Porady

PeakHour – pomiar transferu danych z/do Internetu via Time Capsule

peakhour_icon

Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad aplikacją, która potrafiłaby monitorować ilość danych jaką pobierają i wysyłają wszystkie urządzenia w mojej sieci lokalnej z i do Internetu. Jeśli chodzi o pomiar aktywności sieciowej Maczka to rozwiązań jest multum, jak np. Monity, iStatus, iStat Menus, itp. Dla Windowsa chyba najciekawszy jest Network Meter. Na iOS? Tu sprawa wygląda nieco gorzej, bo o ile łatwo jest zmierzyć dane przesłane w sieci komórkowej to po WiFi już trochę trudniej. Ale już po krótkim rekonesansie w App Store znalazłem niezłą a przy tym darmową appkę – Traffic Monitor with Speed Test. Polecam.

Można zadać pytanie po co w ogóle badać ruch w sieci lokalnej, gdy w zasadzie 99% kablowych łącz szerokopasmowych nie jest ograniczone żadnymi limitami danych, jak to bywało w przeszłości? Chyba najbardziej zasadną odpowiedzią jest: by zaspokoić ciekawość, oszacować własne potrzeby, sprawdzić na ile faktycznie nasze łącze jest wykorzystywane. Co prawda, dziś liczy się bardziej szybkość transmisji i fakt samego natychmiastowego dostępu, ale fajnie mieć np. możliwość sprawdzenia, kto z domowników, na którym urządzeniu szaleje i obciąża łącze zabierając cenne pasmo, prawda?

Jak monitorować cały ruch w sieci lokalnej? Generowany przez zarówno komputery podłączone kablem, jak i gadżety łączące się bezprzewodowo? Oczywiście mierząc ruch na routerze! OK, sprawa niby prosta, i pewnie w przypadku urządzeń z alternatywnym softem, takim jak Tomato czy DD-WRT trywialna w realizacji. Ale jak to zrobić na np. Time Capsule? Niestety dążenie Apple do maksymalnego upraszczania obsługi, ma również efekty uboczne – brak pełnej kontroli i dostępu do danych, które garstce osób mogłyby być przydatne. Narzędzie AirPort z wersji na wersję staje się uboższe w opcje…

Okazuje się jednak, że oprogramowanie śledzące ruch z i do Internetu istnieje, ba! rozwiązań jest nawet kilka. Dziś chciałbym przybliżyć jedno z nich – aplikację PeakHour autorstwa Edwarda Lawforda. Program ten dostępny jest w Mac App Store w cenie €4,49. To zgrabne i użyteczne narzędzie zadomawiające się w belce menu systemu OS X, pokazujące na bieżąco informacje o aktywności sieci, a po naciśnięciu menuletu wyświetlające okno zawierające szczegółowe informacje oraz graficzny wykres ruchu.

peakhour_compatibility01

Jeśli macie inny router, przed zakupem PeakHour warto pobrać z MAS darmowy tester zgodności, appkę PeakHour Compatibility Check. Warto to sprawdzić, ponieważ nie każde urządzenie będzie współpracować. Generalnie aplikacja sama wykrywa routery / punkty dostępowe Universal Plug and Play, oraz po podaniu adresu IP urządzenia wspierające Simple Network Management Protocol. Apple Time Capsule, AirPort Extreme oraz AirPort Express należą właśnie do tej drugiej grupy, nie wspierają standardu UPnP a własny – NAT-PMP.

peakhour_compatibility02

Jeśli okaże się, że wasze urządzenie sieciowe z jabłuszkiem się nie zgłasza, a program informuje o braku odpowiedzi, może okazać się, że w konfiguracji routera wyłączony jest protokół SNMP. Można go załączyć, ale wymaga to starszej wersji Narzędzia AirPort. Niestety ostatnie wersje zawierające opcję kontroli tego protokołu, czyli 5.6.x nie działają ani pod Mavericksem ani pod Yosemite. Na szczęście Corey J. Mahler udostępnia zmodyfikowaną wersję Narzędzia AirPort 5.6.1, które bez problemu uruchomicie na najnowszych wersjach OS X.

airport_utility561

Nie będę tu wnikać w „anatomię” protokołu SNMP, polecam lekturę innych źródeł. Faktem natomiast jest, że mój (moja?) Time Capsule (802.11n, 3rd Gen) wspiera ten protokół w wersji V2c, ale tylko na interfejsach WAN (czyli połączeniu z modemem) oraz na 4-portowym switchu Gigabit Ethernet (3-porty dostępne na tylnej ściance). Pozostałe interfejsy, czyli WiFi 2,4 GHz i 5 GHz oraz inne, obsługuje SNMP w wersji V1. Więcej o monitorowanych interfejsach za chwilkę.

Po uruchomieniu PeakHour w preferencjach programu dokonujemy konfiguracji. Przeprowadzę ją na przykładzie Time Capsule, i skupię się na najważniejszych opcjach.

Zaznaczamy protokół SNMP:

peakhour_prefs01

Jeśli zadziała automatyczne wykrywanie program sam znajdzie router, jeśli nie, to podajemy jego adres IP, a w polu Community zostawiamy domyślny łańcuch „public” (chyba, że sami zmieniliśmy go w konfiguracji TC korzystając ze starszej wersji Narzędzia AirPort). Dla podglądu wszystkich interfejsów zaznaczamy wersję V1:

peakhour_prefs02

Z dostępnej listy wybieramy interesujący nas interfejs:

peakhour_prefs03

Jeśli opisy są mało zrozumiałe warto pamiętać, że w Time Capsule interfejsy oznaczone są odpowiednio:

  • port WAN – interfejs mgi1 (lub vlan1),
  • porty LAN – interfejs mgi0 (lub gec0),
  • WiFi 2.4 GHz – interfejs wlan0 (lub ath0),
  • WiFi 5 GHz – interfejs wlan1 (lub ath1)
  • pomost między sieciami Ethernet oraz WiFi – interfejs bridge0.

Na liście mogą pojawić się jeszcze inne nazwy, np. mv0 (bwl0) / mv1 (bwl1) – interfejsy zarządzające dla sieci WiFi 2.4 i 5 GHz, gif0 / sth0 – tunelowanie IPv6 w IPv4, lo0  – localhost (loopback), pppoe0 – tunelowanie PPP over Ethernet i inne, ale nie mają w naszym wypadku większego znaczenia.

Uwaga. Pomimo, że w oknie wyboru interfejsu, WAN i Ethernet mają zamienione oznaczenia (mgi0 < > mgi1), to praktyczny test wykazał, że właśnie mgi1 wyświetla sumaryczny transfer pozostałych interfejsów, dlatego wyżej opisałem stan jaki ma miejsce w przypadku mojego routera. U was może być inaczej (odwrotnie).  

Po zaznaczeniu żądanego interfejsu, nazywamy go wedle uznania, określamy sposób prezentacji danych (tylko wartości liczbowe, lub dodatkowo wykres oraz mini-podgląd w belce menu). Możemy także ustalić kierunek transmisji – gdyby okazało się, że podczas pobierania danych program wskazuje na wysyłanie:

peakhour_prefs04

Operację przeprowadzamy kolejno dla wszystkich interfejsów, które chcemy monitorować. Ja wybrałem następujące:

peakhour_prefs06

Na kartach View, Colors, Bandwidth, Totals i Advanced możemy zmienić sposób pokazywania i dokładność wyświetlanych danych dla każdego interfejsu z osobna. Natomiast karty w głównym oknie preferencji programu (Display, Usage, General) pozwalają na zmianę parametrów globalnych, takich jak:

  • częstotliwość odświeżania (w zakresie od 1/2 sekundy do całej minuty),
  • jednostki pomiarowe (KB/s, MB/s, GB/s lub Kbps, Mbps, Gbps),
  • interpolacje (wygładzanie) wykresu – zależnie od siły uśredniania wykres będzie bardziej „gładki”, ale prezentowane dane mniej zgodne z rzeczywistymi,
  • płynna animacja wykresu – opcja dla nowszych i szybszych komputerów,
  • śledzenie zużycia transferu w odniesieniu do ustalonego limitu, z możliwością automatycznego zerowania po upłynięciu pełnego okresu rozliczeniowego – w celu zachowania dokładności monitoringu, wymaga to pozostawienia komputera włączonego przez cały czas,
  • kolory menuletu, pokazywanie ikony w Doku, opcja uruchamiania PeakHour przy starcie systemu,
  • telemetria – gromadzenie danych przydatnych innym użytkownikom takich samych urządzeń do ich konfiguracji.

Sami widzicie, że opcji jest mnóstwo i trzeba spędzić trochę czasu by dostosować program do swoich oczekiwań i potrzeb. U mnie menu PeakHour już po skonfigurowaniu i w użyciu prezentuje się następująco (nie miałem weny na zabawę z kolorkami ;)):

peakhour_menu

Czy program ma jakieś wady? Owszem. Jak pewnie zauważyliście monitorowane są konkretne interfejsy zbiorcze, nie ma niestety możliwości podglądu obustronnej transmisji danych dla poszczególnych klientów, czyli wszystkie iUrządzenia będą zwiększać ilość przesłanych i odebranych danych dla interfejsów WiFi w odpowiednich pasmach. A wszystkie komputery wpięte do zintegrowanego switcha pracować na konto wspólnego interfejsu.

Program nie obsługuje historii pomiarów, tzn. każda zmiana ustawień dla nawet wybranego interfejsu (np. zamiana kierunku Download/Upload) spowoduje wyzerowanie danych. Trudno sprawdzić np. jakie użycie danego dnia miało miejsce, tym bardziej że sam wykres wyświetla tylko sześciominutowy przedział czasu.

Śledzenie działa poprawnie, tj. gdy np. uruchomimy na iPadzie film z YouTube to od razu widać zwiększone pobieranie danych zarówno na interfejsie WiFi jak i WAN. Program ma spory potencjał i według zapewnień autora, w niedalekiej przyszłości udostępni PeakHour 3, który będzie wspierać historię z możliwym podglądem według dni, tygodni i miesięcy, dziennik (logowanie) zdarzeń, akcje powiązane z określonym przez użytkownika zużyciem transferu, opcję przewijania wykresu w poziomie i pełną z godność z OS X Yosemite (choć ja nie zauważyłem żadnych problemów z działaniem aplikacji na tej wersji systemu). Tak więc, jest na co czekać :)

Mi osobiście, marzy się program potrafiący wyświetlić np. ilość odebranych i wysłanych danych, od pierwszego podłączenia Time Capsule w mojej sieci domowej. Z podziałem nie tylko na interfejsy, ale również urządzenia (np. identyfikowane adresem MAC). Który potrafiłby zrobić zestawienie generowanego ruchu w skali dnia, tygodnia, miesiąca i roku, a jeszcze lepiej gdyby umiał również wskazać jaki protokół sieciowy, lub port przyczynił się do tych wyników… Pomarzyć można, prawda?

PS. Na witrynie PeakHour znajdziecie Dokumentację, Wiki oraz Blog – te miejsca to spora kopalnia wiedzy o programie, którą warto zwiedzić nim się podejmie decyzję o zakupie.

Kopiowanie adresów wszystkich otwartych zakładek Safari

Jakiś czas temu natrafiłem na artykuł w którego treści znalazło się stwierdzenie, że jego bohater wykorzystuje przeglądarkę Chrome zamiast Safari ze względu na możliwość szybkiego zapisania do pliku linków, jakie ma otwarte we wszystkich zakładkach. Rzeczywiście Safari nie udostępnia takiej funkcji, jednak postanowiłem pójść za ciosem i przygotować ją we własnym zakresie. Ostatecznie na pierwszy rzut oka widać, że to całkiem przydatna opcja.

Oczywiście całość udało się rozwiązać przy użyciu wszechmocnego Apple Script. Założenie było następujące. Po naciśnięciu skrótu klawiszowego w moim schowku znajdzie się pełna lista odzwierciedlająca aktualny stan otwartych zakładek, która zawiera tytuł strony oraz URL w formie uporządkowanej listy. Efekt udało się osiągnąć przy pomocy poniższej składni:

tell application "Safari"
set adres_URL to ""
repeat with this_tab in tabs of window 1
set adres_URL to adres_URL & name of this_tab & ":" & return & URL of this_tab & return & return
end repeat
end tell
set the clipboard to adres_URL

Skrypt do prawidłowego działania wymaga uruchomionego okna Safari. Jest to całkowicie zamierzone i wynika to z faktu, że za wywołanie jego działania przy użyciu skrótu klawiaturowego odpowiada Keyboard Maestro, gdzie skrót jest umieszczony w odpowiedniej grupie, która jest aktywna tylko w trakcie korzystania z przeglądarki.

Jak widzicie jest to proste i zgrabne rozwiązanie. Oczywiście możecie pokusić się o skonfigurowanie akcji w taki sposób, aby zawartość schowka była automatycznie zapisywana w danej aplikacji, jednak dla moich potrzeb wystarczające jest umieszczenie odpowiedniej listy w schowku systemowym. Mam nadzieję, że to rozwiązanie ułatwi Wam codzienną pracę. Mi zaoszczędziło już kilka chwil frustracji, kiedy to musiałbym nadużywać poleceń ⌘+C oraz ⌘+V. Smacznego!

Pod TYM linkiem znajdziecie gotowe makro dla Keyboard Maestro.

Nagrywanie obrazu iUrządzenia na Maku

QuickTime

Nagrywanie obrazu iPhone lub iPada, dotąd wymagało dodatkowego oprogramowania. Większość liczących się odbiorników AirPlay, takich jak App Dynamic AirServer, Squirrels Reflector czy X-Mirage oferuje wbudowaną opcję nagrywania obrazu, przesyłanego strumieniowo do komputera (zdaje się, że Splashtop Mirroring360 ma otrzymać tę funkcję wkrótce). Alternatywą są też appki dla iOS, zapisujące w tle to co robimy na iGadżetach.

Okazuje się, że uaktualnienia systemu OS X (do wersji 10.10) oraz iOS (do wersji 8.x) dodają m.in. nowość w postaci możliwości rejestrowania obrazu urządzenia, pod warunkiem, że podpięte jest ono do Maczka za pomocą kabla USB-Lightning. Tak więc starsze modele z 30-pinowym złączem docka (jak np. iPhone 4/4s, czy iPad 2) się tutaj nie kwalifikują.

Do nagrywania obrazu i dźwięku służy aplikacja QuickTime Player, która w Yosemite została odrobinę odświeżona. Po jej uruchomieniu wybieramy z menu Plik opcję Nowe nagranie filmowe.

qt_menu

Domyślnie uruchomi się obraz z kamery iSight, ale w prosty sposób możemy zmienić źródło sygnału, na iPhone lub iPada. Ponadto możemy wybrać urządzenie rejestrujące dźwięk oraz ustawić jakość nagrania.

input_selection

Oczywiście w nagraniu da się utrwalić to, co widzi kamera naszego smarfona / tabletu :)

camera_loop

Rozwiązanie działa to całkiem fajnie, jednak zauważyłem dwie sprawy wymagające poprawy:

  • zdarza się, że okno podglądu się zamyka a QT wyświetla komunikat o błędzie,
  • obrót iUrządzenia powoduje że obraz przez chwilę jest zniekształcony, nim zostanie poprawnie przeskalowany do nowych proporcji i wymiarów ekranu.

Co do samej jakości nagrania oraz płynności nie mam zastrzeżeń. Jest lepiej niż w przypadku wspomnianych na początku wpisu programowych odbiorników AirPlay. Filmowanie naszych działań na iPhonie / iPadzie może być ciekawą formą prezentacji recenzji aplikacji, lub interesującym uzupełnieniem np. materiałów szkoleniowych. Zresztą pomysłów na wykorzystanie takiej opcji jest bez liku, i jestem przekonany, że przynajmniej część czytelników applesauce wykorzysta tę możliwość.

Problem z Yosemite na MacBook Pro Retina

gfx

Od kiedy na moim dysku pojawił się OS X Yosemite doświadczyłem kilku nieznośnych freeze’ów. Objawiają się one totalnym zastygnięciem ekranu, z pominięciem kursora myszki, który działa bez zarzutu. Nie jestem przyzwyczajony do tego typu sytuacji i przyznaję, że irytują mnie one bardziej niż cokolwiek innego. W takiej sytuacji muszę wyłączyć system przy użyciu klawisza Power, a wiadomo jak niebezpieczne jest to dla systemu plików i sprzętu ogólnie.

Udało mi się ustalić, że jest to problem związany z kartą graficzną, a raczej przełączaniem pomiędzy tą zintegrowaną a dedykowaną. Nie wiem czy problem dotyczy wszystkich MacBooków Pro Retina czy tylko mojej generacji (mid 2012) jednak patrząc na fora związane z Apple, nie jestem przypadkiem odosobnionym. Co można w tej sytuacji począć? Czekać na poprawkę. Tak, dobra odpowiedź jednak nie wyobrażam sobie pracować mając w świadomości możliwość zawieszenia się systemu w losowej sytuacji. Postanowiłem, że jakoś tą bolączkę trzeba tymczasowo wyeliminować.

W tym celu zastosowałem aplikację gfxCardStatus, którą jakiś czas temu recenzowaliśmy na łamach applesauce. Wystarczy ją uruchomić i z poziomu górnego paska menu możemy decydować, który układ graficzny ma w danej chwili renderować naszą grafikę. Przy jej użyciu wyłączyłem automatyczne przełączanie układów GPU zarządzane przez system i odpukać sytuacja się uspokoiła.

Jeżeli Was również opisany problem dotyczy to spróbujcie mojego rozwiązania. Pozostaje czekać na OS X Yosemite 10.10.1 i mieć nadzieję, że ten irytujący problem zostanie rozwiązany.

Program gfxCardStatus możecie pobrać TUTAJ.

Jak uruchomić Dashboard w OS X Yosemite

Podejrzewam, że na większości Waszych komputerów jest już zainstalowany OS X Yosemite. Jedną z bardziej zauważalnych zmian jest brak klasycznego Dashboardu zaraz po instalacji. To miejsce nie zniknęło jednak z systemu i możecie je swobodnie włączyć. W tym celu należy uruchomić Preferencje Systemowe i wybrać opcje Mission Control. W tym miejscu możecie aktywować Dashboard mając do wyboru uruchamianie go jako osobną przestrzeń – wersja w jakiej występował w dotychczasowych wersjach systemu – lub jako nakładkę. Druga opcja powoduje, że zakrywa on aktualnie wyświetlane biurko a za jego wywołanie odpowiada klawisz F12. Poniżej możecie podejrzeć gdzie dokładnie znajduje się opcja umożliwiające jego aktywację.

yosemite_dashboard

Z mojej perspektywy Dashboard jest skazany na śmierć w zapomnieniu. Możliwość dodawania widgetów do centrum powiadomień OS X jest w stanie całkowicie go zastąpić. Dodając do tego fakt, że Apple domyślnie tą funkcję wyłącza, daje mi w tej kwestii praktycznie pewność. Jestem jednak zdziwiony jednym faktem. Dlaczego Apple nie zaktualizowało dostępnych dla Dashboardu widgetów? Jest to pewien brak spójności i z mojej perspektywy takie zaniedbanie negatywnie wpływa na całościowe postrzeganie wzornictwa nowego systemu.

Pulseway – co nowego?

Pulseway_logo

Dla większości z czytelników tytuł może być zaskakujący, bo programu o takiej nazwie nie testowaliśmy na łamach bloga, ale to nie do końca tak. Pulseway to nowa nazwa PC Monitora, który nawet dwukrotnie tu gościł (wpisy: pierwszy i drugi).

Pulseway_iOS_01

Bez zbędnego powielania informacji przypomnę tylko, że Pulseway pozwala na zdalne zarządzanie komputerami, tak więc przyda się przede wszystkim administratorom. Aczkolwiek z uwagi na fakt, że darmowe konto pozwala w ograniczonym zakresie kontrolować do pięciu komputerów – polecam to rozwiązanie każdemu.

Pulseway_iOS_02

Program, a w zasadzie usługa, rozwija się prężnie, niestety znakomita większość dobrodziejstw dotyczy płatnego Pulseway Professional. Jest jeszcze rozwiązanie Enterprise, które ma sens gdy obsługujemy 100 i więcej stanowisk. Poniżej zestawienie cech wersji darmowej (Personal) i płatnej (kliknij obraz by wczytać większą wersję).

Pulseway_comparison_chart

To, na co warto zwrócić uwagę to fakt, że od bardzo niedawna Pulseway oferuję funkcję zdalnego biurka (remote desktop), zdalnego logowania do profilu, chat z użytkownikami, podgląd obrazu z kamery, wsparcie dla Exchange, serwera SQL, Active Directory i wielu innych zaawansowanych rozwiązań.

Pulseway_changelog

MMSOFT Design odwalają kawał dobrej roboty. Pulseway dostępne jest na wiele platform, zarówno w postaci tzw. agentów (Windows, OS X, Linux – różne dystrybucje), jako aplikacja mobilna (iOS, Android, Windows Phone, Windows 8), jako Dashboard dla Windowsa oraz API dla środowisk .NET i Java.

Pulseway_manager

Po co o tym wspominam? Otóż, dzięki zdalnemu desktopowi Pulseway (w wersji płatnej – Professional) staje się wg mnie ciekawą alternatywą dla LogMeIn Pro. Ten ostatni w opcji na dwa stanowiska kosztuje rocznie $99.00, natomiast Pulseway Professional przy dwóch komputerach wyceniono na zaledwie $32.00 rocznie, czyli sporo taniej.

1Password taniej niż w promocji, czyli: niech żyje upgrade

1pass5_icon

Wielu z was korzysta z 1Password od dawna, sporo dokonało zakupu aplikacji lub planuje tego dokonać w najbliższym czasie. Zwłaszcza, że AgileBits po raz kolejny, z okazji wczorajszego Keynote i upublicznienia OS X Yosemite dla wszystkich, zrobiła ukłon w stronę swoich (przyszłych) klientów, oferując program w 30% promocji (normalna cena w MAS to €44,99 – obecnie €30,99). Nie da się ukryć, że to wciąż sporo pieniędzy. A autorzy, póki co tylko w przypadku appki dla iOS zdecydowali się wypróbować model sprzedaży, w którym 1Password dostępny jest za darmo – oferując podstawową użyteczność, natomiast zakup w wewnątrz aplikacji pozwala na odblokowanie opcji „Pro”. Może kiedyś podobne rozwiązanie będzie dostępne również w przypadku programów na OS X?

Kuba już od rana mnie molestował bym skorzystał z promocji, tym bardziej, że wcześniej kupiłem appkę dla iOS, krótko przed jej „cenowym wyzwoleniem”. Po prawdzie właśnie brak wersji na Maczka sprawiał, że z appki dla iOS praktycznie nie korzystałem, polegając wciąż na systemowym pęku kluczy iCloud. Synchronizacja między komputerem i urządzeniami mobilnymi, to dziś sprawa wręcz priorytetowa. Co więcej, na codzień korzystam ze służbowego notebooka z Windowsem (niestety…), więc doskwierał mi brak rozwiązania które załatwiło by tę heterogeniczność i uwolniło od pamiętania wielu haseł.

agile_store

Po powrocie z pracy do domku, pierwsze kliki myszki skierowałem oczywiście do MAS. No tak, 1Password 5 za 2/3 ceny kusi jak diabli… Ale w sklepie Apple nie ma przecież wersji pod Windows. No to idę odwiedzić witrynę producenta, i na stronie sklepu Agile Online Store znalazłem wersje dla systemów Microsoftu i Apple, co więcej występujące również w postaci paczki tańszej o kolejne 30%! Super, fajnie widzieć oszczędności, ale zakup dwóch licencji nawet z takim upustem to wydatek wciąż wyższy, niż 1Password w Mac App Store. Postanowiłem sprawdzić czym się obie wersje, tj. oferowane w MAS oraz w sklepie Agile różnią. Okazuje się, że wersja w MAS ma następujące zalety, względem tej drugiej:

  • synchronizacja via iCloud
  • brak konieczności przechowywania klucza licencji (bo jest ona powiązana z naszym Apple ID)

Natomiast zaletą wersji kupowanej przez witrynę dewelopera jest jej szybsza aktualizacja, bez wydłużenia czasu weryfikacji uaktualnienia przez Apple.

Synchronizacja za pośrednictwem iCloud nie działa jednak między sprzetem Apple a pecetami i urządzeniami pracującymi pod Androidem. Nawet między sprzętem Apple przypisanym do różnych Apple ID też nie zadziała. W tym przypadku pozostaje opcja synchronizacji za pomocą Dropboksa. Tak więc chcąc mieć możliwość wykorzystania wersji windowsowej i tak musiałbym wybrać właśnie tę opcję.

Można uznać, że decyzja już podjęta, ale coś mnie tknęło. Przecież kiedyś przy okazji zakupu paczki MacHeist lub podobnej, w zestawie nabyłem właśnie 1Password! Później jeszcze, przed którąś Gwiazdką chyba, AgileBits rozdawało kody na 1Password i Knox za retweety, albo inną aktywność. Tak więc stwierdziłem, że muszę mieć gdzieś na dysku starszą wersję i klucz do niej. A na stronie sklepu jak wół stoi opcja: Upgrade license. Z niewielką nadzieją wpisałem odnaleziony klucz i okazało się, że przysługuje mi, jako posiadaczowi wersji 3.8.17 (dawno nie aktualizowanej jak widać) dodatkowy upust, który również kwalifikuje się przy zakupie zestawu programów na obie platformy. Ekstra! Teraz zbliżyliśmy się do ceny pojedyńczej aplikacji w MAS.

1pass3_cert

Znów palec zadrżał i znieruchomiał chwilę później, gdy wskaźnik myszy usadowił się nad przyciskiem Check Out Now. Bo dlaczego mam płacić za licencje na nie mój komputer? Przecież ja chcę mieć tylko możliwość szybkiego dostępu do haseł na innym komputerze. Nie będę dodawał tam nowych, więc teoretycznie wystaczyłby dokument tekstowy z adresami, loginami i hasłami. Mega-bezpieczne rozwiązanie ;) Chwila poszukiwań i trafiłem na 1PasswordAnywhere, o którym wcześniej nie słyszałem – a szkoda, bo rozwiązałby mój problem dużo wcześniej. W skrócie: 1PasswordAnywhere pozwala uzyskać dostęp do przechowywanego na dysku Dropbox, zaszyfrowanego pliku z naszymi hasłami i po wpisaniu hasła głównego, podejrzenie jego zawartości. Rozwiązanie to współpracuje z nowszymi przeglądarkami takimi jak Safari, Chrome i Firefox. Oczywiście na czyimś komputerze (służbowym w zasadzie również) nie powinniśmy zapisywać loginów i haseł do ważnych miejsc, a ponadto aby nie zostawiać śladów, które mogą o nas wiele powiedzieć, powinniśmy korzystać z trybu przeglądania prywatnego.

Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, dzięki odkryciu 1PasswordAnywhere finalna decyzja zabrzmiała: biorę 1Password 5 dla OS X, w promocji oraz z upustem przysługującym za upgrade starszej wersji. Finalnie cena wyniosła $24.99, co wg aktualnego kursu stosowanego przez PayPal daje c.a. 86 zł. A to już zdecydowanie bardziej strawna dla mojego porfela cena.

Pamętajcie, że warto przechowywać licencje do starszych programów, nawet tych zdobytych przypadkiem. Nigdy nie wiadomo, czy najnowsza odsłona aplikacji nie okaże się pozycją, którą musimy mieć, a każdy zaoszczędzony dolar, euro czy złotówka, to nasze lepsze samopoczucie :) Natmiast ja zabieram się w końcu za przygotowanie iMaca pod OS X 10.10, bo bez tego systemu najnowszy 1Password nie działa.

Jeśli nie wiecie jak używać 1Password, to tutaj znajdziecie obszerny poradnik (niestety tylko po angielsku). Polecam również przeczytać jakie zmiany zostały wprowadzone w kolejnych aktualizacjach programu i pobrać wtyczkę do przeglądarki www.

AirMyPC – czyli Windows na Apple TV

ampc_ico

Właściciele nowych Maczków mogą cieszyć się możliwością wyświetlania obrazu z komputera na Apple TV. Dzieje się to bezprzewodowo, dzięki technologii AirPlay. Jest to przydatne nie tylko w celach szkoleniowych, bo przecież o wiele bardziej czytelny przekaz oferuje większy niż zwykle występujący w komputerach, ekran. Na siłę da się w ten sposób obejrzeć film, pokazać fotografie z ostatnich wakacji czy wyświetlić stronę internetową wszystkim domownikom.

Ponadto w Mavericksie obraz komputera nie tylko można sklonować, ale również wykorzystać telewizor podłączony do Apple TV jako rozszerzone biurko, oferujące dodatkową przestrzeń roboczą lub ułatwiające realizacje prezentacji multimedialnych.

Posiadacze starszych komputerów Apple, z powodu ograniczeń sprzętowych (brak karty graficznej wspierającej Intel Quick Sync Video), z tych udogodnień skorzystać niestety nie mogą. Ale oczywiście istnieje wyjście, które opisywałem w 2012 roku na applesauce. To rozwiązanie dostępne jest również dla platformy Microsoft Windows.

ampc_bubble

Niedawno pojawiła się alternatywa, tytułowy AirMyPC, który oczywiście musiałem przetestować. Do badań wykorzystałem peceta w takiej konfiguracji, oraz Apple TV 3Gen z najnowszym oprogramowaniem.

ampc_settings

Jakie są moje wrażenia? Bardzo pozytywne. AirMyPC kosztuje obecnie w promocji $9.95, czyli praktycznie tyle samo co nieco bardziej dojrzały AirParrot. Jest to licencja na komputer, jednostanowiskowa, w przypadku chęci nabycia większej ilości licencji możliwe są spore rabaty. Biorąc pod uwagę młody wiek nowego produktu, obserwując częstotliwość aktualizacji, doceniając bardzo dobry kontakt z deweloperem oraz jego otwartość na sugestie dotyczące nowych opcji wierzę, że AMPC z każdym dniem będzie coraz lepszy i bardziej funkcjonalny. Stabilność AirMyPC, o ile wykorzystujemy go w głównym zadaniu, czyli do klonowania obrazu na Apple TV jest bez zarzutu, gorzej gdy chcemy wykorzystać komputer z programowymi odbiornikami AirPlay (takimi jak AirServer czy Splashtop360). Przełączanie między odbiornikami, wybór między klonowaniem obrazu, dźwięku bądź obu rzeczy na raz powoduje, że program odmawia czasami współpracy i – kolokwialnie pisząc – wywala się. Nie dam sobie co prawda ręki uciąć, ale przyczyną tych problemów może być już dość ociężały Windows 7 oraz wiele innych programów obsługujących AirPlay, ktore mam na pececie poinstalowane… Po za tym mój sprzęt jest dość specyficznie połączony, więc zbyt duże opóźnienia mogą mieć tu również znaczenie.

ampc_prefs

Jakość klonowanego obrazu jest dobra ale… Rozdzielczość zależy od odbiornika, np. moje Apple TV podłączone jest do starego Philipsa 32″ HD Ready, dlatego maksymalna rozdzielczość wyjściowa to 1280 x 720. Gdy wybiorę jako odbiornik iMaca z oprogramowaniem AirServer rozdzielczość ta jest jeszcze niższa. I tu właśnie jest problem, PC wyświetla obraz w Full HD (1920 x 1080) i skalowanie w dół niezbyt ładnie wychodzi. Najbardziej widać to w przypadku napisów. Z drugiej strony, ogólnie rzecz biorąc jakość obrazu generowanego przez Windows w porównaniu do OS X, jest moim zdaniem zauważalnie gorsza. Wystarczy zrobić zrzuty ekranowe na obu systemach (korzystając z programów Narzędzie wycinanie na PC / Grab na Maczku) i porównać wyniki. Tak więc nie do końca jestem przekonany, że winę ponosi za to mechanizm AMPC.

Trzeba przyznać, że o ile sieć WiFi jest wydajna (a jeszcze lepiej gdy komputer i Apple TV są podłączone kablami do sieci lokalnej) to odtwarzany materiał wideo działa zaskakująco płynnie. Oczywiście nie jest to jakość DVD czy BluRay, ale spokojnie można odtworzyć film, a różnica w stosunku do tego, co oferuje wspomagane sprzętowo klonowanie w OS X nie jest drastyczna, choć dostrzegalna. Jakość dźwięku jest zadowalająca i poprawna, zresztą nie na nim się skupiałem, bo nie sądzę by ktoś streamował z komputera muzykę z np. WiMP HiFi na Apple TV za pomocą AirMyPC, choć strumieniowanie samego dźwięku jest tu jak najbardziej możliwe, czego zdaje się konkurencyjny produkt nie potrafi.

Po za wyborem gdzie i co chcemy wysłać (program powstał z myślą o Apple TV, więc programowy odbiornik AirPlay może zadziałać, ale nie musi), ew. zmianą jakości i rozdzielczości wyjściowej, opcją uruchamiania przy starcie systemu i możliwością pokazywania/ukrywania wskaźnika myszy, AirMyPC nie potrafi póki co wiele więcej, ale patrząc na dynamiczny rozwój jestem przekonany, że to się szybko zmieni. To co miło zaskakuje to fakt, że klonowanie nie obciąża w znaczący sposób komputera, tak więc pecetowe wentylatory będą kręciły się spokojnie.

Warto zauważyć, że deweloperzy udostępniają wersję testową, ograniczoną w działaniu do 7 dni.

screen_01

Ostatnia aktualizacja (pisząc nieskromnie – dzięki mojej sugestii :)) przyniosła kolejne przydatne usprawnienie w działaniu AMPC. Mianowicie od teraz możemy streamować drugi ekran, czyli np. odpalamy film na rozszerzonym pulpicie (np. za pomocą VLC), a na głównym robimy swoje, np. czytamy applesauce lub tworzymy dokument w MS Word. Aby aktywować rozszerzony pulpit bez posiadania fizycznego drugiego monitora musimy wykonać następujące kroki (działa to na pewno w systemach od Windows Vista w górę, nie wiem jak XP się tu sprawdzi):

  • klikamy na pulpicie prawym klawiszem myszy i wybieramy Rozdzielczość ekranu,
  • klikamy przycisk Wykryj w nowo otwartym oknie,
  • klikamy Nie wykryto innego ekranu a następnie poniżej w menu rozwijanym przy opcji Wiele ekranów wybieramy Połącz mimo wszystko z ekranem VGA,
  • zatwierdzamy klikając przycisk Zastosuj,
  • dla ekranu: Urządzenie wyświetlające na: VGA w opcji Wiele ekranów wybieramy z menu rozwijanego opcję Rozszerz te ekrany,
  • jeszcze raz wybieramy Zastosuj, następnie OK i zamykamy okno.

screen_02

Od teraz możemy przenosić okna na wirtualny pulpit, przeciągając je za prawą krawędź głównego ekranu. Natomiast w opcjach AirMyPC musimy wskazać drugi ekran do klonowania, czyli: Selected PC screen for mirroring: \\.\DISPLAY2.

Ot i cała filozofia :)

Niezmiernie cieszy mnie fakt, że powstają alternatywne produkty wspierające technologię, którą bardzo lubię. A konkurencja, w większości wypadków i w ogólnym rozrachunku przynosi nam – końcowym użytkownikom – wymierne korzyści.

Zachęcam do pobrania wersji testowej AirMyPC i wyrobienie sobie własnego zdania :)

OmniFocus Mail Drop w Drafts 4

drafts_banner_880x220

Dziś światło dzienne ujrzał Drafts 4. Aplikacja, z której korzystam codziennie i na bieżąco rozszerzam jej zastosowania. Jednym z najczęstszych zadań dla których ją wykorzystuję jest dodawanie zadań do mojego inbox w Omnifocus przy użyciu Mail Drop.

Oczywiście jedną z pierwszych czynności jakie wykonałem po instalacji tej świetnej aplikacji było skonfigurowanie właśnie tej najczęściej wykorzystywanej w moim przypadku akcji. Nie znalazłem jej w katalogu snipetów, który przygotowali twórcy dla najnowszej odsłony Drafts. Z tego względu postanowiłem umieścić ją tam samemu. Pod tym linkiem możecie ją pobrać i zastosować u siebie. Dla wyjaśnienia pierwszy wers jest nazwą zadania, pozostałe zapisywane są jako przypisana mu notatka. Jedyną wymaganą modyfikacją jest zmiana adresu mail na ten, który został Wam przydzielony przez usługę synchronizacji OmniSync.

Swoją drogą o innych metodach dodawania zadań do OmniFocus pisałem jakiś czas temu na łamach applesauce.

Smacznego!

Aplikację OmniFocus 2 znajdziecie w AppStore dla systemów OS X oraz iOS.

Gościnność na cenzurowanym, czyli konto Gościa w OS X

GuestUserIcon

Większość nowoczesnych systemów operacyjnych wspierających wielu użytkowników oferuje ciekawą, lecz (co wnioskuję z własnych obserwacji) rzadko wykorzystywaną opcję – konto Gościa. W przypadku Microsoft Windows, wiele osób traktuje wyłączenie tego konta jako jeden ze sposobów na zwiększenie bezpieczeństwa. Sam włączyłem takie konto na iMacu bardziej z ciekawości, jednak dopiero teraz zdecydowałem się zgłębić tajemnice tego rozwiązania. Zapraszam do lektury.

Podobnie jak opcja sieci gościnnej w Time Capsule, AirPort Extreme/Express oraz innych nowszych routerach z obsługą WiFi, tak i konto Gościa w systemie OS X służy do tymczasowego udostępnienia zasobów osobie, która nie korzysta z komputera regularnie. Zamiast więc udostępniać nasze prywatne konto, na którym zwykle znajdują się poufne dokumenty i informacje, możemy – bez ryzyka – pozwolić znajomemu czy sąsiadowi na np. odwiedzenie profilu na Facebooku, sprawdzenie poczty, lub inne wykorzystanie stanowiska.

Na konto Gościa można zalogować się, dzięki opcji Szybkiego przełączania użytkowników, bez konieczności wylogowywania się z naszego profilu. Co gwarantuje powrót do stanu, w którym profil opuściliśmy, łącznie z otwartymi programami, dokumentami i procesami działającymi w tle.

Kolejnym powodem, dla którego warto aktywować konto Gościa na naszych Maczkach jest umożliwienie niepowołanej osobie dostępu do komputera. Brzmi absurdalnie? Owszem, ale należy pamiętać, że bez zostawienia takiej z pozoru bezmyślnej furtki, włączenie funkcji Znajdź mój Mac nie pozwoli nam na namierzenie złodzieja. Bo w sytuacji, gdy nie będzie mógł się w żaden sposób zalogować, prawdopodobnie nie przyłączy się też do sieci, a bez nie zadziałają usługi lokalizacji.

Czym różni się konto Gościa od konta normalnego użytkownika? Po za brakiem konieczności podawania hasła (i możliwości jego ustawienia), na koncie gościnnym nie są przechowane długoterminowo żadne informacje. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że po wylogowaniu się użytkownika wszystkie utworzone dokumenty i zachowane dane, pliki tymczasowe, hasła np. witryn internetowych, są automatycznie usuwane. Gość nie ma dostępu do profili innych użytkowników, za wyjątkiem katalogów udostępnianych. Co również zwiększa bezpieczeństwo i kontrolę to fakt, że możemy określić z jakich aplikacji nasz gość może korzystać, czy jakie strony WWW może odwiedzać.

Aby włączyć konto Gościa należy wykonać następujące kroki:

  • otwieramy Preferencje systemowe (np. z poziomu menu Apple, lub klikając ikonkę w Doku),
  • wybieramy panel Użytkownicy i grupy,
  • zaznaczamy Użytkownik Gość w oknie po lewej stronie (jeśli opcja jest nieaktywna należy kliknąć ikonkę kłódki na dole i wprowadzić hasło administratora),
  • zaznaczamy opcję Pozwalaj gościom logować się na komputerze,
  • jeśli konieczne, zaznaczamy również opcję zgody na łączenie gości z katalogami udostępnianymi.

użytkownik_Gość

Aby nasz gość mógł logować się do tymczasowego konta bez wylogowywania bieżącego uzytkownika musimy jeszcze wejść w edycję Opcji logowania i wprowadzić dwie istotne zmiany:

  • wyłączamy opcję Automatyczne logowanie – istotny aspekt bezpieczeństwa w przypadku np. kradzieży komputera bo przecież często nasze dane są cenniejsze niż sam sprzęt,
  • zaznaczamy Szybkie przełączanie użytkowników i wybieramy sposób prezentacji (pełna nazwa, nazwa konta lub ikona).

opcje_logowania

W zasadzie konto Gościa jest już aktywowane i z poziomu menu możemy do niego przejść.

Warto jednak pójść dalej i określić dozwolone programy i inne możliwości dostępne dla takiego mniej lub bardziej przypadkowego użytkownika. Wracając do panelu Użytkownicy i grupy ponownie wybieramy Użytkownik Gość i po prawej stronie zaznaczamy Włącz nadzór rodzicielski a następnie naciskamy przycisk obok, otwierający panel konfiguracji ustawień.

nadzór_rodzicielski

W pięciu róznych kartach pogrupowane są dostępne opcje:

Programy – chyba najbardziej przydatne ustawienia. Określimy tu, np. że gość może korzystać wyłącznie z przeglądarki Safari i edytora TextEdit (otwieranie pozostałych będzie wymagało podania hasła administratora!). Jeśli nie chcemy by wyłączał lub wznawiał komputer z pomocą przyjdzie opcja Finder uproszczony. Jeśli cenimy porządek w Doku, zabraniamy modyfikacji jego zawartości. Pomocne w określeniu podzbioru aplikacji może być również wybranie jednej z kategorii wiekowych, w których zostały ujęte w sklepie Mac App Store.

WWW – gdzie możemy filtrować automatycznie (lub z naszą pomocą) strony „dla dorosłych”, możliwy jest też dostęp do witryn bez ograniczeń lub dostęp tylko do wybranych – oczywiście taką whitelistę musimy przygotować sami, standardowo znajdują się tam tylko strony z treściami dla dzieci.

Ludzie – tutaj możemy kontrolować interakcję z Game Center, ograniczyć odbiorców w aplikacji Apple Mail oraz określić, z kim Gość może kontaktować się za pomocą usługi/aplikacji Wiadomości. Co ciekawe, w przypadku poczty elektronicznej, o próbie kontaktu z osobą spoza listy osób dopuszczonych możemy być powiadomieni osobnym mailem.

Limity czasu – również przydatna opcja pozwalająca na ustalenie maksymalnego czasu korzystania z komputera z podziałem na dni robocze i weekendy, oraz określenie w jakich godzinach z komputera nie będzie można w ogóle korzystać.

Inne – tutaj można uniemożliwić korzystanie z kamery iSight, modyfikowanie ustawień drukarki, wyłączyć dyktowanie, nagrywanie płyt CD/DVD, oraz ukryć wyrazy niecenzuralne w takich źródłach jak słowniki czy tezaurusy.

Opcje nadzoru rodzicielskiego można stosować również do pozostałych kont użytkowników, zwłaszcza gdy mamy obawy co do poziomu ich umiejętności korzystania z komputera. Fajną sprawą są Dzienniki rejestrujące takie operacje jak uruchomione programy czy odwiedzone witryny.

Po wprowadzeniu wszystkich zmian warto samemu przekonac się o ich działaniu, tym bardziej że cokolwiek nie zrobimy na koncie Gościa, to po wylogowaniu wszystko jest czyszczone. Pewną niedogodnością, zwłaszcza na starszych i wolniejszych komputerach jest fakt, że zarówno logowanie do konta Gościa jak i jego opuszczanie zajmuje więcej czasu (koniecznego m.in. na wczytanie ustawień oraz usuwanie utworzonych w międzyczasie plików. To jednak niewielki koszt, gdy weźmiemy pod uwagę wygodę, bezpieczeństwo oraz ochronę prywatności naszych danych.

Ciekaw jestem czy i kiedy pojawi się podobne rozwiązanie w systemie iOS na urządzeniach mobilnych. O ile iPhone można uznać za bardzo osobisty gadżet, to już iPad często trafia do róznych rąk, należących nie tylko do członków rodziny. Póki co, jedną możliwość stanowi Dostęp nadzorowany