Nowy system operacyjny od Apple porządnie rozgościł się już na naszych Makach. Pomijając wszelkie problemy wieku dziecięcego, które w przypadku tej odsłony macOS dają mi się szczególnie we znaki jedna zmiana, jaką otrzymaliśmy irytowała mnie szczególnie. Jak zapewne sami zauważyliście, przyciski służące obsłudze multimediów zmieniły swój sposób działania. Dotychczas niezależnie od otwartych aplikacji pozwalały one na sterowanie tym, co dzieje się aktualnie z iTunes. Jest to o tyle ważne, że w moim przypadku jest to domyślny odtwarzacz, który pompuje muzykę w trakcie pracy przez 90% czasu.
W High Sierra wspomniane klawisze mają przełożenie na aktualnie otwarte okno. Przykładowo, kiedy odpala się film na YouTube, będą one zatrzymywały i uruchamiały oglądane wideo. Mnie zawsze służyły do zatrzymywania aktualnie słuchanej muzyki, żeby skupić się na tym, co chcę obejrzeć. Po aktualizacji systemu wymagało to dodatkowego przełączania się pomiędzy uruchomionymi aplikacjami. Jak się zapewne już domyśliliście, nie wzbudzało to mojej radości.
Na szczęście istnieje sposób, aby powrócić do klasycznego działania tych przycisków. Rozwiązaniem jest mała aplikacja o nazwie High Sierra Media Key Enabler. Znajdziecie ją na stronie programisty, który ją przygotował. Po pobraniu wystarczy ją uruchomić i działanie klawiszy multimedialnych wróci do starego modelu działania. Sam program gości w górnym pasku menu. Autor udostępnia kod źródłowy na GitHub, więc można być spokojnym o niepożądane działanie aplikacji. Nie mniej nie posiada on certyfikatu Apple więc aby uruchomić to narzędzie, musicie w ustawieniach zabezpieczeń jednorazowo na to zezwolić.
Mam nadzieję, że w przyszłości macOS pozwoli na powrót do standardowego działania klawiszy multimedialnych, aktualny model ich działania zupełnie nie odpowiada moim preferencjom. Na szczęście pojawiła się ta mała aplikacja, która oszczędza mi sporo frustracji przy codziennej pracy na macOS. Swoją drogą ciekaw jestem, jak to wygląda z Waszej perspektywy.
Dla każdego użytkownika systemu OS X jedną z pierwszych czynności, jakie powinien wykonać, jest uruchomienie wbudowanego w system OS X mechanizmu kopii zapasowej. Time Machine jest świetnie działającym rozwiązaniem, które zapewnia podstawowe bezpieczeństwo Waszym danym. Niezależnie od tego, czy kopie będą gromadzone na Time Capsule, NAS czy podłączonym dysku zewnętrznym, najważniejszy jest fakt, że posiadacie takie zabezpieczenie.
Jedynym mankamentem, dla bardziej zaawansowanych użytkowników, jest brak możliwości konfiguracji tego mechanizmu. Poza wskazaniem docelowego miejsca przechowywania kopii można jedynie wykluczyć katalogi, które nie mają być objęte procesem kopii. Pierwszym istotnym elementem, którego może brakować większości z Was, jest to, kiedy Time Machine ma podjąć działanie. Właśnie tutaj na ratunek przychodzi aplikacja Time Machine Editor. Pozwala ona na definiowanie trybu pracy kopii zapasowej w trzech wariantach.
1. When inactive – w tym trybie wykonywanie kopii zostanie aktywowane kiedy zasoby komputera pozostaną wolne do wykorzystania. Jest to najwygodniejszy tryb, który pozwala zniwelować wpływ pracy Time Machine na wydajność komputera.
2. Interval – klasyczne podejście, kiedy kopia wykonuje się co wskazany okres, domyślnie jest to godzina. Aplikacja pozwala również na wybranie wartości jako dni, zdecydowanie nie polecam tego rozwiązania zwłaszcza jeżeli intensywnie pracujecie z systemem plików.
3. Calendar intervals – ta opcja daje możliwość zdefiniowania pełnego harmonogramu kopii, użytkownik może tutaj dowolnie definiować dni i godziny o których ma zostać aktywowane działanie Time Machine.
Dodatkowo istnieje możliwość zezwolenia na wykonywanie kopii w trakcie pracy komputera na zasilaniu bateryjnym. Zanim skorzystacie z tej funkcji, polecam dobrze się zastanowić, jej użycie może się wiązać ze znaczącym spadkiem czasu pracy bez dostępu do zasilania. To czego zdecydowanie w aplikacji brakuje to możliwość definiowania wykluczonych z kopii zapasowej folderów. Niestety, aby tego dokonać, wciąż należy przejść do systemowego okna zarządzania Time Machine. Mam nadzieję, że twórcy w przyszłości zaimplementują taką możliwość.
Myślę, że Time Machine Editor może się okazać przydatnym dodatkiem dla użytkowników, którzy chcą mieć większy wpływ na sposób działania zintegrowanego w OS X systemu kopii zapasowych. Nie ukrywam jednak, że dla większości z Was najlepsze będzie pozostawienie działania Time Machine bez zmian. Oryginalny mechanizm jest na tyle sprawny i dobrze zaprojektowany, że dla większości użytkowników to właśnie ta bez obsługowość wydaje się największym atutem.
Nie lubię sytuacji, kiedy aplikacje stosują różne skróty klawiaturowe dla wykonania podobnych czynności. W tym przypadku padło na systemowy Mail. W większości przypadków zatwierdzenie treści, czy też jej wysłanie odbywa się przy użyciu kombinacji klawiszy ⌘+Enter. Okazuje się, że w natywnym kliencie poczty Apple postanowiło zastosować inny skrót.
Na szczęście w zanadrzu pozostaje genialny Keyboard Maestro. Cała filozofia polega na wywołaniu wspomnianym skrótem klawiaturowym ⌘+Enter innej kombinacji klawiszy, który odpowiada za wysłanie wiadomości mail, a mianowicie ⇧+⌘+D. Warto przygotować makro w odpowiednim katalogu, aby nie uruchamiało się ono w innych aplikacjach poza Mail. Sposób na to znajdziecie w TYM MIEJSCU.
Sama składnia makra jest banalna, więc nie będę umieszczał gotowego pliku. Poniżej ściąga.
Na zdrowie! Kolejna frustrująca rozbieżność z głowy.
Safari jako natywna przeglądarka systemu OS X zdecydowanie jest najczęstszym wyborem na tej platformie. Również dla mnie wciąż pozostaje ona podstawowym narzędziem do zgłębiania czeluści Internetu. Warto pamiętać, że można w niej instalować różnego rodzaju dodatki, które zarówno usprawniają samo przeglądanie treści, jak i integrują przeglądarkę z popularnymi aplikacjami. Poniżej znajdziecie listę dodatków, z których korzystam na co dzień, na pewno znajdziecie coś dla siebie.
Evernote Web Clipper
Wyznawców i świeżo zarażonych użytkowników aplikacji Evernote nie brakuje. Instalacja dodatku Web Clipper to absolutna podstawa. Możliwość zapisywania wycinków stron, ich uproszczonych wersji czy zrzutów ekranu bezpośrednio do Evernote jest niezastąpiona. Już na tym etapie można edytować nazwę notatki, wybrać notatnik, do którego trafi czy dodać odpowiednie znaczniki. Niezwykle użyteczny dodatek. Warto również pamiętać, że kiedy wyszukujecie informacje w Google, Web Clipper wyświetli dla Was notatki, które mogą potencjalnie zawierać odpowiedź na wprowadzone zapytanie.
1Password to najlepszy menadżer haseł, jaki aktualnie jest na rynku i nic nie wskazuje na to, aby ta sytuacja uległa zmianie. Dodatek do Safari, który oferuje, dodatkowo wzbogaca doskonałą integrację tej aplikacji z OS X. Dzięki niemu za pomocą prostego skrótu klawiaturowego możemy uzupełniać automatycznie formularze, do których poświadczenia mamy zapisane w aplikacji. W sytuacji, kiedy magazyn jest zablokowany, pozostanie jedynie wpisać hasło główne. Jeżeli posiadacie kilka kont, będzie mogli wybrać, na które w danej chwili chcecie się zalogować. Proste i ekstremalnie użyteczne.
Moja ulubiona aplikacja do gromadzenia treści do przeczytania posiada dodatek, który przy pomocy jednego kliknięcia lub skrótu klawiaturowego zapisuje interesujące mnie artykuły na moim koncie Instapaper. Tylko tyle i aż tyle, dzięki temu maleństwu jestem w stanie zapisać interesujące treści i przejść do kolejnych treści w ciągu zaledwie sekundy.
Młodszy brat Instapaper oczywiście też posiada odpowiedni dodatek do Safari. Analogicznie do poprzednika, możliwość zapisywania artykułów „na później” przy pomocy jednego kliknięcia lub skrótu klawiaturowego jest nieoceniona.
Nie wiem, jak to wygląda w Waszym przypadku, ale mnie notorycznie irytuje sytuacja, kiedy kliknięcie linku do aplikacji, poza nową kartą Safari, automatycznie uruchamia iTunes lub Mac App Store. Najczęściej dla uzyskania niezbędnych informacji wystarcza mi to, co jestem w stanie zobaczyć w oknie przeglądarki. Ten dodatek zaoszczędzi Wam wspomnianych frustracji. To, czy chcecie przejść do sklepu z aplikacjami, od teraz zależy od Was. Wystarczy kliknięcie odpowiedniego przycisku, który wyświetli się na górze wyświetlanej strony aplikacji.
Flash umiera śmiercią powolną i jednocześnie pewną. Przez lata broniony i rozwijany przez firmę Adobe nareszcie kończy swój żywot. Nie da się jednak ukryć, że jeszcze przez długi czas będziemy się o niego potykać w czeluściach internetu. Z tego względu ten dodatek może się dla Was okazać nad wyraz pomocny. Blokuje on elementy flashowe oznaczając to odpowiednio na stronie, uruchomienie danego elementu następuje po kliknięciu. Wasza bateria na pewno przywita tę możliwość z radością.
Reklamy to nic złego, najważniejszy jest jednak umiar. Często strony są tak przepełnione ich obecnością, że na usta same cisną się nie do końca kulturalne słowa. W takich przypadkach niezastąpiony jest właśnie wyżej wymieniony dodatek. Blokuje on reklamy i mechanizmy śledzące. Projekt jest rozwijany na zasadach open-source co daje pełną przejrzystość jego działania, czego brakuje takim dodatkom jak AdBlock. Pamiętajcie jednak, że reklamy to często źródło utrzymania Waszych ulubionych blogerów, więc starajcie się dodawać ich do listy wyjątków i pozwólcie zaserwować sobie odrobinę komercji.
Artykuł ten ukazał się pierwotnie w styczniowym wydaniu Mój Mac Magazyn. Serdecznie zapraszam do subskrypcji do której możecie zapisać się w tym miejscu. Zdecydowanie polecam!
Na wstępie muszę przyznać, że w tytule tego tekstu troszkę Was oszukałem. Aplikacja, o której mowa, nie stanowi natywnego klienta serwisu Speed Test, którego prawdopodobnie używa większość z Was, do testowania parametrów łącza internetowego. Mamy tu do czynienia z niezależną aplikacją, która w gruncie rzeczy spełnia tę samą funkcję.
Speedster to narzędzie, które swoją lekkością stanowi dobre uzupełnienie narzędzi zawartych w systemie OS X. Na pewno warto się nad nim zastanowić, jeżeli irytuje Was odpalanie strony internetowej, aby skorzystać ze Speed Test. Test przebiega bezproblemowo i dodatkowo nie jesteśmy bombardowani reklamami. Jedynym minusem w mojej opinii jest brak zapisu przeprowadzonych w przeszłości testów, co uniemożliwia prześledzenie historii przeprowadzonych pomiarów.
Brak reklam niestety wymaga nakładów na utrzymanie serwerów, które pozwalają na przeprowadzanie testów. Z tego względu autorzy wprowadzili opłaty za wykonywanie większej ilości pomiarów. Najtańszy pakiet 100 prób kosztuje 2,99 €. Na szczęście użytkownik w wersji darmowej otrzymuje pulę 7 testów, które odnawiane są co tydzień. Myślę, że dla większości z Was będzie to wystarczająca ilość.
Jak już wspomniałem aplikacja Speedster to świetna alternatywa dla witryny Speed Test. Zagościła w moim systemie na stałe i regularnie do niej sięgam. Opłata za dodatkowe testy po wykorzystaniu darmowej puli może budzić pewne wątpliwości, jednak myślę, że spore grono osób jest skłonne zapłacić za komfort wykorzystania tej aplikacji.
Część z Was na pewno będzie miała w zamiarze czystą instalację najnowszej wersji systemu OS X. Oczywiście jest to możliwe, przy użyciu odpowiednio spreparowanego pendrive’a. Aby móc to zrobić należy wykonać kilka kroków.
1. Pobierz instalator OS X El Capitan z App Store
System jest polecany przez Apple w sklepie, więc nie będziecie mieli problemu z jego odnalezieniem. Należy jednak potwierdzić chęć pobrania całego instalatora, domyślnie system będzie chciał przeprowadzić aktualizację.
2. Sformatuj pendrive
W pierwszej kolejności należy sformatować pendrive do formatu Mac OS Extented (Kronikowany). Użyj do tego Narzędzia dyskowego, które jest zainstalowane w systemie. Nadajcie nośnikowi nazwę ElCapInstaller, co ułatwi późniejsze wydanie komendy w terminalu.
3. Stwórz nośnik instalacyjny
Kiedy już macie sformatowany i odpowiednio nazwany pendrive oraz ściągnięty instalator systemu, to możecie przystąpić do właściwej operacji. W tym celu należy uruchomić Terminal i wydać następującą komendę:
Po jej wywołaniu, zostaniecie poproszeni o podanie swojego hasła administratora i zostanie rozpoczęty proces przygotowywania nośnika instalacyjnego, który zajmie odrobinę czasu, jednak będziecie widzieli procentowy postęp operacji.
To wszystko, po ukończeniu działania komendy w terminalu otrzymacie gotowy nośnik z instalatorem systemu OS X El Capitan. Aby z niego skorzystać musicie nacisnąć Alt podczas uruchamiania Waszego Maca. Zanim jednak zaczniecie instalację nowego systemu lub aktualizacji pamiętajcie o stworzeniu kopii zapasowej danych!
Legendarna bezproblemowość komputerów z jabłuszkiem nieco straciła ze swojej wiarygodności. Cóż, pora zaakceptować to, że użytkownicy końcowi stali się – często wbrew swojej woli – (beta)testerami. W dużej mierze to nasza własna wina: szybko nudzimy się nowymi zabawkami, oczekujemy przełomowych nowości i poganiamy producentów, by jeszcze szybciej raczyli nas nowościami. Mimo wszystko, zaryzykuję twierdzenie, że za znakomitą większość problemów (zwłaszcza ze softwarem) winny jest element znajdujący się między oparciem krzesła a komputerem. Użytkownik.
Istnieje wiele narzędzi diagnostycznych oraz „naprawiaczy”, zarówno płatnych jak i darmowych. Systemowych i od zewnętrznych deweloperów. Intuicyjnych, z przystępnym GUI oraz tych mało przejrzystych, wymagających sporej wiedzy. Jeśli zdiagnozujemy, że wina leży po stronie sprzętu, zwykle ostatnią deską ratunku jest specjalizowany serwis. Gdy jednak przyczyną są błędy w oprogramowaniu, jego konfiguracji – często da się wyjść z impasu w domowym zaciszu.
W zeszłym roku opisywałem na łamach applesauce narzędzie systemowe sysdiagnose. Uruchamiane w terminalu zwraca wiele informacji przydatnych w namierzeniu źródła problemu. Dziś chciałbym przedstawić prostą alternatywę, małą aplikację powstałą dzięki wspólnemu wysiłkowi członków Apple Support Communities, oraz koordynacji Johna Daniela (EtreSoft) – EtreCheck.
Program pozwala na weryfikację hard- i software naszego komputera, wylistowanie zainstalowanych rozszerzeń, wtyczek, uruchomionych daemonów i agentów ze wskazaniem ich stanu oraz domniemanego źródła potencjalnych problemów.
Wygenerowany raport można skopiować do schowka, a następnie opublikować na forum oczekując pomocy. Jak przyznaje autor, EtreCheck w zasadzie bazuje na terminalowej wersji narzędzia Informacje o systemie. Wartością dodaną jest tu próba identyfikacji ew. problemu poprzez analizę uzyskanych danych.
Jeśli więc staniecie przed wyzwaniem uporania się z humorzastym Makiem, wypróbujcie EtreCheck, być może ten malutki program rzuci światło tam gdzie panuje kompletna ciemność…?
Po premierze OS X Yosemite sporo osób zaczęło korzystać z funkcji odbierania rozmów telefonicznych z poziomu Maca. Funkcja świetna 1 dla osób, które pracując nie chcą się odrywać od ekranu aby odebrać telefon.
Niestety, w momencie kiedy nadchodzi połączenie i Mac zaczyna radośnie dzwonić, jedyne co możemy zrobić to odebrać lub odrzucić rozmowę. Nie ma opcji wyciszenia dźwięku. Oczywiście nie ma jej jedynie w okienku powiadomienia. Co zrobić w takiej sytuacji? Aby wyciszyć dzwonek, należy nacisnąć przycisk wyciszenia dźwięku, który znajduje się na klawiaturze. W tym przypadku, nie zostanie wyciszona głośność systemowa, a jedynie dźwięk powiadomienia o połączeniu.
Warto o tym wiedzieć. Zwłaszcza kiedy musimy „uciszyć” MacBook’a, a nie chcemy odrzucić połączenia. Są sytuacje, kiedy może to zostać źle odebrane przez osobę dzwoniącą. Teraz macie na to rowiązanie.
Przed premierą OS X Yosemite korzystałem namiętnie z Dashboardu. Głównie ze względu na widget, który udostępniał mi informacje dotyczące ruchu na applesauce. Był nim GAget, w swojej poprzedniej odsłonie. W momencie kiedy pojawiło się odświeżone Centrum Powiadomień, ta przestrzeń stała się bezużyteczna i skazana na niebyt. Została ona nawet domyślnie wyłączona w ustawieniach systemu. Nie pozostało mi nic innego jak poszukać alternatywy, która przeniesie te informacje do Centrum Powiadomień.
Okazało się jednak, że twórca mojego ulubionego widgetu pracuje nad nową wersją, która ma rezydować właśnie w Centrum Powiadomień. Niestety prace trwały sporo czasu i pozostawałem 1 bez odpowiedniego narzędzia do szybkiego podglądu statystyk w OS X. Wiem, że to zakrawa na odrobinę lenistwa, ale cóż, tak właśnie było. Na szczęście oczekiwanie się opłaciło. Twórca nie zawiódł mnie nową wersją swojej aplikacji. Zacznijmy jednak od początku.
Konfiguracja GAget sprowadza się do wpisania swoich danych logowania Google i zatwierdzenia dostępu aplikacji do danych gromadzonych przez narzędzie Analytics. Oczywiście, po wykonaniu tych kroków, należy dodać widget do Centrum Powiadomień, w odpowiadającym nam miejscu. W domyślnej postaci wyświetla on nazwę witryny i ilość sesji 2, które danego dnia miały miejsce.
Po kliknięciu widget rozwija się prezentując dodatkowe informacje. GAget oferuje trzy przedziały czasowe dla wyświetlanych danych. Odpowiednio, tydzień, dwa tygodnie i miesiąc. W mojej opinii są to wystarczające opcje. Pamiętajcie, że nie jest to narzędzie analityczne, a jedynie mające na celu zapewnić szybki wgląd w podstawowe informacje.
Po wybraniu odpowiedniego okresu czasu – widget zapamiętuje ten ostatnio wybrany – otrzymujemy wykres dotyczący liczby odwiedzin witryny. Aby uzyskać szczegółowe dane, należy kliknąć na jeden z punktów wykresu. Przynaję, że wolałbym aby działało się to bezpośrednio po najechaniu kursora myszy. Poniżej wykresu dostępne są trzy kategorie danych. Podstawowe statystki strony, lokalizacje z których pochodzą odbiorcy witryny oraz rodzaj urządzeń z jakich korzystają. Myślę, że to aż nadto jak na narzędzie służące serwowaniu podstawowych informacji z Google Analytics.
Wizualnie GAget doskonale wpisuje się w styl Centrum Powiadomień. Podoba mi się forma jaką stworzył autor i kompletnie nie mogę temu widgetowi nic w tej kwestii zarzucić. Minimalizm idzie tu w parze z czytelnością. Dla mnie to podstawa w momencie kiedy potrzebuję szybkiego wglądu w statystyki witryn.
Myślę, że GAget to doskonałe narzędzie dla każdego, kto prowadzi lub opiekuje się stronami www. Szybki wgląd w informacje to podstawa egzystencji Centrum Powiadomień. W mojej codziennej pracy właśnie w takiej funkcji spełnia ono swoją rolę najlepiej. Teraz wzbogacone o podstawowe dane z Google Analytics, zyskało kolejną wartość dodaną. Zdecydowanie polecam!
Mało rzeczy potrafiło przyprawić mnie o taki poziom frustracji, do jakiego doprowadzał mnie wędrujący pomiędzy ekranami Dock. Może nie on sam, a sposób na przemieszczenie go tam, gdzie aktualnie chciałbym go widzieć. Przyznaję, robiłem to z reguły po omacku.
Na szczęście poszedłem po rozum do głowy i sprawdziłem, jak właściwie przenosić go pomiędzy ekranami. Jest to banalnie proste, jednak nie do końca jasne od początku. Oto metoda. Wystarczy umieścić kursor myszy na środku dolnej części ekranu i przesuwać go w dół. Mówiąc najprościej, tak jakbyśmy chcieli schować go pod dolną krawędź ekranu. System właśnie taki gest interpretuje jako przywołanie Docka do danej lokalizacji.
Proste prawda? Mam nadzieję, że przyda się Wam ta wiedza. Być może dla części z Was oczywista, jednak dla sporego grona zbawienna, zwłaszcza w kontekście straconych nerwów. Dajcie znać, kto z Was znał ten sposób, a kogo irytowała niesubordynacja Docka i jego swobodna wędrówka pomiędzy ekranami.