Nie wiem jak Wy ale ja uwielbiam mojego Mac’a za to, że nie muszę go praktycznie restartować aby utrzymać należyty komfort pracy. Niestety przez jakiś czas, MacBook Pro z ekranem Retina posiadał błąd o którym pisałem na łamach applesauce wymagający restartu maszyny dla jego rozwiązania. Na szczęście ta systemowa usterka została przez fachowców z Cuppertino naprawiona i ponownie zapomniałem gdzie znajdują się opcje Wyłącz lub Uruchom ponownie. Spowodowało to, że znów przydatna okazała się funkcja pozwalająca sprawdzić jak długo nasz Macintosh jest uruchomiony. W tym celu uruchamiamy systemowy Terminal i wpisujemy komendę:
uptime
Jej wykonanie spowoduje wyświetlenie komunikatu analogicznego do poniższego okna.
Jak widzicie, mój komputer pozostaje włączony bez restartu od 24 dni. Ciekaw jestem jak to wygląda u Was, rekord, który udało mi się odnaleźć w sieci to 454 dni, jednak oznacza to że system nie był przez ten czas aktualizowany, co wiąże się z ponownym uruchomieniem.
Zapraszam Was do podawanie Waszych czasów w komentarzach, ciekaw jestem również Waszych rekordów, jeżeli śledziliście w przeszłości tą kwestię.
Wolicie mieć kontrolę, czy być kontrolowani? :) Myślę, że znakomita większość zdecydowanie będzie optować za tym pierwszym. Nie będę jednak poruszać tu tematów socjotechnicznych. Spokojnie. Nieodzownym elementem telewizora, wieży Hi-Fi, stacjonarnego odtwarzacza, czy innego elektronicznego grata, jest… pilot. Małe, poręczne urządzenie, często naszpikowane guzikami w takiej ilości, że najpaskudniejsza ropucha uciekłaby w zarośla, ze wstydu, iż jej grzbiet tylu brodawek nie ma…
Nie rzadko, tych pilotów jest tak dużo, że rozważamy inwestycję w programowalny pilot uniwersalny, np. Logitech Harmony.
Ja sam, gdzie tylko można staram się wykorzystywać iPhone lub iPada, jako kontrolery do (prawie) wszystkiego. Dzięki LogMeIn Ignition czy Splashtop mogę zdalnie buszować po swoich komputerach, za pomocą PC Monitora – sterować nimi w podstawowym zakresie, uruchamiając Remote – zarządzać Apple TV a Smart TV Samsunga obsługiwać dzięki myTifi Remote lub SmartView. A zmieniać ustawienia TimeCapsule i AirPort Express mogę za pomocą aplikacji AirPort Utility :) Niestety nie stać mnie póki co na „inteligentny dom”, bazujący np. na rozwiązaniach Fibaro…
Tak czy inaczej, możliwości jest naprawdę wiele, a z pilotem jest trochę jak z aparatem fotograficznym, najlepszy jest ten, który mamy pod ręką :) Wczoraj jednak, stanąłem przed niby tym samym tematem, ale „ugryzionym” z drugiej strony. Mianowicie mój stary druh z czasów studenckich (siema Żądal!), posiadacz zarówno smartfona pracującego pod Androidem, jak również – od niedawna – tabletu z tymże OSem, zadał mi pytanie, czy mogę sterować iPhonem z poziomu komputera? Przyznam szczerze, że pytanie mnie zdziwiło, bo dość ekstrawaganckim podejściem jest dla mnie kontrolowanie urządzenia mobilnego, które z definicji mam raczej pod ręką, z poziomu komputera, do którego zwykle muszę wcześniej dojść… Chwilę później podesłał mi link do filmu prezentującego taką właśnie sytuację, czyli zdalną kontrolę telefonu z Androidem, z poziomu peceta. Oczywiście wymaga to m.in. wcześniejszego zrootowania smartfona. Jak dla mnie, wygląda to jako taka sztuka dla sztuki, ale postanowiłem sprawdzić, czy w jakikolwiek sposób da się zrobić podobnie na iPhone. No i da się, ale tak jak i we wcześniejszym przypadku – telefon musi być po jailbreak’u (filmik dla tych, którzy wolą patrzeć niż czytać :)).
Poprosiłem o sprecyzowanie, w jakim celu chciałby zdalnie robić cokolwiek (właśnie… co?) na telefonie. Bo jeśli chodzi np. o pisanie na iPhone za pomocą klawiatury komputera, to mógę wykorzystać opisywaną tu wcześniej1Keyboard (która niestety wyszła z fazy beta i przestała być aplikacją darmową…).
Kolega wyjaśnił, że chodzi o sytuację, kiedy np. odtwarza na smartfonie lub tablecie muzykę (przesyłaną z tych urządzeń po Bluetooth do zestawu stereo) i zasiadając do komputera, chciałby – bez podchodzenia do mobilnego gadżetu – zmienić utwór lub płytę.
Gdy korzystamy z iTunes na komputerze (bez znaczenia, czy utwory znajdują się w lokalnej fonotece, czy w chmurze – jeśli wykupiliśmy usługę iTunes Match), to problemu nie ma. Appka Remote dla iOS, pozwala zdalnie przełączać utwory, a jak usiądziemy do komputera – robimy to po prostu sami, w aplikacji iTunes.
No tak, ale jak ktoś ma utwory tylko na iPhone/iPadzie/iPodzie Touch? No wtedy można wypróbować rozwiązanie zwane Tunes Remote. Nie będę się nad tym rozwodzić, bo deweloper nie uznał naszego rynku za wart uwagi, a ja z wrodzonego lenistwa postanowiłem nie przelogowywać się do amerykańskiego App Store. (Swoją drogą, nie rozumiem dlaczego ktoś nie chce moich pieniędzy? O ile aplikacja nie korzysta z rozwiązań licencjonowanych wyłącznie w danym kraju, selektywne udostępnianie jej, tylko w wybranych sklepach, uważam za chamstwo – aczkolwiek, to zbyt łagodne określenie…)
Nie posiadając więc doświadczeń z Tunes Remote, trudno mi było odpowiedzieć na pytanie: a co, jeśli na przykład na iPhone lub iPadzie, uruchomiliśmy klienta Spotify? I z komputera chcielibyśmy zmienić utwór, lub wykonać inną operację, jak pauza lub ściszenie?
Kto szuka, nie (wiel)błądzi ;) Udało mi się odkryć (sic!) darmową (!!!) aplikację na Maczka, która pozwala sterować w ograniczonym zakresie zarówno iPhonem jak i iPadem. Program nazywa się iKeyboardRemote i wymaga wcześniejszego sparowania komputera z iUrządzeniem za pomocą łącznoście Bluetooth. Ma to oczywiście swoje wady: szybsze zużywanie baterii, czy ograniczony bardziej niż w przypadku WiFi zasięg. Ale nie ma co marudzić, program pozwala na (cytując opis ze strony autora) emulację następujących klawiszy:
Co istotne, działa to chyba z każdym odtwarzaczem uruchomionym na iPhone/iPadzie. Inaczej mówiąc, jeśli dany „plejer” da się obsłużyć systemowo (przyciski głośności na obudowie, play/pauza, poprzedni/następny wywołane podwójnym wciśnięciem przycisku Home na zablokowanym ekranie), to na 99,9% zadziała również z iKeyboardRemote! :)
Myślę, że rozwiązanie to sprawdzi się rewelacyjnie w przypadku posiadaczy iUrządzeń, które sporą część czasu zadokowane są w zestawach stereo. Czy będzie to wieża z dockiem do iPhone, czy głośnik bezprzewodowy z takim „siedziskiem”, zamiast ruszać cztery litery by zmienić muzykę, możemy zrobić to z poziomu komputera, przy którym być może właśnie pracujemy lub się relaksujemy :)
Wygląda na to, że slogan „there is an app for that”, dotyczy nie tylko sklepu z aplikacjami na iOSa. Ja zostałem mile zaskoczony tym, że rozwiązanie udało się znaleźć szybko, i – co więcej – bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. Polecam!
Zastanawiałem się jak zatytułować ten wpis… Spotify: blaski i cienie? Nieee… Każdy z Was, może znaleźć w tej usłudze i powiązanych z nią aplikacjach jakieś wady i zalety, i nawet największe starania z mojej strony, nie zaowocowałyby wyczerpaniem tematu. Dlatego dziś skupię się na tym, co mi się w Spotify nie podoba.
Konto w serwisie założyłem chyba w dzień polskiej premiery, tak więc korzystam ze Spotify – dość intensywnie – już od dobrego miesiąca. Aplikację desktopową włączyłem zaledwie kilka razy, za to wersje mobilne na iPadzie i iPhone mam uruchomione praktycznie cały czas :) I przede wszystkim do ajoesowego Spotify mam kilka zarzutów:
Jestem przeciwnikiem łączenia usług z kontem na Facebooku, dlatego „od pierwszego wejrzenia” dokonałem rejestracji na witrynie spotify.com. Na szczęście 99% funkcjonalności serwisu pozostaje taka sama, ale np. wyszukiwanie i dodawanie znajomych, korzystających ze streamingu Spotify, bez powiązania konta z Facebookiem, nie jest takie proste. Szczegółowo proces dodawania znajomych opisał smartkid wcześniej tutaj i tutaj. Pięknie, tylko, że opisane sposoby mają zastosowanie wyłącznie w przypadku wersji desktopowej klienta! A co gorsza, znajomy (obserwowany) dodany w Spotify na Maczku (pod Windą pewnie też…), jest widoczny tylko tu. Mimo, że program na iUrządzeniu korzysta z tego samego konta Spotify, lista znajomych będzie świecić pustkami. Być może coś robię źle, czegoś nie wiem. Smartkid potwierdził, że widzi mój nick na liście, w aplikacji na każdej platformie, ale ma Spotify zintegrowane z kontem fejsbukowym, czego ja nie zamierzam robić…
Repertuar. Ogólnie nie jest źle, a dzięki radio można odkryć i przypomnieć sobie wiele fajnych kawałków. Niestety wielu albumów i utworów znanych wykonawców, w serwisie nie ma. Czasem trzeba zmienić kryteria wyszukiwania, a w końcu poszukiwany utwór się znajdzie. Mimo wszystko jest to dziwne, czy może bardziej – irytujące, że dorobek niektórych artystów dostępny jest w Spotify wybiórczo.
„Miejscożerność”. Generalnie, mam problemy z miejscem na iPadzie… Ale póki systemowy komunikat nie zagrzmi, że brak wolnej przestrzeni dyskowej, na przykład by zaktualizować aplikacje, nie zaprzątam sobie tym głowy. Gdy ostatnio taka sytuacja miała miejsce i zacząłem wybierać, z którymi appkami się pożegnać, na liście zainstalowanych zobaczyłem rzecz jasna Spotify. Nic dziwnego, w końcu sam przyłożyłem rękę, a właściwie palec (no w sumie to nawet kilka palców, bo hasło trzeba było wprowadzić… ;)), do tego, że się program na wspomnianej liście znalazł. Mimo wszystko z zaskoczeniem przyjąłem fakt, że dane powiązane z aplikacją, zajmują ponad 700 MB! Moje zdziwienie wynikało z faktu, że nie synchronizuję programu, nie pobieram playlist ani utworów by móc odtwarzać w trybie offline… Rozumiem, że aplikacja na bieżąco musi buforować muzykę, ale sądziłem, iż pamięć podręczna programu jest inteligentnie zarządzana, opróżniana po pewnym czasie, lub np. po wyjściu z aplikacji. Niestety tak nie jest, a przynajmniej nie w przypadku wersji na iOS. Z tego co udało mi się dowiedzieć, to klient dla Androida posiada przycisk „Wyczyść cache”, „Opróżnij pamięć podręczną” czy podobnie brzmiącą opcję. Użytkownikom iPhone, iPada czy iPoda Touch pozostaje – zgodnie z sugestią supportu Spotify – całkowite usunięcie appki i ponowna jej instalacja… Czy to kurde windows, żeby w tak partyzancki sposób rozwiązywać problem? :>
Teoretycznie iOS sam w sytuacji kryzysowej, czyli braku miejsca, usuwa pliki tymczasowe. Niestety w przypadku aktualizacji appek, to nie działa. Oczywiście nie chciałem reinstalować Spotify, wpisywać na nowo login i hasło.
Przypomniałem więc sobie o programie PhoneClean, który służy do przeprowadzania zabiegów czyszczących. Aplikacja jest darmowa (dostępna dla Mac/PC) i pozwala nam przeskanować zawartość pamięci dyskowej iUrządzeń, przejrzenie jakie programy, oraz powiązane z nimi pliki, zajmują najwięcej miejsca oraz bezpieczne ich usunięcie.
Ustawienia programów, zapamiętane loginy i hasła czy np. zakładki w Safari oraz podobne rzeczy, pozostają nietknięte. Jak dotąd tylko aplikacja Tapatalk 2 sprawiła kłopot – zgubiła informacje o subskrybowanych forach.
Jak widzicie na załączonych ekranach, PhoneClean potwierdził, że większość plików tymczasowych na moim iPadzie stanowił bufor Spotify. Po usunięciu wszystkich „śmieci”, w końcu mogłem zaktualizować appki, a sekcja Inne, widoczna po wyświetleniu zawartości iPada w iTunes, zmalała drastycznie.
W ten sposób przynajmniej tymczasowo, i bez konieczności reinstalacji Spotify, odzyskałem cenne miejsce na dyskach iUrządzeń. Polecam!
Połączenia sieciowe z jakich mogą korzystać nasze maszyny wirtualne, to zdecydowanie jeden z najważniejszych aspektów konfiguracji hostów. W zależności od naszych potrzeb VirtualBox daje nam możliwość przypisywania, różnych interfejsów sieciowych o różnej formie działania. Tym właśnie tematem zajmiemy się w niniejszej części cyklu o naszym ulubionym wirtualizatorze.
Wszystkie opcje związane z konfiguracją połączeń sieciowych znajdują się w panelu Settings, do którego dostajemy się za pomocą ikony na górnej belce aplikacji. Następnie przechodzimy do zakładki Network, gdzie ukażą nam się dostępne do wyboru sekcje opisane jako Adapter 1-4. VirtualBox pozwala nam na skonfigurowanie właśnie czterech niezależnych interfejsów sieciowych podłączonych do naszej maszyny wirtualnej. Myślę, że jest to całkowicie wystarczająca liczba. Dany adapter uruchamiamy poprzez kliknięcie pola wyboru nazwanego Enable Network Adapter, po wybraniu tej opcji nasza karta sieciowa domyślnie rozpocznie pracę w trybie NAT, oczywiście użytkownik może wybrać inny tryb pracy z listy rowijalnej. Oto wyjaśnienie poszczególnych opcji:
Not Attached – interfejs sieciowy jest dostępny w systemie goszczonym, jednak będzie on wykazywał brak podłączonego kabla sieciowego.
NAT – domyślne ustawienie VirtualBox, które powoduje że system goszczony zachowuje się jakby był podłączony do routera, który udostępnia nam połączenie sieciowe. W zupełności wystarcza to do pracy maszyny w internecie, jednak posiada swoje ograniczenia w perspektywie połączeń sieciowych z wirtualną maszyną ze środowisk fizycznych
Bridged Networking – powoduje zmostkowanie wirtualnego interfejsu z fizyczną kartą sieciową, jaką wykorzystujemy do połączenia z siecią. Pozwala to na bezpośredni przepływ danych pomiędzy systemem goszczonym a środowiskiem fizycznym. Uaktywnienie tej opcji, pozwala nam na wybór karty sieciowej z której chcemy skorzystać.
Internal Networking – opcja ta powoduje uruchomienie wirtualnej sieci, w której znajdują się maszyny mając bezpośrednie połączenie sieciowe ze sobą. Jest to zdecydowanie najpopularniejsza forma połączenia, która pozwala na tworzenie zamkniętych środowisk laboratoryjnych służących testom usług i wzajemnej współpracy systemów. Po wybraniu opcji możemy dowolnie nazwać naszą wewnętrzną sieć wirtualną.
Host-only Networking – jest to konfiguracja podobna do Internal Network jednak powoduje ona, że w wirtualnej sieci znajduje się również nasza maszyna fizyczna. Co ważne, do tego połączenia nie jest wykorzystywany nasz fizyczny interfejs sieciowy. VirtualBox, tworzy na maszynie fizycznej dodatkowy kontroler sieci, który to właśnie odpowiada za zachowanie komunikacji pomiędzy środowiskiem wirtualnym i fizycznym
Generic Networking – jest to niezwykle rzadko używana opcja, która pozwala na użycie dowolnego sterownika, i dystrybuuje go do maszyny wirtualnej. W 99% jest to nie użyteczna opcja dla użytkowników.
Poza wspomnianymi powyżej trybami pracy mamy również możliwość ingerencji w ustawienia zaawansowane, które są dostępne po rozwinięciu zakładki Advanced. W tej części możemy dokonać wyboru emulowanej karty sieciowej, domyślnie jest to interfejs Intel Pro 1000/MT, który stanowi pewien standard i jest bezproblemowo obsługiwany przez większość obecnych na rynku systemów operacyjnych. Poza nim emulowane są następujące modele kart:
AMD PCNet PCI II (Am79C970A)
AMD PCNet PCI II (Am79C970A)
AMD PCNet FAST III (Am79C973, the default)
Intel PRO/1000 MT Desktop (82540EM)
Intel PRO/1000 T Server (82543GC)
Intel PRO/1000 MT Server (82545EM)
Paravirtualized network adapter (virtio-net) – jest to wirtualna karta sieciowa, która nie posiada fizycznego odpowiednika, jednak jest ona stworzona w celach stricte wirtualizacyjnych i charakteryzuje się podniesioną wydajnością. Nie jest ona jednak wspierana automatycznie przez systemy operacyjne i wymaga ręcznego doinstalowania sterowników ze strony projektu KVM w ramach którego została ona stworzona.
Poza wyborem adaptera, mamy możliwość skonfigurowania opcji Promiscuous Mode, która to określa dostępność interfejsu w stosunku do pozostałych istniejących w sieci kart. Do wyboru mamy opcje:
Deny – wyłącza dostępność
Allow VM’s – uruchamia dostęp tylko dla maszyn wirtualnych
Allow All – uruchamia dostęp do dla wszystkich urządzeń w sieci
Kolejna możliwości to modyfikacja adresu MAC karty sieciowej, który poza ręcznym wpisaniem możemy wygenerować losowo za pomocą znajdującej się obok pola tekstowego ikony odświeżania. Ostatnią pozycją opcji zaawansowanych jest przycisk Port Forwarding, który aktywuje się po uruchomieniu trybu pracy interfejsu sieciowego jako NAT. Kliknięcie powoduje otwarcie okna z tabelą przekierowań portów, analogicznej do tych, które znamy z routerów na co dzień używanych przez nas do połączenia z Internetem. Konfigurujemy tutaj przekierowania, które pozwolą nam uzyskać dostęp do usług skonfigurowanych na naszej maszynie wirtualnej w zależności od portów na jakich są one udostępnione.
Zachęcam Was do przetestowania wszystkich opisanych tutaj opcji konfiguracji wirtualnych interfejsów sieciowych. Dobrym ćwiczeniem będzie dla Was skonfigurowanie maszyny wirtualnej, która będzie posiadała dwa interfejsy LAN z czego jeden będzie bramą do internetu a drugi będzie odpowiedzialny za komunikację z wewnętrzną siecią wirtualną. Dobrej zabawy!
Zapraszam Was również do zapoznania się z poprzednimi artykułami na temat VirtualBox:
W tej części cyklu zajmiemy się wirtualnymi dyskami twardymi z jakich korzystają nasze maszyny. Większość z Was w trakcie pracy z wirtualizatorem natrafi na potrzebę zmiany formatu obrazu dysku, przeniesienia go w inną lokalizację lub konwersji na inny niż używany właśnie format. W tym celu wykorzystamy Terminal dostępny w systemie OS X, znajdziecie go bez problemu przy użyciu Spotlight. W celu opanowania tych czynności i komend służacych ich wykonaniu zapraszam do dalszej lektury.
VirtualBox obsługuje dyski następujących typów: VDI, VHD, HDD, VMDK, QED, QCOW. Domyślnie używanym jest oczywiście VDI, jako natywny format dla naszego wirtualizatora, jednak nic nie stoi na przeszkodzie aby korzystać z pozostałych formatów, zwłaszcza jeżeli planuje się wykorzystanie ich później w innych środowiskach typu Hyper-V (VHD) lub VMWare (VMDK). Co najważniejsze po wybraniu jednego z typów, nic nie stoi na przeszkodzie do dowolnej konwersji, dla przykładu z VDI do VHD, o czym za chwilę. Osobiście polecam jednak korzystanie z VDI, który w moim przypadku niejednokrotnie okazał się znacznie bardziej odporny na awarie, ostatecznie przekonwertowałem wszystkie swoje dyski VHD właśnie na VDI. Poza wspomnianymi mamy również dostępną opcję HDD, która pozwala nam na przydzielenie fizycznej partycji z naszego dysku twardego, nie powstaje w tym przypadku plik dysku a dane są zapisywane bezpośrednio na podanej partycji. Pozostałe formaty pomijam z premedytacją ze względu na ich kompletną nie przydatność dla 95% użytkowników.
Swoimi wirtualnymi dyskami podłączonymi do naszych maszyn zarządzamy poprzez znane nam już Settings i zakładkę Storage. Tutaj również możemy sprawdzić lokalizację obrazów na naszym fizycznym dysku twardym poprzez kliknięcie na interesującą nas pozycję i zajrzenie w sekcje informacyjną tak, jak widać to na poniższym zrzucie ekranu.
Pod listą podłączonych obrazów znajdują się również ikony z plusem i minusem, które pozwalają nam na stworzenie lub usunięcie wymaganych przez nas nośników. Dodatkowo do każdego z wirtualnych kontrolerów możemy podłączać istniejące już dyski za pomocą ikony zaznaczonej na poniższym obrazie:
W pierwszej kolejności zajmiemy się zmianą rozmiaru obrazu dysku, w tym celu wykorzystujemy następującą komendę:
VBoxManage modifyhd [ścieżka dysku wirtualnego] –resize [rozmiar w MB]
W oznaczonym powyżej miejscu, musimy podać pełną ścieżkę do modyfikowanego dysku. W tym celu najwygodniej jest, odnaleźć go poprzez Finder i przeciągnąć do okna Terminalu co spowoduje wklejenie pełnej ścieżki do pliku. UWAGA – przed słowem resize znajdują się dwa myślniki. Warto pamiętać,że Domyślnie jest to ścieżka:
Druga wartość określa wielkość obrazu po operacji. Podajemy ją w megabajtach, dla przypomnienia 1000MB = 1GB. Po uzupełnieniu wymaganych wartości uruchamiamy komendę i cierpliwie czekamy na zakończenie operacji. UWAGA – komenda działa tylko dla dysków o dynamicznym rozmiarze, w innym przypadku operacja zostanie przerwana z błędem.
Przejdźmy do sytuacji kiedy chcielibyśmy przenieść naszą maszynę na inny fizyczny dysk. W rzeczywistości zapewne większości z nas wystarczy przeniesienie samego wirtualnego dysku jednak sprawa nie jest tak prosta jakby się nam wydawało i zwykłe skopiowanie pliku VHD czy VDI nie pozwoli nam na jego podłączenie ze względu na zbieżność UID wirtualnych dysków. VirtualBox dba o to żeby nie występowały dwa dyski o tym samym identyfikatorze co jest rozwiązaniem, w moim odczuciu, bardzo dobrym ze względu na zachowanie spójności danych i nie dopuszczenie do pomyłek w kwestii dysków o tej samej nazwie. Przejdźmy do części zasadniczej, czyli do przygotowania sklonowanego dysku wirtualnego, który będzie sygnowany nowym unikalnym UID, co zagwarantuje nam uniknięcie konfliktu jakim kończyły się próby podpięcia skopiowanego pliku. Standardowo składnia wygląda następująco:
Myślę, że w tym przypadku najłatwiej będzie się oprzeć na przykładowym wykorzystaniu funkcji. W moim przypadku chciałem przenieść dysk wirtualnej maszyny z dysku lokalnego na dysk przenośny LaCie. Składnia polecenia miała więc następującą formę:
Ważne jest aby umieścić lokalizacje dysków w cudzysłowach. Właściwe wykonanie polecenia zostanie potwierdzone przez komunikat następującej treści:
0%…10%…20%…30%…40%…50%…60%…70%…80%…90%…100%
Clone hard disk created in format 'VHD’. UUID: 3672ee4c-1d81-454f-bc16-d58359c8f591
Po przygotowaniu sklonowanego dysku wirtualnego dysku pozostaje nam jedynie podpięcie do maszyny.
Ostatnim rodzajem operacji jaki omówimy jest konwersja wirtualnych dysków. W naszym przypadku z formatu VHD na VDI. W tym celu kolejny raz wykorzystujemy Terminal i używamy następującej komendy:
VBoxManage clonehd [dysk przeznaczony do konwersji] [dysk mający powstać w wyniku konwersji] –format [rodzaj dysku po konwersji]
Kolejny raz uzupełniamy komendę o wymagane wartości związane z lokalizacją i nazewnictwem dysków analogicznie do poprzednich komend. Należy pamiętać o tym, aby użyć odpowiednich rozszerzeń. Na końcu komendy podajemy format jaki ma mieć powstały w wyniku wykinania polecenia plik, może to być VDI,VHD lub inny obsługiwany format. UWAGA – przed słowem format znajdują się dwa myślniki. Przykładowe polecenie wygląda następująco:
Zachęcam Was do przetestowania i aktywnego wykorzystania opisanych w tej części cyklu funkcji w codziennych zastosowaniach. Zapewniają one niezwykłą elastyczność w kwestii pracy z plikami wirtualnych dysków twardych.
Zapraszam Was również do zapoznania się z poprzednimi artykułami na temat VirtualBox:
W poprzednim wpisie na temat Spotify opisywałem sytuacje mówiącą o tym jak dodać użytkownika, który nie posiada konta zintegrowanego z Facebook’iem. Tym razem zajmiemy się sytuację odwrotną. Jeżeli posiadacie konto nie połączone z waszym profilem Facebook’a to dodanie znajomego, który takowe posiada jest możliwe jedynie jeżeli dana osoba wejdzie na swoje konto Spotify na stronie internetowej usługi i w zakładce Overview sprawdzi swoją nazwę konta, która w tym przypadku będzie unikalnym numerem. Dany numer należy wykorzystać w polu wyszukiwania aplikacji wpisując następujące zapytanie:
spotify:user:<numer użytkownika>
Niestety aktualnie nie jest przewidziana prostsza możliwość dodawania znajomych i rozbieżności między kontami zintegrowanymi i nie zintegrowanymi z Facebook powodują pewne trudności, mam jednak nadzieję że deweloperzy wkrótce rozwiążą te problemy poprzez odpowiednie mechanizmy wyszukiwania znajomych.
W tej części cyklu poświęconego VirtualBox zajmiemy się kwestią dostępu do danych oraz urządzeń, które znajdują na naszej maszynie fizycznej lub są do niej podłączone. Posiadamy możliwość wykorzystania danych znajdujących się w folderach współdzielonych oraz korzystania z urządzeń podłączonych za pomocą portów USB do naszego komputera.
W pierwszej kolejności zajmiemy się współdzieleniem danych dyskowych. Mamy dwie możliwości, możemy skonfigurować właściwe dostępy przed uruchomieniem wirtualnej maszyny lub w trakcie jej działania.
Zachowując kolejność zajmijmy się podłączaniem zasobu współdzielonego na stałe przed startem maszyny wirtualnej. Jeżeli mamy jakiś stały zasób współdzielony, z którego korzystamy w codziennej pracy warto skonfigurować go właśnie w ten sposób. W tym celu uruchamiamy właściwości wybranego hosta i przechodzimy do ustawień poprzez kliknięcie ikony Settings na górnej belce okna programu. Tutaj przechodzimy do zakładki Shared Folders, tutaj widoczna jest lista zasobów przypisanych do współdzielenia.
W celu skonfigurowania nowego zasoby należy kliknąć na ikonę folderu z plusem, po czym pojawi się okno dodawania zasobu. Pierwsze pole tekstowe Folder Path określa lokalną lokalizację współdzielonego folderu, nie trzeba wpisywać jej ręcznie, po kliknięciu na strzałkę z boku pola tekstowego wystarczy wybrać opcję Other i wybrać interesujący nas folder za pomocą Findera. Drugie pole tekstowe Folder Name pozwala nam zdefiniować nazwę zasobu, jaka będzie widoczna w maszynie wirtualnej.
Dodatkowo mamy tutaj możliwość wybrania dwóch dodatkowych opcji:
Read-Only – pozwala na podłączenie zasobu w wersji Tylko do odczytu, ważne w przypadku kiedy nie chcemy pozwolić na ingerencję maszyny wirtualnej w zasób
Auto-Mount – opcja ta powoduje próbę podłączenia zasobu do maszyny wirtualnej przy jej starcie, w Windows pojawia się on jako dysk sieciowy
Po wybraniu wszystkich interesujących nas parametrów klikamy OK i na liście pojawia się nasz zasób. Za pomocą dwóch pozostałych ikon z boku okna możemy edytować i usuwać wybrany zasób współdzielony.
Drugim sposobem jest podłączenie zasobu w trakcie pracy maszyny. Tego typu podłączenie jest wygodne kiedy potrzebujemy nagle dostępu do wybranych danych z dysku naszej maszyny fizycznej. W tym celu po uruchomieniu hosta, w dolnej prawej części należy kliknąć na ikonę folderu.
Spowoduje to otwarcie okna z właściwościami maszyny wirtualnej we właściwej zakładce, w której analogicznie do powyższego opisu konfigurujemy zasoby udostępnione. Warto pamiętać, że przy tej formie dodawania zasobów nie zostaną one na stałe przypisane do tej maszyny wirtualnej, jeżeli chcemy aby pozostały one do niej podpięte w przyszłości, należy skorzystać z dodatkowej opcji jaka pojawia się w oknie wyboru ścieżki a mianowicie Make Permanent.
Jak jednak połączyć się z udostępnionym zasobem? Jeżeli wybierzemy opcję Auto-Mount to będzie on widoczny jako podłączony dysk sieciowy. Jeżeli nie wybraliśmy tej opcji to połączenie z nim następuje poprzez wpisanie odpowiedniej ścieżki sieciowej, niezależnie czy to w oknie komendy Uruchom czy w oknie eksploratora Windows. W celu połączenia się z zasobem współdzielonym należy wprowadzić następującą ścieżkę:
*\xboxsrv*
Spowoduje to wyświetlenie wszystkich katalogów jakie są do danej maszyny wirtualnej podłączone. Uwaga, dostęp ten jest możliwy tylko jeżeli zainstalujemy na naszym hoście dodatki VirtualBox Guest Additions, o których wspominałem w poprzednich częściach niniejszego cyklu – lista poprzednich wpisów znajduje się na końcu artykułu.
Drugą bardzo ważną funkcjonalnością jest możliwość korzystania z urządzeń podłączonych do naszego komputera fizycznego za pomocą interfejsu USB. W celu konfiguracji takich zasobów kolejny raz klikamy na ikonę Settings i przechodzimy do zakładki Ports, w której odwiedzamy sekcję USB.
Domyślnie nasza maszyna będzie miała aktywny wirtualny port USB, istnieje również możliwość przełączenia kontrolera w tryb działania zgodny z wersją 2.0. W tym celu zaznaczamy opcję Enable USB 2.0 (EHCI) Controller, jednak dla zapewnienia funkcjonowania w tym standardzie musimy doinstalować na naszej maszynie wirtualnej stosowny pakiet rozszerzeń dostępny na stronie VirtualBox. Urządzenia dodajemy za pomocą małych ikonek znajdujących się z prawej strony listy. Pierwsza z nich pozwala dodać filtry, które możemy edytować i wprowadzić wartości dotyczące urządzeń, przez co do naszej maszyny wirtualnej zostaną podłączone tylko te urządzenia USB, które spełniają podane przez nas kryteria, pozostawienie jakiejkolwiek wartości pustej spowoduje że nie będzie ona brana pod uwagę i dopuszczona będzie każda wartość.
Jest to wygodna opcja, jeżeli wiemy, że wykorzystywane przez nas urządzenia mają jakieś charakterystyczne cechy i nie koniecznie chcemy je dodawać pojedynczo do naszej maszyny wirtualnej. Drugą opcją jest dodanie aktualnie podłączonego urządzenia. Poprzez kliknięcie ikony z plusikiem wyświetlona zostanie lista aktualnie dostępnych urządzeń i wystarczy kliknięcie na którymś z nich, żeby umożliwić dostęp do niego z maszyny wirtualnej. W ten prosty i intuicyjny sposób uzyskujemy rozwiązanie, które pozwala nam na wykorzystywanie sprzętów peryferyjnych zarówno służących do przenoszenia danych ale i wszelkiej maści urządzeń typu klucze USB do oprogramowania, skanery, drukarki i tym podobne.
Zapraszam Was do testowania możliwości współdzielenia zasobów dyskowych i urządzeń pomiędzy maszynami wirtualnymi a fizyczną. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie i w znaczący sposób poszerza możliwości pracy z wirtualizatorem.
Zapraszam Was również do zapoznania się z poprzednimi artykułami na temat VirtualBox:
W przypadku, kiedy wiecie że ktoś z grona waszych znajomych, kto nie zintegrował swojego konta w Spotify ze swoim profilem na Facebook’u, korzysta z tej usługi i chcecie mieć go na liście obserwowanych użytkowników to niestety pojawia się problem. Sama aplikacja nie udostępnia takiej funkcji za pomocą jakiegokolwiek menu. Jak więc tego dokonać? Wystarczy, że dowiecie się jaki login w usłudze Spotify ma wasz znajomy. Następnie w polu wyszukiwania musicie wpisać następującą formułkę:
spotify:user:<login osoby>
Spowoduje to wyświetlenie profilu publicznego interesującego nas osobnika oraz umożliwi nam dodanie go do listy znajomych. Proste, jednak nie oczywiste.
…baterię jak koń dropsy i megabajty jak głodny żołądek ;) To na szczęście tylko ryzykownie rzucona kwestia, którą należałoby poprzeć sensowną argumentacją. Dlatego postanowiłem wykonać w „domowych” warunkach (bo raczej labolatoryjnymi nazwać ich nie można – nie spodziewajcie się aptekarskiej dokładności!) test i przekonać się, czy w powyższym twierdzeniu jest choć ziarenko prawdy.
Apetyt Spotify na transfer i baterię sprawdziłem podczas porannej podróży do pracy:
Warunki testu
urządzenie: iPhone 5 w pełni naładowany, podłączony do zestawu nagłośnieniowego w aucie
operator: Play, włączona transmisja 3G (najlepszy zasięg w mojej okolicy oraz najwyższa szybkość transmisji)
muzyka: radio tematyczne dla gatunku Rock (świetny sposób na przypomnienie starych, znanych kawałków oraz usłyszenie nowych!),
ustawienie jakości: najlepsza (do 320 kbit/s)
czas testu: 1 godzina
miejsce: trasa Świecie – Żołędowo, ok 35 km
data: 19 luty 2013 ;)
Wyniki testu
Jak widać sumaryczny transfer (w sumie to zdziwiłem się, że ponad półtora megabajta danych zostało wysłanych…) daje średnią na poziomie ~2,7 MB/minutę czyli około 46 kB/s – jednostkowo nie są to wartości kosmiczne i przerażające :) Ale gdy obliczymy potrzebne pasmo to wyjdzie nam już jakieś 370 kbit/s – co kompletnie i z nawiązką wysyca możliwości technologii EDGE. Zatem bez 3G zabawy nie będzie…
W swoim abonamencie (Play Formuła 4.0) mam 2 GB transferu, więc gdybym chciał bez przewy słuchać Spotify po 3G, to pakiet danych skończyłby się po… nieco ponad 12 godzinach.
Zapewne bardziej spostrzegawczy zauważą, że wyszło aż 370 kbit/s podczas gdy jakość przesyłanej strumieniowo muzyki odpowiada przepływności 320 kbit/s – na co zmarnowano resztę? Ano na retransmisję utraconych pakietów danych oraz bufor, które to gwarantują nieprzerwane odtwarzanie utworów przy jednoczesnym zachowaniu pożądanej jakości dźwięku. I na okładki albumów, rzecz jasna :)
Godzina słuchania Spotify w zmiennych warunkach (bo przecież telefon zmieniał – razem ze mną – swoją pozycję, musiał przełączać się do kolejnych BTSów) zaowocowało zużyciem 12 % energii zakumulowanej w baterii. Więc telefon wyładowałby się po około ośmiu godzinach.
Na załączonych screenach widać nieco inne wartości odnośnie czasów użycia i gotowości iPhone. Czas W gotowości oznacza ile minut upłynęło od odłączenia smartfona od zasilacza do uruchomienia Spotify (niestety poranne odśnieżanie auta było we wtorek nieuniknione…). Czas W użyciu jest również nieco dłuższy – dodatkowe 13 minut to 6 min poświęcone na rozmowę telefoniczną, kilka minut na napisanie i wysłanie SMSa z informacją, że się spóźnię do pracy, oraz chwila nim przed uruchomieniem Spotify wybrałem operatora, załączyłem sieć 3G, itp.
Warunki do jazdy były okrutne, co tłumaczy drastycznie niską średnią prędkość przelotową – zwykle pokonanie tego samego odcinka trasy zajmuje mi góra 25 minut (bez łamania przepisów ;)), a nie godzinę… Niestety, zima potrafi zaskoczyć drogowców niezależnie od pory roku i dnia :]
Tym bardziej miło było posłuchać muzyki serwowanej przez radio Spotify. Na codzień prym wiedzie audycja Ranne Kakao w radio Roxy ;)
Muszę również zaznaczyć, że nawet przy słabym zasięgu 3G (ledwo jedna kreseczka na wskaźniku) odtwarzana muzyka brzmiała równie dobrze i po za dwoma 2-3 sekundowymi przerwami, w których telefon stracił w ogóle zasięg – nie doświadczyłem żadnych nieprzyjemnych akustycznych defektów, których można byłoby się spodziewać przy bezprzewodowym streamingu.
Reasumując: wbrew błędnym założeniom, Spotify nie jest usługą, która w jakiś bezceremonialny sposób drenuje baterię iPhone. Co do zużytego transferu – na pewno zmiana jakości muzyki na Normalną (odpowiadająca bitrate ok. 96 kbit/s – myślę, że do zaakceptowania podczas podróży samochodem) – zmniejszy zużycie pakietu danych. Może wkrótce wykonam kolejny test? Zatem Spotify NIE SSIE! :)
Sam serwis i cała usługa, cholernie mi się podobają! Tak bardzo, że zastanawiam się czy warto przedłużać subskrybcję iTunes Match czy lepiej przeznaczyć te pieniądze na abonament Spotify Premium?
Zaczekam jeszcze trochę. Kto wie, może Tim Cook zaskoczy nas wszystkich (zawstydzi TurboDymoMana) i zaprezentuje nową usługę, która zostawi wszystkie inne daleko w tyle…?
W tej części cyklu przyjrzymy się możliwościom konfiguracyjnym jakie oferuje nam VirtualBox w odniesieniu do naszej maszyny wirtualnej, którą stworzyliśmy w trakcie ostatniego wpisu.
W tym celu wybieramy nasz host i klikamy na górnej belce ikonę Settings, co spowoduje wywołanie okna ustawień otwartego na zakładce General. Znajdują się tutaj trzy sekcje konfiguracyjne.
Sekcja Basic odpowiada za nazwę maszyny, typ systemu operacyjnego oraz jego wersję. Konfiguracja tych wartości spowoduje zmianę oznaczenia ikony na liście maszyn wirtualnych w oknie głównym aplikacji. Kolejna sekcja o nazwie Advanced daje nam znacznie większe pole do manewru i dostępne w niej opcje mają następujące działanie:
Snapshot Folder – odpowiada za konfigurację lokalizacji przechowywania tak zwanych migawek systemu. W wielkim skrócie są to zapisane stany maszyny, które pozwalają na przywrócenie jej do danego stanu w dowolnej chwili. O migawkach będę jeszcze szerzej opowiadał w kolejnych częściach cyklu.
Shared Clipboard – odpowiada za współdzielenie schowka systemowego. Mamy tu do wyboru trzy opcje:
Host to Guest – aktywuje możliwość przenoszenia schowka z maszyny fizycznej do maszyny wirtualnej
Guest to Host – aktywuje możliwość przenoszenia schowka z maszyny wirtualnej do maszyny fizycznej
Biderectional – aktywuje przenoszenie zawartości schowka w obu kierunkach i jest to zdecydowanie najwygodniejsze rozwiązanie, które znacząco wspomaga codzienną pracę
Drag’n’Drop – odpowiada za możliwość przenoszenia plików pomiędzy maszyną wirtualną a fizyczną na zasadzie przeciągania pomiędzy oknami. Analogicznie do opcji dotyczących schowka występują tutaj trzy możliwości konfiguracji:
Host to Guest – aktywuje możliwość przenoszenia plików z maszyny fizycznej do maszyny wirtualnej
Guest to Host – aktywuje możliwość przenoszenia plików z maszyny wirtualnej do maszyny fizycznej
Biderectional – aktywuje przenoszenie plików w obu kierunkach i jest to zdecydowanie najwygodniejsze rozwiązanie, które znacząco wspomaga codzienną pracę.
Removable Media – możemy tutaj zaznaczyć lub odznaczyć funkcję Remember Runtime Changes, która odpowiada za zapamiętywanie w pliku konfiguracyjnym maszyny wirtualnej konfiguracji wykorzystywanych nośników wymiennych. Zaleca się pozostawienie tej opcji aktywnej
Mini ToolBar – opcja ta uaktywnia belkę zarządzania maszyną wirtualną, która pojawia się w trybie pełnoekranowym. Pierwsze ustawienie odpowiada za włączenie/wyłączenie tej funkcji, drugie pozwala przenieść belkę na górną część okna (domyślnie znajduje się ona na dole ekranu)
Kolejna sekcja o nazwie Description pozwala na wprowadzenie opisu dokładnego opisu maszyny. Można tutaj przechowywać wszelkiej maści opisy, logi i inne ważne dla nas informacje dotyczące wybranego hosta.
Kolejną zakładką jakiej się przyjrzymy jest System. Odpowiada ona za wirtualny sprzęt na jakim pracuje nasza maszyna.
Pierwsza domyślnie otwierająca się sekcja nosi nazwę Motherboard i mamy w niej następujące opcje konfiguracji:
Base Memory – jest to suwak odpowiadający za przydzielenie ilości pamięci RAM do hosta
Boot Order – pozwala na wybranie, których źródeł może startować host oraz pozwala na ustawienie ich w odpowiedniej kolejności
Chipset – pozwala na wybranie wirtualnego chipsetu. Domyślnie jest to PIIX3, który jest najczęstszym wymaganym rozwiązaniem, jednak w przypadku instalacji na przykład systemów z rodziny Mac OS X wymagane jest ustawienie wersji ICH9. Warto pamiętać, że emulacja chipsetów ICH9 jest aktualnie w fazie rozwoju i nie jest jeszcze w pełni stabilna
Enable IO APIC – Funkcja niezbędna do działania systemów z rodziny Windows odpowiadająca za kontrolę przerwań sprzętowych
Enable EFI – uruchomienie EFI zastępujące tradycyjny BIOS, które to jest wykorzystywane przez część systemów operacyjnych
Hardware clock in UTC time – uruchamia podawanie czasu w formie UTC. Jest to często wymagane przez systemy Unix. Jeżeli opcja ta jest wyłączona, to czas będzie podawany zgodnie z tym co podaje maszyna fizyczna
Enable absolute pointing device – uruchamia wsparcie dla tabletów i innych urządzeń wskazujących, jeżeli opcja zostanie wyłączona wspierane będą jedynie klasyczne myszki
Kolejna sekcja o nazwie Processor pozwala nam skonfigurować liczbę procesorów przypisanych do danej maszyny wirtualnej oraz tak zwany Execution Gap, który domyślnie przyjmuje wartość 100%. Współczynnik ten pozwala nam określić, ile czasu procesora jest zarezerwowane dla danego hosta. Dodatkowo występuje tutaj opcja Enable PAE/NX, która pozwala na przekazanie systemowi goszczonemu fizycznych adresów naszych procesorów.
W ostatniej zakładce Acceleration znajdują się opcje sprzętowej akceleracji procesów wirtualizacji zapewnione przez procesor fizyczny naszego komputera. Domyślnie opcje te są włączone i w przypadku większości aktualnie znajdujących się na rynku procesorów takie wsparcie sprzętowe jest zaimplementowane.
Kolejną zakładką wśród opcji jest Display, która dzieli się na dwie sekcje.
Pierwsza z nich to Video odpowiedzialna za ustawienia dotyczące wyświetlania obrazu, w której możemy skonfigurować takie wartości jak:
Video Memory – przydzielamy tutaj ilość pamięci dostępnej dla naszej wirtualnej karty graficznej
Monitor Count – pozwala na przypisanie dowolnej liczny wirtualnych monitorów jakie są przypisane do hosta
Enable 3D Acceleration oraz Enable 2D Video Acceleration – te dwie funkcje pozwalają na uruchomienie wsparcia sprzętowego dla wyświetlania obrazów 2D i 3D poprzez wykorzystanie potencjału fizycznej karty graficznej znajdującej się w naszej maszynie fizycznej.
Druga sekcja o nazwie Remote Display pozwala na konfiguracje zdalnego dostępu do maszyn wirtualnych, jednak tym zajmiemy się w kolejnych częściach cyklu i przybliżę wam wtedy dokładnie konfigurację tej funkcji.
Ostatnią zakładką jaką tym razem się zajmiemy jest Audio.
W miejscu tym możemy całkowicie włączyć lub wyłączyć obsługę dźwięku a także skonfigurować dwie opcje:
Host Audio Driver – pozwala na wybranie karty dźwiękowej znajdującej się w naszej maszynie fizycznej z której będzie korzystała maszyna wirtualna. Istnieje również możliwość wybrania opcji Null Audio Driver co spowoduje, że host wirtualny będzie posiadał swoją kartę dźwiękową ale nie będzie on wysyłał żadnych sygnałów do naszej fizycznej karty
Audio Controller – w tym miejscu wybieramy rodzaj wirtualnej karty dźwiękowej, która zostanie zainstalowana na hoście goszczonym.
Świadomie w tej części cyklu pomijam zakładki Storage, Network, Ports oraz Shared Folders. Każda z nich zostanie szerzej opisana w kolejnych odcinkach wraz z ich wykorzystaniem w trakcie pracy w wirtualnym środowisku. Przybliżę wtedy kompleksowo wszystkie oferowane przez nie funkcje i opcje opatrzone przykładami działania. Tymczasem zachęcam Was do przyjrzenia się parametrom opisanym powyżej i eksperymentowanie w kwestii ich użycia.
Zapraszam Was również do zapoznania się z poprzednimi artykułami na temat VirtualBox: