Porady

Regulacja natężenia dźwięku w AirPlay

Ostatnie kilka wieczorów (bo niestety praca i obowiązki wypełniają większą część mojego dnia) spędziłem na testowaniu usługi Spotify Premium na iPhone oraz iPadzie, z tą różnicą, że audio przekierowane było dzięki AirPlay, na głośniki podłączone do stacji AirPort Express. Oczywiście część wolnego czasu spożytkowałem również oglądając najnowsze odcinki ulubionych seriali (jak Person of Interest, Elementary czy The Following :)). Dzięki ostatniej aktualizacji iOS dla Apple TV, mogłem wzbogacić doznania w trakcie seansu, przekierowując ścieżkę dźwiękową z filmów na ubezprzewodowione głośniki.

I tu wyszedł drobny problem, którego rozwiązanie okazało się banalne, a o którym – przyznam to bez bicia – nie miałem wcześniej pojęcia :) Chodziło o poziom głośności dźwięku płynącego z głośników, przy różnych źródłach: iPhone/iPad oraz Apple TV.

Aktualnie użytkowane przeze mnie głośniki, mają wbudowany wzmacniacz, pokrętła tonów niskich i wysokich, oraz regulację głośności. Po pierwotnym ustawieniu tych gałek w optymalne położenia, nie miałem jednak ochoty wstawać z wygodnego fotela i dokonywać zmian :)

Muzykę z aplikacji Spotify (z pewnością działa to identycznie w większości aplikacji muzycznych dla iOS), przekazywaną po AirPlay, można ściszać lub pogłośnić w wyjątkowo prosty sposób:

  • fizycznymi przyciskami + / – iUrządzenia lub
  • przesuwając palcem suwak poziomu głosu na ekranie iPhone/iPada.

rem1

Po uruchomieniu aplikacji Air Video i wybraniu serialu stwierdziłem, że ścieżka dźwiękowa filmu jest zdecydowanie za cicho i zacząłem szukać możliwości zmiany natężenia głosu w samej aplikacji oraz Apple TV (wcześniej odtwarzałem np. filmy z YouTube lub zwiastuny filmów ze sklepu iTunes, ale aż takiej różnicy w głośności nie było, a gdy Apple TV odtwarzało dźwięk na głośnikach telewizora – pilot od TV zawsze był pod ręką).

No i przez chwilę nastąpiła mała konsternacja, bo naciskanie górnej (1) lub dolnej (3) części kółka na pilocie od tele-jabłka nie przynosiło oczekiwanego efektu, a w aplikacji Remote również, nie znajdywałem przycisku/suwaka odpowiedzialnego za ściszanie lub czynność przeciwną…

Za moje zdziwienie odpowiadało przekonanie, że przyciski góra/dół na pilocie zmieniały wcześniej głośność, ale najprawdopodobniej działało to w ten sposób podczas sterowania aplikacją Front Row na iMacu… Swoją drogą zachęcam do zapoznania się z opisem wszystkich poleceń pilota do Apple TV.

Wydawało się więc, że za poziom dźwięku pochodzącego z Apple TV i odgrywanego na odbiornikach AirPlay odpowiadają one same, tzn. gdy odtwarzamy film na TV, regulujemy dźwięk pilotem do telewizora, gdy zaś dźwięk z ATV przekierujemy do Maczka lub peceta z zainstalowaną aplikacją AirServer (lub Reflector) – siłę wrażeń słuchowych regulujemy na tychże komputerach.

Na szczęście dźwięk głośników spiętych z APEx możemy regulować z poziomu Apple TV! Zarówno pilotem od tele-jabłka, jak i aplikacją Remote na iPhone/iPadzie.

rem2

Mianowicie wciskając i przytrzymując środkowy przycisk (5) na pilocie przez chwilę, lub tapając ikonkę „opcje” znajdującą się po lewej stronie przycisku „menu” w appce Remote powodujemy wyświetlenie na ekranie telewizora okna (wyglądającego zależnie od typu danych, tj. muzyka/film, oraz aktualnie aktywnej aplikacji uruchomionej na ATV) dodatkowych opcji wyboru głośników oraz – TADA! – regulacji siły dźwięku głośników podłączonych do AirPort Express!

rem3

Teraz, po wybraniu tychże na liście, klikając przyciski lewo (2)/prawo (6) na pilocie lub przesuwając w tych kierunkach palcem w aplikacji Remote – możemy dostosować poziom dźwięku do naszych potrzeb.

VirtualBox: Tworzenie maszyny wirtualnej

Witam w kolejnej części cyklu o VirtualBox. W poprzednim wpisie poznaliście odrobinę historii oraz danych technicznych na temat bohatera niniejszego cyklu, z którego skorzystamy. W tym odcinku stworzymy pierwszą maszynę wirtualną o standardowych ustawieniach, które są podsuwane przez kreator nowej maszyny i zainstalujemy na niej system Windows 7 w wersji 64 bit. Gotowy system będzie posiadał dostęp do internetu poprzez wykorzystanie naszego lokalnego połączenia sieciowego. We własnym zakresie musicie wyposażyć się w obraz ISO lub nośnik z systemem operacyjnym, który chcecie zainstalować. Może to być też dowolny inny system Windows, nie polecam jednak do pierwszych kroków Windows 8, którego interfejs bywa kłopotliwy w wirtualnym środowisku. Ogólnie nie polecam nowej odsłony okienek ale to temat na zupełnie inny wpis. Nie przedłużając zabierzmy się za dzisiejszy temat.

W pierwszej kolejności musicie wyposażyć się w VirtualBox, który pobierzecie bezpośrednio ze strony produktu. Odpowiednie wersje dla waszego systemu operacyjnego z jakiego korzystacie na swojej maszynie fizycznej, zawsze najnowsze, znajdziecie w dziale Download. Po ściągnięciu i przeprowadzeniu instalacji, w której nie musicie nic zmieniać i opiera się jedynie na zatwierdzaniu poszczególnych ekranów, będziecie w posiadaniu środowiska do wirtualizacji, które odnajdziecie w katalogu z programami. Niestety w wersji dla Mac OS X nie znajdziecie spolszczenia, więc skazani jesteście na interfejs w języku angielskim.

Po uruchomieniu oprogramowania powita Was okno analogiczne do poniższego. Jak widzicie mam zainstalowane kilka maszyn wirtualnych, które w zależności od systemu operacyjnego są oznaczone odpowiednią ikoną. Jest to bardzo przydatne, zwłaszcza w kontekście wersji 32 bit oraz 64 bit, które są w przejrzysty sposób wyróżnione za pomocą oznaczenia na ikonie. Po prawej stronie interfejsu znajdują się szczegóły dotyczące aktualnie wybranej maszyny.

VBox

Przejdźmy do konkretów, czas stworzyć swoją pierwszą maszynę wirtualną. W tym celu klikamy na ikonę New, co powoduje start kreatora. W pierwszym oknie wybieramy nazwę maszyny, w moim przypadku nadałem jej oznaczenie Applesauce. Następnie dokonujemy wyboru rodzaju systemu operacyjnego jaki będziemy na niej instalować. W moim przypadku jest to Windows 7 w wydaniu 64 bit. Klikamy Continue.

Vbox_crea_name

Kolejny etap to przydzielenie ilości pamięci RAM dla naszej maszyny. Możemy tą wartość pozostawić na domyślnym poziomie, VirtualBox w zależności od systemu operacyjnego jaki wybierzemy przyjmie domyślną wartość. W przypadku Windows 7 będzie to 512 MB RAM. Klikamy Continue.

VBox_Crea_RAM

Następnie musimy utworzyć wirtualny dysk twardy na którym będzie rezydowała nasza maszyna. Mamy tutaj dostępne trzy opcje, pierwsza pozwala stworzyć maszynę bez dysku wirtualnego, druga (domyślna) pozwala stworzyć nowy dysk, trzecia daje możliwość podłączenia już istniejącego dysku wirtualnego. Pozostawiamy domyślny wybór i klikamy Create.

VBox_crea_hdd1

Przeniesie nas to do okna wyboru rodzaju wirtualnego dysku. Domyślnie wybrana jest opcja VDI, format ten jest natywny dla VirtualBox. Pozostałe formaty omówione zostaną w osobnej części cyklu. Klikamy Continue.

VBox_crea_hdd2

Kolejne okno pozwoli nam zadecydować, czy nasz dysk ma mieć dynamiczny – (dynamic) czy statyczny (fixed) rozmiar. Domyślnie wybrana jest opcja utworzenia dysku o dynamicznym rozmiarze, co powoduje że zajmuje on na dysku tylko tyle powierzchni ile rzeczywiście znajduje się na nim danych. W wersji statycznej dysk jest tworzony w pełnym swoim rozmiarze na swój sposób rezerwując sobie przestrzeń na naszym fizycznym HDD, polega to na zapisaniu całego zdefiniowanego obszaru zerami. Wirtualne dyski statyczne wykazują większą wydajność, jednak w większości przypadków wersje dynamiczne sprawdzają się bez zarzutów. My pozostawiamy właśnie wersję z elastycznym rozmiarem i klikamy na Continue

VBox_crea_hdd3

Kolejne okno służy do nazwania tworzonego dysku wirtualnego oraz wyboru jego lokalizacji, co jest umożliwione poprzez kliknięcie ikony folderu obok pola tekstowego. Domyślnie nasz dysk zapisze się w lokalizacji /Users/Użytkownik/VirtualBox VMs, wewnątrz katalogu odpowiadającego nazwie wirtualnej maszyny. Poniżej za pomocą suwaka lub wpisując wartość z palca możemy sprecyzować rozmiar naszego woluminu. Po wybraniu satysfakcjonujących nas parametrów klikamy na przycisk Create, co spowoduje utworzenie wirtualnej maszyny oraz dysku w formacie VDI.

VBox_crea_hdd4

Po przejściu kreatora na naszej liście pojawi się nowa maszyna wirtualna o wskazanej przez nas w trakcie kreatora nazwie. Pozostaje nam ją uruchomić. W tym celu wystarczy kliknąć na nią dwukrotnie lub po wybraniu nacisnąć przycisk start na górnej belce interfejsu VirtualBox. Uruchomione zostanie osobne okno, gdzie zostaniemy poproszeni o podanie ścieżki do obrazu ISO lub napędu fizycznie znajdującego się w naszym komputerze z systemem operacyjnym jaki chcemy zainstalować.

VBox_crea_iso

Po wybraniu odpowiedniego źródła przechodzimy przez całą instalację systemu operacyjnego w ten sam sposób w jaki robimy to na maszynie fizycznej. Po kliknięciu na okno nowej maszyny nasz kursor i klawiatura będę go bez problemu obsługiwały jednak do czasu aż nie zainstalujemy dodatków VirtualBox opuszczanie ekranu systemu goszczonego będzie się odbywało poprzez naciśnięcie lewego klawisza cmd. Ważne jest jednak to, że jeżeli instalator wymaga od nas naciśnięcia jakiegokolwiek klawisza funkcyjnego należy nacisnąć go w kombinacji z klawiszem fn. Kiedy już zakończycie instalację, niezbędnym elementem jest instalacja wspomnianych już dodatków, które nazywają się Guest Addition. Jest to paczka sterowników i oprogramowania, która pozwala na pełną integrację VirtualBox’a z maszyną wirtualną. W celu jej instalacji po uruchomieniu goszczonego systemu operacyjnego naciśnijcie kombinację klawiszy CMD+D, skrót ten spowoduje umieszczenie w wirtualnym napędzie CD instalatora dodatków. Po wejściu w Mój komputer szybko go zauważycie.

VBox_crea_addit

Po wejściu do zawartości płyty wystarczy kliknąć na plik VBoxWindowsAdditions i zainstalować pakiet nie zmieniając domyślnych opcji. Zignorujcie również pozycję dotyczącą Direct3D, tą opcją zajmiemy się w przyszłości. W trakcie procesu instalacji będziecie poproszeni o potwierdzenie źródła sterowników, na co oczywiście odpowiadacie zatwierdzeniem. Po zakończeniu pracy instalatora, pozwólcie na zrestartowania swojej maszyny wirtualnej. Warto pamiętać, że każda aktualizacja VirtualBox’a przynosi nam świeży pakiet dodatków, które powinno się zawsze aktualizować ze względu na to, że często zawierają one duże poprawki na linii współpracy hiper nadzorcy i systemu goszczonego.

Na tym kończymy tą część cyklu. W jego wyniku otrzymaliśmy maszynę wirtualną, posiadającą 512 MB pamięci RAM, dostęp do internetu oraz pełną integrację z VirtualBox z wykorzystaniem pakietu dodatków. W kolejnej części skupimy się na wszystkich opcjach pozwalających na dopasowaniu jej konfiguracji do naszych potrzeb z wytłumaczeniem poszczególnych parametrów abyście mogli w przyszłości jak najbardziej świadomie manipulować ustawieniami waszego środowiska wirtualnego.

W tej części cyklu przyjrzymy się możliwościom konfiguracyjnym jakie oferuje nam VirtualBox w odniesieniu do naszej maszyny wirtualnej, którą stworzyliśmy w trakcie ostatniego wpisu.

W tym celu wybieramy nasz host i klikamy na górnej belce ikonę Settings, co spowoduje wywołanie okna ustawień otwartego na zakładce General. Znajdują się tutaj trzy sekcje konfiguracyjne.

IMG

Sekcja Basic odpowiada za nazwę maszyny, typ systemu operacyjnego oraz jego wersję. Konfiguracja tych wartości spowoduje zmianę oznaczenia ikony na liście maszyn wirtualnych w oknie głównym aplikacji. Kolejna sekcja o nazwie Advanced daje nam znacznie większe pole do manewru i dostępne w niej opcje mają następujące działanie:

  • Snapshot Folder – odpowiada za konfigurację lokalizacji przechowywania tak zwanych migawek systemu. W wielkim skrócie są to zapisane stany maszyny, które pozwalają na przywrócenie jej do danego stanu w dowolnej chwili. O migawkach będę jeszcze szerzej opowiadał w kolejnych częściach cyklu.
  • Shared Clipboard – odpowiada za współdzielenie schowka systemowego. Mamy tu do wyboru trzy opcje:
    • Host to Guest – aktywuje możliwość przenoszenia schowka z maszyny fizycznej do maszyny wirtualnej
    • Guest to Host – aktywuje możliwość przenoszenia schowka z maszyny wirtualnej do maszyny fizycznej
    • Biderectional – aktywuje przenoszenie zawartości schowka w obu kierunkach i jest to zdecydowanie najwygodniejsze rozwiązanie, które znacząco wspomaga codzienną pracę
  • Drag’n’Drop – odpowiada za możliwość przenoszenia plików pomiędzy maszyną wirtualną a fizyczną na zasadzie przeciągania pomiędzy oknami. Analogicznie do opcji dotyczących schowka występują tutaj trzy możliwości konfiguracji:
    • Host to Guest – aktywuje możliwość przenoszenia plików z maszyny fizycznej do maszyny wirtualnej
    • Guest to Host – aktywuje możliwość przenoszenia plików z maszyny wirtualnej do maszyny fizycznej
    • Biderectional – aktywuje przenoszenie plików w obu kierunkach i jest to zdecydowanie najwygodniejsze rozwiązanie, które znacząco wspomaga codzienną pracę.
  • Removable Media – możemy tutaj zaznaczyć lub odznaczyć funkcję Remember Runtime Changes, która odpowiada za zapamiętywanie w pliku konfiguracyjnym maszyny wirtualnej konfiguracji wykorzystywanych nośników wymiennych. Zaleca się pozostawienie tej opcji aktywnej
  • Mini ToolBar – opcja ta uaktywnia belkę zarządzania maszyną wirtualną, która pojawia się w trybie pełnoekranowym. Pierwsze ustawienie odpowiada za włączenie/wyłączenie tej funkcji, drugie pozwala przenieść belkę na górną część okna (domyślnie znajduje się ona na dole ekranu)

Kolejna sekcja o nazwie Description pozwala na wprowadzenie opisu dokładnego opisu maszyny. Można tutaj przechowywać wszelkiej maści opisy, logi i inne ważne dla nas informacje dotyczące wybranego hosta.

Kolejną zakładką jakiej się przyjrzymy jest System. Odpowiada ona za wirtualny sprzęt na jakim pracuje nasza maszyna.

IMG

Pierwsza domyślnie otwierająca się sekcja nosi nazwę Motherboard i mamy w niej następujące opcje konfiguracji:

  • Base Memory – jest to suwak odpowiadający za przydzielenie ilości pamięci RAM do hosta
  • Boot Order – pozwala na wybranie, których źródeł może startować host oraz pozwala na ustawienie ich w odpowiedniej kolejności
  • Chipset – pozwala na wybranie wirtualnego chipsetu. Domyślnie jest to PIIX3, który jest najczęstszym wymaganym rozwiązaniem, jednak w przypadku instalacji na przykład systemów z rodziny Mac OS X wymagane jest ustawienie wersji ICH9. Warto pamiętać, że emulacja chipsetów ICH9 jest aktualnie w fazie rozwoju i nie jest jeszcze w pełni stabilna
  • Enable IO APIC – Funkcja niezbędna do działania systemów z rodziny Windows odpowiadająca za kontrolę przerwań sprzętowych
  • Enable EFI – uruchomienie EFI zastępujące tradycyjny BIOS, które to jest wykorzystywane przez część systemów operacyjnych
  • Hardware clock in UTC time – uruchamia podawanie czasu w formie UTC. Jest to często wymagane przez systemy Unix. Jeżeli opcja ta jest wyłączona, to czas będzie podawany zgodnie z tym co podaje maszyna fizyczna
  • Enable absolute pointing device – uruchamia wsparcie dla tabletów i innych urządzeń wskazujących, jeżeli opcja zostanie wyłączona wspierane będą jedynie klasyczne myszki

Kolejna sekcja o nazwie Processor pozwala nam skonfigurować liczbę procesorów przypisanych do danej maszyny wirtualnej oraz tak zwany Execution Gap, który domyślnie przyjmuje wartość 100%. Współczynnik ten pozwala nam określić, ile czasu procesora jest zarezerwowane dla danego hosta. Dodatkowo występuje tutaj opcja Enable PAE/NX, która pozwala na przekazanie systemowi goszczonemu fizycznych adresów naszych procesorów.

W ostatniej zakładce Acceleration znajdują się opcje sprzętowej akceleracji procesów wirtualizacji zapewnione przez procesor fizyczny naszego komputera. Domyślnie opcje te są włączone i w przypadku większości aktualnie znajdujących się na rynku procesorów takie wsparcie sprzętowe jest zaimplementowane.

Kolejną zakładką wśród opcji jest Display, która dzieli się na dwie sekcje.

IMG

Pierwsza z nich to Video odpowiedzialna za ustawienia dotyczące wyświetlania obrazu, w której możemy skonfigurować takie wartości jak:

  • Video Memory – przydzielamy tutaj ilość pamięci dostępnej dla naszej wirtualnej karty graficznej
  • Monitor Count – pozwala na przypisanie dowolnej liczny wirtualnych monitorów jakie są przypisane do hosta
  • Enable 3D Acceleration oraz Enable 2D Video Acceleration – te dwie funkcje pozwalają na uruchomienie wsparcia sprzętowego dla wyświetlania obrazów 2D i 3D poprzez wykorzystanie potencjału fizycznej karty graficznej znajdującej się w naszej maszynie fizycznej.

Druga sekcja o nazwie Remote Display pozwala na konfiguracje zdalnego dostępu do maszyn wirtualnych, jednak tym zajmiemy się w kolejnych częściach cyklu i przybliżę wam wtedy dokładnie konfigurację tej funkcji.

Ostatnią zakładką jaką tym razem się zajmiemy jest Audio.

IMG

W miejscu tym możemy całkowicie włączyć lub wyłączyć obsługę dźwięku a także skonfigurować dwie opcje:

  • Host Audio Driver – pozwala na wybranie karty dźwiękowej znajdującej się w naszej maszynie fizycznej z której będzie korzystała maszyna wirtualna. Istnieje również możliwość wybrania opcji Null Audio Driver co spowoduje, że host wirtualny będzie posiadał swoją kartę dźwiękową ale nie będzie on wysyłał żadnych sygnałów do naszej fizycznej karty
  • Audio Controller – w tym miejscu wybieramy rodzaj wirtualnej karty dźwiękowej, która zostanie zainstalowana na hoście goszczonym.

Świadomie w tej części cyklu pomijam zakładki Storage, Network, Ports oraz Shared Folders. Każda z nich zostanie szerzej opisana w kolejnych odcinkach wraz z ich wykorzystaniem w trakcie pracy w wirtualnym środowisku. Przybliżę wtedy kompleksowo wszystkie oferowane przez nie funkcje i opcje opatrzone przykładami działania. Tymczasem zachęcam Was do przyjrzenia się parametrom opisanym powyżej i eksperymentowanie w kwestii ich użycia.

Zapraszam Was również do zapoznania się z poprzednim artykułem na temat VirtualBox:

DLNA i AirPlay – podobieństwa i różnice

Technologie rozwijają się i starzeją dziś bardzo szybko, a niektóre rozwiązania – mimo bezspornych korzyści przez nie przynoszonych – mają „po górkę” i zajmuje trochę czasu, nim staną się na tyle popularne, by móc uznać je za standard. Można by godzinami dywagować na temat przyczyn tego stanu rzeczy, ale nie da się ukryć, że zwykle i tak sprowadza się to do kwestii finansowych – czy to w temacie kosztów wdrożenia technologii czy ew. zysków, które owa implementacja ma przynieść. Nie bez znaczenia jest tu również poziom gotowości akceptacji nowej technologii przez konsumentów. W historii nie brakuje „wielkich przegranych” – rozwiązań zbyt mocno wyprzedzających swoje czasy.

Sieć bezprzewodowa, zwana popularnie WiFi to obecnie standard w większości gospodarstw domowych ;) Wraz z popularyzacją notebooków oraz dostępu do Internetu, możliwość pozbycia się kabli i korzystania z pełnej mobilności zyskała na znaczeniu. I tak od grubo ponad dekady, możemy cieszyć się z łączności radiowej w naszych przenośnych komputerach. Ale już np. w telefonach komórkowych – wyjątkiem są tu smartfony – WiFi wciąż nie jest standardem, za to nadal znajdziemy w nich interfejsy IrDA czy Bluetooth.

Jeszcze gorzej jest w przypadku sprzętu RTV. Przez te wszystkie lata, telewizory dorobiły się płaskich ekranów, LEDowego podświetlenia, złącz HDMI, obsługi USB czy nawet trzeciego wymiaru, a pozbawiona kabli komunikacja nadal stanowi jeśli nie ciekawostkę to kaprys dla bardziej zamożnych i wymagających klientów.

Producenci sprzętu chyba nie do końca wiedzieli jak skorzystać z dobrodziejstw komunikacji urządzeń w sieci (LAN i WiFi). Na szczęście z inicjatywy firmy Sony powstało Digital Living Network Alliance, organizacja, której zadaniem jest cyt.: „uporządkowanie standardów przewodowej i bezprzewodowej sieci komputerów osobistych, elektroniki użytkowej i urządzeń mobilnych w domu i na drodze, aby były w stanie ze sobą się komunikować, stworzenia jednolitego środowiska dla współdzielenia nowych cyfrowych mediów. DLNA skupia się na dostarczaniu struktury wytycznych projektowania opartych na otwartych standardach razem ze świadectwem certyfikacji i logo programu, aby oficjalnie weryfikować zgodność i współpracę w produktach dla klientów”. Inaczej mówiąc, ten międzynarodowy twór określa w jaki sposób urządzenia mają się ze sobą komunikować oraz współdzielić zasoby multimedialne w ramach sieci domowej.

Przecież skoro dziś przechowujemy swoje dane w chmurze, to dlaczego niby wciąż mamy kopiować multimedia na płyty CD czy pendrajwy by móc je odtworzyć na sprzęcie HiFi lub zaprezentować na pięćdziesięciocalowym wyświetlaczu w pokoju gościnnym?

Technologia DLNA bazuje na międzynarodowych standardach – protokołach sieciowych Universal Plug and Play oraz UPnP AV. Pozwala na przykład na wyświetlenie zdjęcia z tabletu lub komputera na ekranie telewizora, wydrukowanie zdjęcia z aparatu bezpośrednio na drukarce (z pominięciem PC), odtworzenie pliku wideo z dysku sieciowego w kinie domowym, odegranie utworu muzycznego z telefonu komórkowego na wieży HiFi, czy wreszcie sterowanie tymi urządzeniami z poziomu smartfona.

Wszystko to brzmi pięknie „na papierze” a czar zwykle pryska gdy się zweryfikuje taki elektroniczny mariaż w praktyce. Mimo globalnego zasięgu – do organizacji przynależy około ćwierć tysiąca producentów – oraz pokaźnego portfolio certyfikowanych urządzeń (ponad 500 milionów!) – nie każdy elektroniczny produkt potrafi dogadać się z innym w sieci. Czasami wystarczy instalacja dodatkowego oprogramowania (jak serwer UPnP AV). Niektóre z urządzeń wspierają możliwości DLNA tylko w ograniczonym zakresie. Jeśli więc planujecie zakupy nowoczesnych technogadżetów, chcecie bez problemu je ze sobą łączyć i współdzielić zasoby, zacznijcie od sprawdzenia czy urządzenia te mają błogosławieństwo organizacji i w jakim zakresie obsługują multimedia.

AirPlay, wbrew pozorom to nie to samo co DLNA, choć user experience jest podobne. Podobnie jak DLNA, AirPlay wykorzystuje protokoły komunikacyjne i sieciowe, odpowiedzialne np. za auto-konfigurację adresów, wykrywanie urządzeń czy wreszcie dostęp do zasobów. Ale Apple polega tu na własnych, opatentowanych i zastrzeżonych rozwiązaniach, takich jak Bonjour, Remote Audio Output Protocol (RAOP), Digital Audio Control Protocol (DACP) czy Digital Audio Access Protocol (DAAP), a transmisja szyfrowana jest kluczem AES.

Technologia AirPlay pozwala na wszystko to, na co pozwala DLNA, ale jest ograniczona do ekosystemu Apple oraz garstki urządzeń, takich jak drukarki czy bezprzewodowe głośniki wybranych producentów. Wygląda więc, że zastosowanie DLNA jest bardziej uniwersalne i korzystniejsze dla użytkownika, ale czy na pewno?

Po pierwsze fakt, że nad implementacją AirPlay w niemal wszystkich urządzeniach sprawuje pieczę jeden i ten sam producent, gwarantuje 100% zgodność i maksymalne wykorzystanie możliwości technologii.

Po drugie i ważniejsze – AirPlay obsługuje strumieniową transmisję praktycznie dowolnego medium, w odróżnieniu od DLNA, które jest bardziej zorientowane na plik. Inaczej mówiąc, jeśli odbiornik DLNA nie rozumie formatu pliku, to z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że nie będzie potrafił go odtworzyć. Stąd między innymi opcje transkodowania w serwerach DLNA, mające na celu zmniejszenie ryzyka wystąpienia takiej sytuacji. Dla AirPlay nie ma znaczenia czy chcemy wyświetlić obrazek w formacie JPEG, muzykę w Ogg Vorbis czy wideo w MKV. Jeśli aplikacja na urządzeniu nadawczym potrafi obsłużyć takie medium i wspiera AirPlay – odbiornik też sobie poradzi. Ba! Możemy wyświetlić obraz z filmu na jednym urządzeniu a dźwięk odtworzyć na drugim, a jakże! Chcemy wyświetlić na ekranie telewizora biurko komputera w sieci? Nic trudnego! Chcemy na bezprzewodowych głośnikach odegrać muzykę ze Spotify – proszę bardzo! Planujemy pograć na dużym ekranie w grę uruchomioną na iPhone/iPad? Gdy mamy Apple TV lub komputer z opisywanymi tu aplikacjami, i to nie stanowi problemu.

Nie twierdzę, że strumieniowanie mediów w technologii DLNA nie działa, przeciwnie – działa, ale nie jest to aż tak proste, wygodne i bezproblemowe jak w przypadku AirPlay i produktów Apple (mam tu na myśli np. tzw. Push – opcję bezpośredniego wysłania treści do odbiornika AirPlay).

Tak na marginesie, zachęcam osoby posiadające doświadczenie w korzystaniu z DLNA na urządzeniach pracujących pod Androidem, Windows Phone a nawet Symbianem ;) o rzucenie światła na tę kwestię. Chętnie się dowiem nowych rzeczy i z pokorą posypię głowę popiołem, jeśli w tym wpisie minąłem się z prawdą :)

Właściwie to powinienem tu wspomnieć jeszcze o takich technologiach strumieniowania multimediów jak:

ale z uwagi na stosunkowo niewielką popularność tych rozwiązań, marginalne wsparcie w dostępnych urządzeniach, a także ich cenę i inne ograniczenia – postanowiłem je pominąć w tym porównaniu. Mimo wszystko zamierzam śledzić rozwój tych technologii, bo – jak widać – w rozwiązaniach współdzielenia multimediów, żaden producent nie wypowiedział ostatniego słowa i nie postawił przysłowiowej kropki nad „i”.

AirPlay bez Apple TV

Jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami tele-jabłka, AirPort Express z głośnikami bądź innego odbiornika wspierającego technologię AirPlay, możemy w niesamowicie szybki, prosty, wygodny i bezproblemowy sposób wyświetlać i odtwarzać po kablu lub bezprzewodowo multimedia maści wszelakiej: utwory muzyczne, zdjęcia i filmy. Ba! możemy nawet (w przypadku Apple TV i nowszych iGadżetów oraz Maczków) pograć na dużym ekranie w grę uruchomioną na iPhone, iPodzie Touch, iPadzie, iMacu/MacBooku lub wyświetlić po prostu sklonowany ekran tego urządzenia.

No tak, ale czarna przystawka do telewizora, stacja bazowa z głośnikami czy dedykowane głośniki bezprzewodowe obsługujące AirPlay to jednak dodatkowy wydatek, odczuwalny dla przeciętnego budżetu.

Dlaczego więc nie wykorzystać posiadanego komputera, jego ekranu i głośników?

Niestety OS X wspiera AirPlay tylko w zakresie „nadawania”. Potrzebujemy więc dodatkowego oprogramowania zdolnego do zgłoszenia naszego komputera w sieci jako odbiornik AirPlay, przyjęcie wysyłanych np. z iPhone treści oraz ich pokazanie/odegranie na komputerze.

Na szczęście taki software istnieje, działa sprawnie i dziś opiszę dwa z dostępnych rozwiązań (śmiem przypuszczać, że to nie jedyne możliwości – jeśli wiecie coś więcej, komentarze są do Waszej dyspozycji!).

1. Reflector (wcześniej Reflection)

To aplikacja autorstwa zespołu wiewiórek :) znaczy się deweloperów działających pod szyldem Squirrels LLC. Tak, to ci sami ludzie, którzy stworzyli opisywany tutaj program AirParrot.

reflector1

Reflector app był już opisywany na innych blogach dedykowanych Apple (np. u Norberta), ale pozwolę sobie na krótkie streszczenie możliwości tego rozwiązania. Program występuje w wersji dla Maczków (wymagany OS X w wersji 10.6.8 lub nowszy) oraz pecetów (wspierany jest Windows XP oraz nowsze – aktualnie na stronie chyba brak możliwości kupna pecetowej wersji…). Po zainstalowaniu aplikacji i uruchomieniu możemy automatycznie zacząć zabawę. Gdy weźmiemy do ręki np. iPhone, wejdziemy do aplikacji Muzyka, wybierzemy utwór, obok suwaczka głośności pojawi się ikonka AirPlay pozwalająca na wybranie komputera z aktywnym Reflectorem jako odbiornika! Podobnie będzie gdy wejdziemy do aplikacji Zdjęcia, wskażemy np. w Rolce z aparatu zdjęcie bądź nagrany film – wybieramy w AirPlay nasz komputer i – tada! – obraz automagicznie pojawia się na dużym ekranie.

reflector3

Ale to nie wszystko. Jeśli posiadamy iPhone 4S lub 5-tkę, iPada 2 lub nowszy tablet – możemy wyświetlić na ekranie komputera lustrzane odbicie obrazu naszego iDevice’a. Reflector pozwala wyświetlić treści zarówno w okienku jak i na pełnym ekranie, możemy też włączyć pokazywanie ramki urządzenia, w wersji czarnej lub białej. Jednak chyba najciekawszą sprawą jest możliwość nagrywania tego co się dzieje na ekranie iPhone/iPada do pliku wideo. Działa to naprawdę rewelacyjnie, aczkolwiek w tym wypadku nagranie będzie zawierało tylko zawartość ekranu urządzenia z iOS, ramki nie są dodawane do filmu.

reflector2

Dodatkowe opcje takie jak zwiększanie lub zmniejszanie obrazu, zmiana orientacji (automatyczna, pozioma lub pionowa), hasłowanie połączenia czy wybór jakości (optymalizacja zależnie od rozdzielczości iUrządzenia) – pozwalają jeszcze lepiej dostosować Reflectora do naszych potrzeb.

Na deser oczywiście rozrywka :) Dzięki Reflectorowi możemy zagrać w gry wpierające AirPlay na dużym ekranie. Dokładnie tak samo jak na Apple TV, co opisałem przy okazji cyklu artykułów poświęconych tele-jabłku. Gra się naprawdę rewelacyjnie, a dzięki temu, że autorzy pozwalają przetestować w pełni funkcjonalnego Reflectora za darmo przez 10 minut, możecie przekonać się o tym wszystkim sami.

Byłbym zapomniał – jeśli nasz komputer jest wystarczająco mocny, możecie na nim wyświetlić treści z więcej niż jednego mobilnego gadżetu.

Chyba jedyną i największą wadą Reflektor app jest jego cena, licencja na jedno stanowisko kosztuje $12.99, czyli około 40 zł. Niby nie dużo ale… Co więcej, za licencję na 5 stanowisk, czyli taki „family pack” musimy zapłacić już aż $54.99!

2. AirServer

Na tę aplikację trafiłem zupłenie przypadkiem, ale najważniejsze, że było to strzał w 10-tkę! :) Podstawowa różnica między AirServer a Reflector to fakt, że AirServer uruchamia się jako usługa, a nie aplikacja w sensie stricte. Dostęp do programu jest możliwy z menuletu instalującego się na belce menu, a zmiany ustawień dokonujemy w panelu Preferencji systemowych.

as2

Lubię takie rozwiązania: transparentne i system-friendly. Patrząc na dostępne opcje, dojdziemy do wniosku, że AirServer jest nieco bardziej uniwersalny (pozwala m.in. na wybór wyjścia dźwięku i obrazu). Ale w porównaniu do Reflectora brak tu ramek iUrządzeń, a co ważniejsze – brak wbudowanego rejestratora audio-wideo. Tak więc, aby nagrać to co się dzieje np. na iPhone, potrzebne będzie dodatkowe oprogramowanie. Zatem dla osób recenzujących appki w postaci nagrań wideo – Reflector wydaje się być lepszym rozwiązaniem.

as1

Wyświetlanie multimediów z urządzeń pracujących pod iOS oraz klonowanie obrazu działa z AirServer tak samo jak w przypadku Reflectora, więc nie ma sensu się powtarzać ;) Jakość obrazu i dźwięku jest bardzo dobra, wręcz rewelacyjna! Dzięki AirServer dla OS X i Windows udało mi się np. odegrać muzykę na wszystkich odbiornikach AirPlay w moim domu: Apple TV, głośnikach podpiętych do APEx, PC oraz iMacu. Uruchomiona na tym ostatnim aplikacja iTunes pozwoliła na jednoczesne odtworzenie dźwięku na wyżej wymienionych, dzięki czemu w całym domu zabrzmiała ta sama muzyka, co ważniejsze bez zakłóceń, opóźnień, przerw i innych „rewelacji”! :) Po prostu magia! :) Oczywiście również AirServer obsłuży jednocześnie więcej niż jeden nadajnik AirPlay.

Dlaczego wybrałem aplikację AirServer? Z uwagi na fakt, że robi zupełnie przeźroczyście wszystko to czego oczekiwałem za bardzo rozsądną cenę. AirServer można przetestować przez minimum tydzień za darmo (dodatkowe dni zyskamy za polecenie programu znajomym, każda aktywacja aplikacji pobranej z linku referencyjnego dodaje 3 dni do okresu testowego), lub zakupić w trzech różnych wariantach:

  • licencja standardowa (5 stanowisk) – cena $14.99
  • licencja studencka (3 stanowiska) – cena $11.99
  • licencja komercyjna (1 stanowisko) – cena $3.99

Ja osobiście zakupiłem po jednej licencji jednostanowiskowej na obie platformy (licencje nie są typu cross-platform, czyli klucz z wersji OS X nie zadziała na wersji Win). Wyszło znacznie taniej niż pojedyncza licencja Reflektora…

Miłej zabawy!

PS. Wiem, wiem, że zamiast Apple TV czy komputera, odbiornikiem AirPlay może być też Raspberry Pi. Sam nawet próbowałem tę funkcjonalność uruchomić, niestety bezskutecznie… Ale w tamtym czasie nie było jeszcze Malinowego Pi, z przydatnymi poradnikami.

 




VirtualBox: Wstęp do cyklu

Niniejszym tekstem chciałbym Was zaprosić do cyklu artykułów, które mają na celu przybliżenie możliwości jakie daje narzędzie VirtualBox. Jak większość z Was na pewno wie, przeznaczone jest do instalacji wirtualnych maszyn na waszych komputerach. Jak już niejednokrotnie wspominałem w mojej pracy zajmuję się administracją serwerów opartych na systemach Windows. Wiąże się to z potrzebą testowania nowych rozwiązań, oprogramowania, poprawek i mechanizmów właśnie w wirtualnym laboratorium. W tej właśnie materii VirtualBox jest dla mnie podstawowym narzędziem pracy. Liczba zastosowań do jakich możemy go użyć, jest jednak znacznie szersza i w gruncie rzeczy zależy tylko i wyłącznie od naszej wyobraźni. Co najważniejsze jest to rozwiązanie darmowe i mimo to funkcjonalnościami dorównuje swoim płatnym kolegom typu Parallels, VMWare i tym podobnym. Oczywiście konkurencyjne produkty posiadają wyróżniające je cechy, jednak mnie osobiście patrząc przez pryzmat moich potrzeb od kilku lat nie zaoferowały nic co spowodowałoby drżenie moich rąk i chęć wydania paru złotych.

Wszystko to spowodowało, że postanowiłem przybliżyć Wam odrobinę wiedzy na temat VirtualBox rozpoczynając od absolutnych podstaw aż do operacji bardziej zaawansowanych. Możecie oczekiwać, że przez kilka najbliższych śród na łamach Applesauce będzie na was oczekiwał świeży kawałek wiedzy do własnego przetestowania i wspólnie zbudujemy małe wirtualne środowisko mając pełną świadomość możliwości konfiguracji poszczególnych maszyn. W trakcie tego procesu przyswoicie informacje na temat każdej opcji konfiguracyjnej z jakiej korzystacie co pozwoli nam na świadome działanie bez kombinacji typu „może to ta opcja?”. Całość będzie się opierała na wersji przeznaczonej dla Mac OS X, jednak nie ma większego znaczenia na jakim systemie operacyjnym będziecie pracować ze względu na to, że wersja dla każdej z dostępnych platform posiada praktycznie identyczny interfejs i opcje.

Myślę, że ten wprowadzający tekst jest dobrym miejscem na odrobinę informacji na temat samego VirtualBox, dzięki temu później skupimy się już tylko na wykorzystaniu jego możliwości. Będąc precyzyjnym oprogramowanie to spełnia funkcję hipernadzorcy poziomu drugiego, oznacza to że wymaga on systemu operacyjnego do swojego działania i nie jest uruchamiany jako środowisko wirtualizacji bezpośrednio na „czystej” maszynie. Zostało stworzone przez Innotek, jednak rozwinęło skrzydła, kiedy to Sun w 2008 roku przejął tą firmę wraz z produktem. Sam Sun w roku 2010 został kupiony przez Oracle Corporation za kwotę 7,4 miliarda dolarów i zniknął jako osobna marka. Na szczęście VirtualBox pozostaje dalej rozwijany i ma się doskonale przynosząc nam z każdą aktualizacją (które są dość często publikowane) sporo nowości i rozwiązań dla zgłaszanych problemów. Narzędzie to jest obsługiwane przez takie systemy operacyjne jak:

  • Microsoft Windows
  • Mac OS X
  • Linux
  • Solaris

Jeżeli chodzi o wirtualizowane środowiska to oczywiście zapewnia wsparcie zarówno na dla 32 jak i 64 bitowych maszyn. Pełną listę systemów goszczonych – tak nazywa się system zainstalowany na wirtualnej maszynie – możecie sprawdzić w TYM miejscu. Chciałbym zapoznać was dodatkowo z listą wybranych możliwości i cech tego produktu:

  • Brak wymagań wobec sprzętowej wirtualizacji – nie jest wymagany procesor posiadający sprzętowe wsparcie wirtualizacji typu VT-x lub AMD-v (nie wszystkie systemy opracyjne, szczegóły w tabeli wspieranych systemów)
  • Obsługa kilku procesorów w maszynie wirtualnej – pozwala na podłączenie kilku rdzeni do jednej maszyny, jest to ograniczone ilością rdzeni w procesorze jaki mamy zainstalowany w swojej fizycznej maszynie
  • Podłączanie urządzeń USB – pozwala na dzielenie urządzeń USB podłączonych do maszyny fizycznej z wirtualną
  • Szeroka kompatybilność wirtualizowanych urządzeń – przykładowo możemy tworzyć kilka kontrolerów typu IDE, SCSI lub SATA, które po przeniesieniu maszyny do innego wirtaulizatora będą w pełni kompatybilne i rozpoznawane
  • Wsparcie dla iSCSI – pozwala na podłączanie się do urządzeń iSCSI bezpośrednio z wykorzystaniem wbudowanych mechanizmów
  • Wsparce dla PXE Boot – możliwość zdalnego startu maszyn przy użyciu PXE
  • Możliwość tworzenia migawek systemu – pozwala na zachowanie stanu maszyny w danym momencie i powrócenie do niego w dowolnym momencie
  • Grupowanie Maszyn – pozwala na grupowanie maszyn wirtualnych co pozwala na wspólne edytowanie właściwości maszyn

Powyższe elementy to tylko wycinek ze wszystkich możliwości jakie otrzymamy wraz z VirtualBox jednak pokazują one potęgę tego, zaznaczam ponownie – darmowego, oprogramowania.

Jak widzicie możliwości tego darmowego narzędzia są naprawdę spora i myślę, że każdy zaspokoi swoje potrzeby. Zapraszam więc już za tydzień i liczę, że wykorzystanie VirtualBox przyniesie wam sporo korzyści. Oczywiście liczę na wasze pytania,sugestie i komentarze, które mam nadzieję będą pozwalały rozwiać wasze wątpliwości.

Diabeł (?) tkwi w szczegółach czyli co nieco o rozdzielczościach – część 1

Nie ulega wątpliwości, że w przypadku obrazu, zarówno ruchomego jak i statycznego, większa ilość informacji to bogatsze i bardziej realistyczne doznania. Tą informacją może być szeroka paleta kolorów, ilość odtworzonych w jednostce czasu klatek czy wreszcie rozdzielczość. Oczywiście sprzęt, wystarczająco wydajny i wyposażony w ekran, który potrafi wyświetlić obraz wysokiej jakości to zaledwie jeden z elementów układanki – bez odpowiedniego materiału źródłowego, kompletnych i „dopasowanych” danych, nasz zmysł wzroku pozostanie nieusatysfakcjonowany.

W większości domostw honorowe miejsce w salonie zajmuje kilkudziesięciocalowy telewizor z dumnym logo Full HD, świadczącym o tym, że owa szklana tafla z ciekłych kryształów (lub wykonana w innej technologii) potrafi wyświetlić obraz HDTV w rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli. Dzięki tym parametrom (ponad 2 miliony punktów!), gdy dysponujemy odpowiednim źródłem sygnału wideo, jak odtwarzacz Blu-ray czy dekoder telewizji cyfrowej z kanałami w jakości High Definition, możemy radować się wyraźnym, czystym, ostrym jak żyleta lub papryczki chilli obrazem. jeśli jednak zbliżymy się do ekranu na niewielką odległość, to okaże się, że te piksele są takie wielkie! Wręcz możliwe do policzenia gołym okiem. Co więcej, gdy się bliżej sprawie przyjrzymy, okaże się, że zdjęcie z naszego już dość starego aparatu cyfrowego, który posiada matrycę 4 Mpx, ma rozdzielczość 2448 x 1632 piksele, czyli bez przeskalowania go w dół, na tym salonowym supertivi nie wyświetli się nawet w całości! Lipa. Na szczęście telewizor służy zwykle do oglądania obrazów ruchomych, czyli wideo. No i siedzimy (a przynajmniej powinniśmy – w trosce o własne oczy) dość daleko od ekranu. Odległość i ruch powodują, że akceptujemy obraz i jeszcze trochę czasu minie, nim pod strzechy zagoszczą telewizory zdolne wyświetlać treści w rozdzielczości 4K, choć ostatnie prezentacje produktów niektórych producentów na targach CES pozwalają wierzyć, że odbiorniki UHDTV staną się popularne znacznie szybciej…

Nieco inaczej sprawa wygląda w przypadku komputerów, zwłaszcza przenośnych, w tym tabletów i smartfonów. Tutaj kluczowym elementem, odpowiadającym za mobilność jest wielkość ekranu. Im mniejsze urządzenie tym lżejsze, bardzej poręczne i zwykle też dłużej pracujące na bateriach. Pozostają jednak inne problemy do rozwiązania: mniejszy obszar roboczy – czyli jak wyświetlić więcej informacji na ograniczonej przestrzeni oraz szczegółowość obrazu – ekran znajduje się w mniejszej odległości od oczu, a użytkownik ma widzieć treści a nie pojedyńcze piksele. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w przeciwieństwie do TV, na ekranach urządzeń komputerowych większość czasu wyświetlany jest obraz statyczny, a ruchomym elementem (najczęściej – bo w grach dzieje się przecież sporo) jest co najwyżej strzałka kursora myszy.

Jednym ze sposobów na poprawienie użyteczności małych ekranów jest właściwe dobranie proporcji szerokości (długości) i wysokości. Przez lata standardem był format 4:3 stosowany nie tylko w telewizji ale i monitorów komputerowych. Aby wyświetlany obraz był foremny i po prostu odpowiedni, piksele powinny mieć kształt jak najbardziej zbliżony do kwadratu. Stąd takie powszechnie znane i stosowane rozdzielczości jak: PAL (768 x 576), VGA (640 x 480), SVGA (800 x 600) czy XGA (1024 x 768). Tę ostatnią znamy bardzo dobrze z pierwszego iPada, iPada 2 czy najnowszego iPada mini. Pierwszy iPhone, iPhone 3G oraz 3Gs posiadają ekran z rozdzielczością 480 x 320 pikseli, a późniejsze iPhone 4/4s – 960 x 640 – o nieco innych proporcjach, wynoszących 3:2, znanych z fotografii małoobrazkowej dla filmów 35 mm.

Video_Standards

Gdy na takim ekranie wyświetlimy niezbyt stary film to okaże się, że wideo zajmie tylko środkową część, u góry i na dole pojawią się czarne pasy. Wynika to z faktu, że od dłuższego czasu w filmach stosowany jest format panoramiczny, o proporcjach 16:9, np. HD Ready 720p (1280 x 720 czy też częściej: 1366 x 768), Full HD 1080p (1920 x 1080) czy np. rozdzielczość najnowszego iPhone 5: 1136 x 640. Okazuje się jednak, że ekran panoramiczny, przy tej samej przekątnej co ekran standardu 4:3 oferuje mniej miejsca do wykorzystania! Szerzej na ten temat pisałem w styczniu 2011 roku. W tym wpisie znajdziecie też kalkulator wymiarów i porównywarkę powierzchni ekranów.

Ciąg dalszy nastąpi…

Zmiana położenia wirtualnej klawiatury – iPad

Kiedy ostatnio używałem Skype zastanawiałem się dlaczego klawiatura zakrywa miejsce wpisywania treści i jak to możliwe, że nic z tym nie zrobiono. Temat jakoś poszedł w zapomnienie jednak dzisiaj klawiatura na moim iPadzie zmieniła swoje położenie i wpadłem w lekką konsternację jak do tego doszło. Okazuje się, że możliwa jest zmiana jej położenia, o czym przyznaje się be bicia nie wiedziałem, chociaż teraz wydaje mi się to oczywiste. Odpowiednie opcje znajdują się w menu kontekstowym, które otwiera się po przytrzymaniu wirtualnego przycisku odpowiedzialnego za ukrywanie klawiatury.

iPad - klawiatura

Możemy teraz oddokować oraz zadokować klawiaturę wedle własnego uznania. Sposób ten umożliwia również podzielenie klawiatury na dwie strony ekranu za co odpowiada dobrze znany wszystkim gest.




Tworzenie archiwum ZIP zabezpieczonego hasłem w Mac OS X

W pewnych przypadkach zależy nam na tym, aby przekazać drugiej osobie pliki w formie spakowanego archiwum zabezpieczonego hasłem. System Mac OS X daje możliwość tworzenia plików w formacie .zip za pomocą menu kontekstowego, jednak zabezpieczenie hasłem nie jest dostępne w ten sposób. Nie oznacza to, że wbudowane narzędzie nie pozwala nam na takie operacje.

W celu stworzenia archiwum .zip zabezpieczonego hasłem niezbędne będzie użycie systemowego Terminala, który bez problemu odnajdziecie wśród zainstalowanych aplikacji lub za pomocą Spotlight. Po uruchomieniu należy użyć komendy analogicznej do poniższej, przy czym pliki/foldery do skompresowania możecie po prostu przeciągnąć z Findera na okno terminala i dopiszą się one automatycznie w linii poleceń.

Składnia polecenia:

zip -e -r -j <nazwa archiwum> <dane do skompresowania>

Opis parametrów:

<nazwa archiwum> – nazwa jaką ma nosić utworzone archiwum

<dane do skompresowania> – lista plików/katalogów, które mają zostać dodane do archiwum

-r – odpowiada za kompresję plików znajdujących się w katalogach. Bez użycia tego parametru wszystkie pliki znajdują się w katalogach zostaną pominięte

-e – odpowiada za zabezpieczenie archiwum hasłem. Po użyciu tego parametru w trakcie kompresji plików zostaniemy poproszeni o podanie i zweryfikowanie hasła do archiwum.

-j – odpowiada za pominięcie struktury katalogów w trakcie kompresji, jeżeli nie skorzystamy z tego przełącznika to zachowana zostanie struktura katalogów. Dla przykładu plik znajdujący się na biurku o nazwie test.txt rozpakuje się jako Users/Nazwa Użytkownika/Desktop/test.txt. Odtworzone zostanie pełne drzewo katalogów do danego pliku.

W ten prostu sposób możecie używać wbudowanego narzędzia archiwizacji bez potrzeby instalacji dodatkowego oprogramowania.

Brak muzyki dodanej do iTunes Match na innym Mac’u.

Usługa iTunes Match to dobrodziejstwo z którego korzystam na co dzień i uważam za jedną z najbardziej przydatnych usług jakie serwuje Apple. Niestety iTunes posiada pewien błąd, który nie został poprawiony już od pewnego czasu. Mianowicie po dodaniu muzyki na jednym komputerze istnieje możliwość, że na drugiej maszynie nie zobaczycie świeżo zaimportowanych utworów. Co najciekawsze, kiedy wyszukacie wykonawcy w samym programie to oczywiście zostanie wyświetlony w wynikach, jednak kliknięcie na niego nie spowoduje odtwarzania. Do samej muzyki idzie dostać się po przejściu na Listy odtwarzania i wybraniu listy Ostatnio dodane. W tej lokalizacji możecie bez problemu posłuchać najświeższych nabytków. Nie można jednak nazwać tego rozwiązania satysfakcjonującym.

Jedyną słuszną drogą jest zmuszenie iTunes do pokazania nowości bezpośrednio w bibliotece multimediów. W tym celu musimy wykonać „restart” iTunes Match. Aby tego dokonać w zakładce Sklep należy wybrać opcję Wyłącz iTunes Match.

iTunes Match

Następnie w tym samym miejscu należy wybrać analogicznie pozycję Włącz iTunes Match po czym wybrać opcję Add this computer. Po krótkiej synchronizacji wszystkie, wraz z najnowszymi wcześniej nie widocznymi, albumy powinny być widoczne w naszej bibliotece.

Problem ten w żadnym wypadku nie występuje na urządzeniach z systemem iOS, zmiany są tam widoczne natychmiast i bez jakichkolwiek problemów.

Moje Boje: Problem z drukarkami DeskJet w Windows 7 oraz Vista w wersji 64 bit

Wiekowe już drukarki firmy Hewlett Packard z serii 700, 800 oraz 1000 wciąż bez najmniejszego problemu służą swoim właścicielom w domach i biurach. Miałem jednak spore wątpliwości co do wspierania ich przez systemy Windows w wersjach 64 bit. Zostałem pozytywnie zaskoczony, kiedy mój model DeskJet 710C został automatycznie zainstalowany w systemie operacyjnym Windows 7 x64. Niestety pierwsze wrażenie bezpowrotnie minęło po pierwszej próbie wydruku, kiedy drukarka nie zareagowała na wysłany do niej dokument a Bufor Wydruku nie wykazał żadnego błędu.

Okazuje się, że sterowniki jakie są zintegrowane z systemem posiadają błąd, który uniemożliwia wydruki i mogą powodować zawieszanie się systemowego buforu wydruku. Kwestią najbardziej niedorzeczną jest jednak to, że poprawka tego błędu jest publicznie dostępna a przygotował ją, już w roku 2009, jeden z inżynierów firmy Microsoft – Alan Morris. Kompletnie nie rozumiem dlaczego po tylu latach zmiana ta nie została wprowadzona na zasadzie poprawki lub zmiany w repozytorium sterowników dla systemów Windows. Taka już chyba specyfika tej firmy, że lepiej nie silić się na zrozumienie niektórych kwestii.

Poniżej krótka instrukcja przywracająca właściwe działanie waszych drukarek:

1. Uruchomcie Wiersz Poleceń z uprawnieniami administratora. W tym celu odnajdźcie go w Menu Start/Wszystkie programy/Akcesoria/ i kliknijcie prawym przyciskiem aby wybrać opcję Uruchom jako administrator. Po kliknięciu otworzy się okno wiersza poleceń gdzie należy wydać komendę:

net stop spooler

Komenda ta wyłączy systemowy Bufor Wydruku co pozwoli na podmianę plików systemowych na właściwe. Proszę nie zamykać tego okna.

2. Następnie ściągnijcie i rozpakujcie paczkę z poprawionymi plikami, która znajduje się TUTAJ. W zależności od tego jaki model drukarki posiadacie powinniście użyć właściwego pliku z paczki zgodnie z poniższą rozpiską:

hpvdb720.dll – dla drukarek DeskJet 710/712/720/722

hpvdb820.dll – dla drukarek DeskJet 820/822

hpwm5db1.dll – dla drukarki DeskJet 1000

Po wybraniu właściwego pliku należy go skopiować i wkleić do odpowiedniego katalogu na dysku C. Ścieżka do odpowiedniego miejsca wygląda następująco:

C:\Windows\system32\spool\drivers\x64\3

W tej lokalizacji wklejamy właściwy plik, jeżeli otrzymamy ostrzeżenie o wymaganych uprawnieniach Administratora, to oczywiście zgadzamy się poprzez kliknięcie przycisku Kontynuuj. 

3. Wracamy do okna wiersza poleceń lub jeżeli go zamknęliśmy uruchamiamy go ponownie zgodnie z instrukcją znajdującą się w punkcie pierwszym. W otwartym oknie wpisujemy następującą komendę:

net start spooler

Od tego momentu drukarka powinna bez problemu wykonywać swoje zadanie i drukować powierzone treści. Swoją drogą ciekaw jestem jak wielu z was wciąż korzysta z tych modeli „plujek”, które mimo swojego wieku wciąż spełniają swoje zadanie.