Rzecz jasna napadać nikogo nie obędziemy ale dzięki inicjatywie pod nazwą MacHeist możemy się naprawdę nieźle obłowić w ciekawe programy dla naszych makówek. MacHeist pierwotnie była zwyklą paczką (ang. bundle) kilku interesujących aplikacji dostępnych w atrakcyjnej, dużo niższej od kwoty jaką trzeba było wyłożyć za każdą z osobna, cenie. 4 odsłona MacHeist to zupełnie nowe podejście do tematu. (więcej…)
Dziś zastanawiałem się dlaczego korzystając z iMessage nie ma w nim mojego awatara, który mam przypisany do konta systemowego. Jest to dla mnie co najmniej dziwne, ale okazuje się że jest on niezależny od tego którego używamy do wysyłania wiadomości. Co najzabawniejsze chwilę po tym na Twitterze pojawiło się pytanie dotyczące tej samej kwestii.
Awatar używany dla iMessage ustawia się w menu górnym aplikacji w zakładce Wiadomości, pod pozycją Zmień mój obrazek… Wydaje się, że to oczywiste, jednak ja tak jak wspomniałem wcześniej byłem święcie przekonany, że jest to ściśle powiązane z obrazkiem który mamy przypisany do konta w systemie. Dodatkowo wasz rozmówca i tak go nie zobaczy, ponieważ u niego wyświetli się grafika którą ma przypisana do waszego konta w Książce Adresowej. Podejrzewam, że nie tylko ja się myliłem ;)
Tworzenie plików .DS_Store w katalogach nie jest niczym dziwnym, są to maczkowe odpowiedniki windowsowych Thumbs.db. Pliki te posiadają metadane dotyczące danego katalogu takie jak ułożenie ikon, sposób wyświetlania zawartości i tym podobne. Jednak pracując w środowisku sieciowym, czy korzystając z zasobów domowych udostępnionych w sieci, warto pomyśleć o tym aby nie generować tego typu plików w odwiedzonych lokalizacjach. Zwłaszcza w środowiskach mieszanych nie są mile widziane śmieci pozostawiane przez systemy operacyjne w lokalizacjach sieciowych. Możecie mi wierzyć, że nie wprawia to administratorów w dobry nastrój. Z tego powodu zachęcam was do skorzystania z poniższej metody w celu wyeliminowania tego typu działania ze strony waszych Mac’ów.
W pierwszej kolejności odpalamy wszechmocny terminal i wydajemy następującą komendę i zatwierdzamy ją:
Po wykonaniu należy uruchomić ponownie wasz komputer. W ten łatwy sposób uratowaliście się przed gniewnym spojrzeniem administratorów danych lub znajomego, którego NAS właśnie penetrowaliście.
Dopiero co napisałem o poprawce dla Office, a już muszę śpieszyć z poradą dla niektórych z Was, którzy tą poprawkę zainstalowali. Niestety przypadek jest dość częsty a objawia się tym, że najzwyczajniej nie widać żadnej poprawy w jakości wyświetlanej grafiki na komputerach z ekranem Retina. Przyczyna takiego stanu rzeczy nie do końca leży po stronie Microsoft, chociaż wystarczyłaby z ich strony tylko jedna mała ingerencja w poprawę działania instalatora aktualizacji. Problem leży w mechanizmach cache systemu OS X, ale nie będziemy tutaj zgłębiać ich działania. Przechodząc do sedna sprawy, jeżeli macie taki kłopot to musicie skorzystać z Terminala i najprościej mówiąc odświeżyć swoje aplikacje pakietu Office.
W pierwszej kolejności otwórzcie katalog, w którym zainstalowany jest pakiet, za pomocą Findera. Kiedy już macie przed sobą ikony Word’a, Excel’a i reszty ferajny uruchomcie terminal (najprościej wpisując jego nazwę w okienku Spotlight). W oknie terminala wpiszcie:
sudo touch
Po poleceniu zróbcie spację. W tym momencie przeciągnijcie z findera ikonę jednego z programów do okna Terminala i naciśnijcie Enter. Zostaniecie poproszeni o swoje hasło, które bez obaw podajcie. Procedurę tą powtórzcie dla każdego programu pakietu Office z osobna.
Gotowe! Możecie się już bezstresowo cieszyć piekną grafiką wysokiej rozdzielczości w trakcie tworzenia swoich dokumentów.
Jestem administratorem systemów Windows, z tego żyję i tym zajmuje się przez większość mojego czasu. Jednak jestem również wielkim fanem rozwiązań Apple i tak naprawdę nie wyobrażam sobie już pracy na urządzeniach i komputerach z innej stajni. Zdecydowanie stawiam również na system OS X, mimo że ze względów oczywistych część pracy muszę wykonywać na systemach operacyjnych firmy Microsoft. Jak sobie z tym radzę opiszę może przy innej okazji ponieważ w tej chwili chciałbym przedstawić wam doskonałą aplikację, która towarzyszy mi przy pracy za pomocą pulpitów zdalnych. Panie i Panowie przedstawiam CoRD.
Od narzędzi na których pracuję, oczekuję głównie minimalizmu i udostępnienia mi potrzebnych funkcji w sposób wygodny i możliwie przejrzysty. CoRD zdecydowanie spełnia te wymagania. Najważniejszy element, czyli lista zdefiniowanych maszyn do których się łączymy, znajduje się z boku okna głównego i istnieje możliwość jej ukrycia. Same maszyny dodajemy definiując wszelkie parametry połączenia, co znacząco skraca czas uruchomienia zdalnej sesji. Na poniższym zrzucie ekranu możecie się przekonać jak dokładnie można sprecyzować właściwości otwieranego połączenia.
Oczywiście każda ze zdefiniowanych maszyn może posiadać odrębne ustawienia. Za niezwykle użyteczne uznaję umieszczanie przez program na wspólnej liście wszystkich aktywnych sesji, gdzie poprzez proste kliknięcie przenosimy się na wskazany host. W sytuacji kiedy potrzebujemy dostępu do wielu maszyn jednocześnie okazuje się to niezwykle użyteczne. Oczywiście można odpalić każde połączenie w osobnym oknie, ale w moim odczuciu powoduje to dość spory bałagan. Istnieje również możliwość uruchomienia trybu pełnego ekranu, co owocuje zmianą rozdzielczości sesji do natywnej z jaką pracuje nasz wyświetlacz. Warto zwrócić również uwagę na możliwość szybkiego połączenia z dowolną maszyną poprzez pasek wpisywania adresu Quick Connect z pominięciem tworzenia nowego wpisu na naszej liście. Poniżej przykładowe okno wyboru hostów skonfigurowanych do szybkiego dostępu.
Niestety CoRD nie pozwala na połączenie kiedy na maszynie docelowej korzystamy z najbezpieczniejszej formy RDP czyli zezwolenia na połączenie zdalne z oprogramowania, które obsługuje uwierzytelnianie na poziomie sieci. Ja z klasycznego pulpitu zdalnego korzystam jedynie będąc w sieci LAN i nie dopuszczam takich połączeń z WAN dlatego wykorzystuję odrobinę mniej bezpieczną opcję, która pozwala na bezproblemowe połączenie za pomocą bohatera niniejszej recenzji oraz innych alternatywnych klientów RDP.
Podsumowując – sporo czasu poszukiwałem dobrego rozwiązania do RDP dla platformy Mac, jednak w każdym z dostępnych coś mi nie odpowiadało. Stawiałem na rozwiązanie dostarczane przez Microsoft, jednak ergonomia pracy, sposób jego działania a zwłaszcza niezwykła ociężałość powoli aczkolwiek skrupulatnie odpychała mnie od tego wyboru. Wtedy to natrafiłem na CoRD i był to absolutny strzał w dziesiątkę. Prosty interfejs, który posiadał wszelkie potrzebne mi funkcje i niezwykła lekkość tego rozwiązania spowodowała, że od kilku lat nie wyobrażam sobie lepszego towarzysza do tego typu pracy. Zdecydowanie polecam!
Zapewne część z Was może nie wiedzieć czym jest X11, niektórzy słyszeli, a jeszcze mniejsza grupa korzysta z X Window System. Nie wnikając w szczegóły, popularnie acz błędnie nazywane X Windows wymagane jest by uruchomić programy pochądzące ze środowiska Unix. Inaczej mówiąc dzięki X11.app mogliśmy pod OS X korzystać z programów, które w natywnych, oficjalnych wersjach dla makowego systemu nie były dostępne. Jakie? Na przykład „prawie Photoshop” – czyli popularny GIMP, albo wspomniany przeze mnie swego czasu sieciowy sniffer – Wireshark, albo R Commander – GUI dla darmowego środowiska programowego do obliczeń statystycznych. (więcej…)
Recenzji w standardowej formie znaleźć w internecie można multum, z tego powodu postanowiliśmy w naszym skromnym redakcyjnym dwuosobowym gronie spróbować wypowiedzieć się na temat nowego systemy operacyjnego Apple w zgoła odmienny sposób, a mianowicie w formie dialogu, który nie ma rozrastać się do dyskusji a jedynie przedstawiać dwa odmienne spojrzenia na produkt, wynikające zarówno z różnic sprzętowych jak i lat doświadczeń z produktami z logiem nadgryzionego jabłuszka. Zapraszamy do lektury, a jeszcze bardziej do dodania swojego głosu w formie komentarzy. (więcej…)
Cóż, jestem fanbojem Apple. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wczoraj najpierw czekałem na ogłoszenie wyników finansowych a później – po słowach głownego sternika, że system OS X Mountain Lion będzie już jutro dostępny dla wszystkich – cierpliwie czekałem północy licząc, że Amerykanie choć raz zrobią ukłon i jako punkt odniesienia w odmierzaniu czasu, wezmą naszą strefę czasową. Niestety, nadzieje spaliły na panewce, a ja mniej więcej około drugiej nad ranem straciłem kontakt ze światem i zapadłem w sen :) Dziś zaś nerwowo sprawdzałem co pewien czas czy to już?! Mniej więcej około godziny 14:30 moje cierpienia zostały ukrócone, system w wersji 10.8 oficjalnie pojawił się na wirtualnej półce sklepu Mac App Store.
Jak się domyślacie, ten wpis powstaje na komputerze zaktualizowanym do najświeższego „iksa”. Ano, komputer nie wybuchł, nie warczał, nawet się nie zawiesił ani razu, lipa… :P Ordnung muss sein, więc poniżej małe streszczenie tego co od momentu zakupu się działo na moim, jak by nie było, czteroletnim już iMacu. (więcej…)
Instalacja Office for Mac powoduje że w dokumentach tworzy się katalog Microsoft User Data, rzecz irytująca głównie ze względu na to, że po usunięciu i tak wraca na swoje miejsce. Dla mnie osobiście jest to niedopuszczalne ponieważ lubię decydować o tym co widnieje wśród moich dokumentów i myślę że nie jestem w tej kwestii odosobniony. Istnieje kilka rozwiązań tego problemu, jednak najszybszy i jednocześnie najprostszy sposób okazuje się być całkowicie skuteczny.
Aby raz na zawsze pozbyć się niechcianego gościa należy przenieść (najpewniejszy sposób to przeciągnięcie folderu do nowej lokalizacji) cały katalog Microsoft User Data z katalogu dokumentówdo bibliotek naszego użytkownika. Jeżeli nie wiesz jak się do nich dostać to TUTAJznajdziesz podpowiedź. Kiedy już dostaniemy się w pożądane miejsce nawigujemy do katalogu Preferences i tutaj umieszczamy (upuszczamy) niechcianego gościa.
Wczoraj udostępniona została aktualizacja jednego z najczęściej używanego w moim przypadku programu a mianowicie Adium. Cieszy mnie to niezmiernie zwłaszcza, że w końcu doczekaliśmy się wersji 64-bit. Sama aplikacja zmieniła delikatnie swój wygląd co szczególnie widać w okienku rozmowy, a poza nim autorzy wprowadzili kilka szlifów w celu przybliżenia stylu do tego jaki prezentuje OS X Lion.
Update:
Jak zauważył jeden z czytelników nareszcie działa usuwanie kontaktów GG. Dodatkowo widać kiedy dany kontakt pisze do nas, chociaż sam znaczek jest wyjątkowo mały i znajduje się przy nazwie kontaktu z którym aktualnie rozmawiamy na dolnym pasku nawigacji między rozmówcami.