Nim się obejrzałem, nadszedł nowy rok. Poprzedni był niezwykle intensywny i pochłonął mnie bez reszty, co na pewno zauważyliście po tym, jak niemrawo wyglądała ilość tekstów, które się w tym miejscu pojawiły. Na pewno duży wpływ na tę sytuację miało również moje zaangażowanie w rozwój Mój Mac Magazyn, do którego serdecznie zapraszam. To właśnie w nim realizowałem swoją potrzebę pisania przez kilka ostatnich miesięcy. Dodatkowo natłok zobowiązań zawodowych nie pomagał w wygospodarowaniu właściwej ilości czasu, aby zaglądać tutaj częściej.
Nie będę ukrywał, że przez jakiś czas biłem się z myślami co dalej. Czy skupić się na jednym miejscu i pozostawić applesauce jako archiwum świetnych tekstów i przydatnych porad, czy podjąć wyzwanie i kontynuować oba przedsięwzięcia? W tym miejscu muszę Wam serdecznie podziękować. Po przeanalizowaniu sytuacji mogę powiedzieć, że to miejsce jest tym, czym zawsze chciałem, aby było. Treści, jakie się tutaj pojawiły, wciąż zachowują swoją wartość i przydatność, co dobitnie udowadniają statystyki.
Co miesiąc zagląda tutaj kilka tysięcy unikalnych użytkowników, mimo że nowe treści ukazywały się stosunkowo rzadko. To daje mi niesamowitego kopa i motywację, aby odwiesić rękawice z kołka i zarezerwować, bez wymówek, więcej czasu na pisanie i bieżące wzbogacanie applesauce o kolejne warte uwagi informacje. Mam w zamyśle odrobinę rozszerzyć tematykę, jaką poruszałem. Oczywiście głównym tematem w dalszym ciągu pozostanie Apple i wszystko, co z tą firmą związane, jednak liczę na to, że uda mi się Was również zarazić inną tematyką, którą planuję tutaj wprowadzić.
Ciekaw jestem, do czego doprowadzą to miejsce moje plany na rok 2016. Jestem dobrej myśli i sądzę, że Wam również przypadnie do gustu to, co znajdziecie na applesauce przez najbliższe 12 miesięcy. Tymczasem dziękuję Wam wszystkim, za każdą z osobna wizytę i mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdziecie znacznie więcej powodów, aby zaglądać tutaj częściej.
Tak, nasz blog kończy dziś cztery lata! Używając nomenklatury ślubnej, to właśnie kwiatowa rocznica :)
Dokładnie 2 grudnia 2010 roku, Kuba zamieścił pierwszy wpis sygnalizujący narodziny applesauce. Nie doszłoby do tego, gdyby nie propozycja Kuby, byśmy zrobili coś razem. Ja wcześniej pisałem sporadycznie na blogu ipodzik.info, natomiast Kuba prowadził własny blog smartkid.pl, ukierunkowany na porady dotyczące platformy Windows.
Oczywiście pierwszym problemem było znalezienie nazwy, która będzie oddawać klimat i charakter witryny. Zaproponowałem applesauce co w języku angielskim oznacza zarówno mus jabłkowy jak i głupotki. Trochę czasu spędzonego z programem Inkscape zaowocowało logiem ze znajomym słoiczkiem. Kuba natomiast skupił się na stronie technicznej bloga, i robi to cały czas. Efektem tych prac, są zmiany szaty graficznej oraz udoskonalenia mające na celu stworzenie przyjemnego kącika, do którego zechcecie często wracać.
Z perspektywy czasu uważam zarówno pomysł jak i osiągnięte rezultaty za bardzo dobre. Przez te czterdzieści osiem miesięcy napisaliśmy prawie pół tysiąca artykułów (ja mogę pochwalić się autorstwem ponad 260-ciu). Liczba duża i mała, zależy jak na to patrzeć. Biorąc pod uwagę, że applesauce stanowiło zajęcie dodatkowe, sposób na przekazanie naszej wiedzy, poglądów, zainteresowań i pasji, a znakomita większość wpisów to raczej długie i wyczerpujące teksty – powstałaby z tego dość gruba księga :)
Oczywiście nie było łatwo zdobyć czytelników, a przede wszystkim do nich dotrzeć. Sukcesem i przełomem jest ostatni rok, w którym ilości wizyt i odsłon wzrosły czterokrotnie! I cały czas wyniki pną się w górę. Dziękujemy wam za to!
Po tym krótkim wprowadzeniu i podsumowaniu czas zdradzić główny temat tego wpisu. Otóż wypadkową wielu czynników jest moja decyzja o wycofaniu się z aktywnego pisania na blogu. Nie palę mostów i prawdopdobnie raz na jakiś czas zabiorę tu głos. Ciężko osierocić wspólne dziecko, prawda? Pomysłów ani tematów na artykuły nigdy mi nie brakowało, natomiast doba ma stałą i niezmienną długość – zaledwie 24 godziny. Dlatego wolę traktować to rozstanie jako pewnego rodzaju „urlop dziekański”.
Należę do wymierającego gatunku osób, które albo starają się robić coś dobrze, albo nie podejmować sie tego wcale. Pisanie na blogu to świetna zabawa ale też i obowiązek. Applesauce nie generuje jakichś specjalnych kosztów (wiadomo hosting, domena i inne drobiazgi), ale nie przynosi też żadnego zysku. W rzeczy samej nie stanowi to problemu, bo nie zakładaliśmy nigdy, że będziemy na blogu zarabiać ani tym bardziej mogli się z niego utrzymać. Sęk w tym, że rachunki się same nie zapłacą, a wypłata z głównego (i jedynego) źródła już od dłuższego czasu tego nie gwarantuje. Dlatego jestem zmuszony zmienić priorytety i przeznaczyć wolny czas na szukanie dodatkowych możliwości finansowych. Proza życia, przynajmniej część z was na pewno to rozumie. Ponadto, nadszedł też czas by poświęcić więcej uwagi rodzinie, która z racji aktywności blogerskiej miała mnie mniej dla siebie.
Przed Kubą trudny okres, ale wierzę, że applesauce przetwa, a wy – drodzy czytelnicy – nie stracicie zainteresowania blogiem i będziecie motywować Kubę by pisał dużo i często ;) Jak wiecie, zawsze chętnie publikujemy wpisy gościnne, więc jeśli macie coś do powiedzenia – łamy applesauce są do waszej dyspozycji. A gdy ktoś czuje się na siłach i chciałby dołączyć do zespołu „na pełen etat”, Kuba na pewno rozważy poważne oferty (zabrzmiało jak w ogłoszeniu matrymonialnym :P).
Dziękuje za wszystkie godziny, dni, miesiące i lata, które spędziliśmy tu razem. Dziękuje czytelnikom, tym komentującym, krytykującym i tym cichym. Dziękuję deweloperom wielu ciekawych programów, które miałem przyjemność recenzować. Dziękuję za współpracę firmom i dystrybutorom, kórzy byli uprzejmi udostępniać mi różne produkty do testów. A przede wszystkim dziękuję Kubie za zaangażowanie w tworzeniu applesauce, za wielogodzinne dyskusje (tak – na wiele tematów mamy zgoła rózne punkty widzenia :)) i znoszenie mojej stetryczałej i zakręconej osobowości ;)
Tak się składa, że na koniec roku zwykle robimy podsumowania, więc razem z Kubą postanowiliśmy ocenić, rzecz jasna subiektywnie, rok 2013 w dziedzinach, które są nam bliskie. Aby ułatwić i uporządkować co nieco tematykę postanowiliśmy skategoryzować produkty i usługi, a ponadto wyróżnić wśród nich te, które zasługują na miano hitu, rozczarowania, oraz te które mają potencjał, jednak wymagają “oszlifowania” – choć być może umrą śmiercią naturalną i mało kto o nich za rok będzie pamiętać… Oczywiście nie będziemy robić zestawienia na siłę, więc w niektórych kategoriach zapewne zachowamy powściągliwość.
Pozwolę sobie zabrać głos jako pierwszy (ja, mantis30):
Kategoria: Książka – brak
Ciężka sprawa… Kiedyś wręcz pożerałem książki, obecnie czytam sporo, ale głównie informacji w Internecie, a brak czasu i zmęczenie sprawiają, że bardzo rzadko (wiem, jest mi z tego powodu wstyd!) sięgam po papierową czy też elektroniczną publikację. A jeśli się już uda, to bardziej prawdopodobnym jest, że będzie to tytuł wydany wcześniej, a nie totalna “świeżynka”. Reasumując: trudno mi wskazać jakiegoś faworyta czy “zakałę”.
Kategoria: Album muzyczny – “Random Access Memories” – Daft Punk
Albumem na który czekam, i który niestety pojawi się już w 2014 roku, jest płyta Mike’a Oldfielda – “Man On The Rocks”. Czy to będzie hit czy kit? Trudno powiedzieć… Apetyt jest! W preferowanych przeze mnie gatunkach muzycznych, jako album 2013 wskazałbym Carcass – “Surgical steel”. Muszę jednak oddać pokłon zupełnie innej grupie i palmę pierwszeństwa przyznać “Random Access Memories” – Daft Punk. Ta płyta jest naprawdę magiczna i zadziwiająco szybko zdobyła akceptację mojego dość wymagającego i zakręconego gustu.
Kategoria: Film fabularny – “Grawitacja”
Myślę, że tu zaskoczenia nie będzie ;) Dla mnie tytuł filmu roku 2013 zdobyła “Grawitacja”. Uwielbiam kino, w którym nie ma tłumów. I mam tu na myśli również niewielki zespół aktorów, bo nie o ilość a o jakość chodzi, nieprawdaż? “Grawitacja” urzeka klimatem, oddaniem praw fizyki i sprawia, że przez kilkadziesiąt minut człowiek odrywa się, od rzeczywistości.
Jako Apple fanboj powinienem wskazać “jOBS” z Ashtonem Kutcherem, ale nie oszukujmy się – to nie ta półka. No dobra, ten drugi film niech będzie w połowie stawki, bo jednak kompletnym niewypałem nie jest, i mimo wszystko warto go zobaczyć. Kino odwiedzam sporadycznie i wybór seansu nie jest dziełem przypadku. Tytułem, który również postawił bym pośrodku jest “Niepamięć” – film tak równy, że… zapada w niepamięć właśnie. Niby wszystko na swoim miejscu, ujęcia, muzyka, gra aktorska, obsada, a jednak zabrakło jakichś feromonów, czegoś co sprawia, że po obejrzeniu chciałoby się na temat filmu dyskutować.
Kategoria: Serial – „House of Cards”
Jako wierny fan Dextera Morgana powinienem napisać, że hitem kończącego się roku był dla mnie ostatni sezon przygód seryjnego mordercy. Akurat mnie osobiście koniec serialu nie ucieszył, przez wiele lat (8 zdaje się?) skrupulatnie śledziłem każdy odcinek “Dextera”. Ale właśnie, to nie produkcja tegoroczna, w sensie stricte, prawda? Z podobnego powodu nie wymienię tutaj również “Gry o tron” czy “Synów Anarchii”. Dlatego tytuł najlepszego serialu 2013 roku przyznaję “House of Cards”. Osobiście nie lubię polityki i brzydzę się politykami, jednak trudno nie docenić świetnie skrojonego scenariusza, oraz perfekcyjnej gry Kevina Spacey’a i spółki. Z niecierpliwością czekam kolejnego sezonu! Nieco niżej wyceniam serial “Wikingowie”, który jak na produkcję History Channel zaskakuje pozytywnie dbałością o szczegóły oraz bezpośrednią prezentacją faktów i mitów. Jeśli chodzi o kiepski serial, to takich staram się unikać, a ostatnim, który mnie poirytował był „Terra Nova” (2011) :)
Kategoria: System operacyjny / desktop – brak
Cóż, hitu w tej kategorii nie widzę. OS X Mavericks ma wciąż problemy wieku dojrzewania i jeszcze sporo bajtów uaktualnień przed nim, bym mógł wyrazić się na jego temat w samych wyłącznie superlatywach. Doceniam zmiany, zwłaszcza te “pod maską”. Cieszę się że moje wiekowe iMadło otrzymało wsparcie 10.9 ale mimo to, komputer nie chodzi tak sprawnie jak w momencie zakupu, z domyślnie wtedy preinstalowanym systemem.
Narzekać mimo to nie będę, gdyż więcej powodów mogą mieć użytkownicy PC z Windows. 8-ma wersja pojawiła się co prawda ponad rok temu, ale od kilku tygodni dostępna jest wersja 8.1. Wypowiadać się na temat tego systemu nie będę, bo chciałbym aby ten wpis pozostał w pozytywnym tonie. Jeśli jednak miałbym wskazać porażkę 2013, to nie miałbym oporów by właśnie produkt z Redmond wskazać.
Kategoria: System operacyjny / mobilny – brak
W tej kategorii również nie mam bezwarunkowego faworyta. iOS7 do teraz wzbudza we mnie mieszane uczucia. Wiele zastosowanych w nim rozwiązań mi się podoba, kilka denerwuje. I nie chodzi wyłącznie o wątpliwe piękno niektórych ikonek, ale np. o to, że iosowyAirDrop nie jest kompatybilny z AirDrop w OS X, albo to, że system ten działa zbyt wolno na urządzeniach takich jak iPhone 4/4s. Mimo wszystko, nie widzę wyraźnej konkurencji dla iOS, bo Android kompletnie mi nie pasuje, i każde z nim spotkanie wzbudza we mnie raczej negatywne emocje, a na Windows Phone (IMHO sprawniej działający od Androida) praktycznie nie ma aplikacji…
Z wiekiem i czasem mój warsztat pracy się wykrystalizował. Wszystko co potrzebuję i muszę zrobić, wykonuję za pomocą programów, które dostałem z komputerem, kupiłem za niewielkie pieniądze w Mac App Store, bądź ściągnąłem za darmo. Tak, mityczna zaleta platformy Windows, którą większość jej zagorzałych wielbicieli tak często artykułuje – czyli ilość dostępnego oprogramowania, to jedna wielka ściema. O wiele łatwiej i szybciej znajdę dobry, pełnowartościowy i darmowy program na Maca, niż na peceta. Wracając do tematu, w tej kategorii wyróżnię edytor graficzny – „Pixelmator”, z którego trzeciej – najnowszej – wersji, korzystam dość regularnie, choć nie w wybitnie zaawansowanym zakresie.
Zdecydowanie hitem jest tu dla mnie „Tweetbot 3” dla iPhone! Chyba nie ma innej appki, którą bym z taką częstotliwością włączał i odczuwał przyjemność z jej używania. Po środku stawki będzie „Air Video HD” – dopóki deweloperzy nie umożliwią zmiany wielkości czcionki w napisach do filmów, moja sympatia do tego programu będzie ograniczona.
Kategoria: Gra / desktop – „Battlefield 4” (PC)
Mało gram, na komputerze jeszcze rzadziej niż na iPhone czy iPadzie. Jest tytuł, który przykułby mnie niezależnie od pory roku i dnia do krzesła przed biurkiem z komputerem – „Half Life 3″. Póki co to tylko pobożne życzenie. Czy więc jakiś tytuł zasłużył wg mnie na wyróżnienie? Owszem – “Battlefield 4”. Choć pewnie za jakiś czas będę patrzeć na ten tytuł bardziej krytycznie…
Kategoria: Gra / mobilna – „Angry Birds Star Wars II”, „Real Racing 3” oraz „Worms 3”
Hmm, każdego dnia pojawia się wiele nowych tytułów i naprawdę ciężko wybrać grę, która przebije pozostałe. Wiele produkcji jest perfekcyjnie dopracowana pod względem oprawy audiowizualnej, realizmu, itp. Jednak ich obsługa na ekranie dotykowym nie jest ani ekstremalnie wygodna ani intuicyjna. Bądź leży scenariusz, lub liniowość akcji sprawia, że zabawa szybko się nudzi. Przykładem takiej gry jest np. „The Drowning”. Moim zdaniem miejsce na podium należy się jednak innym grom (kolejność nie ma znaczenia): „Angry Birds Star Wars II”, „Real Racing 3” oraz „Worms 3”. Kilka tegorocznych tytułów mam, ale nie miałem czasu by uruchomić, więc nie ma sensu ich tu wymieniać. Inne gry, w które gram najczęściej, to produkcje z wcześniejszych lat… Ponadto, wyróżniłbym appke, która nie do końca jest według mnie grą – „Clumsy Ninja”. Prosta, dowcipna i wciągająca zabawa, zwłaszcza dla młodszych.
Kategoria: Usługa sieciowa – „Spotify”
Jeśli za kryterium wyboru wezmę częstotliwość używania usługi, oraz poziom zadowolenia, to bez wątpienia tegorocznym hitem jest dla mnie „Spotify” (dostępne od lutego w naszym kraju). Nie ma dnia bym nie słuchał, i nie odkrywał nowych utworów i wykonawców, dzięki temu właśnie serwisowi. W dużej mierze, do tego werdyktu przyczyniła się jakość, przejrzystość i stabilność appki dla iOS, dzięki której mogę korzystać ze strumieniowania audio.
Z przykrością muszę w tej kategorii wskazać największy – moim zdaniem – niewypał 2013 roku – LTE w Play. Nie dość, że w praktyce transmisja danych w tej technologii działa tylko w wybranych lokacjach, to rzeczywiste transfery nie różnią się praktycznie od tego co można było do tej pory uzyskać korzystając z transmisji 3G. Na domiar złego, po aktualizacji ustawień operatora, w moim iPhone nie ma już opcji wymuszenia łączności po EDGE (jest tylko LTE lub 3G), co dramatycznie wpłynęło na czas pracy słuchawki. Wcześniej było to średnio 8-9 godzin, a obecnie uzyskanie 5-6 godzin jest wyjątkowym dokonaniem. Porażka!
Kategoria: Sprzęt – „iPad mini z wyświetlaczem Retina”
Cóż, jeśli chodzi o sprzęt stacjonarny, w segmencie profesjonalnym, to od momentu publicznej zapowiedzi, ślinię się na widok nowego Maca Pro. Jednak, z wiadomych względów (finansowych), jest to produkt którego raczej pod swoim dachem nie uraczę (nie tylko ja – od razu mi raźniej ;)). Według mnie, Apple projektując tak świetny komputer udowodniło, że nie idą na skróty i to oni wciąż obierają kierunek, za którym będą podążać inni.
Jeśli zaś chodzi o sprzęt mobilny, konsumencki, to zwycięski laur należy się tabletowi iPad mini z Retiną. Druga generacja tego urządzenia to niesamowity skok jakości i wydajności, za relatywnie niewielkie pieniądze. Owszem, kwota, którą należy wyłożyć za urządzenie z ekranem < 8” jest ogromna. Pytanie – co zamiast? Przecież nic lepszego, żadnej sensownej alternatywy (poza iPadem Air…) na rynku nie ma. Tablety z Androidem? Bitch please…
A teraz młody i niekoniecznie gniewny (czyli smartkid):
Nie jest to żadna nowość wydawnicza, jednak dopiero w tym roku natknąłem się na tą powieść na fali nowego filmu Wojtka Smarzowskiego, który będzie jej ekranizacją. Pamiętnik alkoholika, który opisuje również losy innych osób pogrążonych w tym nałogu, które spotkał na oddziale deliryków. Niesamowity język, w jakim autor opisuje ten zepsuty świat zanurzony w procentach, obrzydza wszelkie spożycie a jednocześnie zachęca serwując opisy przyjemności płynącej z picia trunków wysokoprocentowych. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza jako audiobook, który czytany jest przez Andrzeja Grabowskiego. Głos aktora dodatkowo potęguje wrażenia i nie pozwala uwolnić się od tej słodko-gorzkiej historii.
Genialny powrót króla stoner rocka. Josh Homme po tym jak zmusił swoich fanów do oczekiwania na nowy album QOTSA wynagrodził to nam – ostatecznie też do tej grupy należę – fanom, serwując album aspirujący do najlepszego w karierze. Genialne analogowe brzmienie wypełnione gitarowymi riffami, które powodują gęsią skórkę a dodatkowo zmuszają stopę do miarowego wybijania rytmu o podłogę. Można przy nim zarówno posiedzieć i śledzić wszystkie muzyczne smaczki jak i tańczyć poddając się wciągającym rytmom. Kwintesencja Rocka! Doskonały album!
Poszedłem na ten film z nastawieniem, że będzie dobry. To co zobaczyłem w kinie przerosło całkowicie moje oczekiwania. Doskonały Tom Hanks spowodował, że przez ponad dwie godziny siedziałem jak zahipnotyzowany nerwowo przebierając nogami. Historia niesamowita, zwłaszcza że oparta na prawdziwych wydarzeniach. Dawno żadna fabuła tak mnie nie wciągnęła. Film ten udowadnia, że proste historie potrafią zmieść konkurencję w postaci superprodukcji.
Losy S.A.M.C.R.O śledzę od kilku lat, właśnie skończył się przedostatni szósty sezon. Kolejny raz zostałem zmieciony z powierzchni ziemi, a dodatkowo żaden odcinek nie spowodował we mnie znudzenia. Kurt Sutter, twórca tej serii jest dla mnie absolutnym mistrzem. Sam finał sezonu spowodował, że musiałem napić się czegoś mocnego, to chyba najlepsza rekomendacja dla tego serialu. Teraz czekam na premierę siódmego, niestety ostatniego, sezonu serialu. Latem na pewno odświeżę sobie wszystkie serie. Jeżeli jeszcze nie oglądaliście ani jednego odcinka to polecam, ale jednocześnie ostrzegam – UZALEŻNIA!
Zdecydowanie jest to najlepszy zakup jaki poczyniłem wśród oprogramowania w tym roku. Aplikacja oczywiście występuje w formie darmowej, jednak dopiero po dokupieniu dodatku Powerpack rozwija w pełni swoje możliwości. Alfred, tak bardzo wdarł się w mój codzienny rytm pracy, że nie wyobrażam już sobie codziennego korzystania z komputera bez jego pomocy. Planuję poświęcić mu zdecydowanie dłuższy tekst na łamach applesauce. Tymczasem zachęcam Was do przetestowania tej aplikacji. Wersja darmowa, też może Wam ułatwić wiele codziennych czynności.
iOS to system nad wyraz ergonomiczny. Jego używanie to czysta przyjemność i ciężko mi sobie wyobrazić bardziej intuicyjny interfejs użytkownika. Okazało się jednak, że korzystanie z jego możliwości można dodatkowo usprawnić. Launch Center Pro gości w moim docku od momentu zakupu i cały czas dopracowuje jego konfigurację. Pozwala mi on sprecyzować różne akcje, jakie wykonuję przy pomocy mojego telefonu i dodatkowo agregować je w odpowiednie grupy. Ich wywołanie jest banalnie proste, a ja nie muszę krążyć kciukiem po całym ekranie mojego iPhone’a. Tak jak w przypadku Alfreda, na łamach applesauce ukaże się wkrótce pełna recenzja tego doskonałego narzędzia.
Kontynuacja doskonałego Wings of Liberty okazała się strzałem w dziesiątkę. Wciągająca fabuła nie pozwala oderwać się od ekranu monitora a jakość wykonania stoi na osiągalnym chyba tylko dla firmy Blizzard poziomie. Usprawnienia doczekał się również tryb sieciowy, który jest tak naprawdę główną częścią tej gry. Wszystkie nowości, usprawnienia dla lig i tym podobne nowinki spowodowały, że mecze z oponentami z całego świata stały się jeszcze bardziej wciągające i emocjonujące. Zdecydowanie polecam wszystkim fanom strategii czasu rzeczywistego i gier sieciowych. Ostrzegam lojalnie, że gra uzależnia. Dodatkowo stwierdzenie „Jeszcze jeden mecz”, stanie się Waszym przekleństwem.
Na iOS nie gram praktycznie w ogóle. Ostatnio jedyną grą, która potrafi mnie zaabsorbować jest Real Racing 3, którą uważam za genialną. Poziom grafiki jaki serwuje stoi na najwyższym poziomie. Jakość odwzorowania poszczególnych dostępnych aut cieszy oko i możemy podziwiać naprawdę olbrzymią ilość fantastycznych modeli. Jednak to co najbardziej przyciąga mnie do tej gry to element rywalizacji. Możemy ścigać się tutaj ze znajomymi, których mamy dodanych go Game Center i bić nawzajem swoje rekordowe czasy dla poszczególnych torów. Niesamowicie wciągające zajęcie, bo przecież kto nie chce być lepszy od swojego kolegi, zwłaszcza jeżeli chodzi o szybkie pokonanie okrążenia na torze wyścigowym.
Mimo swoich bolączek, jest to najważniejsza usługa sieciowa z jakiej korzystam. Zupełnie transparentna, pracuje na okrągło dbając o synchronizację pomiędzy moimi urządzeniami. Nie wyobrażam sobie codzienności bez jej wsparcia. Dzięki jej dobrodziejstwom zawsze mam pewność że jestem w tym samym miejscu na każdym moim iUrządzeniu. To właśnie iCloud powoduje, że ekosystem Apple jest niedoścignionym wzorem, którego w mojej opinii nie są w stanie dogonić konkurenci. Kwintesencja tego co cenię w Apple, pracuje, działa, wspomaga moją codzienność a tak naprawdę myślę o niej tylko kiedy ją konfiguruję. Co tak naprawdę dzieje się samoistnie w trakcie konfiguracji urządzenia.
Nie ma się nad czym specjalnie rozpisywać, tak jak w zeszłym roku iPhone 5 wydawał mi się najdoskonalszym urządzeniem z jakim mógłbym mieć na co dzień styczność, tak w tym roku jego udoskonalona wersja totalnie rządzi moją codzienną pracą. Co powoduje, że jest jeszcze lepszy? Dla mnie Touch ID stało się najlepszym co spotkało iPhone 5s od czasu iPhone 5. Szerzej pisałem o tej technologii w listopadzie na naszym blogu. Aktualnie marzę o tym, aby każde moje urządzenie z jabłuszkiem na obudowie posiadało tą technologię. Działa ona tak sprawnie i intuicyjnie, że zupełnie zapomniałem o tym, że mój telefon jest zabezpieczony a przypomina mi o tym jedynie osoba, która chce coś w moim iPhone zobaczyć i prosi mnie o wpisanie kodu bezpieczeństwa czego nawet nie muszę robić. Wystarczy nacisnąć przycisk Home. „How cool is that?”
A jakie są Wasze wybory, preferencje i powody, które wywoływały u Was stan uniesienia, lub przeciwnie – załamania? Podzielcie się w komentarzach! :)
Stało się! applesauce stuknęły trzy (3!) lata. Czas na małe podsumowanie ostatniego roku, tym bardziej, że był to bardzo aktywny okres, nie tylko dla mnie i Kuby, ale również dla naszych czytelników.
Tradycyjnie już, po każdych dwunastu miesiącach publikujemy wpisy, w których z odrobiną refleksji dzielimy się z Wami krótkimi statystykami. Tak było po roku, tak było po drugim, i tak będzie i tym razem:
ilość wpisów (nie licząc niniejszego) do dnia 5.12.2013 – 273 (średnia miesięczna ~ 8), ostatnie 12 miesięcy: 107 wpisów, średnia miesięczna ~ 9, wzrost w porównaniu do poprzedniego roku: 30%
blog zaszczyciło swoją obecnością prawie 79 000 unikalnych gości, z czego około 55 400 w ciągu ostatniego roku! wzrost w porównaniu do 2012: 295%!!!
odwiedziliście nas ponad 172(!) tysięcy razy, z czego ponad 99 000 wizyt przypadło na trzeci rok aktywności bloga, wzrost w porównaniu do drugiego roku: 300%!!!
Wasze zainteresowanie przełożyło się na ponad 574 000 odsłon! Grubo ponad 344 tysięcy doszło od grudnia 2012. Wzrost w stosunku to poprzednich 12 miesięcy: 228%!!!
najbardziej „ruchliwym” miesiącem na applesauce był wrzesień 2012, w którym czytelnicy odwiedzili nas ponad 13 500 razy (~ 63 000 odsłon).
średni czas spędzony przez Was na applesauce w ciągu ostatniego roku to 1 minuta i 24 sekundy :) Spadek o całe 9 sekund…
Liczby mówią same za siebie, ale nie będziemy ukrywać – taki skok popularności bloga bardzo mile nas zaskoczył. Mimo, że nadal traktujemy applesauce jako swoje hobby, to fakt, że zagląda do nas tyle osób i tak często sprawia, że jesteśmy zmotywowani by pisać dalej o rzeczach, które nas i Was interesują. Zaglądajcie tu jak najczęściej, komentujcie, zadawajcie pytania, rzucajcie pomysły, polubcie na Facebooku, obserwujcie na Twitterze – wspólnie sprawimy, że blog przetrwa drugie tyle i będzie jeszcze lepszy i ciekawszy! A za Waszą dotychczasową aktywność szczerze dziękujemy.
Tempus fugit jak mawia stare łacińskie powiedzenie. Nie da się ukryć, że czas przemija, applesauce stuknęły niedawno 2 latka! Pierwszy wpis a właściwie wpisy, pojawiły się na łamach naszego bloga dokładnie 2 grudnia 2010 roku. W zeszłym, 2011-tym rocznicę skomentowałsmartkid. A ja, by tradycji stało się zadość, przytoczę poniżej trochę statystyk porównujących i podsumowujących nasz wspólny dorobek:
ilość wpisów (nie licząc niniejszego) do dnia 8.12.2012 – 166 (średnia miesięczna ~ 7), ostatnie 12 miesięcy: 82 wpisy, średnia miesięczna ~ 7,
blog zaszczyciło swoją obecnością prawie 25 500unikalnych gości, z czego około 14 000 w ciągu ostatniego roku!
odwiedziliście nas ponad 73 tysięcy razy, z czego 33 000 wizyt przypadło na drugi rok aktywności bloga,
Wasze zainteresowanie przełożyło się na ponad 230 000 odsłon! Grubo ponad 105 tysięcy doszło od grudnia 2011.
najbardziej „płodnym” miesiącem na applesauce był październik 2012, w którym opublikowaliśmy 24 wpisy, a czytelnicy odwiedzili nas ponad 4 500 razy (~ 16 000 odsłon).
średni czas spędzony przez Was na applesauce w ciągu ostatniego roku to 1 minuta i 33 sekundy :)
W porównaniu do pierwszego roku większość wyników wygląda nieco gorzej, ale gdy weźmiemy pod uwagę, że zdarzyły się miesiące, w których nie opublikowaliśmy (z braku czasu…) żadnego wpisu – to okazuje się, że wcale tak źle nie jest :) Przyrost unikalnych wizyt świadczy zaś o tym, że na applesauce, mimo niszowego zasięgu, wciąż trafiają nowi czytelnicy. Mamy nadzieję, że nie przez przypadek, a dlatego, że znajdują u nas rzetelne i interesujące informacje.
Liczby mówią swoją historię. A Wy, drodzy Czytelnicy hołdujecie chyba maksymie, że mowa jest srebrem a milczenie złotem ;) Przynajmniej tak wnioskujemy po Waszych rzadkich komentarzach na blogu. Sytuacji nie zmieniło nawet zaimplementowanie systemu DISQUS :)
Niczego obiecywać nie będziemy. Zamierzamy dalej pisać tu dla Was i dla siebie, wierząc że nasz subiektywny ale szczery punkt widzenia na poruszane tematy spotka się z Waszym zainteresowaniem, krytyką lub sympatią. Że dowiecie się z applesauce ciekawych i przydatnych rzeczy, że sprowokujemy Was do refleksji, uśmiechu i dyskusji.
Applesauce jest już z wami ponad półtora roku. Przez ten czas mamy nadzieję że dostarczyliśmy odrobinę dobrych tekstów jak i przydatnych porad. Zamierzamy kontynuować ten kierunek, jednak znudził nas dotychczasowy wygląd naszej strony. Wynik znużenia możecie już podziwiać na ekranach waszych komputerów i mamy nadzieję że przypadnie wam do gustu. Dodatkowo aby zachęcić was do udzielania się w naszych skromnych progach wprowadziliśmy system komentarzy DISQUS, który mamy nadzieję rozpali ogień krytyki oraz aprobaty, a także zachęci was do uzupełniania informacji jakie staramy się wam przekazywać. Wiemy, że jest was całkiem sporo i zachęcamy drodzy czytelnicy do zabrania głosu. Będzie to dla nas nie mała motywacja. Dodatkowo uruchomiliśmy oficjalny profil Twitter dla naszej witryny do którego dostaniecie się poprzez odpowiednią ikonę po prawej stronie nagłówka i jednocześnie zapraszamy do śledzenia.
Żegnamy więc wysłużony wygląd oraz system komentarzy i z nadzieją patrzymy w przyszłość.
Jak pewnie zauważyliście na blogu nastąpiło małe ożywienie, z tego też względu staramy się promować applesauce na portalach społecznościowych. Z tego względu naturalną koleją rzeczy było nasze pojawienie się na Google+. Staramy się dotrzeć do jak największej grupy czytelników bo nic nie cieszy tak bardzo jak świadomość że informacje którymi chcemy się z wami dzielić docierają do możliwie najszerszego grona.
Zapraszamy do dodania applesauce do waszych kręgów, odpowiedni baner znajduję się w prawej belce!
Tytuł wpisu jest wieloznaczny. Celowo. Wyjaśnienie będzie później. Najpierw podsumuję nasz applesauce’owy dorobek :)
Jesteśmy z Wami (a Wy z nami :D) już roczek i tydzień! smartkid uczcił rocznicę urodzinowym wpisem a ja dodam od siebie nieco danych statystycznych :) Tym razem poprzestanę na cyferkach, znaczy się – nie będzie żadnych ładnych tabelek ani wykresów, jakie zawierał wpis marcowy. Wybaczycie? :P (więcej…)
Wakacje! Ano, wreszcie nadszedł ten czas :) Choć urlop nie będzie dany wszystkim, to jednak letni sezon jakoś pozytywnie nakręca do życia, prawda? Ja czuję sporą ulgę mimo, że kolejne miesiące (zwłaszcza lipiec) nie będą obfite w błogie lenistwo, to jednak odpocznę od swojego głównego zajęcia. A co za tym idzie, zamierzam znów poświęcić więcej czasu blogowi. Trzymajcie kciuki by i smartkid wygospodarował nieco czasu! ;) (więcej…)