Microsoft

Trochę historii komputeryzacji w obrazkach

Niby jakiegoś wyjątkowego zacięcia historycznego nie mam, ale jeśli chodzi o branżę komputerową, to z ciekawością czytam i wyszukuję informacje związane z początkami i ewolucją komputerów osobistych. I cieszę się, że w znacznym zakresie, mogłem uczestniczyć w tych zmianach (choć jakaś korzyść wynikająca z podeszłego wieku :P). Nazwisko Allen większości młodego pokolenia kojarzy się zapewne z Woodym Allenem – scenarzystą, reżyserem i aktorem. Tak się jednak złożyło, że niejaki Paul Allen, wespół z Williamem Henrym Gatesem III , założył korporację, która przez dekady wiodła prym na informatycznym poletku – Microsoft. Mimo, że nie jestem sympatykiem tej firmy, to nie mogę ani udawać, że takowa nie istnieje, ani tym bardziej ignorować postaci, które za nią stały.

Na poniższym zdjęciu, wykonanym w 1981 roku, możecie rozpoznać brodatego Paula Allena w towarzystwie Billa Gatesa.

allen_gates_then

Według informacji pochodzących z autobiografii Allena („The Idea Man”), między „ojcami założycielami” doszło do niesnasek, w sprawach dotyczących podziału akcji firmy. Jak widać czas leczy rany, bo panowie spotkali się wczoraj  w Living Computer Museum w Seattle, by pozować w scenerii z przed 32 lat:

allen_gates_now

Informacją tą podzielił się bohater dzisiejszego wpisu, sam Paul Allen, na swoim twitterze.

Czemu piszę na applesauce o tym? Ano dlatego, że to zdjęcie i postać Allena przypomniały mi bardzo fajny film, traktujący właśnie o początkach komputerów. Większość z nas zna „Piratów z Doliny Krzemowej”, ale pośród wielu innych, miej lub bardziej ciekawych produkcji, które próbowały przedstawić historię branży w przystępny – a przy tym bliski prawdzie – sposób, na uwagę zasługuje trzy częściowy dokument pod tytułem: „Triumph of the Nerds: The Rise of Accidental Empires”. Jako, że premiera filmu przypada na 1996 rok, możecie domyślić się, że całkiem trafnie oddaje ducha czasów i zawiera sporo smakowitych informacji! Polecam gorąco, choć uprzedzam, że kopii z polską wersją językową, czy choćby napisami raczej nie znajdziecie, więc przyda się co najmniej podstawowa  znajomość języka angielskiego.

Problem z aktualizacją Office for Mac dla ekranów Retina – rozwiązanie.

Dopiero co napisałem o poprawce dla Office, a już muszę śpieszyć z poradą dla niektórych z Was, którzy tą poprawkę zainstalowali. Niestety przypadek jest dość częsty a objawia się tym, że najzwyczajniej nie widać żadnej poprawy w jakości wyświetlanej grafiki na komputerach z ekranem Retina. Przyczyna takiego stanu rzeczy nie do końca leży po stronie Microsoft, chociaż wystarczyłaby z ich strony tylko jedna mała ingerencja w poprawę działania instalatora aktualizacji. Problem leży w mechanizmach cache systemu OS X, ale nie będziemy tutaj zgłębiać ich działania. Przechodząc do sedna sprawy, jeżeli macie taki kłopot to musicie skorzystać z Terminala i najprościej mówiąc odświeżyć swoje aplikacje pakietu Office.

W pierwszej kolejności otwórzcie katalog, w którym zainstalowany jest pakiet, za pomocą Findera. Kiedy już macie przed sobą ikony Word’a, Excel’a i reszty ferajny uruchomcie terminal (najprościej wpisując jego nazwę w okienku Spotlight). W oknie terminala wpiszcie:

sudo touch

Po poleceniu zróbcie spację. W tym momencie przeciągnijcie z findera ikonę jednego z programów do okna Terminala i naciśnijcie Enter. Zostaniecie poproszeni o swoje hasło, które bez obaw podajcie. Procedurę tą powtórzcie dla każdego programu pakietu Office z osobna.

Gotowe! Możecie się już bezstresowo cieszyć piekną grafiką wysokiej rozdzielczości w trakcie tworzenia swoich dokumentów.

Office for Mac – wsparcie dla ekranów Retina już dostępne.

Microsoft zarzekał się po premierze MacBook Pro Retina, że aktualizacji nie planuje i pakiet Office for Mac wsparcia dla tych wspaniałych maszyn nie otrzyma. Kto widział jak prezentuje się to oprogramowanie na wspomnianym wyżej sprzęcie, zapewne podobnie do mnie, chce jak najszybciej usunąć to wspomnienie ze swojej pamięci. Presja użytkowników jak widać potrafi zdziałać cuda i zespół odpowiedzialny za ten produkt przygotował odpowiednią poprawkę oznaczoną numerem 14.2.4. Nie pozostaje wam nic innego jak aktualizować swoje pakiety Office.

Aktualizacje możecie pobierać ręcznie TUTAJ

Lepiej późno, niż wcale. ;)

Za linią wroga… Microsoft Technology Summit 2011

Za mną kolejna odsłona Microsoft Technology Summit, tym razem z pewną niewiadomą czyli nową lokalizacją wydarzenia. W pozostałym zakresie, zmian cieżko było się spodziewać biorąc pod uwagę konsekwencję formy jaką ma ta konferencja od kilku edycji. Czy coś sie zmieniło? Postaram się to nakreślić w moim małym podsumowaniu całego event’u.

Tegoroczna edycja konferencji MTS 2011 upłynęła pod znakiem chmury czyli jakby nie patrzeć mamy tutaj powtórkę z poprzedniego roku co jest zrozumiałe ze względu na to jak Microsoft naciska na promocje tego rozwiązania. Jednak zacznę od początku czyli nowej lokalizacji. W tym roku gościło nas Centrum Expo XXI. Obiekt okazały i zdecydowanie  bardziej nadający sie do organizacji tak dużych wydarzeń. W końcu skończyły sie przepychanki na korytarzach i schodach łączących poziomy kinoteki, a przemieszczanie się pomiędzy sesjami nabrało bardziej ludzkiego wymiaru eliminując zwierzęce galopy przemieszczających się stad. Zdecydowany plus, zwłaszcza biorąc pod uwagę rozlokowanie sal sesyjnych, które tym razem skupione były wokół głównego obszaru konferencji czyli strefy kulinarnej i wystawowej.

Sam starałem się wziąć udział głownie w sesjach technicznych i wybrałem takie oto tematy: „XP: Jak z muzealnego eksponatu przejść do przyszłości”, „Kiedy wszystko idzie nie tak… czyli jak Private Cloud wspiera infrastrukturę IT”, „Jak uruchomić chmurę prywatną w swojej firmie”, „Ekonomiczne i technologiczne aspekty wdrożenia Office 365 w organizacji”, „Windows Server: Czy migrować, jak migrować i jakich korzyści można się spodziewać”, „MSIT: Jak szewc w butach chodzi (trendy IT na kolejne lata)”. Co mogę powiedzieć ogólnie? Nie da się ukryć nie było wielkiego „WOW!” ani tym bardziej westchnienia zachwytu. Same sesje mimo dobrego prowadzenia, co gwarantowane było przez znanych i lubianych prelegentów wydawały się nie mieć polotu. Ja pozwolę sobie zrzucić  winę na tematykę czyli zamęczony już chyba na wszystkie sposoby Cloud, czy to private czy public, o którym słyszeliśmy już tak wiele, i tak często że wykłady na ten temat kojarzyły mi się bardziej z powtórka przed maturą niż elementami które mają na swój sposób fascynować i prowokować mnie do wdrożenia ich w swoim środowisku. Mimo to uważam że warto było w nich uczestniczyć i jednak powtórkę sobie zafundować. Sam jednak chętniej posłuchałbym o zagadnieniach czysto związanych z wirtualizacją jako wydaje mi się że to zagadnienie na tą chwile ma znacznie wieksze zastosowanie w polskim IT bez dodatkowej otoczki w postaci System Center, ktęre pozwoli nam zaaplikowac sobie prawdziwą chmurkę (byle nie burzową) w naszej serwerowni. Zawiodlem sie jedynie raz kiedy to sesja „MSIT: Jak szewc w butach chodzi (trendy IT na kolejne lata)”, nijak się miała do jej tytułu. No tak miała być o przyszłości i była, jednak stricte o przyszłości serwerowni i działów IT firmy Microsoft , które i tak dla nas mają niezwykle małe znaczenie ze względu na to że ich technologia jest dla nas na ta chwilę praktycznie nieosiągalna. Wydaje mi się że nie jestem odosobniony w tym zarzucie, jako że obserwowałem również wsród innych uczestników nutkę zawodu. Myślę, że tak jak ja oczekiwali oni od sesji nakreślenia nam rozwiązań, z którymi będziemy się mierzyć w przyszłości i niekoniecznie znów chcieliśmy słuchać o chmurze ;) Jeżeli miałbym którąś z sesji, w których uczestniczyłem, wyróżnić to zdecydowanie stawiam na tą poprowadzoną przez Grzesia Tworka, który nie wypadł z formy i zapewnił dobrą dawkę teorii połączonej z praktyką w przystępnej zarówno dla oka jak i ucha formie. Reasumując, mimo małej krytyki poziom zadowolenia przewyższa słupek prezentujący marudność autora i pozwala na zdecydowanie pozytywną ocenę wykładów.

Organizacyjnie było na srebrny medal, dlaczego nie złoty? Dlatego że zawsze coś można poprawić. No tak ale te kolejki! Ok, były kolejki ale spójrzmy na to racjonalnie gdyby wszyscy na hura zaraz po zakończeniu sesji nie rzucili sie na stanowiska kulinarne w poszukiwaniu obiadu, to myślę że obyłoby sie bez dłuższego czekania, co autor sam sprytnie przetestował i potwierdza wskazaną metodę jako skuteczną. Nie ma co sztucznie przedłużać tematu więc wszelkie kwestie kolejkowe (piwo, kiełbaski w cieście itp.) objaśnia zdanie poprzednie i w sumie nie ma do czego się wiecej w tym roku przyczepić. Jedno podziwiam, jak bardzo ludzie kochają parowki w bułce i w jakich kolejkach po nie stali. ;)

Podsumowując, konferencję uważam za udaną i wartą kosztów jakich trzeba sie podjąć w celu uczestnictwa, jeżeli ktoś pracuje w tematyce bliżej lub dalej związanej z działalnością firmy Microsoft to nie powinien sie zastanawiać nad udziałem, gdyż ilośc sesji i ich tematyka była tak rozległą że każdy znajdzie coś dla siebie. Co tu dużo mówić?  Do zobaczenia za rok! Byle firma zapłaciła ;)

PS Mam mały bonusik który cieszy oko, zwłaszcza grupy negującej wyższość Microsoftu nad resztą świata IT, a jako że głównie zaglądają do nas Mac Userzy (co bardzo nasze skromne grono redakcyjne cieszy) to myślę, że im też przypadnie to do gustu. Panie i Panowie! Oto ekran prezentujący nowa doskonałą przeglądarkę Internet Explorer 9 na dedykowanym jej stanowisku.

That’s all folks!!!