Dziś oficjalna premiera iOS 8 i chciałbym zwrócić uwagę na pewną bardzo ważną decyzję o której podjęcie będziecie zapytani zaraz po instalacji. Sporo osób tego typu wybory traktuje odruchowo klikając „Yes”, „Yes”, „Next”, „Next”. Tym razem jednak proponuję się zastanowić.
Mianowicie system zaproponuje Wam konwersję waszego dysku w chmurze Apple na iCloud Drive. Jeżeli wykorzystujecie iCloud do synchronizacji aplikacji pomiędzy iOS i OS X to w żadnym wypadku nie dokonujcie w tej chwili konwersji. Do momentu oficjalnego pojawienia się Yosemite nie można korzystać z poziomu Maców z tego rozwiązania. Dla przykładu, jeżeli na obu platformach korzystacie z DayOne, to utracicie możliwość synchronizacji pomiędzy urządzeniami.
Jeżeli jednak korzystacie już z OS X Yosemite lub Waszymi jedynymi urządzeniami od Apple są te z iOS na pokładzie, to nic nie stoi na przeszkodzie aby konwersji dokonać.
Zdarzyło się wam natrafić na interesujący dokument, program lub plik multimedialny, którego nie możecie (z uwagi na nieznany format) lub nie chcecie (z uwagi na brak miejsca w urządzeniu) pobrać bezpośrednio na iPhone lub iPada? Ja dość często musiałem mierzyć się z takim problemem. Zwykle link URL trafiał do appki Notatki, lub wysyłałem go do siebie jako wiadomość iMessage lub e-mail. Teraz nie muszę tego (w większości wypadków) robić. O ile na stronie zamieszczony jest bezpośredni odsyłacz do takiego pliku, robi to za mnie duet Transloader w postaci appki dla iOS i programu dla OS X.
Rozwiązanie to nie działa gdy do ściągnięcia wymagana jest dodatkowa aplikacja, jak np. iTunes. 99% pozostałych przypadków elegancko i sprawnie załatwia. Dzieło Eternal Storms Software bazuje na synchronizacji via iCloud (zatem należy posiadać skonfigurowane konto, ktoś z was tego jeszcze nie zrobił…?). Appka mobilna przechwytuje zawartość schowka (oczywiście adres również możemy wprowadzić ręcznie) i gdy potwierdzimy, że zawiera on łącze do pożądanego pliku, jest ono wysyłane do nasłuchującego odbiornika na komputerze.
Ten natomiast, dokładnie w ten sam sposób jak robi to przeglądarka WWW, połączy się do źródła i rozpocznie download danych.
Po zakończeniu procesu, plik zostaje zachowany w określonym przez nas wcześniej w preferencjach miejscu, a my możemy być powiadomieni o tym w wybrany sposób.
iCloud miewa słabsze dni, czasem informacja jest przesyłana z opóźnieniami. Zdarza się też, że będziemy po za zasięgiem, komputer jest wyłączony, lub zapomnieliśmy uruchomić Transloader na Macu. Nic straconego, programy grzecznie zaczekają na odpowiedni moment by ze sobą pogadać, a przycisk Clear finished Downloads na iUrządzeniu działa tylko, gdy faktycznie dane zostaną pobrane (aplikacja na Maca informuje zwrotnie appkę na iOS).
Trudno w zasadzie się bardziej rozpisywać na temat Transloadera, to po prostu działa i nie wymaga mumbo-jumbo ani innych zaklęć :) Miłym dodatkiem jest to, że można sprawić by Transloader zagnieżdzał się w pasku menu.
Wczoraj wydarzyła się ciekawa sytuacja, z walorem edukacyjnym, dlatego postanowiłem się z Wami nią podzielić. Zadzwonił do mnie przyjaciel z prośbą o pomoc, mianowicie jeden z jego klientów rozwalił swojego iPhone 5s. Nie był to – wnioskując ze słownego opisu – pechowy wypadek, tylko celowe działanie. Właściciel smartfona, majętny dupek chciał zaimponować sobie podobnym niszcząc słuchawkę, którą przecież ubezpieczył od takich sytuacji, więc z całą pewnością dostanie nowy aparat. A kto bogatemu zabroni?
Problem powstał, gdy okazało się, że w zniszczonym aparacie znajdują się – jak na ironię – ważne dla niego informacje: numery telefonów, wiadomości i… muzyka (sic!). A oczywiście mądrala reprezentuje grupę użyszkodników, którzy nie będą przecież kalać swoich kończyn (ani tym bardziej mózgu) zakładaniem kont, tworzeniem kopii zapasowych, itp. Uległem namowom przyjaciela, który podążając według moich wskazówek nie dał rady odzyskać danych i przyjąłem go u siebie. Zaczęliśmy wspólnie walkę, która niestety nie zakończyła się sukcesem.
Wydawało mi się, że dość łatwo rozwiążę kwestię dostania się do zawartości aparatu, mam oprogramowanie PhoneView firmy eCamm, ktore sobie bardzo dobrze radzi w takich sytuacjach. Niestety (niestety w tym konkretnym przypadku) aby aplikacja zobaczyła urządzenie, komputer do którego je podepniemy musi być zaufany – o ile mnie pamięć nie myli Apple wprowadziło to zabezpieczenie w iOS7. No a żeby zatwierdzić poświadczenie należy tego dokonać na aparacie, czyli go odblokować i zaakceptować monit. Bułka z masłem, pod warunkiem, że mimo pękniętej szybki ekranu nadal działa digitizer. Zniszczenie iPhone 5s było jednak zbyt poważne i o ile udawało się wysunąć okno Powiadomień lub Centrum sterowania to już odblokowanie – mimo znanego PINu – okazało się mission impossible. Ekran reagował losowo, tapnięcie na ikonkę WiFi w Centrum sterowania aktywowało aparat, itp.
Ale przecież to iPhone 5s i posiada czytnik linii papilarnych Touch ID! Szybki telefon do wlaściciela i kolejna porażka – oczywiście nigdy tego nie aktywował… Przez głowę przelatywały mi różne pomysły: zrobić Jailbreaka, sparować klawiaturę po Bluetooth, założyć Apple ID. No tak, ale każda z tych czynności wymagała niemożliwej do realizacji interakcji z poziomu aparatu. Telefon miał wyłączone praktycznie wszystkie interfejsy sieciowe, dodatkowo trafił do nas bez karty SIM. Jako, że nigdy wcześniej właściciel nie podłączył telefonu do komputera (a nawet gdyby to zrobił, to wątpię by miał tyle samozaparcia by instalować iTunes), nie było żadnego zaufanego sprzetu, na którym można by spróbować instalacji softu takiego jak DiskAid. Przez chwilę zaświeciło się światełko w tunelu – może Sterowanie głosowe/Siri pomogą odblokować telefon? Niestety nie.
Reasumując: prawdopodobnie jedynym wyjściem będzie wysyłka uszkodzonego iPhone do MacLife, po to by podłączyli sprawny digitizer, odblokowali słuchawkę i zrobili backup. I niech to kosztuje słono, i będzie lekcją na przyszłość dla takich niefrasobliwych lanserów.
A Wy pamiętajcie, że po to macie do dyspozycji iCloud, Touch ID, synchronizację w iTunes i inne mechanizmy, by uniknąć podobnych sytuacji. Niestety zasobność portfela nie zastąpi procesu myślenia.
Dziś krótko (he he he) i jak zawsze na temat! ;) Symbioza – nie będę przytaczać tu definicji, bo jak sądzę Czytelnicy mają do czynienia z tym zjawiskiem na co dzień a jeśli nie to przynajmniej pamiętają co nieco z lekcji biologii :) W tym wpisie chciałbym skupić się na tym jak apple TV współżyje z innymi produktami Apple i nie tylko. Zapraszam! (więcej…)