Streaming

AirMyPC + dodatek: Education Interactive Tools Suite

ampc141_01Lubię i doceniam programistów, którzy starają się zwiększyć atrakcyjność swoich produktów poprzez rozbudowę ich możliwości przy jednoczesnym zachowaniu przejrzystego interfejsu i prostoty obsługi. A gdy tym zmianom towarzyszy optymalizacja kodu, eliminowanie błędów i wsłuchiwanie się w uwagi użytkowników to jest już w ogóle super. Za to irytację wzbudza we mnie wpompowywanie w aplikację zbędnych wodotrysków i dokonywanie nieuzasadnionej reorganizacji interfejsu oraz jego wyglądu.

Dlatego staram się przypominać na łamach applesauce programy wcześniej recenzowane, gdy autorzy wprowadzają nowości, z których rzeczywiście możemy skorzystać. Dziś kolej na jeden z nielicznych programów na platformę Windows, pozwalający dzięki wykorzystaniu technologii AirPlay, na klonowanie obrazu peceta na ekranie telewizora, do którego podpięte jest Apple TV, czyli AirMyPC.

ampc141_02

Obecna wersja zyskała numerek 1.4.1 ale to nie jedyna różnica :) Od czasu ostatniej wzmianki o AMPC na blogu (dotyczącej wersji 1.2.1) autor oczywiście poprawił zgłoszone przez użytkowników błędy, oraz zaimplementował:

  • pamiętanie ostatnio wybranej rozdzielczości,
  • mirroring wybranego okna aplikacji, zamiast klonowania całego ekranu,
  • opcję automatycznej aktualizacji – AirMyPC sam sprawdza czy pojawiła się nowa wersja, informuje o tym użytkownika i pozwala na jej pobranie, bez konieczności odwiedzin witryny produktu,
  • sortowanie odbiorników Apple TV według nazwy,
  • możliwość dodania odbiornika do listy DirectConnect po nazwie a nie tylko adresie IP, jak odbywało się to wcześniej,
  • wsparcie dla kodowania Unicode (przydatne gdy w nazwach odbiorników lub na liście DirectConnect stosujemy znaki narodowe),
  • zapamiętywanie ostatnio wybranego odbiornika, na który klonowaliśmy obraz komputera,
  • poprawa współpracy z funkcją zdalnego pulpitu (Remote Desktop).

Jednak najważniejsza zmiana to fakt, że jako dodatkowy moduł rozszerzający możliwości programu otrzymujemy zestaw narzędzi przekształcających komputer w interaktywną tablicę.

ampc141_03

To w zasadzie pierwsza odsłona tego przydatnego zwłaszcza w edukacji dodatku, oferująca całkiem sporo narzędzi:

  • kreślenie krzywych (pisak),
  • rysowanie linii,
  • nakładanie strzałek z grotem na jednym lub obu końcach,
  • umieszczanie kształtów: prostokąt, owal, trójkąt, dymek rozmowy – wszystkie w dwóch wariantach: obrys lub wypełniony kolorem,
  • możliwość pisania na ekranie (np. we wspomnianych dymkach),
  • gumkę,
  • selektor koloru,
  • zmianę wielkości „pędzla”,
  • przełącznik: półprzezroczyste / nieprzezroczyste,
  • funkcje: cofnijwyczyść oraz zapisz.

Przykładowe efekty wyglądają jak poniżej (oczywiście to samo znajduje się na wyjściu sygnału wideo Apple TV podłączonego do odbiornika TV):

ampc141_04

Education Interactive Tools Suite to rozszerzenie unikalne dla tego typu programów, wyróżniające AirMyPC na tle konkurencji. Zastosowanie takiego rozwiązania na szkoleniu, zajęciach z uczniami, podczas prezentacji i w podobnych przypadkach, na pewno pozwala na zwiększenie atrakcyjności przekazu.

Education Interactive Tools Suite do działania wymaga zainstalowanego programu AirMyPC i jest niestety dodatkiem płatnym. Posiadacze AMPC mogą nabyć upgrade w cenie $14.95. Pozostali muszą wysupłać z portfela $29.90. nie jest to mało, ale specjalizowane rozwiązania kosztują znacznie więcej. Jeśli mamy PC z Windowsem, telewizor oraz Apple TV – uzupełnienie tego zestawu o AirMyPC + Education Interactive Tools Suite może okazać się rozsądną i przystępną alternatywą.

ampc141_05

W obecnym stadium, Education Interactive Tools Suite brakuje moim zdaniem możliwości skalowania i pozycjonowania nakładanych obiektów po ich narysowaniu. Drobnych rzeczy do poprawienia znajdzie się zapewne więcej (np. zmiana rozmiaru i kształtu gumki), dodanie funkcji przywróć, itp. Kwestią czasu jest, kiedy się pojawią, a optymizm w pełni uzasadniony. Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak szybko AirMyPC się rozwija i ciekawi mnie, jakie pomysły jeszcze kiełkują w głowie autora. Sam zasugerowałem mu dodanie możliwości pisania na klonowanym ekranie i nie minęły 3 doby, a opcja już jest :) Chętnie widziałbym w AirMyPC również możliwość pracy grupowej, tak by więcej osób mogło w tym samym czasie „mazać” po ekranie. Jest to wyzwanie, bo Apple TV potrafi w tym samym czasie przyjąć strumień danych od jednego nadajnika… Ale sprawa nie jest niewykonalna ;) Zresztą jeśli macie jakieś sugestie, naprawdę warto zgłosić je autorowi.

Ilu z Was, drodzy czytelnicy, w ogóle korzysta z mirroringu ekranu PC na Apple TV (lub innym odbiorniku AirPlay)? Jakich programów używacie?

PS. Education Interactive Tools Suite możecie przetestować za darmo przez 10 dni.

CloudBeats – streaming beatów w bitach

cloudbeats_00

Urlop trwa. Poniżej wpis gościnny. Sami wiecie, ciągnie wilka do lasu…

Stało się. Po ponad dwóch latach przestałem wspierać finansowo usługę Spotify. Konto Premium ma wiele zalet i wciąż jest jak na nasze polskie warunki bardzo przystępne cenowo, ale kilka powodów wpłynęło na moją decyzję. Przedstawię je „krótko i zwięzłowato”:

  • brak opcji strumeniowania w formacie bezstratnym (testowałem WiMP HiFi i podobało mi się, tylko ta cena… 40 zł miesięcznie to spory wydatek),
  • konieczność wykupienia planu Spotify Family by móc korzystać jednocześnie na więcej niż jednym urządzeniu,
  • niepełna i niestabilna oferta albumów (dzieł wielu wykonawców brak w bazie utworów; niektóre albumy są przez jakiś czas, a później znikają – wiem, że to nie wina Spotify tylko autorów / producentów / dystrybutorów, ale mnie jako klienta nie powinno to obchodzić, prawda?),
  • przyczyny podobne do tych, które opisał Kuba w swoim wpisie: fakt, że bardziej polegałem na funkcji Odkryj z jednej strony pozwolił na zapoznanie się z kompletnie obcą mi twórczością, a z drugiej spowodował, że praktycznie przestałem słuchać swoich faworytów i albumów, które wcześniej stanowiły znaczącą część mojego życia.

Nie, nie wracam póki co do iTunes Match. Zaczekam na ruch Apple, rezultat anihilacji platformy Beats. Liczę na realną alternatywę dla obecnych serwisów streamingowych. iTunes Radio, które notabene wciąż z niewiadomych powodów nad Wisła nie działa, nie jest dla mnie rozwiązaniem.

Posiadam sporą kolekcję płyt CD, które wcześniej zripowałem do różnych formatów. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz włożyłem płytę do odtwarzacza, pewnie dlatego, że obecnie napęd optyczny mam już tylko w komputerach… Zrzucona z opalizujących krążków muzyka zajmowała sporo miejsca na dyskach, dlatego korzystając z szybszego łącza do Internetu oraz coraz bardziej atrakcyjnych promocji na przestrzeń w chmurze, umieściłem tam swoje zbiory. Konkretnie w tym celu wykorzystuję Dropboksa, Google Drive, Box oraz najpojemniejszy (dzięki szczodrości Microsoftu :)) OneDrive.

Uważni czytelnicy zapewne zauważyli, że w tym wpisie wracam do tematu, który poruszyłem już wcześniej. Zgadza się. Większość plików muzycznych trzymałem w chmurze od dłuższego czasu, a odtwarzałem je za pomocą recenzowanej wcześniej appki: Evermusic (wersja Pro – zakup wewnątrz aplikacji). Jako alternatywę oferującą bliźniacze możliwości polecam CloudPlayer Pro. Nie polecam za to Edka – złodziejaszka

cloudbeats_01

Wyżej wymienione programy świetnie się spisują, ale brakowało mi w nich jednej rzeczy: wsparcia dla formatu FLAC. Tak się składa, że część albumów posiadam właśnie w tym bezstratnym formacie. Owszem, mógłbym zaprząc do pracy XLD lub inny konwerter i zmienić format choćby na ALAC. Ale leniwy jestem, z natury :) Dlatego postanowiłem poszukać rozwiązania, które od tego dodatkowego zajęcia mnie uwolni. I tu właśnie, po przydługim wprowadzeniu dochodzimy do sedna wpisu – recenzji tytułowej aplikacji pod nazwą CloudBeats – cloud music player and streamer.

cloudbeats_04

Program występuje w wersji pełnej oraz lite. Ta druga wyświetla maksymalnie 5 utworów w folderze, nie pozwalana na pobieranie muzyki w celu odsłuchu offline, nie działa również funkcja Radio. Pełna wersja kosztuje 4,99 €. Co wyróżnia produkt Willengale Solutions Ltd. na tle konkurencji? Przede wszystkim wsparcie dla FLAC. Rozmawiając z autorem dowiedziałem się, że audio w takim formacie jest dekodowane w locie do WAV. Nie ma więc po drodze żadnej kompresji, która mogłaby mieć wpływ na jakość dźwięku (co się dzieje np. w usłudze StreamNation, gdzie audio w formatach bezstratnych przesyłane jest strumieniowo po zmianie bitrate do maksymalnie 320 kbps).

cloudbeats_05

Podobnie jak inne odtwarzacze, CloudBeats oferuje takie opcje jak:

  • Sleep Timer – dzięki któremu można wyłączyć odgrywanie po ustawionym czasie,
  • wsparcie dla formatów MP3, AAC, M4A (ALAC), AIFF,
  • pobieranie utworów do pamięci iUrządzenia, gdy wybieramy się w rejony bez sensownego zasięgu lub wyczerpaliśmy limit transferu danych (Offline Folders),
  • tworzenie list bazujących na zasobach muzycznych rozproszonych na różnych usługach sieciowych (Playlists),
  • wsparcie dla dysków sieciowych: Dropbox, Box, Google Drive, OneDrive oraz dodatkowo MediaFire i ownCloud (ta ostatnia interesująca opcja, pozwala jednak na streaming wyłącznie w formatach MP3 oraz M4A),
  • wykorzystanie systemowej funkcji AirPlay,
  • odtwarzanie w pętli (Repeat) oraz losowo (Shuffle),
  • zmianę szybkości odtwarzania – przydatne zwłaszcza w przypadku odsłuchiwania podcastów i audiobooków,
  • dodawanie znaczników (Bookmarks) oraz szybkie przeskakiwanie o 10 i 30 sekund do tyłu i przodu – również świetna sprawa przy podcastach i audiobookach,
  • przeszukiwanie zasobów muzycznych,
  • wyświetlanie okładki albumu/utworu,
  • zróżnicowanie wykorzystania transmisji komórkowej oraz po WiFi,
  • jest dostępny jako aplikacja uniwersalna na małe i duże urządzenia z iOS na pokładzie.

cloudbeats_02

Dodatkowo program potrafi:

  • stworzyć osobiste Radio bazujące na fonotekach w chmurze,
  • scrobbling danych utworów w serwisie last.fm,
  • wyświetlać pliki i foldery udostępnione! – czyli możemy słuchać strumienia audio należącego do kogoś innego,
  • automatycznie skanować dyski w chmurze i dodawać znalezione utwory do fonoteki (My Library),
  • wykorzystywać obsługę gestami (odtwórz, pauza, następny, poprzedni),
  • zaznaczać ulubione foldery by przyspieszyć dostęp do muzyki najczęściej i najchętniej odgrywanej.

cloudbeats_03

Ograniczenia CloudBeats:

  • brak obsługi Yandex.Disk i Web Dav,
  • nie wspiera serwisu Google Music,
  • nie można zarządzać plikami bezpośrednio w appce/na urządzeniu (kopiowanie, przenoszenie, zmiana nazwy),
  • nie odtwarza utworów zakupionych w sklepie iTunes, posiadających zabezpieczenie DRM.

Całkiem pokaźne możliwości, prawda? Jak dla mnie, temu odtwarzaczowi (pozostałym zresztą też) brakuje tylko wsparcia dla streamingu z udziałów AFP, czyli np. plików audio zmagazynowanych na dysku Time Capsule. Posiadacze urządzeń WD MyCloud, zapewne też chętnie by przygarnęli możliwość odgrywania muzyki składowanej na tych dyskach, bez konieczności wcześniejszego pobrania na iPhone bądź iPada. Cóż, nie ma rzeczy idealnych, ale autor na pewno będzie appkę udoskonalać, więc kto wie? Ja jestem bardzo zadowolony z użytkowania CloudBeats. Program działa szybko, stabilnie, posiada intuicyjny i estetyczny interfejs. Do jakości muzyki nie mam zastrzeżeń, przekierowywanie audio dzięki AirPlay do AirPort Express z podłączonymi głośnikami również działa bez zarzutu. Dyski twarde w moich komputerach odzyskały sporo przestrzeni, a domownicy mogą słuchać na różnych odbiornikach utworów według własnego „słyszymisię”.

A Wy, drodzy czytelnicy, z jakich programów do odsłuchiwania muzyki korzystacie na swoich urządzeniach? Czy wciąż preferujecie trzymać pliki lokalnie, czy internetowa chmura zyskała Waszą przychylność? :)

Wśród osób, które podzielą się swoimi przemyśleniami w komentarzach wybiorę jedną, która otrzyma kod na CloudBeats dla iOS, do zrealizowania w App Store.

Co nowego w AirPlay dla PC?

Software_Update_icon

Od czasu moich ostatnich recenzji programów umożliwiających wykorzystywanie technologii AirPlay na komputerach z systemem Windows minęło już trochę czasu. Ponieważ autorzy nie spoczęli na laurach i nadal rozwijają swoje świetne produkty, czuję się w obowiązku poinformować czytelników o ostatnich uaktualnieniach. Być może dla zainteresowanych, nowe opcje będą stanowić wystarczający bodziec do przetestowania i zakupu aplikacji?

AirMyPC wersja 1.3.1

Najważniejsze zmiany:

  • możliwość mirroringu wybranego okna! dzięki tej opcji AMPC zbliża się funkcjonalnością do konkurencyjnego AirParrot, Zamiast klonowania na Apple TV całego desktopu można przesyłać tylko okno aplikacji, równocześnie pracując na innej,
  • wbudowany system automatycznej aktualizacji aplikacji (w końcu :)),
  • sortowanie odbiorników Apple TV według nazwy,
  • program zapamiętuje ostatnio wybraną rozdzielczość ekranu PC i przełącza się na nią automatycznie po załadowaniu AMPC.

Recenzje AirMyPC na applesauce: 1, 2, 3. Strona produktu. Cena: $14.95 / 1 stanowisko (upusty powyżej 3 licencji)

TuneBlade wersja 1.2.4.0

Najważniejsze zmiany:

  • możliwość selektywnego wybierania i konfiguracji odbiorników AirPlay, do których TuneBlade będzie łączyć się automatycznie po wykryciu ich w sieci (ustawienia w: Preferences >> AirPlay receivers),
  • opcja ręcznego dodania odbiorników AirPlay po adresie IP oraz numerze portu (przydatne w sieciach, gdzie obsługa Bonjour/Zeroconf jest wyłączona, niemożliwa lub problematyczna),
  • funkcja przechwytywania dźwięku z mikrofonu lub wejścia Line-In (bądź dowolnego innego), dzięki nowemu trybowi pracy pod nazwą Specific Endpoint (ustawienia w: Preferences >> Audio Capture),
  • wsparcie dla Kodi 14.0 jako odbiornika AirPlay (działa również bez ograniczeń czasowych w darmowej wersji TuneBlade).

Recenzje TuneBlade na applesauce: 1, 2. Strona produktu. Cena: $9.99.

gramofon – czyli muzyka na wieży HiFi bez kabli

gramofon

Od dobrego tygodnia albo i nawet trochę dłużej, w sieci sporo szumi robi firma Fon Wireless Ltd., w skrócie zajmująca się sieciami WiFi, hotspotami i współpracą z operatorami telekomunikacyjnymi. Zainteresowanie zwraca ich najnowszy produkt – gramofon, który jest przystawką zamieniającą dowolny zestaw stereo w odbiornik audio AirPlay a raczej Spotify Connect. W sumie to nic nowego ani odkrywczego, sam wykorzystuję do tego celu AirPort Express, a na łamach bloga opisywałem też alternatywne rozwiązanie firmy D-link.

gramofon działa również jako wzmacniak sygnału WiFi, i dzięki wykorzystaniu tego rodzaju łączności zapewnia wyższą jakość dźwięku, większy zasięg i mniejsze opóźnienia, niż przystawki bazujące na komunikacji Bluetooth.

Pewnym ograniczeniem tego rozwiązania jest fakt, że wspierane jest nie tyle systemowo, co przez wybrane aplikacje. Tzn. z poziomu iOS nie można bezpośrednio streamować dźwięku na głośniki/zestaw HiFi, do którego podłączony jest gramofon. Wymagane są aplikacje Spotify Music lub WahWah (gramofonowe radio) i tylko one współpracują z urządzeniem. Strona produktu nie obfituje w szczegóły, więc zamiast zgadywać wolałbym przekonać się o możliwościach tego gadżetu własnoręcznie.

Jeśli posiadacie dobry zestaw audio i chcielibyście móc bez przewodowo słuchać na nim muzyki ze wspomnianych serwisów, to radzę się pośpieszyć – gramofon jest dostępny obecnie w promocyjnej cenie €49,00 (normalna cena €79,00), a dodatkowo nie poniesiecie kosztów wysyłki.

Aplikacje Fon Wireless, (radio, konfigurator) dostępne są również na platformę Android.

AirParrot 2 – co nowego?

ap2_icon

Jak wiecie, uwielbiam technologię AirPlay i obserwuję bacznie zarówno nowe produkty (sprzętowe jak i programowe) jak i ich uaktualnienia. Dawno temu, przy okazji opisywania wrażeń świeżo po nabyciu Apple TV, jeden z wpisów dedykowany poszerzeniu możliwości tele-jabłka zawierał informacje o świetnej aplikacji dostępnej dla komputerów pracujących pod systemami OS X oraz Windows – AirParrot. Dla przypomnienia, to rozwiązanie umożliwiające mirroring obrazu i dźwięku z komputera na odbiornikach AirPlay. AirParrot powstał wcześniej, niż Apple umożliwiło klonowanie audio/wideo użytkownikom nowszych Maczków z systemem Mountain Lion.

Dosłownie kilka dni temu autorzy, czyli Squirrels LLC, udostępnili kolejną odsłonę swojej chyba najlepszej aplikacji w całym portfolio, czyli AirParrot 2. Jakie zmiany zaszły w najnowszej wersji?

Wachlarz usprawnień jest naprawdę imponujący:

  • klonowanie obrazu i dźwięku do przystawki Chromecast,
  • strumieniowanie plików wideo metodą przeciągnij i upuść (nie trzeba już klonować całego ekranu z filmem w trybie pełnoekranowym, ani okna odtwarzacza, AirParrot 2 sam zajmuje się ew. konwersją i przesyłaniem),
  • strumieniowanie plików muzycznych, również w formatach bezstratnych (drag&drop – jak wyżej),
  • mirroring wyłącznie ścieżki dźwiękowej (na PC z Windows do tej pory AirParrot tego nie potrafił, w odróżnieniu od recenzowanego na applesauce alternatywnego programu: AirMyPC),
  • możliwość podłączenia do wielu odbiorników! (czyli można jednocześnie wysyłać materiał do Apple TV, Chromecasta oraz głośników bezprzewodowych AirPlay),
  • funkcja Quick Connect™ (umożliwia połączenie z oprogramowaniem Reflector, oraz bezpośrednie podłączenie do odbiorników po adresie IP),
  • wykrywanie urządzeń za pośrednictwem Bluetooth (Apple TV 3 Gen. – przydaje się w sieciach, które z racji zastosowanych urządzeń, nie obsługują protokołów Bonjour czy mDNS),
  • wsparcie dla dźwięku w jakości Surround (jeśli np. podłączymy Apple TV do zestwu audio/kina domowego z dźwiękiem przestrzennym 5.1),
  • wsparcie dla wielu formatów audio i wideo (brak szczegółowej listy oraz informacji n/t obsługi wyświetlania napisów…),
  • wsparcie dla sprzętowego pilota (niestety nie wiem, czy dotyczy to wyłącznie pilota od Apple TV, czy również pilotów od innych odbiorników AirPlay),
  • lista ostatnio podłączanych urządzeń ułatwiająca szybko ponowny wybór odbiorników,
  • możliwość zapauzowania mirroringu bez zerwania połączenia,
  • nowoczesny, przeprojektowany interface użytkownika.

ap2

Uważam, że teraz AirParrot stanowi jeszcze bardziej atrakcyjną opcję, niż wbudowane klonowanie AirPlay. Nie dość, że wspiera również starsze komputery Mac, posiada wersję dla Windowsa a nawet dla Chrome OS!, to pozwala nie tylko na mirroring całego ekranu ale przede wszystkim okna wybranej aplikacji. A dzięki wyżej wymienionym zmianom wygoda, kompleksowość i uniwersalność tego rozwiązania nie ma sobie równych!

Obecni posiadacze AirParrot w starszej wersji mogą dokonać płatnego upgrade w niższej cenie, dzięki skorzystaniu z kodu rabatowego AP2UPGRADE. Niestety oferta ta jest ograniczona czasowo i kończy się już jutro, tj. 26 listopada b.r.

Dla nowych użytkowników ceny kształtują się następująco:

  • licencja 1-stanowiskowa (Mac lub PC): $14.99,
  • licencja 5-stanowiskowa (Mac lub PC): $62.99,
  • licencja 1-stanowiskowa (Chrome OS): $9.99,
  • przy większych ilościach ceny znajdziecie tutaj.

Jeśli jesteście ciekawi działania tego programu a boicie się, że wasz sprzęt nie spełni wymagań, sprawdźcie je tutaj i wypróbujcie wersje testową.

Streambels dla iOS – recenzja

streambels_icon

Streambels to jedna z ciekawszych aplikacji dostępnych dla Androida, Pozwala na wysyłanie multimediów z urządzeń pracujących pod systemem Google’a do odbiorników AirPlay oraz DLNA. Czyli ze smartfona lub tabletu można przesyłać zdjęcia, filmy i muzykę m.in. do telewizorów Smart TV, do Apple TV, X-Boksa, Google Chromecast, a nawet do Amazon FireTV. Niewątpliwą zaletą tej appki jest fakt, że nie wymaga rootowania Androida. Wcześniej program miał jeszcze jedną wielką zaletę – cenę, a właściwie jej brak. Teraz Streambels działa za darmo przez 10 dni, później trzeba dokonać zakupu wewnątrz aplikacji…

Testowałem tę appkę u przyjaciela kilka miesięcy temu, w zasadzie zaraz po przeczytaniu wzmianki o niej na blogu Norberta. Ostatnio przeglądając zasoby App Store, z zaskoczeniem znalazłem produkt firmy Tuxera również dla iOS. Do tego za darmo – przynajmniej do czasu, kiedy autorzy nie zechcą na nim zarabiać.

streambels_01

Oczywiście postanowiłem przekonać się, co Streambels dla iOS potrafi. W domu mam tylko kilka odbiorników: Apple TV, AirPort Express oraz Smart TV Samsunga. Plus komputery z oprogramowaniem AirServer. Z każdym z nich appka działa, aczkolwiek ilość wspieranych formatów zależy od tego, z czym dane urządzenie jest sobie w stanie poradzić. W przypadku odbiorników AirPlay, po za zaspokojeniem ciekawości nie widziałem większego sensu w dokonywaniu wnikliwych testów. Przecież standard AirPlay wspierany jest systemowo. Co innego odbiorniki DLNA.

streambels_02

Pod względem szybkości i wygody działania trudno cokolwiek zarzucić. Odbiorniki AirPlay radzą współpracują bez niemiłych niespodzianek, czyli generalnie tak jak się można było spodziewać. To co wyświetla i odtwarza systemowo iPhone/iPad, to samo na nich zobaczymy/usłyszymy.

streambels_08

Ważniejsza dla mnie jest współpraca z TV Samsunga. Telewizor nie wymaga – przy wyświetlaniu na nim treści streamowanych z appki – akceptacji irytującego monitu, co ma miejsce przy wielu innych programach tego typu. Samsung bez opóźnień pojawia się na liście urządzeń Streambels.

streambels_05

Bez większych problemów można szybko i sprawnie wyświetlać zdjęcia z rolki aparatu iUrządzenia. Jeśli jesteśmy leniwi, program oferuje opcję „pokazu slajdów”. Co mnie zastanawia to fakt, że jedynymi obrazami sprawiającymi kłopoty i nie chcącymi się wyświetlić na ekranie Samsunga, były zrzuty ekranowe robione na iPhone standardowo (kombinacja przycisk Home + włącznik). Telewizor informował, że nie obsługuje rozdzielczości 640 x 1136…

streambels_09

Kwestia streamowania muzyki trochę rozczarowuje. Działa odtwarzanie „empetrójek”, ale już utworów w najpopularniejszym w iTunes Store formacie, czyli AAC nie usłyszymy na Samsungu. To akurat wina odbiornika, ale autorzy Streambels chwaląc się wachlarzem obsługiwanych urządzeń i formatów, mogli zaradzić w takich sytuacjach, np. poprzez transkodowanie materiału do postaci strawnej dla odbiornika. Prawda?

streambels_07

Odtwarzanie plików wideo działa całkiem sprawnie. Appka prześle do odbiornika zarówno film nagrany iUrządzeniem, pobrany ze sklepu iTunes, jak również wrzucony na iPhone/iPada z komputera – pod warunkiem, że materiał ten da się odtworzyć systemowo. Należy pamiętać, że na liście filmów znajdują się również pozycje, których nie ma fizycznie w pamięci urządzenia i bez uprzedniego ściągnięcia, nie będzie możliwe ich odtworzenie.

streambels_06

Na chwilę obecną wersja dla iOS (w porównaniu do androidowej) jest uboższa o wsparcie serwerów AirPlay/DLNA w sieci lokalnej, oraz o streaming multimediów z serwisów online, takich jak: YouTube, Facebook, TED czy Vimeo. Przypuszczam, że zostanie to dodane później – być może jako płatne dodatki. Za to możemy zmieniać „skórki” w appce, przeszukiwać utwory oraz tworzyć muzyczne playlisty.

streambels_04

Streambels wykrył również telewizor Smart TV Toshiba, z którego korzysta moja rodzina, ale współpraca programu z odbiornikiem ograniczyła się wyłącznie do streamowania/odtwarzania muzyki – w tym wypadku format AAC został rozpoznany i odegrany poprawnie. Próba wyświetlenia jakiegokolwiek zdjęcia kończy się czarnym ekranem telewizora z komunikatem „Dekodowanie” w lewym, górnym rogu. Natomiast chęć odtworzenia filmu skutkuje wyświetleniem błędu. Nie pomogła aktualizacja oprogramowania Toshiby.

Korzystając z okazji, postanowiłem sprawdzić czy Streambels „dogada się” ze Smart TV Sony Bravia, będącego własnością sąsiada. Testy zakończyły się niepowodzeniem. Trudno mi stwierdzić, z jakiej przyczyny. Ot, appka nie zobaczyła telewizora Sony w sieci lokalnej.

Podsumowując: Streambels działa (albo i nie działa) z różnymi odbiornikami wspierającymi standard DLNA w różnym zakresie. Nie świadczy to dobrze o producentach, którzy walcząc z konkurencją zapominają o tym, by ich produkty radziły sobie z obsługą wielu formatów mediów, i by implementacja DLNA była kompletna, kompatybilna, zgodna z wytycznymi Digital Living Network Alliance…

Z drugiej strony, appka Tuxery też jest daleka od doskonałości. Mimo to zostanie na moich iGadżetach tym bardziej, że recenzowana dawno temu aplikacja Photos on TV, przestała jakiś czas temu u mnie działać – wywala się do SpringBoarda po wskazaniu zdjęcia.

Jak wcześniej wspomniałem, za Streambels odpowiedzialna jest Tuxera – firma znana nam bardziej z produktu Tuxera NTFS for Mac i innych narzędzi do obsługi różnych systemów plików. Informacje na temat Streambels znajdziecie na ich blogu oraz dedykowanej stronie tego produktu.

Steam: In-Home Streaming i Family Sharing

Steam_logo

Znacie usługę OnLive Games? To rozwiązanie pozwalające – po opłaceniu abonamentu – na granie online w wiele tytułów gier, na teoretycznie dowolnym urządzeniu. Czy będzie to nasz komputer stacjonarny, laptop, smartfon, tablet a nawet telewizor – z przystawką lub bez, dzięki transmisji strumieniowej możemy pograć w tytuły niedostępne normalnie na naszą platformę. Co więcej, można bawić się w gry, ktore nie miałyby normalnie szans na uruchomienie się na naszych urządzeniach, z uwagi na wysokie wymagania sprzętowe. Tutaj największa praca obliczeniowa odbywa się na serwerach firmy. W zasadzie jedynym problemem pozostaje szybkie i wydajne łącze do Internetu…

Wiadomo, że w teorii takie rozwiązania wypadają lepiej niż w praktyce, niemniej jest to zapewne przyszłość grania, tak samo jak zamiast kupować muzykę na płytach odtwarzamy ją z serwisów typu Spotify/WiMP, a filmy wypożyczamy w iTunes Store lub podobnych.

Jakiś czas temu doszły mnie słuchy o wprowadzaniu streamingu gier na platformie Steam. Pierwsze testy były dostępne wyłącznie dla wybranej grupy graczy. Z ciekawości sprawdziłem jak sytuacja wygląda dziś. Głównymi zaletami tzw. In-Home Streaming są w zasadzie te same elementy, które stanowią atuty OnLive Games, czyli niezależność od platformy (tutaj możemy np. uruchomić na Macu grę dostępną wyłącznie dla Windows), oraz inicjację sesji rozgrywki na komputerze ze słabszą konfiguracją. Gra toczy się na serwerze, natomiast obraz, dźwięk i sterowanie klawiaturą, myszą czy gamepadem – są przekazywane do urządzenia gracza.

Po za spełnieniem wymagań odnośnie specyfikacji komputerów biorących udział w tym procesie, ważna jest komunikacja urządzeń. Zdecydowanie wskazana jest sieć lokalna Gigabit, a jeśli już chcemy wykorzystać połączenie bezprzewodowe, to minimum 802.11n a jeszcze lepiej 802.11ac – oczywiście nie wystarczy router/punkt dostępowy o takich parametrach. Komputery też winny posiadać szybkie interfejsy sieciowe, jeśli liczymy na płynną zabawę.

Aktywacja Domowego Strumieniowania jest bardzo szybka i prosta: w kliencie Steam na PC (póki co komputer z OS X nie może przesyłać sesji do innych komputerów) wchodzimy w Ustawienia a następnie w sekcji Strumieniowanie zaznaczamy Włącz strumieniowanie.

in-home_stream_01

Jeśli na drugim komputerze się również zalogujemy klientem Steam (na to samo konto), to zobaczymy na liście komputer, na który będzie przesyłany strumień.

Po wejściu do biblioteki gier na komputerze-odbiorniku okaże się, że w przypadku tytułów niedostępnych na platformę pojawia się wyłącznie opcja Strumieniuj, natomiast w innym wypadku dochodzi jeszcze możliwość: Zainstaluj na tym urządzeniu.

in-home_stream_02

Gdy rozpoczniemy strumieniowanie, co chwilkę potrwa – w zależności od mocy obliczeniowej naszego serwera, przepustowości sieci oraz złożoności gry, pojawi się okno z informacją o tym, że w sytuacji gdy uzyskane efekty są niezadowalające, istnieje możliwość dokonania zmian ustawień.

in-home_stream_03

Przede wszystkim możemy zmienić rozdzielczość gry, nadać priorytet transmisji sieciowej (co powinno zadziałać na nowszych routerach) oraz włączyć sprzętowe dekodowanie sygnału wideo w formacie H.264 – o ile karty graficzne zarówno hosta jak i klienta tę opcję wspierają. Aby zminimalizować ew. opóźnienia warto też zaznaczyć w Ustawieniach klienta: Szybko, zamiast Zbalansowanie czy… Pięknie.

Gdy gra się uruchomi, zobaczymy znajomy widok:

in-home_stream_04

Jak widać na załączonym obrazku, wybrałem rozdzielczość 1280 x 720 oraz załączyłem opcję Wyświetl informację o wydajności, dostępną w Zaawansowanych ustawieniach klienta. Jakość obrazu i dźwięku jest przywoita, jednak moje stare iMadło musiało trochę się napocić z odbieraniem transmisji i podczas samej gry dało się odczuć nie tyle problemy z buforowaniem i wydajnością, co spadek precyzji sterowania myszką. Mimo to, dało się całkiem przyjemnie grać.

in-home_stream_05

W zasadzie w tym wszystkim nie podoba mi się jedna rzecz – to, że gra odbywa się na hoście. Tzn. o ile ideą samego rozwiązania jest właśnie wykorzystanie mocy obliczeniowej serwera, to bez sensu jest wg mnie fakt, że obraz z gry jest wyświetlany na hoście, i nie ma możliwości uruchomienia na nim, już lokalnie innej gry… Czyli jeśli zainwestujemy w „komputer-potwór” do gier, to niestety nie da się wykorzystać nadmiaru mocy obliczeniowej do strumieniowania jednego tytułu podczas jednoczesnej rozgrywki w drugim. Co więcej, z uwagi na przechwytywanie sygnałów urządzeń sterujących, nie możemy nawet popracować w edytorze tekstu, gdyż zakłócimy rozgrywkę na zdalnym komputerze. Szkoda (i to nie koniec ograniczeń – reszta poniżej).

Wyżej wspomniałem, że należy się na kliencie logować na to samo konto Steam. Nie jest to do końca prawda, ponieważ w Steam od pewnego czasu dostępna jest – moim zdaniem nawet ważniejsza od Domowego Strumieniowania opcja – Family Sharing (odpowiednią zakładkę w Ustawieniach przetłumaczono w jako Rodzinne). Dzięki tej opcji, możemy dzielić się w sieci lokalnej swoimi grami (wszystkimi lub wybranymi) z innymi graczami. Pomimo faktu, że każdy z nich będzie zalogowany na swoje konto, dzięki naszej autoryzacji, będą mogli spędzić miło czas grając w tytuły, których sami nie zakupili – ale tylko jeden z nich w danym czasie.

Nie jestem w 100% pewien ale wydaje mi się, że opcja Rodzinne likwiduje też problem, który występował wcześniej – gdy na jednym z naszych komputerów byliśmy zalogowani do Steam, z drugiego nie było to już możliwe, w tym samym czasie i na to samo konto. I trzeba było kolejny raz wpisywać kod otrzymany na maila, by komputer został rozpoznany. Niestety nie jest to równoznaczne z tym, że posiadając dwa komputery w domu i jedno konto Steam będziemy mogli na każdym z nich zagrać równocześnie. Uruchomienie gry na jednym, spowoduje przerwanie sesji innej gry działającej na drugim. Jest to wielka wada całej platformy Steam, przydałoby się takie udogodnienie jak w przypadku iOS/App Store i OS X/Mac App Store – gdzie praktycznie wszystkie posiadane przez nas urządzenia mogą śmiało i bez ograniczeń korzystać z konta przypisanego do pojedynczego Apple ID (wyjątek stanowią aplikacje, filmy oraz muzyka ze sklepu iTunes – możemy autoryzować do 5 komputerów, urządzenia mobilne z iOS nie są – jeśli się nie mylę – limitowane).

Odpowiedzi na ewentualne problemy z aktywacją Domowego Strumieniowania oraz pomoc w aktywacji sprzętowego dekodowania znajdziecie m.in. tutaj i w tym miejscu.

Jak widać Steam się rozwija i idzie w dobrym kierunku, jednak wciąż jest sporo do poprawienia. Ja jednak bardziej niecierpliwie czekam na Half-Life 3 od VALVe!

Tania alternatywa dla iTunes Match – Cloud Player

cloud_player_01

Przez rok korzystałem z usługi iTunes Match i muszę przyznać, że jest świetne rozwiązanie, choć nie pozbawione wad. Koszt rozwiązania jest według mnie stosunkowo niewielki, a wygoda jak i sama idea, przez wielu użytkowników nie doceniane. Największy problemem stanowi pełna synchronizacja utworów znajdujących się w naszej fonotece i dopasowanie ich do zbiorów w sklepie iTunes. Nawet poprawne opisane albumy, zripowane bezpośrednio z oryginalnch płyt CD, nie zawsze były trafne rozpoznanie. Być może teraz sytuacja wygląda lepiej, ja zrezygnowałem z iTunes Match niedługo po pojawieniu się Spotify. Mimo to, z uwagi na fakt, że oferta serwisów streamingowych nie jest kompletna, a w swoich zbiorach posiadam dość rzadkie utwory, bootlegi i inne rarytasy, to rozważam powrót do usługi Apple.

W międzyczasie, postanowiłem sprawdzić, czy da się w miarę prosty i ekonomiczny sposób znaleźć alternatywę dla dla iTunes Match w podstawowym zakresie, tj. składowanie muzyki w chmurze i bezpośredni streaming z takiego źródła.

cloud_player_03

Większość z nas używa dziś powszechnie chmury. Dyski sieciowe takie jak Dropbox, Box, OneDrive, Google Drive, czy synchronizacja via iCloud to fajne rozwiązania, które umożliwiają nam dostęp do danych z dowolnego miejsca. Jedynym wymogiem jest dostęp do Internetu. Co prawda większość tych rozwiązań oferuje ograniczoną przestrzeń dyskową za darmo, ale obecne stawki abonamentowe stają się coraz bardziej przyjazne dla naszych portfeli, a ponadto istnieje wiele sposóbów na bezpłatne powiększenie takiego magazynu.

Ja preferuję trzymać dane, zwłaszcza te istotne, u siebie, na dysku lokalnym, lub w postaci archiwum na płycie DVD czy dysku zewnętrznym. Dyski sieciowe (w chmurze, nie NAS) wykorzystuję raczej sporadycznie, czemu by jednak nie zwolnić miejsca na dysku komputera i przerzucić całą muzykę na dysk w chmurze? Nawet jak ją stracę, to mam oryginalne nośniki, więc nie będzie problemu z ich odzyskaniem, prawda?

Podstawowa kwestia przy wyborze rozwiązania, to sposób w jaki chcemy do tej muzyki się dobrać, z komputera czy z iPhone/iPada? Dla mnie kluczowym jest to drugie, ponieważ częściej mam przy sobie iUrządzenia niż komputer. Ponadto iPhone/iPad wspierają AirPlay.

Kolejna rzecz to obsługiwane formaty. Myślę, że większość z nas nie będzie się bawić w przesyłanie wielu gigabajtów muzyki w formacie bezstratnym i zadowoli się .mp3 lub .aac z maksymalnym bitratem. Mimo to, postanowiłem zweryfikować wspierane formaty audio i moim ulubionym programem XLD skonwertowałem bazowy utwór zespołu Eagles – Hotel California (z referencyjnego dla mnie albumu Hell Freezes Over) w FLAC do poniższych:

cloud_player_02

Następnie tak przygotowane pliki wrzuciłem do folderu Muzyka utworzonego na każdym z posiadanych przeze mnie kont dysku w chmurze, tj. Dropbox, Box, OneDive oraz Google Drive, i rozpocząłem testy. Dodam tylko, że upload plików najszybciej nastąpił na Dropboksa, a najwolniej na Box. Nie korzystam z aplikacji pomocniczych instalowanych na komputerze, a konta obsługuję za pośrednictwem przeglądarki WWW (Safari).

Bezpośredni streaming w oknie przeglądarki zadziałał odpowiednio dla następujących formatów:

  • Dropbox: AAC, MP3, Apple Lossless i WAV
  • Google Drive: AAC, MP3, Apple Lossless, WAV (wszystkie z wykorzystaniem webowego Music Player for Google Drive, w przypadku FLAC zasugerowano mi pośrednictwo CloudConvert z czego nie skorzystałem)
  • OneDrive: pomimo faktu rozpoznania większości plików jako ścieżki audio (ikonka z nutką), OneDrive w przeglądarce nie oferuje możliwości odtworzenia muzyki, za to można np. wygenerować kod HTML do osadzenia pliku na stronie WWW (ciekawa opcja)
  • Box: AAC, MP3, Apple Lossless, WAV, FLAC, AIFF – przy czym po za .mp3 pozostałe formaty wymagały wcześniejszego zbuforowania utworów (Generating Preview…)

Reasumując: nie udało się w ogóle otworzyć plików Ogg Vorbis oraz WavPack.

Jak wspomniałem wcześniej, najwyższy priorytet ma odtwarzanie na urządzeniach przenośnych, więc logicznym krokiem było sprawdzenie, jak sobie z tym radzą oficjalne appki dla iOS. Wyniki są następujące:

  • Dropbox: AAC, MP3, Apple Lossless, WAV i (o dziwo!) AIFF (wsparcie AirPlay z poziomu iOS)
  • Google Drive: żaden plik nie ma możliwości odtworzenia bez pomocy dodatkowej, zewnętrznej aplikacji!
  • OneDrive: AAC, MP3, Apple Lossless i WAV (wsparcie AirPlay z poziomu aplikacji)
  • Box: AAC, MP3, Apple Lossless, WAV, FLAC, AIFF – buforowanie przebiegało sprawniej, przypuszczam więc, że tylko część pliku jest pobierana lokalnie przed odtwarzaniem (wsparcie AirPlay z poziomu iOS)

Postanowiłem więc przeszukać App Store pod kątem programu, który będzie potrafił nie tylko dobrać się do zasobów na wymienionych dyskach, ale również streamować przechowywaną na nich muzykę. Nie było to proste, bo znakomita większość appek to menadżery plików, które pozwalają na pobieranie i wysyłanie plików między iDevices <-> Cloud, i ewentualny podgląd dokumentów tekstowych, zdjęć itp. Natomiast multimedia są tu traktowane po macoszemu, i odtworzenie czegokolwiek w najlepszym przypadku wymaga wcześniejszego pobrania pliku do iPhone/iPada. Wiele programów jest niestety również płatnych, bez darmowych wersji demo, lub z poblokowanymi opcjami, bez których wykonanie testów było niemożliwe.

Po kilkunastu godzinach na polu bitwy zostały trzy aplikacje, w których zdecydowany prym wiedzie Cloud Player i na nim się dalej skupię.

Cloud Player – Music Player for Dropbox, Box, OneDrive, Google Drive to appka uniwersalna, która w wersji darmowej posiada ograniczenie do maksymalnie 3 zasobów sieciowych, wyświetla sporadyczne reklamy. Cloud Player Pro jest do nabycia wewnątrz aplikacji za marne €0,89. Po kilku chwilach z programem nie zastanawiałem się długo nad zakupem. Tym bardziej, że większość oferty App Store była brzydsza i droższa.

Cloud Player pozwala na streaming muzyki, tworzenie playlist i to w oparciu o utwory znajdujące się na różnych dyskach!, na pobieranie plików do pamięci iPhone/iPad i wysyłanie do chmury. Wspiera również AirPlay, umożliwia tworzenie i usuwanie, przenoszenie, zmianę nazwy folderów i plików. W ustawieniach odtwarzacza można określić wielkość bufora na dane muzyczne czy ilość prób otwarcia pliku.

cloud_player_04

Obsługiwane przez Cloud Player formaty to: AIFFApple Lossless, AAC, MP3 i WAV niezależnie od wybranego konta dysku w chmurze.

Cloud Player posiada też zaimplementowaną obsługę okładek, jednak działa to dość nieprzewidywalnie, tzn. te same pliki, które na komputerze posiadają okładki, w odtwarzaczu już nie mają. Z drugiej strony utwory, które w folderze na komputerze nie miały okładek, na iUrządzeniu zostają wzbogacone o pobraną z Internetu. Wydaje mi się, że ma tu znaczenie format pliku audio, dopasowanie okładki odbywa się prawdopodobnie dla najpopularniejszego rozszerzenia, czyli .mp3 (dzięki informacjom zawartym w tagu ID3).

cloud_player_05

Nie wiem jak wy, ale ja przyzwyczajony jestem do organizacji fonoteki w iTunes, czyli hierarchiczny porządek i możliwość sortowania według albumu lub wykonawcy. Tutaj tego nie ma i trzeba się nieco przestawić… Oczywiście wyszukiwanie działa, pod warunkiem, że najpierw utwory z każdego konta dyskowego wrzucimy do biblioteki Songs.

cloud_player_08

Niestety gdy dodamy wszystko na raz, to zrobi się misz-masz, więc lepszym – choć nieco żmudnym – rozwiązaniem jest dodawanie utworów albumami jako osobne playlisty. Biblioteka Songs automatycznie powiększa się o każdy odegrany choćby w części utwór, pozycje można usuwać pojedyńczno przesuwając paluch w lewo, lub wszystkie na raz, po wejściu w Settings -> Delete songs library.

cloud_player_06

Oczywiście utwory możemy zapętlić lub włączyć odtwarzanie losowe. Działa też opcja Teraz grane (Now Playing), a program nie przerywa odtwarzania podczas pracy w tle.

cloud_player_07

Wcześniej wspomniałem o tym, że Cloud Player był jedną z trzech appek, które zaskarbiły sobie moją przychylność. Pozostałe dwie to:

  • Air Beats Pro – Cloud Manager for Dropbox and Google Drive, który póki co jest jeszcze dostępny za darmo. Oferuje streaming tylko z tych dwóch dysków w chmurze. Natomiast nie ogranicza się wyłącznie do utworów muzycznych, obsługuje streaming plików wideo w wybranych formatach oraz podgląd dokumentów różnych typów: tekstowe, prezentacje, arkusze kalkulacyjne, PDFy, itp.
  • VLC for iOS, rownież darmowe rozwiązanie, które pozwala na chwilę obecną na streaming z Dropboksa, choć wsparcie dla Google Drive jest (jednak pliki przed odtworzeniem muszą być najpierw pobrane na urządzenie). VLC radzi sobie za to pięknie z formatami FLAC, OGG i WV (nie wspominając  pozostałych), oraz obszernym zbiorem kodeków wideo. Co też warto dodać, po instalacji VLC Streamera na komputerze, VLC for iOS stanowi świetną alternatywę dla płatnych Air Video i StreamToMe.

Gdy wyżej wymienione serwisy w chmurze wam nie wystarczą możecie spróbować appki AudioBox, która pozwala (rzekomo) na dużo więcej. Tylko, że w wersji darmowej nie wiele da się sprawdzić, natomiast obsługa magazynów sieciowych związana jest z abonamentem. To i tak pikuś. Aby dokonać płatności za subskrybcję panowie deweloperzy oczekują podania danych karty kredytowej, ew. zdjęcia karty z kompletem danych..! Dziwne, że ten proceder uszedł uwadze zespołu dopuszczającego aplikacje w Apple. Ja na pewno nie zaryzykuję takiego sposobu dokonywania transakcji.

Jeśli dotrwaliście do tego miejsca to gratuluję i życzę miłego streamingu waszych zbiorów muzycznych z internetowej chmury!

WiMP ssie bardziej…

Grubo ponad rok temu sprawdzałem „apetyt” mobilnego Spotify na transfer danych przy jakości ustawionej na maksimum. Kończy mi się właśnie okres testowy WiMP HiFi, dlatego postanowiłem dokonać podobnego testu dla tej konkurencyjnej usługi streamingu audio. Jak możecie się domyślać zużycie pakietu danych w przypadku transmisji muzyki w formacie bezstratnym, jest zdecydowanie większe. Test wykonałem w nieco odmiennych warunkach, co nie zmienia faktu, że o ile wyniki można uznać za orientacyjne to rząd wielkości będzie podobny w różnych okolicznościach.

wimp_hifi_logo

Apetyt WiMP na transfer i baterię sprawdziłem podczas porannego spaceru:

Warunki testu

  • urządzenie: iPhone 5 w pełni naładowany, podłączone stockowe słuchawki
  • operator: Play, włączona transmisja 3G (jak dotąd LTE w mojej mieścinie brak…)
  • usługa: WiMP HiFi (wersja testowa, okres 30-dniowy)
  • muzyka: album „Space Police – Defenders of the Crown” zespołu Edguy,
  • ustawienie jakości: HiFi
  • czas testu: 1 godzina
  • miejsce: trasa Świecie Stare Miasto – Przechowo i z powrotem, ok 6 km
  • data: 23 lipca 2014 ;)

wimp_hifi_ios_02

Wyniki testu

Co widać na załączonym wyżej obrazku, zużycie transferu przy godzinnym odsłuchu muzyki wyniosło 478 MB. Daje to średnią ~7,97 MB/minutę, czyli około 133 kB/s. Obliczenie wymaganego pasma wykazuje zapotrzebowanie na nieco ponad 1 Mb/s. Wszystko się zatem zgadza, bo zakres przepływności dla formatów bezstratnych, jak FLAC czy Apple Lossless i podobnych zawiera się w granicach: 400 – 1411 kbit/s.

Gdybym więc postanowił słuchać muzyki w ten sposób, to mój 2 GB pakiet danych skończyłby się w jakieś 4-4,5 godziny… Reasumując: przy aktualnej cenie wersji HiFi, byłaby to oferta do przyjęcia (dla mnie) przy założeniu, że operator nie obciąża mnie dodatkowo opłatami za transmisję danych (Play posiada taką usługę, nie wiem jednak czy dotyczy ona wyłącznie WiMP Premium czy również WiMP HiFi).

wimp_hifi_ios_01

Godzinny odsłuch zmniejszył poziom naładowania baterii tylko o 9%. Co daje teoretyczne 10 godzin przyjemności delektowania się dźwiękami w najwyższej jakości, na jednym pełnym naładowaniu słuchawki. Wynik jest więc lepszy niż w przypadku Spotify pomimo faktu, że iPhone jest starszy o półtora roku a sprawność baterii znacznie mniejsza. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że test odbywał się w znacznie łagodniejszych warunkach: podczas spaceru, gdzie pokonana odległość nie wymagała wielokrotnego przełączania się telefonu między stacjami przekaźnikowymi operatora.

Nie zdarzyło się by odtwarzanie muzyki zostało przerwane (po za oczywistymi chwilami na zbuforowanie kolejnego utworu), nie zauważyłem też żadnej słyszalnej degradacji jakości dźwięku.

Czy sam porzucę Spotify na rzecz WiMP HiFi? Na chwilę obecną nie. Pomimo rzeczywiście lepszej jakości audio (co słychać zwłaszcza na kolumnach) nie przekonuje mnie oferta muzyczna (zbyt wiele tu popu i innych raczej ciężkostrawnych dla mnie gatunków, brak natomiast wielu klasycznych albumów, np. Metallicy). Kolejna sprawa to odtwarzacze WiMP – według mnie są nieczytelne i mało intuicyjne.

Seedio czyli muzyka z wielu iUrządzeń na raz

Długo zwlekałem z zakupem appki dla iOS pod nazwą Seedio i ciepliwość się opłaciła. W niedzielę, 1 grudnia, program ten został przeceniony i jest wciąż dostępny (śpieszcie się!) za DARMO! Do czego ów aplikacja służy? Postaram się wyjaśnić poniżej.

Większość stałych bywalców applesauce, wie jak bardzo lubię wszelakie rozwiązania streamingu audio i wideo. Opisywałem tu m.in. Airfoil, AirServer, StreamToMe i alternatywy. Ubolewałem też nad faktem, że iOS systemowo nie umożliwia odbierania sygnału z innego iUrządzenia. Oczywiście wyjątkiem jest tu Apple TV. Seedio w pewnym zakresie tę lukę łata. Program w pełnej komercyjnej wersji może działać zarówno jako odtwarzacz/nadajnik lub jako odtwarzacz/odbiornik. Pozwala to odgrywać muzykę z np. iPhone, na innych iPhone’ach, iPodach Touch czy, rzecz jasna, iPadach. Poza posiadaniem programu wszystkie te urządzenia muszą być zalogowane do tej samej sieci WiFi. Gdy akurat nie mamy w pobliżu punktu dostępowego, tworzenie hotspota osobistego załatwi sprawę.

Do czego może się taka funkcjonalność przydać? Otóż możemy, w sytuacji gdy posiadamy więcej iUrządzeń, rozlokować je w różnych miejscach w domu i odtwarzać na nich jednocześnie muzykę. Albo na imprezie lub w podróży ze znajomymi, posiadającymi iPhone’y, słuchać tej samej playlisty. A dzięki temu, że mobilne gadżety mają własne zasilanie, takie odtwarzanie na wielu głośnikach można zrealizować nawet podczas  pikniku pod gołym niebem :)

see_pins

Reasumując, Seedio pełni funkcję bezprzewodowego rozgałęźnika sygnału audio, generowanego przez iUrządzenie.

Niestety jako, że nie jest to rozwiązanie systemowe (nie korzysta z AirPlay), program domyślnie potrafi przekazywać dalej muzykę z aplikacji Muzyka

see_mus

…oraz z serwisu YouTube

see_yt

Na szczęście deweloper zaimplementował system wtyczek (tak, płatnych, ale nie zrujnują Waszego budżetu). Póki co, w ten sposób rozwiązana jest obsługa serwisu SoundCloud

see_sc

…oraz streamingu z łącza URL (wspierane formaty to: MP3, MP4, M4V, Podcast RSS o przepływności do 320 kbps), jak np.  podcasty RMF FM ;)

To co mnie boli najbardziej, to fakt, że na chwilę obecną nie mogę w ten sposób odtworzyć muzyki z serwisu Spotify (ani podobnych, tj. Deezer czy WiMP). Liczę na to, że w przyszłości pojawi się stosowna wtyczka. Mimo to, rozwiązanie proponowane przez Seedio zasługuje na uwagę, choćby z uwagi na swoją unikalność oraz sprawność działania. Nie zauważyłem ani opóźnień ani spadku jakości odtwarzanego dźwięku. Ponadto z poziomu urządzenia nadawczego możemy w dowolny sposób zmieniać kolejność utworów, które są zapamiętywane w historii programu (zorganizowanej w tzw. sesje).

see_pref

Preferencje programu pozwalają na dostosowanie wielu ustawień, jak np. automatyczny odbiór z pierwszego odnalezionego w sieci nadajnika, wielkość bufora, ilość pamiętanych sesji oraz interwał, po którym program otwiera nową sesję.

see_rec

W App Store znajdziecie również permanentnie darmową wersję Seedio Receiver, służącą wyłącznie do odbierania streamowanego sygnału. Namówcie na jej instalację znajomych i zaprezentujcie mozliwości appki – na pewno będą zaskoczeni!

Seedio to program z interfejsem dostosowanym do ekranu iPhone, ale nie straszy uruchomiony nawet na prawie dziesięciocalowym ekranie iPada. Niestety GUI nie jest wciąż zoptymalizowane dla iOS7. Mimo to polecam tę appkę gorąco.