Puma concolor czyli górski kotek na gorąco
Cóż, jestem fanbojem Apple. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że wczoraj najpierw czekałem na ogłoszenie wyników finansowych a później – po słowach głownego sternika, że system OS X Mountain Lion będzie już jutro dostępny dla wszystkich – cierpliwie czekałem północy licząc, że Amerykanie choć raz zrobią ukłon i jako punkt odniesienia w odmierzaniu czasu, wezmą naszą strefę czasową. Niestety, nadzieje spaliły na panewce, a ja mniej więcej około drugiej nad ranem straciłem kontakt ze światem i zapadłem w sen :) Dziś zaś nerwowo sprawdzałem co pewien czas czy to już?! Mniej więcej około godziny 14:30 moje cierpienia zostały ukrócone, system w wersji 10.8 oficjalnie pojawił się na wirtualnej półce sklepu Mac App Store.
Jak się domyślacie, ten wpis powstaje na komputerze zaktualizowanym do najświeższego „iksa”. Ano, komputer nie wybuchł, nie warczał, nawet się nie zawiesił ani razu, lipa… :P Ordnung muss sein, więc poniżej małe streszczenie tego co od momentu zakupu się działo na moim, jak by nie było, czteroletnim już iMacu.
Było tak:
Czyli na iMadle była sobie ostatnia wersja Lwa. Żadnych hardkorowych operacji nie mialem ochoty przeprowadzać, więc poprzestałem na weryfikacji dysku oraz naprawie przywilejów, których to operacji dokonałem systemowym Narzędziem Dyskowym.
Z ciekawości i dla świętego spokoju sprawdziłem czy może nie pojawiły się jakieś uaktualnienia, i owszem pojawiły się! Ale stwierdziłem, że po co teraz ściągać aktualizacje, może część z nich zawiera nowy system? Decyzja: aktualizujemy po instalacji Górskiego Lwa.
Następnie zakupiłem (z ciężkim sercem… bo nieco wcześniej moją kartę obciążyła płatność za iTunes Match) instalkę nowego systemu:
Już po 3 kwadransach pojawiło się zachęcające do aktualizacji systemu operacyjnego okno instalatora – nie miałem wielkiego wyboru, decyzja zapadła wcześniej, pozostało być konsekwentnym ;)
Niestety sama instalacja zajęła tyle samo czasu (albo i nawet kilka minut więcej…) niż download OS X 10.8 :] Wreszcie oczekiwany restart, ekran logowania, wpisanie supertajnego hasła i access granted! Pulpit wyglądał zadziwiająco znajomo ;) Praktycznie jedynymi dostrzeżonymi rożnicami były:
- nowy dock, znaczy się półka „wystawiennicza”
- ikony nowych aplikacji: Przypomnienia oraz Notatki
- ikonka Powiadomień w górnym prawym rogu menu systemowego
Mój demon prędkości pomielił trochę dyskiem nie-SSD i po chwili pojawiło się ostrzeżenie:
Oczywiście zapragnąłem poznać owe „Więcej informacji„:
Uff, czyli co, reszta będzie działać? Na to pytanie jeszcze nie znam odpowiedzi, faktem natomiast jest, że tylko nie(z)godne rozszerzenia systemowe (.kext) zostały przeniesione do „izolatki”.
Przypomniało mi się, że w kolejce do zainstalowania cierpliwie czekały uaktualnienia, po wybraniu odpowiedniej opcji miast wcześniejszego okienka uruchomiona została aplikacja App Store – zgodnie z obietnicą, wszystkie uaktualnienia teraz będą w jednym miejscu, wreszcie.
Jak pewnie zauważyliście, brakuje m.in. aktualizacji Safari – wersja 6.0 zainstalowała się razem z nowym systemem :)
Po zainstalowaniu wszystkiego zakukałem w Preferencje systemowe:
Troszkę się pozmieniało, prawda? Poniżej kilka zrzutów z dostrzeżonymi zmianami. Oczywiście to na pewno nie wszystko, ale nie chcę Wam zabierać przyjemności odkrywania tego i owego ;)
Preferencje Powiadomienia:
Preferencje Dyktowanie i mowa:
Nie pamiętam by wcześniej były opcje dotyczące dyktowania… A Wy pamiętacie?
Preferencje Ochrona i prywatność:
Tu zaś nie przypominam sobie opcji dotyczących lokalizacji… Jeśli były wybaczcie amnezję ;)
Preferencje Uaktualnenia:
Oby to nie działało tak jak w Windowsie… ;)
Preferencje Monitory:
Mały zonk, mimo zachęty w postaci „zaptaszkowania” opcji pokazywania ikony klonowania, ta nie chciała się ujawnić :> Obawiam się, że pozostaje tylko AirParrot, bo AirPlay Mirroring w 10.8 zależny jest od sprzętu i żadne terminalowe mumbo-jumbo cudów nie zdziała :(
Preferencje Dźwięk:
Tu przynajmniej pojawila się możliwość przekierowywania dźwięku z dowolnej aplikacji na Apple TV.
Na koniec dokonałem testu programem Geekbench, oto wynik:
Jest ciutek lepiej niż na Lionie :) Gdy robiłem test na świeżo postawionej (dokonanej na czysto) instalacji OS X w wersji 10.7.2 tester podał wynik: 4252. Tu, przy uaktualnieniu nie jest mniej, więc fajowo!
Teraz jest tak:
Dość na dziś, zachęcam Was do samodzielnych bojów, o ile Wasze komputery spełniają wymagania Górskiego Kocura. Sorki, za literówki i inne chochliki :)
PS. Wrażenia z użytkowania, wykryte zady i walety i podobne wkrótce, w kolejnym wpisie, tym razem pisanym – na chłodno.