We wrześniu recenzowałem na łamach applesauce bardzo przydatną aplikację dla OS X pod nazwą Denied – Skip Terrible Music. Dla przypomnienia: służy ona do omijania odgrywanych przez Spotify utworów, które zaburzają nasze muzyczne feng shui. A tworzenie kryteriów selekcji jest bardzo proste i efektywne. Mimo, że nie jestem już redaktorem bloga w pełnym wymiarze, czuję się w obowiązku poinformować czytelników o uaktualnieniach opisywanych przeze mnie aplikacji.
Od czasu recenzji, Denied zyskało wiele nowych udoskonaleń. Obecna wersja 1.2 potrafi:
obsługiwać poza Spotify również następujące programy: iTunes oraz Rdio!
pomijać utwory zawierające wulgarne teksty,
przeskakiwać utwory odtwarzane w ciągu ostatnich godzin, po to by uniknąć wielokrotnych powtórzeń,
wyświetlać informacje na temat aktualnie odtwarzanego kawałka wraz z okładką albumu/singla,
przyjąć nową regułę (kryterium) bezpośrednio w oknie informacyjnym Now playing (Teraz odtwarzane).
Program kosztuje w Mac App Store zaledwie €3,59. Jeśli informacje z naszej recenzji nie zaspokoją waszego apetytu na bliższe poznanie Denied, zapraszam na stronę programu i przypominam, że autor udostępnia wersję testową.
Od dobrego tygodnia albo i nawet trochę dłużej, w sieci sporo szumi robi firma Fon Wireless Ltd., w skrócie zajmująca się sieciami WiFi, hotspotami i współpracą z operatorami telekomunikacyjnymi. Zainteresowanie zwraca ich najnowszy produkt – gramofon, który jest przystawką zamieniającą dowolny zestaw stereo w odbiornik audio AirPlay a raczej Spotify Connect. W sumie to nic nowego ani odkrywczego, sam wykorzystuję do tego celu AirPort Express, a na łamach bloga opisywałem też alternatywne rozwiązanie firmy D-link.
gramofon działa również jako wzmacniak sygnału WiFi, i dzięki wykorzystaniu tego rodzaju łączności zapewnia wyższą jakość dźwięku, większy zasięg i mniejsze opóźnienia, niż przystawki bazujące na komunikacji Bluetooth.
Pewnym ograniczeniem tego rozwiązania jest fakt, że wspierane jest nie tyle systemowo, co przez wybrane aplikacje. Tzn. z poziomu iOS nie można bezpośrednio streamować dźwięku na głośniki/zestaw HiFi, do którego podłączony jest gramofon. Wymagane są aplikacje Spotify Music lub WahWah (gramofonowe radio) i tylko one współpracują z urządzeniem. Strona produktu nie obfituje w szczegóły, więc zamiast zgadywać wolałbym przekonać się o możliwościach tego gadżetu własnoręcznie.
Jeśli posiadacie dobry zestaw audio i chcielibyście móc bez przewodowo słuchać na nim muzyki ze wspomnianych serwisów, to radzę się pośpieszyć – gramofon jest dostępny obecnie w promocyjnej cenie €49,00 (normalna cena €79,00), a dodatkowo nie poniesiecie kosztów wysyłki.
Aplikacje Fon Wireless, (radio, konfigurator) dostępne są również na platformę Android.
Przyznam szczerze, że uzależniłem się od Spotify i w zasadzie tylko serwis streamingowy od Apple (który – mam nadzieję – w niedalekiej przyszłości ruszy) może spowodować, że zrezygnuję z tej platformy.
Zwykle słucham starych, sprawdzonych i ulubionych albumów, a nowe rzeczy poznaję dzięki rewelacyjnej funkcji Odkryj (do dziś niestety nieobecnej w appce dla iPada…). Myślę, że jednak spore grono czytelników applesauce korzysta z funkcji Radio lub przesłuchuje playlisty swoich znajomych, prawda?
W takich sytuacjach zapewne zdarza się, że odtwarzane są utwory, które niespecjalnie zdobyły waszą przychylność. Każdy z nas ma również na swojej „czarnej liście” wykonawców, których sympatią nie darzy.
Zamiast więc ręcznie przeskakiwać utwory możemy – dzięki programowi Denied – skip terrible music, dostępnemu od dziś w Mac App Store – dodawać je do tzw. skiplisty! Program działa na każdym Macu z systemem w wersji 10.9.0 lub nowszej (włączając w to oczywiście Yosemite).
Zasada działania programu jest prosta, sprytna i skuteczna. Denied monitoruje co odsłuchujemy w aplikacji desktopowej Spotify i automatycznie pomija utwory, które znajdują się we wcześniej utworzonej przez nas regule. Reguły tworzymy w oparciu o tytuły utworów, albumów oraz zespoły/wykonawców. Co więcej, tworzenie tych zasad jest bardzo elastyczne, nie tylko określamy pełne słowa kluczowe, filtr zadziała gdy znaleziona szukana fraza rozpoczyna lub kończy nazwę utworu/albumu/artysty.
Denied wykorzystuje systemowe powiadomienia do wyświetlania informacji o ignorowanych utworach. No i oczywiście zlicza pominięte utwory. W dowolnym momencie możemy czasowo wyłączyć określoną regułę. Program jest też czuły na sytuacje, kiedy znaczna ilość utorów kwalifikujących się do pominięcia występuje pod rząd. Użytkownik może wtedy podjąć decyzję: „co dalej?”.
Po za wykorzystaniem Denied w playlistach i radio możemy również sprawić by pomijane były tzw. skity, czyli m.in. mówione kwestie (np. komentarze), które – podobnie jak dodatki bonusowe – zdarzają się na albumach.
Niestety nie da się zmusić Denied do filtrowania reklam, które pojawiają się w przypadku korzystania z serwisu Spotify w wersji darmowej.
Program kosztuje €3,99 – ale zanim wydacie pieniążki możecie sami przetestować wersję demonstracyjną, w pełni funkcjonalną, ograniczoną do trzech reguł. Dostępna jest na witrynie produktu.
Przykład działania Denied przedstawia poniższe wideo:
Odpowiedzialny za powstanie Denied jest Boy van Amstel (Danger Cove), którego znacie już dzięki innym, recenzowanym wcześniej na naszym blogu programom: Porthole, Reign for Spotify, AirVLC czy Coucou. Z tego co wiem, autor planuje dodać wsparcie dla innych niż Spotify serwisów muzycznych i odtwarzaczy.
Miłego odsłuchu!
Aplikację Denied znajdziecie w AppStore w cenie 3,99 €
Na co dzień korzystam z dwóch odtwarzaczy muzyki. Pierwszym z nich jest iTunes w którym przechowuję w wersji cyfrowej to, co fizycznie zgromadziłem na swoich półkach z płytami. Drugim jest Spotify, dzięki któremu mogę odsłuchiwać nowości i albumy wobec zakupu których się waham. Tak jak moją bibliotekę muzyki znam niemal na pamięć, tak często w Spotify uruchamiam funkcję radia i zdarza się, że nie potrafię ze słuchu odgadnąć wykonawcy czy nazwy utworu. W takich sytuacjach pomocą służy mi malutka aplikacja Emcee, którą chciałbym Wam dziś przybliżyć.
Pewnie zastanawiacie się, po co mi dodatkowa aplikacja skoro mogę odpalić odtwarzacz i podejrzeć co aktualnie jest odtwarzane. Owszem, mogę, jednak w mojej opinii jest to mało ergonomiczne rozwiązanie. Jak zdążyliście już zauważyć staram się ignorować rozproszenia odrywające mnie od codziennej pracy. Z tego względu uważam za znacznie wygodniejsze to, co oferuje aplikacja Emcee. Umieszcza ona w górnym pasku menu krótką informację o wykonawcy i nazwie utworu. Autor zapewnił wsparcie dla iTunes i Spotify co w moim przypadku jest idealną i wystarczającą kombinacją. Wśród oferowanych, po rozwinięciu menu aplikacji, opcji otrzymujemy możliwość skopiowania do schowka wyświetlanych informacji, wyszukanie ich przy użyciu Google oraz możliwość uruchamiania aplikacji wraz ze startem systemu.
Jestem zwolennikiem jak najmniejszej ilości ikon na górnym pasku menu w czego uzyskaniu od dawna pomaga mi aplikacja Bartender. Muszę jednak stwierdzić, że informacje o aktualnie odtwarzanej muzyce w formie jaką prezentuje Emcee jest dla mnie do przyjęcia i nie burzy mojego poczucia estetyki.
Jeżeli tak jak ja czasami chcecie szybko podejrzeć, co aktualnie płynie z głośników podłączonych do Waszego Maca to jest to aplikacja dla Was. Serdecznie polecam.
W App Store znajdziemy sporo – w większości płatnych – programów pozwalających na zdalną kontrolę klienta Spotify uruchomionego na komputerze. Na początku kwietnia opisywałem, że również nowa wersja odtwarzacza zdobyła przydatną funkcjonalność Spotify Connect, która jednak wciąż nie została zaimplementowana w wersji desktopowej. Okazało się, że sprawnie działające, a co ważne – darmowe rozwiązanie istnieje od dawna i nazywa się Reign for Spotify.
Reign for Spotify to prosty serwer webowy dla komputerów z systemem OS X w wersji 10.6 i wyższej dostępny w Mac App Store. Po banalnej (jak przystało na platformę Apple) instalacji Reign zadomawia się w belce menu i właściwie nie trzeba nic więcej robić.
Oczywiście rzut oka na preferencje Reign pozwala odkryć wiele ciekawych opcji, m.in. widoczność w sieci, zmianę domyślnego tekstu powitalnego czy zmianę wizualnej szaty strony www, którą wykorzystujemy do kontrolowania Spotify.
Tak – Reign nie wymaga od urządzenia, które ma nam posłużyć jako pilot do odtwarzacza instalacji żadnych dodatkowych aplikacji. Wystarczy przeglądarka internetowa i oczywiście podłączenie do tej samej sieci lokalnej.
Reasumując: jest wysoce prawdopodobne, że nawet Wasza wypasiona lodówka czy kuchenka, o ile posiada wbudowany web browser, może sterować Spotify!
Inne komputery w tej samej sieci, jeśli posiadają zainstalowaną usługę Bonjour, powinny wykryć Reign for Spotify same, jeśli jednak to się nie uda, zawsze można wysłać mailem (automatycznie z poziomu aplikacji) aktualny adres serwera oraz wykorzystywanego portu.
Po wpisaniu go w okno przeglądarki zobaczymy stronę z okładką albumu/utworu oraz przyciski pozwalające na podstawowe operacje takie jak: Odtwórz/Pauza, Poprzedni/Natępnyutwór.
Dodatkowo z poziomu przeglądarki możemy również wyszukać utwory po tytule lub wykonawcy:
Maniakom programu Alfred spodoba się zapewne fakt, że autor Reign for Spotify – Boy van Amstel – przygotował na stronie swojego produktu specjalny workflow dla Alfreda 2!
Mimo, że program nie był dość długo aktualizowany otrzymałem tajne info, że w bliżej nieokreślonym czasie Reign for Spotify zostanie odświeżony i zyska nowe funkcje. Ja będę czekał (nie)cierpliwie.
Spotify używam od początku dostępności tej usługi w Polsce, głównie korzystając z appki dla iOS, zarówno na iPhone (częściej) jak i na iPadzie. Sporadycznie Kuba podsyła mi łącza do ciekawych utworów i albumów, a ja czasami też się rewanżuję :) Domyślną akcją po kliknięciu takiego linka (w postaci: http://open.spotify.com/album/costamcostam) jest rozpoczęcie odtwarzania w oknie przeglądarki www, dzięki tzw. web playerowi. Dzieje się tak na komputerze jak i na iUrządzeniach, co bardzo mnie irytowało.
Okazuje się, że rozwiązanie problemu jest trywialne, aczkolwiek możliwe do realizacji w tak prosty sposób dopiero od jakiegoś czasu. Mianowicie, gdy mamy już otwarte okno z odtwarzaczem internetowym Spotify (w przeglądarce na komputerze!), należy kliknąć ikonkę koła zębatego, zlokalizowaną w lewym dolnym rogu, dzięki czemu wejdziemy w ustawienia (Settings).
Tutaj pozostaje nam uaktywnić opcję wymuszenia odtwarzania w dedykowanej aplikacji, czyli: „Play open.spotify.com URLs in desktop app„. To wszystko. A jako, że ustawienie to jest globalne i dotyczy konta, to zarówno na komputerze, jak i na urządzeniach mobilnych łącza utworów/albumów nie będą więcej odtwarzane bezpośrednio w przeglądarce. Zostanie wyświetlona tylko strona z okładką i listą utworów albumu, których kliknięcie spowoduje przełączenie do dedykowanej aplikacji i rozpoczęcie odtwarzania.
Za mną miesiąc z usługą Spotify. Nie mogę zaprzeczyć, kupili mnie w całości. Tego typu rozwiązanie trafia idealnie w moje potrzeby i całkowicie wyeliminowało iTunes z listy codziennie i namiętnie używanych aplikacji. Jednak nie o Spotify będzie ten wpis, a o konkurencie w postaci WiMP. Jest to kompletna alternatywa do przetestowania której skusiła mnie perspektywa braku naliczania transferu danych podczas korzystania z sieci GSM w trakcie korzystania, jaką oferuje dla tego produktu sieć Play, której jestem abonentem, będąca z WiMP w stosunkach partnerskich. Niniejszy tekst możecie traktować jako wstęp, którego rozwinięcie pojawi się za jakiś czas, kiedy to poznamy się z WiMP bliżej i będę mógł wam przedstawić jak wypada on na tle swojego konkurenta.
Samą usługę uruchamia się za pomocą SMS’a co skutkuje otrzymaniem hasła; loginem jest nasz numer telefonu. Podobnie jak w przypadku Spotify pierwszy miesiąc jest darmowy więc grzechem byłoby nie skorzystać z tej możliwości.
W pierwszej kolejności zainstalowałem klienta dla systemu OS X. Tutaj pojawił się pewien zgrzyt, który dla większości aplikacji skończyłby naszą współpracę jeszcze przed instalacją. Mianowicie aplikacja WiMP dla komputerów MAC wymaga do działania doinstalowania środowiska Adobe AIR. Nie cierpię takich rozwiązań, wszystkie tego typu aplikacje kojarzą mi się z topornie działającym interfejsem. Podobne odczucia mam również w stosunku do rozwiązań opartych na języku JAVA, jednak to temat na inne rozważania. W tym przypadku jednak przełamałem się i pozwoliłem aplikacji przekonać mnie do siebie. Pierwsze wrażenia są nader pozytywne. Sam interfejs jest całkiem zgrabny i atrakcyjny, co robi wrażenie to widoczne na pierwszy rzut oka zaangażowanie zespołu odpowiadającego za wszelkiej maści propozycje, playlisty i inne treści w aktualność i atrakcyjność oferty. Co jednak mi osobiście bardzo przeszkadza to brak możliwości sterowania aplikacją za pomocą klawiszy funkcyjnych (play, stop, następny i poprzedni utwór) oraz odczuwalna toporność interfejsu. Mówiąc krótko Adobe AIR psuje to czego można było się spodziewać. Mam szczerą nadzieję, że programiści pracują nad natywną wersją tego oprogramowania z pominięciem środowisk programistycznych tego typu.
Oczywiście klient iOS zarówno w wersji dla iPad oraz iPhone również trafił niezwłocznie na moje urządzenia. W tym przypadku pierwsze wrażenia były znacznie lepsze. Sama aplikacja robi bardzo dobre wrażenie, jest przejrzysta i intuicyjna czyli spełnia moje podstawowe wymagania. W przypadku iPhone jest ona wyraźnie tworzona w sposób jak najbardziej zbliżający ją do systemowego odtwarzacza Muzyka, co dla mnie osobiście jest niewątpliwym plusem. Niestety nie da się ukryć, że pierwsze bardzo pozytywne wrażenie psuje stabilność aplikacji. Spokojnie, nie jest to żaden programistyczny paw, który sam nie wie co się z nim dzieje. Zdarzają mu się jednak sporadyczne braki odpowiedzi na moje stanowcze prośby, co kończy się mało sympatycznym wyłączenie aplikacji i usunięciem jej z programów działających w tle. Problem ten pojawia się z reguły w trakcie szybkiej zmiany utworów i wykonawców. Nie jest to jednak na tyle częste aby zniechęcić użytkownika do dalszego korzystania.
Przez najbliższy miesiąc zamierzam korzystać tylko i wyłącznie z WiMP. Po tym czasie postaram się przedstawić Wam wszystkie za i przeciw w konfrontacji ze Spotify. Oczywiście będzie to dla mnie jednoznaczne z wyborem przyszłego dostawcy świeżej porcji dźwięków dla mojego komputera oraz urządzeń przenośnych, bo korzystanie z tej formy dystrybucji muzyki jest dla mnie przesądzone. Co w takim razie z moim wierny towarzyszem iTunes? Mam pomysł na to jak zagospodarować jego siły robocze, jednak wszystko wskazuje na to, że najprawdopodobniej pożegnam się z usługą iTunes Match.
Zastanawiałem się jak zatytułować ten wpis… Spotify: blaski i cienie? Nieee… Każdy z Was, może znaleźć w tej usłudze i powiązanych z nią aplikacjach jakieś wady i zalety, i nawet największe starania z mojej strony, nie zaowocowałyby wyczerpaniem tematu. Dlatego dziś skupię się na tym, co mi się w Spotify nie podoba.
Konto w serwisie założyłem chyba w dzień polskiej premiery, tak więc korzystam ze Spotify – dość intensywnie – już od dobrego miesiąca. Aplikację desktopową włączyłem zaledwie kilka razy, za to wersje mobilne na iPadzie i iPhone mam uruchomione praktycznie cały czas :) I przede wszystkim do ajoesowego Spotify mam kilka zarzutów:
Jestem przeciwnikiem łączenia usług z kontem na Facebooku, dlatego „od pierwszego wejrzenia” dokonałem rejestracji na witrynie spotify.com. Na szczęście 99% funkcjonalności serwisu pozostaje taka sama, ale np. wyszukiwanie i dodawanie znajomych, korzystających ze streamingu Spotify, bez powiązania konta z Facebookiem, nie jest takie proste. Szczegółowo proces dodawania znajomych opisał smartkid wcześniej tutaj i tutaj. Pięknie, tylko, że opisane sposoby mają zastosowanie wyłącznie w przypadku wersji desktopowej klienta! A co gorsza, znajomy (obserwowany) dodany w Spotify na Maczku (pod Windą pewnie też…), jest widoczny tylko tu. Mimo, że program na iUrządzeniu korzysta z tego samego konta Spotify, lista znajomych będzie świecić pustkami. Być może coś robię źle, czegoś nie wiem. Smartkid potwierdził, że widzi mój nick na liście, w aplikacji na każdej platformie, ale ma Spotify zintegrowane z kontem fejsbukowym, czego ja nie zamierzam robić…
Repertuar. Ogólnie nie jest źle, a dzięki radio można odkryć i przypomnieć sobie wiele fajnych kawałków. Niestety wielu albumów i utworów znanych wykonawców, w serwisie nie ma. Czasem trzeba zmienić kryteria wyszukiwania, a w końcu poszukiwany utwór się znajdzie. Mimo wszystko jest to dziwne, czy może bardziej – irytujące, że dorobek niektórych artystów dostępny jest w Spotify wybiórczo.
„Miejscożerność”. Generalnie, mam problemy z miejscem na iPadzie… Ale póki systemowy komunikat nie zagrzmi, że brak wolnej przestrzeni dyskowej, na przykład by zaktualizować aplikacje, nie zaprzątam sobie tym głowy. Gdy ostatnio taka sytuacja miała miejsce i zacząłem wybierać, z którymi appkami się pożegnać, na liście zainstalowanych zobaczyłem rzecz jasna Spotify. Nic dziwnego, w końcu sam przyłożyłem rękę, a właściwie palec (no w sumie to nawet kilka palców, bo hasło trzeba było wprowadzić… ;)), do tego, że się program na wspomnianej liście znalazł. Mimo wszystko z zaskoczeniem przyjąłem fakt, że dane powiązane z aplikacją, zajmują ponad 700 MB! Moje zdziwienie wynikało z faktu, że nie synchronizuję programu, nie pobieram playlist ani utworów by móc odtwarzać w trybie offline… Rozumiem, że aplikacja na bieżąco musi buforować muzykę, ale sądziłem, iż pamięć podręczna programu jest inteligentnie zarządzana, opróżniana po pewnym czasie, lub np. po wyjściu z aplikacji. Niestety tak nie jest, a przynajmniej nie w przypadku wersji na iOS. Z tego co udało mi się dowiedzieć, to klient dla Androida posiada przycisk „Wyczyść cache”, „Opróżnij pamięć podręczną” czy podobnie brzmiącą opcję. Użytkownikom iPhone, iPada czy iPoda Touch pozostaje – zgodnie z sugestią supportu Spotify – całkowite usunięcie appki i ponowna jej instalacja… Czy to kurde windows, żeby w tak partyzancki sposób rozwiązywać problem? :>
Teoretycznie iOS sam w sytuacji kryzysowej, czyli braku miejsca, usuwa pliki tymczasowe. Niestety w przypadku aktualizacji appek, to nie działa. Oczywiście nie chciałem reinstalować Spotify, wpisywać na nowo login i hasło.
Przypomniałem więc sobie o programie PhoneClean, który służy do przeprowadzania zabiegów czyszczących. Aplikacja jest darmowa (dostępna dla Mac/PC) i pozwala nam przeskanować zawartość pamięci dyskowej iUrządzeń, przejrzenie jakie programy, oraz powiązane z nimi pliki, zajmują najwięcej miejsca oraz bezpieczne ich usunięcie.
Ustawienia programów, zapamiętane loginy i hasła czy np. zakładki w Safari oraz podobne rzeczy, pozostają nietknięte. Jak dotąd tylko aplikacja Tapatalk 2 sprawiła kłopot – zgubiła informacje o subskrybowanych forach.
Jak widzicie na załączonych ekranach, PhoneClean potwierdził, że większość plików tymczasowych na moim iPadzie stanowił bufor Spotify. Po usunięciu wszystkich „śmieci”, w końcu mogłem zaktualizować appki, a sekcja Inne, widoczna po wyświetleniu zawartości iPada w iTunes, zmalała drastycznie.
W ten sposób przynajmniej tymczasowo, i bez konieczności reinstalacji Spotify, odzyskałem cenne miejsce na dyskach iUrządzeń. Polecam!
W poprzednim wpisie na temat Spotify opisywałem sytuacje mówiącą o tym jak dodać użytkownika, który nie posiada konta zintegrowanego z Facebook’iem. Tym razem zajmiemy się sytuację odwrotną. Jeżeli posiadacie konto nie połączone z waszym profilem Facebook’a to dodanie znajomego, który takowe posiada jest możliwe jedynie jeżeli dana osoba wejdzie na swoje konto Spotify na stronie internetowej usługi i w zakładce Overview sprawdzi swoją nazwę konta, która w tym przypadku będzie unikalnym numerem. Dany numer należy wykorzystać w polu wyszukiwania aplikacji wpisując następujące zapytanie:
spotify:user:<numer użytkownika>
Niestety aktualnie nie jest przewidziana prostsza możliwość dodawania znajomych i rozbieżności między kontami zintegrowanymi i nie zintegrowanymi z Facebook powodują pewne trudności, mam jednak nadzieję że deweloperzy wkrótce rozwiążą te problemy poprzez odpowiednie mechanizmy wyszukiwania znajomych.
W przypadku, kiedy wiecie że ktoś z grona waszych znajomych, kto nie zintegrował swojego konta w Spotify ze swoim profilem na Facebook’u, korzysta z tej usługi i chcecie mieć go na liście obserwowanych użytkowników to niestety pojawia się problem. Sama aplikacja nie udostępnia takiej funkcji za pomocą jakiegokolwiek menu. Jak więc tego dokonać? Wystarczy, że dowiecie się jaki login w usłudze Spotify ma wasz znajomy. Następnie w polu wyszukiwania musicie wpisać następującą formułkę:
spotify:user:<login osoby>
Spowoduje to wyświetlenie profilu publicznego interesującego nas osobnika oraz umożliwi nam dodanie go do listy znajomych. Proste, jednak nie oczywiste.