formacie. Owszem, mógłbym zaprząc do pracy XLD lub inny konwerter i zmienić format choćby na ALAC. Ale leniwy jestem, z natury :) Dlatego postanowiłem poszukać rozwiązania, które od tego dodatkowego zajęcia mnie uwolni. I tu właśnie, po przydługim wprowadzeniu dochodzimy do sedna wpisu – recenzji tytułowej aplikacji pod nazwą CloudBeats – cloud music player and streamer.

cloudbeats_04

Program występuje w wersji pełnej oraz lite. Ta druga wyświetla maksymalnie 5 utworów w folderze, nie pozwalana na pobieranie muzyki w celu odsłuchu offline, nie działa również funkcja Radio. Pełna wersja kosztuje 4,99 €. Co wyróżnia produkt Willengale Solutions Ltd. na tle konkurencji? Przede wszystkim wsparcie dla FLAC. Rozmawiając z autorem dowiedziałem się, że audio w takim formacie jest dekodowane w locie do WAV. Nie ma więc po drodze żadnej kompresji, która mogłaby mieć wpływ na jakość dźwięku (co się dzieje np. w usłudze StreamNation, gdzie audio w formatach bezstratnych przesyłane jest strumieniowo po zmianie bitrate do maksymalnie 320 kbps).

cloudbeats_05

Podobnie jak inne odtwarzacze, CloudBeats oferuje takie opcje jak:

  • Sleep Timer – dzięki któremu można wyłączyć odgrywanie po ustawionym czasie,
  • wsparcie dla formatów MP3, AAC, M4A (ALAC), AIFF,
  • pobieranie utworów do pamięci iUrządzenia, gdy wybieramy się w rejony bez sensownego zasięgu lub wyczerpaliśmy limit transferu danych (Offline Folders),
  • tworzenie list bazujących na zasobach muzycznych rozproszonych na różnych usługach sieciowych (Playlists),
  • wsparcie dla dysków sieciowych: Dropbox, Box, Google Drive, OneDrive oraz dodatkowo MediaFire i ownCloud (ta ostatnia interesująca opcja, pozwala jednak na streaming wyłącznie w formatach MP3 oraz M4A),
  • wykorzystanie systemowej funkcji AirPlay,
  • odtwarzanie w pętli (Repeat) oraz losowo (Shuffle),
  • zmianę szybkości odtwarzania – przydatne zwłaszcza w przypadku odsłuchiwania podcastów i audiobooków,
  • dodawanie znaczników (Bookmarks) oraz szybkie przeskakiwanie o 10 i 30 sekund do tyłu i przodu – również świetna sprawa przy podcastach i audiobookach,
  • przeszukiwanie zasobów muzycznych,
  • wyświetlanie okładki albumu/utworu,
  • zróżnicowanie wykorzystania transmisji komórkowej oraz po WiFi,
  • jest dostępny jako aplikacja uniwersalna na małe i duże urządzenia z iOS na pokładzie.

cloudbeats_02

Dodatkowo program potrafi:

  • stworzyć osobiste Radio bazujące na fonotekach w chmurze,
  • scrobbling danych utworów w serwisie last.fm,
  • wyświetlać pliki i foldery udostępnione! – czyli możemy słuchać strumienia audio należącego do kogoś innego,
  • automatycznie skanować dyski w chmurze i dodawać znalezione utwory do fonoteki (My Library),
  • wykorzystywać obsługę gestami (odtwórz, pauza, następny, poprzedni),
  • zaznaczać ulubione foldery by przyspieszyć dostęp do muzyki najczęściej i najchętniej odgrywanej.

cloudbeats_03

Ograniczenia CloudBeats:

  • brak obsługi Yandex.Disk i Web Dav,
  • nie wspiera serwisu Google Music,
  • nie można zarządzać plikami bezpośrednio w appce/na urządzeniu (kopiowanie, przenoszenie, zmiana nazwy),
  • nie odtwarza utworów zakupionych w sklepie iTunes, posiadających zabezpieczenie DRM.

Całkiem pokaźne możliwości, prawda? Jak dla mnie, temu odtwarzaczowi (pozostałym zresztą też) brakuje tylko wsparcia dla streamingu z udziałów AFP, czyli np. plików audio zmagazynowanych na dysku Time Capsule. Posiadacze urządzeń WD MyCloud, zapewne też chętnie by przygarnęli możliwość odgrywania muzyki składowanej na tych dyskach, bez konieczności wcześniejszego pobrania na iPhone bądź iPada. Cóż, nie ma rzeczy idealnych, ale autor na pewno będzie appkę udoskonalać, więc kto wie? Ja jestem bardzo zadowolony z użytkowania CloudBeats. Program działa szybko, stabilnie, posiada intuicyjny i estetyczny interfejs. Do jakości muzyki nie mam zastrzeżeń, przekierowywanie audio dzięki AirPlay do AirPort Express z podłączonymi głośnikami również działa bez zarzutu. Dyski twarde w moich komputerach odzyskały sporo przestrzeni, a domownicy mogą słuchać na różnych odbiornikach utworów według własnego „słyszymisię”.

A Wy, drodzy czytelnicy, z jakich programów do odsłuchiwania muzyki korzystacie na swoich urządzeniach? Czy wciąż preferujecie trzymać pliki lokalnie, czy internetowa chmura zyskała Waszą przychylność? :)

Wśród osób, które podzielą się swoimi przemyśleniami w komentarzach wybiorę jedną, która otrzyma kod na CloudBeats dla iOS, do zrealizowania w App Store.

Co nowego w AirPlay dla PC?

Software_Update_icon

Od czasu moich ostatnich recenzji programów umożliwiających wykorzystywanie technologii AirPlay na komputerach z systemem Windows minęło już trochę czasu. Ponieważ autorzy nie spoczęli na laurach i nadal rozwijają swoje świetne produkty, czuję się w obowiązku poinformować czytelników o ostatnich uaktualnieniach. Być może dla zainteresowanych, nowe opcje będą stanowić wystarczający bodziec do przetestowania i zakupu aplikacji?

AirMyPC wersja 1.3.1

Najważniejsze zmiany:

  • możliwość mirroringu wybranego okna! dzięki tej opcji AMPC zbliża się funkcjonalnością do konkurencyjnego AirParrot, Zamiast klonowania na Apple TV całego desktopu można przesyłać tylko okno aplikacji, równocześnie pracując na innej,
  • wbudowany system automatycznej aktualizacji aplikacji (w końcu :)),
  • sortowanie odbiorników Apple TV według nazwy,
  • program zapamiętuje ostatnio wybraną rozdzielczość ekranu PC i przełącza się na nią automatycznie po załadowaniu AMPC.

Recenzje AirMyPC na applesauce: 1, 2, 3. Strona produktu. Cena: $14.95 / 1 stanowisko (upusty powyżej 3 licencji)

TuneBlade wersja 1.2.4.0

Najważniejsze zmiany:

  • możliwość selektywnego wybierania i konfiguracji odbiorników AirPlay, do których TuneBlade będzie łączyć się automatycznie po wykryciu ich w sieci (ustawienia w: Preferences >> AirPlay receivers),
  • opcja ręcznego dodania odbiorników AirPlay po adresie IP oraz numerze portu (przydatne w sieciach, gdzie obsługa Bonjour/Zeroconf jest wyłączona, niemożliwa lub problematyczna),
  • funkcja przechwytywania dźwięku z mikrofonu lub wejścia Line-In (bądź dowolnego innego), dzięki nowemu trybowi pracy pod nazwą Specific Endpoint (ustawienia w: Preferences >> Audio Capture),
  • wsparcie dla Kodi 14.0 jako odbiornika AirPlay (działa również bez ograniczeń czasowych w darmowej wersji TuneBlade).

Recenzje TuneBlade na applesauce: 1, 2. Strona produktu. Cena: $9.99.

Ostatni w 2014 roku update AirMyPC dla Windows

airmypc_icon

Niecałe dwa tygodnie temu informowałem o dużej aktualizacji programu AirMyPC. Jeśli poprzednie udoskonalenia nie przekonały was do zakupu programu, może najnowsze uaktualnienie tę sytuację zmieni? Nie wspominałbym o nowej wersji, gdyby zmiany nie były faktycznie warte odnotowania. Co przynosi AMPC w wersji 1.2.1? Najważniejsze zmiany to:

  • DirectConnect – opcję pozwalającą na wykrycie odbiornika Apple TV po przypisanym na stałe adresie IP, jest to rozwiązanie sprawdzające się w sytuacji gdy w sieci lokalnej nie działają usługi mDNS/Bonjour (np. gdy dysponujemy kiepskim routerem – sytuacji takiej doświadczyłem testując tanie repeatery), interfejs programu wzbogacony został w odpowiedni przełącznik pozwalający na wyłączenie automatycznego wyszukiwania Apple TV,
  • przyciski pozwalające na szybką i wygodną natychmiastową zmianę rozdzielczości ekranu PC do najbardziej bliskiej rozdzielczości natywnej Apple TV (720p dla 2 Gen i 1080p dla 3 Gen) – ma to na celu poprawę wydajności oraz uniknięcie konieczności dodatkowego skalowania obrazu.

ampc121_1

Dajcie znać jak u was sprawuje się AirMyPC oraz jakich nowych opcji oczekujecie, czego wam brakuje w aktualnej wersji programu. W tym roku nie spodziewał bym się jednak kolejnych uaktualnień ;)

Aktualizacja Denied – sporo zmian!

Denied_icon_1024x1024

We wrześniu recenzowałem na łamach applesauce bardzo przydatną aplikację dla OS X pod nazwą Denied – Skip Terrible Music. Dla przypomnienia: służy ona do omijania odgrywanych przez Spotify utworów, które zaburzają nasze muzyczne feng shui. A tworzenie kryteriów selekcji jest bardzo proste i efektywne. Mimo, że nie jestem już redaktorem bloga w pełnym wymiarze, czuję się w obowiązku poinformować czytelników o uaktualnieniach opisywanych przeze mnie aplikacji.

Denied_main-menu

Od czasu recenzji, Denied zyskało wiele nowych udoskonaleń. Obecna wersja 1.2 potrafi:

  • obsługiwać poza Spotify również następujące programy:  iTunes oraz Rdio!
  • pomijać utwory zawierające wulgarne teksty,
  • przeskakiwać utwory odtwarzane w ciągu ostatnich godzin, po to by uniknąć wielokrotnych powtórzeń,
  • wyświetlać informacje na temat aktualnie odtwarzanego kawałka wraz z okładką albumu/singla,
  • przyjąć nową regułę (kryterium) bezpośrednio w oknie informacyjnym Now playing (Teraz odtwarzane).

Program kosztuje w Mac App Store zaledwie €3,59. Jeśli informacje z naszej recenzji nie zaspokoją waszego apetytu na bliższe poznanie Denied, zapraszam na stronę programu i przypominam, że autor udostępnia wersję testową.

Wesołych Świąt bez irytujących utworów!

Aktualizacja AirMyPC

ampc_ico

Tęskniliście za mną? :) Zgoodnie z wcześniejszym ostrzeżeniem, raz na jakiś czas zabiorę tu głos. Dziś krótkie info związane z programem recenzowanym na applesauce. AirMyPC ma się dobrze, rozwija cały czas a najnowsza odsłona (wersja 1.1), która pojawiła się dokładnie dziś, oferuje kolejną przydatną opcję – klonowanie obrazu z kamery internetowej podłączonej do peceta (oraz dźwięku domyślnego mikrofonu, np. w niej zintegrowanego), na Apple TV!

ampc11
Opcja ta wymaga PC z systemem Windows w wersji 7 lub nowszym. Jeśli do tej pory nie przetestowaliście tej świetnej aplikacji polecam udać się na witrynę AirMyPC, gdzie znajdziecie m.in. wersję testową, działającą bez ograniczeń przez cały tydzień.

Kwiatowa rocznica

bye

Tak, nasz blog kończy dziś cztery lata! Używając nomenklatury ślubnej, to właśnie kwiatowa rocznica :)

Dokładnie 2 grudnia 2010 roku, Kuba zamieścił pierwszy wpis sygnalizujący narodziny applesauce. Nie doszłoby do tego, gdyby nie propozycja Kuby, byśmy zrobili coś razem. Ja wcześniej pisałem sporadycznie na blogu ipodzik.info, natomiast Kuba prowadził własny blog smartkid.pl, ukierunkowany na porady dotyczące platformy Windows.

Oczywiście pierwszym problemem było znalezienie nazwy, która będzie oddawać klimat i charakter witryny. Zaproponowałem applesauce co w języku angielskim oznacza zarówno mus jabłkowy jak i głupotki. Trochę czasu spędzonego z programem Inkscape zaowocowało logiem ze znajomym słoiczkiem. Kuba natomiast skupił się na stronie technicznej bloga, i robi to cały czas. Efektem tych prac, są zmiany szaty graficznej oraz udoskonalenia mające na celu stworzenie przyjemnego kącika, do którego zechcecie często wracać.

Z perspektywy czasu uważam zarówno pomysł jak i osiągnięte rezultaty za bardzo dobre. Przez te czterdzieści osiem miesięcy napisaliśmy prawie pół tysiąca artykułów (ja mogę pochwalić się autorstwem ponad 260-ciu). Liczba duża i mała, zależy jak na to patrzeć. Biorąc pod uwagę, że applesauce stanowiło zajęcie dodatkowe, sposób na przekazanie naszej wiedzy, poglądów, zainteresowań i pasji, a znakomita większość wpisów to raczej długie i wyczerpujące teksty – powstałaby z tego dość gruba księga :)

Oczywiście nie było łatwo zdobyć czytelników, a przede wszystkim do nich dotrzeć. Sukcesem i przełomem jest ostatni rok, w którym ilości wizyt i odsłon wzrosły czterokrotnie! I cały czas wyniki pną się w górę. Dziękujemy wam za to!

Po tym krótkim wprowadzeniu i podsumowaniu czas zdradzić główny temat tego wpisu. Otóż wypadkową wielu czynników jest moja decyzja o wycofaniu się z aktywnego pisania na blogu. Nie palę mostów i prawdopdobnie raz na jakiś czas zabiorę tu głos. Ciężko osierocić wspólne dziecko, prawda? Pomysłów ani tematów na artykuły nigdy mi nie brakowało, natomiast doba ma stałą i niezmienną długość – zaledwie 24 godziny. Dlatego wolę traktować to rozstanie jako pewnego rodzaju „urlop dziekański”.

Należę do wymierającego gatunku osób, które albo starają się robić coś dobrze, albo nie podejmować sie tego wcale. Pisanie na blogu to świetna zabawa ale też i obowiązek. Applesauce nie generuje jakichś specjalnych kosztów (wiadomo hosting, domena i inne drobiazgi), ale nie przynosi też żadnego zysku. W rzeczy samej nie stanowi to problemu, bo nie zakładaliśmy nigdy, że będziemy na blogu zarabiać ani tym bardziej mogli się z niego utrzymać. Sęk w tym, że rachunki się same nie zapłacą, a wypłata z głównego (i jedynego) źródła już od dłuższego czasu tego nie gwarantuje. Dlatego jestem zmuszony zmienić priorytety i przeznaczyć wolny czas na szukanie dodatkowych możliwości finansowych. Proza życia, przynajmniej część z was na pewno to rozumie. Ponadto, nadszedł też czas by poświęcić więcej uwagi rodzinie, która z racji aktywności blogerskiej miała mnie mniej dla siebie.

Przed Kubą trudny okres, ale wierzę, że applesauce przetwa, a wy – drodzy czytelnicy – nie stracicie zainteresowania blogiem i będziecie motywować Kubę by pisał dużo i często ;) Jak wiecie, zawsze chętnie publikujemy wpisy gościnne, więc jeśli macie coś do powiedzenia – łamy applesauce są do waszej dyspozycji. A gdy ktoś czuje się na siłach i chciałby dołączyć do zespołu „na pełen etat”, Kuba na pewno rozważy poważne oferty (zabrzmiało jak w ogłoszeniu matrymonialnym :P).

Dziękuje za wszystkie godziny, dni, miesiące i lata, które spędziliśmy tu razem. Dziękuje czytelnikom, tym komentującym, krytykującym i tym cichym. Dziękuję deweloperom wielu ciekawych programów, które miałem przyjemność recenzować. Dziękuję za współpracę firmom i dystrybutorom, kórzy byli uprzejmi udostępniać mi różne produkty do testów. A przede wszystkim dziękuję Kubie za zaangażowanie w tworzeniu applesauce, za wielogodzinne dyskusje (tak – na wiele tematów mamy zgoła rózne punkty widzenia :)) i znoszenie mojej stetryczałej i zakręconej osobowości ;)