Jakiś czas temu opisywałem to doskonałe narzędzie do wyświetlania treści z iUrządzeń na komputerach. Autor nie spoczął na laurach i wciąż rozwija ten przystępny cenowo produkt. Jakiś czas temu pojawiła się wersja 5-ta z zaimplementowaną funkcją nagrywania odbieranego materiału, natomiast najnowsza aktualizacja AirServer (dla OS X) do wersji 5.0.5 zawiera kolejne udogodnienia:
mirroring Quad HD, który umożliwia wyświetlenie obrazu jednego komputera iMac w rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli na drugim iMacu z AirServer, pracującym w trybie Target Display,
ponowne wsparcie odwzorowania pikseli w stosunku 1:1,
poprawa zabezpieczeń w związku z pojawieniem się Heartbleed,
poprawa współpracy z iOS 7 oraz wyeliminowanie problemów z odtwarzaniem filmów w serwisie YouTube.
Wcześniejsze uaktualnienia dodały m.in. wsparcie dla strumieni wysyłanych z aplikacji AirStream (Android), oraz usunęły wiele mniejszych bądź większych błędów.
Co prawda AirServer na PC jest nieco w tyle, ale ostatnia wersja jest oficjalnie zgodnia z Windows 8/8.1 i trafiła nawet do sklepu Windows Store :)
Uaktualnienie dla Maczków możecie pobrać bezpośrednio stąd, natomiast wersję próbną (7-dni) tutaj.
Wybrane funkcje AirServer w wersji 5.x przedstawia poniższy filmik promocyjny:
Na pewno nie raz zdarzyło się Wam przeklnąć gdy okazało się, że na iPhone lub iPadzie, który zabraliście ze sobą w teren, zabrakło kluczowego dokumentu. Że chcieliście pochwalić się zdjęciem przejacielowi, lub po prostu posłuchać swojego ulubionego utworu. A z racji braku miejsca, albo przez zwykłe zapominalstwo, nie zsynchronizowaliście iGadżetu przed opuszczeniem domu, hm? Co jak co, ale nawet jednostronny dostęp do danych zlokalizowanych na naszych komputerach, możliwy z poziomu urządzeń mobilnych, to przydatna rzecz. Rzecz, niesamowicie sprawnie rozwiązana w projekcie nazwanym younity.
Już słyszę te głosy, w stylu: „przecież jest Dropbox!”. younity to jednak coś więcej. Według swoich ojców i (być może) matek, ma to być nasza osobista, prywatna chmura. younity działa nie tylko w sieci lokalnej, ale również wykorzystując transmisję GSM (EDGE, 3G, LTE). Zgodnie z informacją od dewelopera, połączenie realizowane jest bezpośrednio między naszym komputerem oraz iUrządzeniem, w związku z czym, żadne dane nie są przechowywane na jakimś zdalnym serwerze. Jest to niewątpliwa zaleta w porównaniu do dysków sieciowych pokroju Dropbox czy One Drive.
Ale wymaga aby komputer z plikami, do ktorych chcemy się dostać był online. Co więcej, w preferencjach aplikacji na komputerze określamy ścieżki dostępu do folderów, których zawartość ma być zdalnie dostępna.
Aplikacja younity dla iOS potrafi rozpoznać typy różnych plików multimedialnych i je otworzyć (younity wspiera również AirPlay). Możemy przeglądane dokumenty zdalnie ściągnąć np. na iPhone’a lub udostępnić je innym (zaproszonym przyjaciołom lub kontaktom na Facebooku)! Niestety nie dotyczy to wszystkich rodzajów plików (np. .exe czy .dmg nie są nawet widoczne ani możliwe do wyszukania)
Szkoda, że do plików znajdujących się na urzadzeniu mobilnym nie można dostać się z poziomu Maca lub peceta.
PS. Jedyną wadą younity, którą zauważyłem jest fakt, że po każdym uruchomieniu komputera aplikacja odświeża bazę plików, które mają być zdalnie dostępne. Efekt jest taki, że przez jakiś czas dysk „mieli”, co zwłaszcza na starszych i wolniejszych komputerach (jak moje prawie-już-sześcioletnie iMadło) jest nieco upierdliwe.
Odtwarzanie filmów z dysków moich komputerów na Apple TV (przy czym dźwięk odgrywany jest również bezprzewodowo na głośnikach wpiętych do AirPort Express) to jeden z częstszych scenariuszy wieczornego relaksu. Oczywiście wygody i uniwersalności rewelacyjnej technologii AirPlay dodają iUrządzenia wraz z oprogramowaniem Air Video, które opisywałem dawno temu na applesauce.
Jakiś czas temu autorzy Air Video czyli InMethod, wydali nową wersję swojego produktu, oferującą przede wszystkim wyższą jakość streamowanego materiału. Air Video HD faktycznie radzi sobie lepiej z przesyłaniem materiału audiowizualnego, ale ma jedną za to dość istotną wadę, w porównaniu do wersji „nie-HD”. Mianowicie, starsza wersja Air Video Server pozwalała na zmianę wielkości czcionki napisów, natomiast w Air Video Server HD próżno szukać tej opcji… Nie będę ukrywać, że mankament ten spowodował, że na długi czas „przesiadłem się” na alternatywne rozwiązanie, tzn. StreamToMe.
Z pomocą w rozwiązaniu problemu przychodzi sam iOS (wymagane oprogramowanie Apple TV w wersji 6.x). Przy okazji „buszowania” po ustawieniach tele-jabłka odwiedziłem preferencje zwane Dostępność (Ustawienia > Ogólne > Dostępność) i znalazłem tam opcję: Napisy dla niesłyszących + SDH („Subtitles for the deaf or hard-of-hearing”), której włączenie powoduje wyświetlenie napisów w dowolnym nagraniu dysponującym taką ścieżką.
Co więcej, możemy stworzyć własne style! Dostępnych ustawień jest sporo, choć rzeczywiste efekty nie zawsze trafią w nasze gusta. Zmienimy tu krój czcionki (do wyboru są: Helvetica, Courier, Menlo, Trebuchet, Avenir i Copperplate), kolor napisów i tła (biały, cyjan, niebieski, zielony, żółty, purpurowy, czerwony, i czarny), krycie tła (0-100% co 25%), krycie napisów (nieprzezroczyste, półprzezroczyste i przezroczyste), styl krawędzi tekstu (cień, podniesione, obniżone, jednakowe) i wyróżnienie. No i rzecz jasna: rozmiar (mały, średni, duży i bardzo duży).
Najważniejsze jest jednak to, że dokonane w tym miejscu zmiany są uwzględniane przy wyświetlaniu filmu z napisami, wysyłanego do Apple TV przez appkę Air Video HD! Dzięki czemu rozwiązanie to wraca u mnie „do łask”.
PS. iOS 7.x na iPhone/iPad również oferuje możliwość pogrubiania i/lub powiększania tekstu. Więc jeśli rozmiar czcionki napisów w Air Video HD nie jest zadowalający, to tutaj także można temu zaradzić.
Witajcie w 2014-tym! Coś mi się wydaje, że dla większości początki nowego roku związane się z poniższym problemem:
– Co jest lepsze na kaca?
– Po wieloletnich badaniach, który ze środków na kaca jest lepszy: alkaprim czy alka seltzer, ogłoszono wyniki: lepszy jest alka seltzer. Ciszej się rozpuszcza…
A ja proponuję Wam bliższe zapoznanie się z darmowym rozwiązaniem, umożliwiającym wysyłanie dźwięku z iPhone, iPoda Touch oraz iPada, do komputera z systemem Windows. Wcześniej opisywałem tu podobne, ale płatne rozwiązanie – AirServer. Shairport4w, bo o nim mowa, wspiera AirTunes, czyli wyłącznie przesyłanie dźwięku, podczas gdy technologia AirPlay pozwala na znacznie więcej (zdjęcia, wideo, gry). Niemniej, z uwagi na zerowy koszt – jest to ciekawa alternatywa.
Shairport4w to niewielka aplikacja, po której uruchomieniu mamy możliwość dokonania zmian ustawień konfiguracyjnych, jak m.in. uruchamianie przy starcie systemu.
Oczywiście możemy transmisję zabezpieczyć hasłem, aby np. dowcipny sąsiad nie puszczał na głośnikach naszego peceta swojej muzyki.
Po wybraniu odbiornika w iUrządzeniu, na komputerze pojawia się estetyczna „chmurka” zawierająca informacje na temat odtwarzanego utworu. Proste i po prostu działa. Co więcej, możemy na komputerze zapauzować utwór, i wznowić go, bez sięgania do np. iPhone!
Długo zwlekałem z zakupem appki dla iOS pod nazwą Seedio i ciepliwość się opłaciła. W niedzielę, 1 grudnia, program ten został przeceniony i jest wciąż dostępny (śpieszcie się!) za DARMO! Do czego ów aplikacja służy? Postaram się wyjaśnić poniżej.
Większość stałych bywalców applesauce, wie jak bardzo lubię wszelakie rozwiązania streamingu audio i wideo. Opisywałem tu m.in. Airfoil, AirServer, StreamToMe i alternatywy. Ubolewałem też nad faktem, że iOS systemowo nie umożliwia odbierania sygnału z innego iUrządzenia. Oczywiście wyjątkiem jest tu Apple TV. Seedio w pewnym zakresie tę lukę łata. Program w pełnej komercyjnej wersji może działać zarówno jako odtwarzacz/nadajnik lub jako odtwarzacz/odbiornik. Pozwala to odgrywać muzykę z np. iPhone, na innych iPhone’ach, iPodach Touch czy, rzecz jasna, iPadach. Poza posiadaniem programu wszystkie te urządzenia muszą być zalogowane do tej samej sieci WiFi. Gdy akurat nie mamy w pobliżu punktu dostępowego, tworzenie hotspota osobistego załatwi sprawę.
Do czego może się taka funkcjonalność przydać? Otóż możemy, w sytuacji gdy posiadamy więcej iUrządzeń, rozlokować je w różnych miejscach w domu i odtwarzać na nich jednocześnie muzykę. Albo na imprezie lub w podróży ze znajomymi, posiadającymi iPhone’y, słuchać tej samej playlisty. A dzięki temu, że mobilne gadżety mają własne zasilanie, takie odtwarzanie na wielu głośnikach można zrealizować nawet podczas pikniku pod gołym niebem :)
Reasumując, Seedio pełni funkcję bezprzewodowego rozgałęźnika sygnału audio, generowanego przez iUrządzenie.
Niestety jako, że nie jest to rozwiązanie systemowe (nie korzysta z AirPlay), program domyślnie potrafi przekazywać dalej muzykę z aplikacji Muzyka…
…oraz z serwisu YouTube
Na szczęście deweloper zaimplementował system wtyczek (tak, płatnych, ale nie zrujnują Waszego budżetu). Póki co, w ten sposób rozwiązana jest obsługa serwisu SoundCloud…
…oraz streamingu z łącza URL (wspierane formaty to: MP3, MP4, M4V, Podcast RSS o przepływności do 320 kbps), jak np. podcasty RMF FM ;)
To co mnie boli najbardziej, to fakt, że na chwilę obecną nie mogę w ten sposób odtworzyć muzyki z serwisu Spotify (ani podobnych, tj. Deezer czy WiMP). Liczę na to, że w przyszłości pojawi się stosowna wtyczka. Mimo to, rozwiązanie proponowane przez Seedio zasługuje na uwagę, choćby z uwagi na swoją unikalność oraz sprawność działania. Nie zauważyłem ani opóźnień ani spadku jakości odtwarzanego dźwięku. Ponadto z poziomu urządzenia nadawczego możemy w dowolny sposób zmieniać kolejność utworów, które są zapamiętywane w historii programu (zorganizowanej w tzw. sesje).
Preferencje programu pozwalają na dostosowanie wielu ustawień, jak np. automatyczny odbiór z pierwszego odnalezionego w sieci nadajnika, wielkość bufora, ilość pamiętanych sesji oraz interwał, po którym program otwiera nową sesję.
W App Store znajdziecie również permanentnie darmową wersję Seedio Receiver, służącą wyłącznie do odbierania streamowanego sygnału. Namówcie na jej instalację znajomych i zaprezentujcie mozliwości appki – na pewno będą zaskoczeni!
Seedio to program z interfejsem dostosowanym do ekranu iPhone, ale nie straszy uruchomiony nawet na prawie dziesięciocalowym ekranie iPada. Niestety GUI nie jest wciąż zoptymalizowane dla iOS7. Mimo to polecam tę appkę gorąco.
Wysyłanie dźwięku z Maczka do odbiorników AirPlay działa w zasadzie systemowo. Wcześniej poruszyłem już na łamach applesauce tę właśnie kwestię. Dla przypomnienia: możemy skorzystać – za darmo – z panelu preferencji Dźwięk i wybrać, niestety tylko jedno, “wyjściowe urządzenie dźwiękowe”. Albo zainwestować w komercyjny Airfoil. W pierwszym wypadku transmitowane będą również dźwięki systemowe, a w drugim – dzięki appce dla iOS – iPody, iPhone’y oraz iPady mogą stać się również odbiornikami strumienia audio.
Jakiś czas temu, na platformę OS X pojawiła się nieco tańsza od produktu rogue amoeba alternatywa – Porthole autorstwa holenderskiego programisty, przedstawiającego się jako Boy van Amstel. Pod szyldem Danger Cove publikuje małe, acz przydatne aplikacje na Maczki, m.in. opisywany już przeze mnie wcześniej AirVLC.
Porthole to oprogramowanie, które do swojej pracy wymaga instalacji darmowego narzędzia o nazwie Soundflower. Zadaniem iluminatora jest umożliwienie jednoczesnego wysłania audio z komputera do wielu odniorników AirPlay, takich jak AirPort Express, Apple TV, komputer z zainstalowanym AirServerem czy dedykowane głośniki Air Speakers.
Niestety w porównaniu do Airfoil, nie mamy tu możliwości wybrania konkretnej aplikacji na komputerze, której dźwięk ma być streamowany. Czyli jeśli uruchomimy np. Spotify i Vox, i chcielibyśmy na komputerze słuchać muzyki z tego ostatniego playera, a na głośnikach bezprzewodowych odtwarzać playlistę Spotify, to się nie uda. To Airfoil dzierży zwycięski laur.
Biorąc pod uwagę, że Porthole kosztuje $16 (€12), a Airfoil $25, okazuje się, że to wcale nie jest aż taka atrakcyjna alternatywa. Na szczęście można się przekonać samemu, instalując wersję próbną Porthole. Moje wrażenia po testach nie były jednak zbyt pozytywne ani optymistyczne. Jakość przesyłanego audio pozostawia sporo do życzenia, ponadto występują chwilowe przytykania się dźwięku. Na pewno warto śledzić rozwój iluminatora i polować na promocję. Według mnie w obecnym stanie i za aktualną cenę – nie warto dokonać zakupu tego programu.
Jeśli jeszcze nie zakupiliście – zachęceni moimi wcześniejszymi artykułami – aplikacji Air Video na Wasze iUrządzenia to prawdopodobnie już tego nie zrobicie. Dla przypomnienia: rozwiązanie to pozwala na odtwarzanie bezprzewodowo praktycznie dowolnego materiału wideo z dysku Maca/PC. „Ekranami” mogą być: iPhone, iPad, iPod Touch, a dzięki AirPlay również Apple TV. Nazwałem Air Video killer app, z uwagi na fakt, że dzięki niej, bez jailbreaka, eliminujemy ograniczenie telejabłka odnośnie źródła materiału filmowego. Okazuje się jednak, że Air Video ma konkurencję i to nie byle jaką!
Możecie mi zarzucić, że ameryki nie odkryłem, bo obie appki pojawiły się w… 2009 roku. Faktycznie, nie traktuję tego wpisu jako „news”, a jako informacje, że gdy się znajdzie już jakieś rozwiązanie, z którego człowiek korzysta każdego dnia, przyzwyczai się, jest zadowolony z rezultatów, itp. To zawsze jest szansa na to, że odkryje się i polubi alternatywę. Przyznam się bez bicia, że moją uwagę na StreamToMe zwrócił narkoman w swoim tweecie. Chwalił algorytmy kompresji użyte w tym rozwiązaniu. No i postanowiłem sam się o tym przekonać. Nim jednak opiszę swoje wrażenia najpierw przedstawię Wam zestawienie porównawcze Air Video oraz StreamToMe, i wyjątkowo zrobię to w formie tabeli, aby skrócić wpis ;)
Niestety, nie wszystkie informacje zawarte w tej tabeli są łatwo dostępne na stronach producentów. Trochę poszperałem na forach, część informacji potwierdziłem wykonanymi samodzielnie testami, jednak nie dam sobie żadnej części ciała uciąć, że wyżej wymienione dane są zgodne w 100% z rzeczywistością…
Jak zauważyliście podstawową zaletą StreamToMe jest możliwość streamingu nie tylko wideo, ale również muzyki i zdjęć. Bardzo podoba mi się możliwość odtwarzania muzyki i dzięki temu, że StreamToMe wspiera również formaty bezstratne (np. FLAC), mogę wyeliminować aplikacje AceMusic/AcePlayer. Wyświetlanie zdjęć również działa zacnie, jednak mam pewne zastrzeżenia, co do szybkości wyświetlania zdjęć – choć jest i tak zdecydowanie lepiej, niż na Toshibie.
Bardzo cieszy mnie fakt wsparcia napisów w formacie .txt do filmów. Co prawda zawsze można wykorzystać Jublera albo PYMplayer do konwersji na .srt, ale miło gdy nie trzeba tego dodatkowego procesu angażować.
Muszę pochwalić StreamToMe za działanie po 3G. Faktycznie da się na takim łączu obejrzeć i film i zdjęcie i nawet posłuchać muzyki.
Rewelacją dla mnie jest też fakt udostępnienia klienta StreamToMe dla komputerów Mac – myślę, że nie tylko właściciele MacBooków Air z małymi dyskami docenią tę możliwość! Swego czasu nawet testowałem podobne rozwiązanie z wykorzystaniem Air Video Server oraz aplikacjami autorstwa Ericy Sadun, niestety z dość marnymi rezultatami.
Co do jakości streamowanego materiału w sieci lokalnej w porównaniu do Air Video, to StreamToMe pokazuje swoją wyższość, wraz ze wzrostem jakości źródłowego pliku wideo (najlepiej w rozdzielczości HD). Oczywiście bardzo szczegółowe testy mogą jeszcze skuteczniej przechylić szalę na korzyść StreamToMe. Jeśli ktoś z Was będzie się nudzić, to może takie wnikliwe badania wykonać, np. ile milisekund szybciej rozpoczyna się odtwarzanie pliku po sieci w obu aplikacjach. Mi szkoda na to czasu, doceniam wygodę obu rozwiązań i myślę, że będę używać StreamToMe zamiennie z Air Video. Aczkolwiek z uwagi na wsparcie dla audio oraz pozostałe zalety, bohater dzisiejszego wpisu ma spore fory…
Ciekawe czy i kiedy InMethod przedstawi nową wersję Air Video by powalczyć z produktem Matthew Gallaghera?
Zgodnie z sugestią narkomana śpieszę donieść, że wersja 4.0 beta ServeToMe (na razie tylko dla Maczków) wspiera już streaming wideo w jakości Full HD (1080 p)! Wstyd przyznać, ale sam nie dorobiłem się jeszcze żadnego wyświetlacza potrafiącego taką rozdzielczość obsłużyć… Jednak posiadacze MacBooków i iPadów z Retiną oraz Apple TV 3G wraz z dużym telewizorem, na pewno się ucieszą :)
Dziś dla odmiany będzie… o tym, co w tytule :) Już słyszę te głosy rozczarowania: „znowu o AirPlay!”, „applesauce staje się monotematyczne!”, itp. Cóż, po pierwsze to – wolnoć Tomku w swoim domku, po drugie – tematyka związana z technologią AirPlay jest bardzo ciekawa a tematów wciąż przybywa, po trzecie zaś – chciałbym aby applesauce było kopalnią wiedzy na ten temat, swoistym mini-kompendium dedykowanym – między innymi – temu właśnie tematowi. A jako, że znaczna część czytelników, to posiadacze pecetów i mniej lub bardziej szczęśliwi użytkownicy Windowsa, dzisiejszy artykuł poświęcony będzie temu systemowi. (więcej…)
VideoLAN Client (VLC) Media Player to według mnie, jeden z najlepszych odtwarzaczy multimedialnych dostępnych na wiele platform. Nigdy nie grzeszył bajeranckim wyglądem. Ani prostotą obsługi (jeśli oczywiście użytkownik miał większe potrzeby niż: odtwarzanie, pauza/zatrzymanie, przyspieszenie/spowolnienie czy wybranie pliku/napędu). Ale w przeciwieństwie do wielu innych playerów, radzi sobie ze znakomitą większością formatów kompresji audio/wideo. Za darmo. I nie trzeba doinstalowywać jakichś dziwnych pakietów kodeków niewiadomego pochodzenia!
Okazuje się jednak, że wersja dla OS X, nie radzi sobie zbyt dobrze w sytuacji, gdy odtwarzamy plik wideo na komputerze, a jednocześnie przekierowujemy dźwięk np. na bezprzewodowe głośniki. Problem polega na opóźnieniu odtwarzania ścieżki audio w stosunku do obrazu. Nie wnikam tu w szczegóły, bo sam odtwarzam filmy na Apple TV, dzięki Air Video. Tak więc trudno mi napisać, czy problem dotyczy każdego rozwiązania pozwalającego na streamowanie audio po AirPlay (systemowe, Airfoil, Air Parrot, itp.).
Jedną z częściej używanych przeze mnie operacji, wspieranych przez technologię AirPlay, jest wyświetlanie zdjęć prosto z iPhone lub iPada, zarówno na TV (dzięki podłączonemu telejabłku) jak i na ekranach komputerów z zainstalowanym oprogramowaniem AirServer. Niby jest Strumień zdjęć, ale preferuję prezentację ad hoc, szybciutko i intuicyjnie, 2-3 tapnięcia paluchem i obraz jawi się na dużym wyświetlaczu.
Rozpieszczony tą maksymalną prostotą i niesamowitą wygodą krzywię się, gdy by dokonać tego samego na innych urządzeniach, konfiguracjach i oprogramowaniu, muszę wykonać kilka dodatkowych kroków. A już skrajnie negatywne emocje, wywołuje u mnie majstrowanie pilotem to telewizora…
Z tego właśnie powodu postanowiłem poszukać jak najbardziej zbliżonego do applowego, rozwiązania pozwalającego wyświetlanie zdjęć na opisywanym tu wcześniej, samsungowym Smart TV.
Pierwsza appka, która realizuje to zadanie to SwipeIt Remote.
Dostępna w App Storeza darmo, wymaga niestety programu uzupełniającego, klienta (również darmowego) o tej samej nazwie – do ściągnięcia bezpośrednio na TV, ze sklepu SamsungApps.
Po zainstalowaniu aplikacji na obu urządzeniach oraz ich uruchomieniu, „część odbiorcza” na telewizorze generuje pięciocyfrowy kod, służący do sparowania iUrządzenia z TV (oczywiście oba muszą znajdować się w tej samej sieci WiFi…).
Teraz już tylko wchodzimy do rolki z aparatu, wskazujemy miniaturkę zdjęcia na dole, a następnie palcem „smyramy” fotkę powyżej ruchem wertykalnym ;) wirtualnie wypychając ją z telefonu/tabletu na duży ekran.
Działa to to, ale wciąż wymaga zbyt wielu operacji, by osiągnąć zamierzony efekt. Dlatego kontynuowałem swoje poszukiwania i natrafiłem na znacznie ciekawszą appkę o nazwie Photos on TV.
Nie ma potrzeby instalowania żadnego dodatkowego oprogramowania na telewizorze, a po uruchomieniu aplikacji na iPhone widzimy wszystkie dostępne na urządzeniu fotografie (łącznie z udostępnionymi albumami i Strumieniem zdjęć).
Wskazanie obrazu powoduje wyświetlenie go, wraz z przyciskami odpowiadającymi dostępnym odbiornikom, dostępnym w sieci. Co dzieje się dalej, domyślacie się zapewne ;)
Photos on TV nie jest ograniczony do telewizorów firmy Samsung, niestety nie udało mi się nakłonić testowanej Toshiby do współpracy, mimo faktu, że nazwa tej firmy jest wymieniona w opsie programu. Mimo wszystko polecam Wam ściągnięcie tej appki, nawet jeśli Smart TV macie dopiero w planach, bo Photos on TV, jest dość świeżym programem, dostępnym jeszczeza darmo!