Dość dawno nie pojawił się wpis w tym cyklu… Niby aplikacji do robienia zdjęć coraz więcej, iPhone zawsze w kieszeni, ale na siłę szukać obiektów wartych utrwalenia na cyfrowej kliszy nie ma sensu, prawda? Poniżej kilka fotek, które mimo iż dziełami sztuki nie są, być może się komuś spodobąją. (więcej…)
Cóż, nie przypuszczałem, że ta chwila nastąpi już teraz… Niestety często podejmujemy decyzje sprzeczne z naszymi poglądami gdy wymusza tego sytuacja. Przez dobrą dekadę pod moim dachem nie było miejsca na sprzęt innej firmy niż Apple (oczywiście mam na myśli komputer, nie peryferia, bo tu i Canon by się znalazł i iOmega i parę mniej znanych marek). Jednak pewne okoliczności oraz konieczność uszanowania woli domowników spowodowała, że od kilku dni do sacrum zbliżyło się profanum. (więcej…)
Wszystkich oczekujących porad dotyczących szybkiego sposobu na zdobycie gotówki muszę rozczarować :) Niniejszy wpis będzie poświęcony małemu podsumowaniu działalności bloga oraz aktywności czytelników czyli Was! (więcej…)
Wczoraj Przemek Marczyński popełnił na swoim blogu ciekawy i nieco prowokacyjny wpis pt. Fan Apple? Jako, że sam się nad poruszoną kwestią nie raz zastanawiałem, oraz wielokrotnie dane mi było przeczytać opinie (subiektywne, a jakże!) innych, postanowiłem skomentować ów wpis, a treść swojego komentarza zamieszczam poniżej: (więcej…)
Muszę to przyznać… (poraz kolejny zresztą) – jestem switcherem! ;) Jednak na platformę spod znaku nadgryzionego owocu migrowałem nie z peceta, a – myślę, że jak większość z macuserów z dłuższym stażem – z Przyjaciółki. Przyjemność obcowania z AmigaOS oraz pełnym zarówno zalet jak i wad sprzętem, trzymała mnie przy Amidze bardzo długo, i tak mocno, że mimo iż z Maczkami mam do czynienia od 1996 roku to dopiero 5 lat później zamieniłem prywatny, silikonowy kramik na produkt myśli technicznej stworzony na 1 Infinite Loop. I choć lata mijają, a ja nie zamieniłbym swojego iMaczka czy iPhone na nic innego (chyba, że byłyby to ich nowsze wersje) to z łezką w oczodołach wspominam kilkanaście lat spędzonych z dzieckiem Jaya Minera, Dave’a Haynie’go i innych magików. (więcej…)
Historia lubi zataczać koło. Co jakiś czas wracamy do wcześniej obowiązujących kanonów mody, tworzymy remake’i starych dzieł lub tworzymy „nowe” bazujące na sprawdzonych wzorcach. Nawet w muzyce chyba już każdą nutę zagrano i tak naprawdę ciężko usłyszeć coś zupełnie nowego, innowacyjnego. W technologiach jest podobnie, z tym że tu wracamy do wcześniejszych idei by spróbować nadać im nowy wymiar dzięki nieustannemu rozwojowi, który znosi ograniczenia hamujące pełnię ich potencjału. Bagatelizowanym wynikiem tych działań jest m.in. wzrost naszego uzależnienia od urządzeń i usług. Z jednej strony potrafimy ujarzmić zaawansowaną technologię a z drugiej stajemy się bez niej bezradni niczym tygodniowe oseski… Ale nie o tym chciałbym dziś prawić :)
Rzeczywistość wirtualna. Większość populacji utożsamia to pojęcie z trzema wymiarami. Zaawansowane graficznie gry komputerowe, czy niezwykle ostatnio popularne filmy tworzone w technikach 3D dają nam namiastkę bycia w innym świecie, doświadczenia niezwykłych wrażeń, odcięcia się od szarej, prawdziwej rzeczywistości. Tyle, że tak naprawdę w tym trzecim wymiarze jesteśmy wyłącznie obserwatorami, nie mamy znaczącego wpływu na to co się dzieje, niczego tu nie tworzymy, nie zmieniamy. Co najwyżej nieznacznie modyfikujemy jeden z dostępnych scenariuszy, co nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z liniowym procesem przyczynowo-skutkowym.
Czy to dlatego, że nie mamy pomysłów jak skorzystać z tej „nierzeczywistości”? Czy nie jesteśmy może jeszcze gotowi by żyć w Matriksie? Czy może to już zakrawa na zabawę „w Boga”?
Kultowe filmy takie jak Johnny Mnemonic czy Kosiarz umysłów mają już naście lat, a dla nas, zwykłych śmiertelników przedstawione tam gadżety i rozwiązania oraz ich wpływ na ludzką egzystencję, wciąż są czymś odległym… Możemy oczywiście kupić sobie wirtualne hełmy, okulary generujące przestrzenny obraz, rękawice dzięki którym kontrolujemy urządzenia czy sterujemy programy, symulatory, ale to wszystko nadal stanowi zaledwie element rozrywkowy, względnie edukacyjny, nic więcej. Nie zmieniamy losów świata, nie dokonujemy niemożliwego, przeciwnie – realizujemy to samo co w realnym świecie, tyle że komfortowo, bez obaw, że za błąd poniesiemy bolesne konsekwencje, że gdy przekroczymy granice, ktoś inny ucierpi.
Chociaż być może się mylę? Czy czasem nasza rzeczywistość nie jest mniej realna niż nam się wydaje? Szum informacyjny, manipulacje dokonywane przez rządy i media, wszechobecne reklamy, przedstawiające w większości wyidealizowane produkty i usługi jakże różne od ich faktycznego stanu, wszelakie reality show – to tylko przykłady, które można by mnożyć, a które dowodzą tego, jak na własne życzenie stajemy się posłusznymi marionetkami w globalnym teatrze, pozbawionymi naturalnej empatii ofiarami cywilizacji z wywróconą do góry nogami hierarchią wartości.
Tak się zastanawiam, czy za jakiś czas nie będziemy musieli prowadzić wirtualnego żywota po to by zaznać w nim normalności, której w naszym świecie coraz mniej…
Myślę, że większość użytkowników iPhone’a chociaż przez chwilę zastanawiała sie co oznaczają tajemnicze symbole i oznaczenia znajdujące sie z tyłu telefonu. Jeżeli nie, to i tak myślę że warto zorientować się w oznaczeniach które towarzyszą nam w trakcie obcowania z elektroniką nie tylko spod znaku Apple. Czym są tajemnicze oznaczenia które szpecą naszą obudowę? Niczym innym jak informacjami o wszelkich normach i wymogach jakie są stawiane przed urządzeniami elektronicznymi. Dodatkowo w przypadku iPhone, dochodzą obwarowania dotyczące sprzętów korzystających z sieci GSM oraz WiFi, głównie skupione na wykorzystywanych przez nie częstotliwościach. Ok, więc po kolei… (więcej…)
Nie da się ukryć, że praktycznie codziennie dostrzegamy zmiany w technologiach komputerowych. Czasem są to małe, niepozorne kroczki, czasem znaczące, przełomowe odkrycia. Niestety większość z nas docenia wyłącznie ewolucję sprzętu a zapomina o tym, że nawet najbardziej wypasiony, „wszystkomający” hardware bez sensownego systemu i aplikacji będzie co najwyżej mniej lub bardziej ładnym gadżetem, mebelkiem, tańszym lub drogim przyciskiem do papieru. To oprogramowanie stanowi o sile urządzeń którymi się tak ekscytujemy. Apple jest jedną z nielicznych firm, które zdały sobie z tego faktu już dawno sprawę. Oczywiście aby myśleć o sukcesie, nie wystarczy sztab wykwalifikowanych inżynierów oraz spore zasoby finansowe (vide Microsoft), ludzie odpowiedzialni za software winni być przede wszystkim artystami, osobnikami z wizją, poszukiwaczami i „łamaczami” programowych granic. (więcej…)
Light Peak zagościł w najnowszych MacBook’ach zgodnie z przewidywaniami, które pojawiły się po opublikowaniu przez Apple patentów zawierających wykorzystanie tej technologii. Thunderbolt – taką wdzięczną nazwę przybrało to nowe rozwiązanie. Postaram się je odrobinę przybliżyć korzystając z faktu, że czas kiedy można je było podziwiać wyłącznie na papierze lub filmikach w portalu YouTube mamy już za sobą ;) (więcej…)