Apple Watch

Bateria w Apple Watch – problem, którego nie było…

Apple Watch
Kwestia baterii była jednym z ajgorętszych tematów po pierwszej prezentacji Apple Watch. Wszyscy zastanawiali się, jak długo zegarek będzie w stanie pracować bez kolejnego ładowania. Doniesienia na ten temat nie były zbyt optymistyczne. Zrodziło to w wielu głowach swoisty problem, który mógł dyskwalifikować ten produkt. Problem, który jak się okazuje nie istniał.

Jeden dzień. To brzmiało więcej niż złowrogo. Przyznaję, że sam dałem ponieść się tej fali negatywnych myśli. Ostatecznie, nie przywykłem do tego aby mój zegarek co wieczór musiał otrzymać porcję drogocennej energii, aby pełnić swoją funkcję nazajutrz. Ta garść informacji wystarczyła, aby kwestia baterii stała się dla mnie jedną z największych wątpliwości dotyczących zakupu Apple Watch. Codziennie ładować zegarek? Absurd.

Jak to zatem rzeczywiście jest z tą baterią? W tej chwili moja odpowiedź na to pytanie brzmi: „Jaką baterią?”. Pozwólcie, że zacznę od początku. Po zakupie trudno było nie cieszyć się nową zabawką nieustannie jej używając. Maltretowałem zegarek w każdej wolnej chwili, testując wszystkie możliwe aplikacje, odpowiadając na smsy i prowadząc rozmowy telefoniczne przy użyciu Apple Watch. W ten sposób, na koniec dnia rekordowo udało mi się doprowadzić go do poziomu baterii równego 24%. Wtedy myślałem, że jest to nie wiele.

Oczywiście na każdą z używanych przeze mnie tarcz, trafiła informacja przedstawiająca aktualny stan naładowania baterii. Ostatecznie, nie chciałem aby Apple Watch rozładował się w ciągu dnia lub wieczora. Strata drogocennych danych dotyczących aktywności kiepsko wpłynęłaby na mój nastrój. Wtajemniczeni na pewno mnie zrozumieją. Okręgi muszą zostać zamknięte. I tak z dnia na dzień, sytuacja zaczęła się poprawiać.

Po jakimś czasie zacząłem zauważać, że poziom baterii na zakończenie dnia rzadko spada poniżej połowy pojemności. To spowodowało, że znikły wszystkie moje obawy związane z przedwczesnym rozładowaniem zegarka. Ostatecznym testem był dzień, kiedy wybrałem się wieczorem na jedno piwo z kolegami. Skończyłem je pić po godzinie piątej rano. Zegarek pozostawał bez dostępu do ładowarki przez około 20 godzin. Wskaźnik naładowania pokazał wartość 16%.

Po tym wyjątkowo długim 1 dniu kwestia baterii stała się dla mnie skrajnie nieistotna. Po dwóch tygodniach używania w pełni zrozumiałem, że nie muszę się obawiać o to, czy mój Apple Watch będzie potrzebował zasilania aby przetrwać bez dostępu do prądu. Nawet, jeżeli będzie to bardzo intensywny czas. W związku z tym, informacja o stanie naładowania zniknęła z wszystkich tarcz, których używam. Uważam, że jest ona całkowicie nieistotna.

No tak, nie jest źle, jednak wciąż trzeba go co wieczór podłączać do zasilania. Owszem trzeba. Jednak nie jest to dla mnie rzecz kłopotliwa. Nigdy nie spałem z zegarkiem na nadgarstku i jedyna różnica to fakt, że teraz kiedy odkładam go na swoje miejsce to muszę przyczepić do niego ładowarkę indukcyjną. Po kilku dniach staje się to niezauważalnym nawykiem. Tu również problem nie istnieje. Dla własnej wygody planowałem kupić odpowiedni stojak, jednak nowości w kolejnej odsłonie watchOS dotyczące trybu ładowania spowodowały, że wstrzymam się z tym zakupem.

Temat baterii Apple Watch budził masę kontrowersji. Powstał problem, nad którym zastanawiała się większość osób zainteresowanych tematem. Co się okazało, problem ten nie istniał. Niech dowodem będzie to, jak ja podchodzę do tej kwestii. Jak wiecie, staram się wykluczać wszelkie zbędne powiadomienia i informacje, które są dla mnie bez znaczenia. Dlatego, nie posiadam na wyświetlaczu mojego zegarka informacji o stanie naładowania baterii. No bo i po co, kiedy wiem że nie rozładuje się on do końca dnia, a nawet i do rana. Szkoda zaprzątać sobie tym głowę. I Wy również nie powinniście.


Zapraszam Cię do moich pozostałych artykułów dotyczących Apple Watch:

Powiadomienia w Apple Watch

Pierwszy dzień z Apple Watch


  1. i wyjątkowo męczącym, co odczułem nazajutrz

Powiadomienia w Apple Watch

Apple_Watch_Steel

To co najbardziej zastanawiało mnie w kwestii Apple Watch, to sposób w jaki zmieni on moje podejście do powiadomień. Obawiałem się, że przeniesienie ich na nadgarstek może wpłynąć negatywnie na moją codzienną produktywność. Ostatecznie telefon potrafił skutecznie odciągać w ten sposób moją uwagę, przez co od dłuższego czasu staram się eliminować zbędne powiadomienia. Szczególny nacisk kłądę na te, które nie mają kompletnie wpływu na to co w danej chwili powinienem zrobić lub pozostałą część dnia.

Ku własnemu zdziwieniu przyznaję, że obawy były bezpodstawne. Mało tego, mam wrażenie, że powiadomienia stały się dla mnie mniejszym problemem, jako potencjalny czynnik powodujący rozproszenie. Jest to spowodowane tym, że sprawdzenie co się dzieje, wymaga mniejszej fatygi niż kiedyś. Wystarczy, że zerknę na zegarek i już wiem jaka aplikacja daje o sobie znać. Równie łatwo mogę sprawdzić treść powiadomienia lub je zignorować. Z iPhonem główny problem tkwił w tym, że aby sprawdzić co się dzieje, musiałem do niego sięgnąć, a kiedy już odblokowałem ekran nic nie stało na przeszkodzie aby zerknąć na tą jedną, jedyną malutką rzecz którą przy okazji mogę zweryfikować, co kończyło się często kilkuminutową sesją z telefonem. Z zegarkiem nie mam podobnych problemów. Dodatkowo Taptic Engine dba o to, żeby informować mnie o tym, że coś się dzieje w genialny, intymny sposób. Właśnie dlatego od dawna mój zegarek nie wydaje z siebie żadnych dźwięków.

Już po trzech dniach, przełączyłem Apple Watch w Tryb Cichy. Postanowiłem, że ma być on transparentny, zwłaszcza dla otoczenia. Jeżeli nadchodzi jakiekolwiek powiadomienie, które wymaga mojej uwagi, to powinienem wiedzieć o tym tylko i wyłącznie ja. Zawsze irytowała mnie nadchodząca fala notyfikacji, która powodowała nieustanną kanonadę dźwięków lub wibrowanie telefonu w miejscu gdzie go odłożyłem. Taptic Engine w takich sytuacjach jest niczym najlepsza asystentka, która da Ci znać, że coś się dzieje w taki sposób, aby nikt inny się nie zorientował. Nie wyobrażam sobie brzęczącego zegarka, który wpada w wibracje spowodowane klasycznym silniczkiem. Delikatne puknięcie w rękę jest doskonałym rozwiązaniem. Intymne i nie natarczywe. Trudno tego nie docenić.

Apple Watch

Oczywiście ważne jest aby w kwestii powiadomień dbać o odpowiednią higienę. W mojej opinii na zegarek powinny trafiać tylko te absolutnie najważniejsze, o których nadejściu powinienem wiedzieć. W moim przypadku nie okazało się to trudne, ponieważ w analogiczny sposób mam skonfigurowanego iPhone’a. Po zakupie polecam Wam poświecić odpowiednią ilość czasu na aplikację konfigurującą zegarek i zweryfikować odpowiednie ustawienia. Jest to o tyle ważne, że w przypadku kiedy będziecie mieć ich za dużo, zaczniecie je ignorować. A nie o to chodzi w posiadaniu Apple Watch. Umiar przynosi tutaj wymierne i pozytywne korzyści.

Muszę również wspomnieć o tym, jak działa synchronizacja powiadomień pomiędzy zegarkiem i iPhonem. Jest to doskonale rozwiązane. Mianowicie, kiedy mam Apple Watch na ręku telefon milczy i pozostaje cały czas nie aktywny. Wszystko kierowane jest do zegarka i tutaj odbywa się interakcja. W momencie, kiedy usunę któreś z powiadomień automatycznie znika ona na ekranie telefonu. Sytuacja działa analogicznie w drugą stronę. Przyznaję, że nie wyobrażam sobie aby cokolwiek w tej materii mogło wyglądać lepiej. Właśnie za takie rozwiązania, oparte na ekosystemie produktów Apple, cenię tą firmę najbardziej.

Podsumowując. Powiadomienia na Apple Watch powodowały we mnie olbrzymie wątpliwości. Okazało się, że bezpodstawne. W tej chwili, mój telefon częściej trafia na biurko lub w ustronne miejsce, a ja wciąż mam pewność, że nic istotnego mnie nie ominie. Dodatkowo, w domu i w biurze zrobiło się wyjątkowo cicho. Nie słychać dźwięków nadchodzących powiadomień, a ja w dyskretny sposób zostaje o nich poinformowany. Nie sięgam już tak często po iPhone’a, przez co mniej rzeczy jest w stanie mnie rozproszyć. Strasznie podoba mi się ten nowy lepszy stan rzeczy.

Pierwszy dzień z Apple Watch

Apple Watch

Jak wiecie, Apple Watch budził we mnie skrajne emocje. Co spowodowało, że jakiś czas temu wybrałem się do Berlina. Postanowiłem, że muszę sprawdzić jak prezentuje się on na żywo. Wróciłem nie pocieszony i odrobinę zdegustowany. Mimo to, nie wyleczyłem się całkowicie z chęci posiadania zegarka z Cupertino. Na jego temat w mojej głowie, wciąż kłębiła się masa myśli. Zdecydowanie nie lubię mieć wątpliwości, więc decyzja mogła być tylko jedna. Kupiłem Apple Watch.

Zdecydowałem się na wersję Sport 42mm w kolorze Space Grey. Ta opcja kolorystyczna najbardziej przypadła mi do gustu. Muszę przyznać, że za każdym razem kiedy zerkam na mój nadgarstek, jestem coraz bardziej przekonany o słuszności wyboru. W kwestii wykonania zegarka, ciężko znaleźć jakikolwiek słaby element. Apple jak zawsze zaserwowało mi urządzenie, dla którego ciężko znaleźć konkurencję w kategorii „Jakość”.

Nie muszę Wam mówić, jak jest z nowymi sprzętami. Tutaj sytuacja jest o tyle dramatyczna, że miałem do czynienia z zupełnie nową kategorią produktów mojego ukochanego producenta. Przez cały dzień starałem się wycisnąć z Apple Watch tyle ile się da. Spowodowało to, że rzeczywiście sięgałem po iPhone’a rzadziej niż kiedykolwiek. Tutaj pojawiło się, moje pierwsze ważne spostrzeżenie.

Okazało się, że Apple Watch wbrew obawom nie stał się kolejnym urządzeniem, które odwraca moją uwagę od pracy i bieżących zadań. Szybkość z jaką mogę aktualnie sprawdzić nadchodzące powiadomienia, po czym zareagować lub je zignorować jest nieporównywalnie większa. Fakt, że nie muszę za każdym razem sięgać po telefon staje się w tym momencie zbawienny. iPhone posiada „dziwną” właściwość, która dotyka większość z nas. Kiedy trafia do ręki generuje pokusę aby sprawdzić kilka innych, potencjalnie ciekawych, rzeczy. W przypadku zegarka ten problem nie występuje. Reaguję, po czym zapominam. Szybko pojawiło się we mnie przeświadczenie, że sięganie po telefon nie ma sensu i jest stratą czasu.

Oczywiście ilość powiadomień jaka przychodzi na mój zegarek jest niewielka. Jak wiecie, staram się eliminować te, które nie mają dla mnie znaczenia, a mogą powodować zbędne rozproszenia. Daje mi to komfort świadomości, że jeżeli zegarek daje o sobie znać, to jest to informacja, która powinna do mnie dotrzeć. Inną kwestią jest czy wymaga reakcji, czy mogę ją na jakiś czas ją zignorować.

Większość mojego pierwszego dnia z Apple Watch spędziłem w samochodzie. W tej sytuacji doceniłem fenomenalnie działającą możliwość odbierania i odpowiadania na wiadomości z poziomu zegarka. Funkcja dyktowania działa znakomicie. Już na iPhone korzystałem z niej dość często, jednak odnoszę wrażenie, że w przypadku zegarka funkcja ta działa jeszcze lepiej. Co najważniejsze szybkie podejrzenie wiadomości i ewentualna odpowiedź na nią w czasie jazdy z perspektywy nadgarstka znacznie mniej wpływa na rozproszenie i oderwanie wzroku od tego co dzieje się przed maską samochodu. Mówiąc krótko: „Killer Feature”.

Clear App

Kolejnym miejscem, gdzie Apple Watch absolutnie przypadł mi do gustu był market, w którym robiłem zakupy. Moja lista rzeczy do kupienia zawsze rezyduje w aplikacji Clear. Oczywiście twórcy udostępnili już odpowiednią wersję dla Apple Watch. Każdy moment, kiedy odznaczałem elementy na liście korzystając z zegarka, powodował uśmiech na mojej twarzy. Każdorazowe wyciąganie telefonu z kieszeni, odblokowanie i uruchomienie aplikacji wydaje się teraz olbrzymią stratą czasu. Trudno nie docenić tego udogodnienia.

Niestety mój plan zweryfikowania poziomu baterii, z jakim kończyłbym ten dzień, legł w gruzach. Po godzinie 19 pojawiła się informacja o publikacji pierwszej aktualizacji Apple Watch. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed jej instalacją, a to wymagało podłączenia urządzenia do zasilania. Mogę Wam jedynie powiedzieć, że o godzinie dwudziestej poziom baterii wynosił 29%. Trudno uznać ten dzień za miarodajny. Syndrom nowej zabawki powodował, że zdecydowanie częściej korzystałem z zegarka. Myślę, że kolejne dni lepiej zaprezentują realną ilość pozostałej w baterii energii, przed wieczornym podłączeniem do ładowarki.

Podsumowując. Pierwszy dzień z Apple Watch okazał się sporym sukcesem. Mimo momentów, kiedy odrobinę gubiłem się w działaniu interfejsu, wszystko sprawdzało się bez zarzutów. Nie pamiętam, kiedy przez ostatnie miesiące tak rzadko sięgałem po telefon. Możliwość sprawdzania listy zakupów na wyświetlaczu zegarka i odznaczanie poszczególnych pozycji było dla mnie niesamowitym udogodnieniem. Podobnie ma się kwestia interakcji z wiadomościami tekstowymi. Cieszy mnie fakt, że już pierwszego dnia znalazłem zastosowania, które pozytywnie wpływają na codzienne czynności. Pomysłów na kolejne zastosowania nie brakuje, zobaczymy jak się sprawdzą. Na pewno dowiecie się o nich pierwsi. Kolejne wrażenia już w wkrótce.

Jak (prawie) wyleczyłem się z Apple Watch

Apple Watch

W zeszłym tygodniu wybrałem się do Berlina. Stwierdziłem, że czas przekonać się na własne oczy jak w rzeczywistości wygląda Apple Watch. Postanowiłem również, że jeżeli przypadnie mi do gustu to spróbuję kupić go w salonie Corner, który jako jeden z niewielu na świecie sprzedaje „od ręki” zegarki z Cuppertino. Co z tego wynikło? Pozwólcie, że Wam opowiem.

Część z Was na pewno wie, że nie byłem nastawiony zbyt optymistycznie do nowego urządzenia jakie Johny Ive zaprezentował światu. Kolejny sprzęt, który ma służyć jako wyświetlacz dla iPhone’a i źródło powiadomień na pewno nie jest mi potrzebny. To co mnie przekonywało to funkcje fittnesowe. Staram się ostatnio znacznie więcej ruszać, dbać o swoje zdrowie i przyznaję, że rozglądam się za opaską, którą będzie śledziła moje postępy, zwłaszcza w czasie kiedy nie będę miał przy sobie telefonu.

Rozumując w ten sposób, postanowiłem dać szansę Apple Watch i kwotę przeznaczoną na opaskę dołożyć do zakupu zegarka. Nie będę ukrywał, że jako absolutny fan produktów Apple jechałem do Berlina z uśmiechem na twarzy. Perspektywa zakupu sprzętu z zupełnie nowej kategorii produktów firmy przemawiała do mnie jak nic innego. Z tym większym zaskoczeniem wspominam, jak wielkie było moje zdziwienie kiedy wszedłem do Berlińskiego Apple Store.

„Boże, jaki on mały.” To była pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie. Porównując go do „busoli” Fossila, którą miałem w tej chwili na ręku wersja 42 mm sprawiała wrażenie maleństwa. Ku mojemu zaskoczeniu na pierwszy rzut oka nie różniła się zbytnio od mniejszej wersji 38 mm. Poczułem solidny zawód. Od dawna gustuję w dużych zegarkach i obserwując zdjęcia promocyjne, czy to z przymiarek Apple Watch, byłem przekonany, że to urządzenie jest zdecydowanie większe. Może nie olbrzymie, ale na tyle duże, że będzie się sensownie prezentować na moim nadgarstku.

W trakcie przymiarki moje zdegustowanie zdecydowanie wzrosło. Apple Watch w żaden sposób do mnie nie przemawiał. Zerkając na mój ukochany zegarek, który leżał na blacie stołu pokazowego, czułem że nie potrafię się zidentyfikować z produktem Apple tak jak z wysłużonym już Fossilem. Wiem doskonale, że dla wielu osób rozmiar 42 mm będzie idealny. Ja jednak, gustując w dużych kopertach i szerokich skórzanych paskach nie potrafię się w tej chwili przemóc. Przyzwyczajenie i poczucie estetyki dało mi konkretny wycisk usuwając z mojej głowy myśl o zakupie.

Niestety, jestem z tego powodu w kropce. Aktualnie na rynku nie ma smart zegarka, który przekonywał by mnie na tyle, abym wydał na niego pieniądze. Apple Watch należy do ekosystemu Apple i nie spodziewam się aby firma dopuściła do sytuacji, kiedy to jakiś inny produkt będzie integrował się z iOS, chociażby na zbliżonym poziomie. Mój zapał zdecydowanie przygasł, jednak wciąż w głowie kłębią się myśli, które przekonują mnie do zakupu.

Ciekaw jestem, czy strona praktyczna jest w stanie zmienić moje przyzwyczajenia wizualne. Kompromis w stosunku do tego, jak przez ostatnie lata oceniałem wizualnie atrakcyjność poszczególnych zegarków musiałby być olbrzymi. Wciąż jednak kłębią mi się w głowie potencjalne rozwiązania codziennych zadań, które mógłbym przyśpieszyć i zoptymalizować mając na ręku Apple Watch. Ostatecznie nie zawsze chcę sięgać po telefon planując wykonanie jakiejś akcji.

Jak zakończy się dla mnie kwestia zakupu Apple Watch? Nie wiem. Mógłbym Wam powiedzieć, że nie kupię go na pewno. I mimo, że tak wiele przemawia za tym, aby go sobie odmówić, wciąż waham się nie mogąc podjąć ostatecznej decyzji. Wiem jedno, mój zapał zdecydowanie osłabł i nie czuję żadnej większej wewnętrznej presji. Widzę dla niego zastosowania, ale potrafię bez niego żyć. Dodatkowo, patrzę w tej chwili na mojego wysłużonego Fossila i wiem, że nie chcę aby trafił on do szuflady. Identyfikuję się z nim, czego na tą chwilę nie spodziewam się po Apple Watch.

Żywotność Apple Watch

apple_watch_2

Jaka jest przewidywana żywotność nowego zegarka od Apple? Jest to jedno z najważniejszych pytań, wśród tych, które nasunęły mi się już w dniu publicznej premiery, tego produktu. Myślę, że Was też to zastanawia. W sieci pojawił się pierwszy trop w tej kwestii.

Okazuje się, że urządzenie będzie posiadało możliwość wymiany baterii. Szczerze nie spodziewałem się tego kroku po Apple. Jest to jednak solidna wskazówka. Przyjmuje się, że czas życia baterii w solidnej kondycji to około trzy lata. Oczywiście olbrzymi wpływ ma tutaj „higiena” w kwestii jej pielęgnacji. W świecie urządzeń przenośnych najczęściej jest to moment, kiedy użytkownicy powoli rozglądają się za nowym sprzętem. Co za tym idzie, osiąga się w tej chwili zamierzony czas życia produktu. Budzi to zadowolenie producentów, ponieważ klient zaczyna się rozglądać za czymś nowym. Jeżeli był dotychczas usatysfakcjonowany, to zapewne pworóci do marki.

Jeżeli Apple Watch rzeczywiście posiada wymienną baterię, to najwyraźniej został on zaplanowany na kilka lat towarzyszenia użytkownikowi. W gruncie rzeczy wcale mnie to nie dziwi. Produkt, który stanowi swoiste uzupełnienie dla iPhone’a i jednocześnie jest relatywnie drogi, musi mieć wydłużony przewidywany czas „życia”. W innym przypadku kompletnie tracą sens serie Edition. Wyobrażacie sobie, żeby osoba która wyda ponad dziesięć tysięcy dolarów na zegarek od Apple, za rok, w toku Keynote przekonała się, że jej złote cacko jest już przestarzałe? Myślę, że posypałyby się gromy.

Z tych względów sądzę, że wszelkie aktualizacje Apple Watch będą pokazywane nie częściej niż co dwa lata. Ostatecznie funkcje jakie ma wykonywać ten zegarek są ściśle określone i nie powinny z biegiem czasu potrzebować drastycznego wzrostu mocy obliczeniowej. Z tego co widać, Apple Watch będzie jedynie interfejsem do działania aplikacji na iPhone.

W mojej opinii, te informacje są bardzo pozytywne. Myślę, że większość tak jak ja w przypadku kiedy kupi zegarek z Cupertino będzie chciała używać go co najmniej dwa lata przed pojawieniem się odświeżonej wersji. Drugim ważnym elementem jest fakt, że z czasem mogą pojawiać się coraz bardziej wydajne baterie. A to właśnie czas pracy jest w mojej opinii najważniejszym parametrem pracy Apple Watch.

Źródło: TechCrunch

Spring Forward – wrażenia po Keynote Apple

MacBook_12

Kurz powoli opada po ostatnim Keynote Apple i czas na zebranie moich wrażeń i opinii na temat tego co zobaczyłem. Pierwszy pozytyw to stream konferencji. Chyba pierwszy raz obyło się bez problemów z przerywaniem transmisji lub mandaryńskim tłumaczem w pierwszym planie. Apple ewidentnie wzięło sobie za punk honoru poprawienie tego elementy i przyznaję, że tym razem w pełni się to udało.

Tak jak przewidywałem inżynierowie z Cupertino wykonali spory skok technologiczny. Dzięki temu Tim Cook z ekipą mieli całkiem sporo do pokazania w trakcie prezentacji. Podejrzewam, że sporo osób było koknkretnie zaskoczonych, kiedy to pierwszą gwiazdą wieczoru okazał się nowy MacBook. Zanim to nastąpiło pojawiły się jednak pewne równie ważne informacje.

Apple TV

Długo czekałem na jakiekolwiek informację dotyczącą przyszłości tego nieco zapomnianego, a jednak niezwykle użytecznego urządzenia. Co prawda nie została zaprezentowana nowa odsłona sprzętowa, jednak uzbrojenie Apple TV w kanał od HBO jest solidnym wzmocnieniem.

Niestety HBO Now, bo tak będzie się nazywać nowa usługa, na początku będzie dostępna jedynie na rynku amerykańskim. Myślę jednak, że realnie na jesień ta nowość może zawitać na naszych ekranach. Cena na poziomie 14,99 dolarów nie przyprawia o zawał serca i mając w perspektywie możliwość korzystania z całego zasobu filmowego jaki posiada HBO wydaje się całkiem konretną alternatywą. Osobiście nie oglądam telewizji i nie posiadam nawet podłączonej anteny do mojego odbiornika. Mimo to zdecydowanie będę rozważał możliwość wykupienia HBO Now, kiedy pojawi się w naszym kraju.

Apple-TV_HBO-GOT-PRINT

Miłą nowością jest również spadek ceny Apple TV. Cena 349 złotych na pewno zbliży wiele osób do zakupu. W mojej ocenie, jest to obowiązkowe wyposażenie dla każdej z osób posiadających urządzenia mobilne Apple. Wykorzystanie AirPlay to komfort, który trudno przecenić. Znajomi, których udało mi się namówić do tego zakupu nie wyobrażają sobie, jak wcześniej mogli żyć bez tego świetnego dodatku do ekosystemu Apple.

Zastanawiam się, czy w tym roku zobaczymy kolejną wersję tego urządzenia. Obniżka ceny starego modelu może na to wskazywać. Tymczasem, myślę że nie ma sensu wstrzymywać się z zakupem oczekując na nową odsłonę Apple TV.

ResearchKit

Kiedy na scenie zaczęła się prezentacja tej nowości w kwestii zdrowia, na Twitterze pojawiały się komentarze, że to nuda i oby jak najszybciej się skończyło. Szczerze nie rozumiem. Możliwości jakie daje liczba urządzeń Apple mogących zbierać dane medyczne jest nie do przecenienia. Ostatecznie medycyna potrzebuje danych, żeby móc prowadzić badania nad przyczynami i powiązaniami mającymi wpływ na poszczególne choroby.

Możliwości jakie da ResearchKit lekarzom są nie do przecenienia. Aplikacje pokazane podczas keynote pokazują, jak przy użyciu nowoczesnych technologii możemy diagnozować pewne stadia choroby i jednocześnie posiadać zbiór danych mających powiązanie z ich występowaniem. Chęć udostępnienia tych informacji centrom naukowym to godna naśladowania inicjatywa. Nie wątpię, że będzie to miało bardzo pozytywny wpływ na rozwój diagnostyki.

Warto też pamiętać, że sporo osób zdecydowanie łatwiej podda się wstępnej diagnozie przy użyciu telefonu niż uda się do lekarza. Przykład związany z chorobą Alzheimera był doskonałą ilustracją tego, jak technologia może pomóc nam w rozpoznaniu dolegliwości. Nie jest tajemnicą, że podstawą sukcesu w leczeniu każdej z chorób jest jej szybkie rozpoznanie. Wkrótce, odpowiednie do tego narzędzie kilkaset milionów ludzi będzie nosiło we własnej kieszeni.

Widzę, że dla Apple jest to swoista misja. Misja mająca pomóc nam wszystkim stworzyć lepsze jutro. Wystarczy wspomnieć, że rozwiązanie to zostanie udostępnione jako Open Source. Rzecz niespotykana. Dotychczas chyba podobna sytacja nie zdarzyła się w kwestii produktów z Cupertino.

MacBook 12”

Gwoździem programu był dla mnie nowy MacBook. Spodziewałem się, że zostanie on pokazany. W głębi czułem jednak, że nastąpi to w drugiej połowie roku. Zostałem mile zaskoczony przez Apple. Wizualnie, wręcz zszokowany.

Pierwsze co przykuło moją uwagę to kolor komputera. Złoty, zdecydowanie ostatni kolor w jakim kupiłbym iPhone’a, a tym bardziej MacBook’a. Na szczęście klasyczny srebrny model pozostaje w ofercie, a najbardziej zainteresował mnie ten oferowany w kolorze Space Gray. Uwielbiam wygląd iPhone’a 6 w tej barwie i zdecydowanie laptop byłby świetnym uzupełnieniem. Wprost nie mogę się doczekać aż zobaczę go na żywo.

Jest to pierwszy wykonany w całości z aluminium komputer w ofercie Apple. Wszelkie anteny i moduły łączności zostały wkomponowane w obudowę. Dodając do tego gabaryty, które są mniejsze niż w przypadku Aira, stopień miniaturyzacji płyty głównej komputera oraz brak elementów mechanicznych – pasywne chłodzenie – łatwo o efektowny opad szczęki na podłogę. Jedynym zgrzytem jest tutaj brak legendarnego już świecącego jabłuszka na tylnej klapie ekranu. Myślę, że dla wielu będzie to jeden z głównych mankamentów wizualnych. Niestety jest to wynik chęci maksymalnego odchudzenia obudowy przez inżynierów Apple.

Szczególnie ciekaw jestem nowej klawiatury, która została w nim wprowadzona. Mechanizm klawiszy typu Butterfly ma poprawić komfort i precyzję wprowadzania tekstu. Zastanawiam się, jak będzie wyglądała przesiadka na nowy typ mechanizmu i czy na początku nie będzie to kłopotliwe. Ostatecznie lata pracy na standardowym rozwiązaniu odznacza solidne piętno w pamięci mięśniowej. Spodziewam się jednak, że będzie to ciekawa alternatywa. Mam nadzieję, że Apple skusi się na wypuszczenie kawiatury zewnętrznej opartej o tą technologię. Zmianie uległ też gładzik. Force Touch Pad będzie czuły na siłę nacisku, co przekłada się na reakcje sytemu operacyjnego. Szczerze nie widzę większego zastosowania dla tej funkcji w mojej codziennej pracy.

MacBook_all_colr

Zastanawia mnie nazewnictwo. Patrząc na parametry sprzętowe stawiałbym go raczej w kategorii Airów. Jedyną przewagą jest tutaj ekran Retina. Procesor, który wydajnościowo raczej nie może równać się z bieżącymi seriami i3 czy i5 nie nastraja pozytywnie. Zdecydowanie nie jest to kombajn do pracy i w tej kwestii ustępuje on swoim odrobinę większym braciom z serii Air. Dla mnie produkty pomiędzy Air i Pro były formą złotego środka. W tej chwili ocena nie jest tak prosta. Cena wciąż wskazuje na tą pozycję. Wydajność zapewne pozostawi wiele do życzenia.

Na koniec, nowe – i jedyne – złącze USB-C. Pozostawienie jednego portu na pewno budzi kontrowersje, jednak przy maksymalnym odchudzeniu gabarytów sprzętu jest jak najbardziej uzasadnione. W jego kwestii, poza brakiem wsparcie dla Thunderbolt, mam tylko jedną uwagę. MacBook po raz pierwszy od lat nie będzie posiadał złącza MagSafe. W mojej opinii jednego z najlepszych elementów w komputerach Apple. Ciężko mi zliczyć ile razy przypadkowo wypiąłem kabel z gniazda zasilania nie ciągnąc przy okazji komputera. MagSafe zapewnia bezpieczeństwo, które cenię nad wyraz i którego braku współczuję przyszłym użytkownikom nowego MacBooka. Szczerze nie rozumiem, jak można było z niego zrezygnować.

Nowy MacBook na pewno będzie budził wiele kontrowersji. Osobiście czekam niecierpliwie na jego testy wydajnościowe, które pozwolą ulokować go we właściwym segmencie względem potrzeb użytkowników. Wszystkie pozostałe nowości pokazują, że Apple wciąż chce nas zaskakiwać innowacyjnością. Nowa klawiatura jest tego najlepszym przykładem. Element, który większość z nas uznaje za skończony pod względem ulepszeń może być poprawiony. Zapewne mechanizmy typu Butterfly staną się wkrótce standardem, lub wyznacznikiem najwyższej jakości. Firma dokonała przecież tego samego dzieła w przypadku linii papilarnych.

Apple Watch

Prezentacja Apple Watch nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Większość pokazanych funkcji była dobrze znana a pozostałe wydają się oczywiste. Może poza mikrofonem. Teraz niczym James Bond, będę mógł rozmawiać przy użyciu zegarka. Hmm, jakoś poradzę sobie bez tego. Ostatecznie to nie lata sześćdziesiąte i gdybym zobaczył kogoś gadającego do zegarka to raczej zamiast zachwytu poczułbym zażenowanie. Mimo to wiem, że chcę go mieć. Co nie oznacza że go kupię.

Nie jestem zwolennikiem przenoszenia powiadomień na nadgarstek. Jak wiecie staram się je ograniczać do minimum. Mimo to szybki podgląd na to, kto do mnie dzwoni, przeczytanie iMessage czy uruchomienie akcji Launch Center Pro może okazać się całkiem użyteczne. Jak zawsze potencjał tkwi w deweloperach i to właśnie dostosowanie oprogramowania do możliwości jakie daje zegarek pokaże prawdziwą użyteczność urządzenia.

apple_watch

Oczwiście główne zastosowanie widzę w funkcjach fitnesowych. Wsparcie iPhone’a w zbieraniu przydatnych danych związanych z moją aktywnością to główna rola jaką przewiduję dla Apple Watch. Swego czasu korzystałem z opaski Jawbone UP i muszę przyznać, że czasami brakuje mi śledzenia aktywności w momencie kiedy telefon ładuje się na biurku lub leży w innym bliżej nie określonym miejscu. Co prawda nie zauważyłem żadnej funkcji, która przekreślałaby konkurencję na starcie. Jednak korzystanie z urządzenia, które jest natywnie wpięte w ekosystem Apple niesie spore korzyści.

Jeżeli będę kupował Apple Watch to na 90% wybiorę wersję Sport w kolorze Space Gray. Nie chcę inwestować zbyt dużej kwoty w ten sprzęt. Co prawda obawiałem się trwałości koperty wykonanej z aluminium, jednak okazuje się że będzie to utwardzona wersja. Myślę, że krótko po premierze będzie już wiadomo jak ma się kwestia trwałości i odporności tej wersji. Swoją drogą filmy prezentujące proces tworzenia wersji Stainless Steel oraz Aluminium to absolutne mistrzostwo świata. Mógłbym takie rzeczy oglądać godzinami.

W związku ze zbliżającą się premierą zegarka Apple wypuściło aktualizację 8.2 systemu iOS. W mojej opinii trochę przedwcześnie. Oczywiście poprawki, zwłaszcza te powodujące znaczne przyśpieszenie aplikacji Health, są jak najbardziej wskazane. Jednak udostępnianie aplikacji do obsługi zegarka, którego nikt nie będzie w stanie kupić przez najbliższe półtora miesiąca to delikatny false start. Rozumiałbym, gdybyśmy już teraz mogli zacząć konfigurację wirtualnej tarczy, lub przygotowywać inne konfiguracje pod przyszły zakup. Bez tego aplikacja jest zupełnie bezużyteczna i już trafiła u mnie do folderu, do którego nigdy nie zaglądam.

Podsumowanie

Przewidywałem, że Apple swoim sloganem związanym z ostatnim keynote będzie miało na myśli „Skok naprzód”. Myślę, że spełnili obietnicę. Dwa zupełnie nowe produkty, które na pewno zmienią świat technologii to całkiem spora ilość inowacji jak na jedną konferencję.

Większość moich wątpliwości, zwłaszcza w kontekście Apple Watch, zostało rozwianych. Wiem już doskonale czego się spodziewać i jedyne co mi pozostaje to podjąć ostateczną decyzję w kwestii zakupu. Na co ostatecznie się zdecyduje? Kto wie. Może w ogóle go nie kupię. Na pewno dam Wam o tym znać.

Ciekaw jestem jak Wam podobała się konferencja. Zostaliście w 100% przekonani i kupicie Apple Watch? A może nowe MacBooki? Koniecznie dajcie znać w komentarzach co myślicie o nowościach, które pokazano wczoraj. Czekam niecierpliwie!

Premiera iPhone 6 i Apple Watch – moje wrażenia

iphone_apple_watch

W poniedziałek podzieliłem się z Wami moimi przemyśleniami na temat tego co czeka nas na wtorkowej konferencji. Myślę, że zauważyliście moją małą euforię związaną z tym wydarzeniem. Jesteśmy już po i muszę przyznać, że tak jak pozytywnie nakręcony byłem na prezentację nowych produktów, tak nie do końca przemówiło do mnie to co zobaczyłem. Zacznijmy jednak od początku.

Prezentacja

Apple podsycało napięcie przed wtorkiem na wszelkie możliwe sposoby. Hasło przewodnie „Wish we could say more”, wyjątkowo wczesna informacja o możliwości obejrzenia streamu z wydarzenia a na koniec zegar odliczający do godziny zero. Na mnie podziałało. Na Was zapewne również. Niestety po zakończeniu odliczania spotkał mnie nie miły zawód. Wideo się urywało, a kiedy już mogłem cokolwiek zobaczyć to zostałem uraczony głosem chińskiej lektorki. Padło z mojej strony odrobinę niecenzuralnych słów, nie ukrywam. Na szczęście ktoś w końcu zorientował się, że coś poszło nie tak i wyłączył tę irytującą Panią tłumacz. Samo zrywanie transmisji potrafię sobie wytłumaczyć; spore zainteresowanie, obciążenie łączy i tak dalej. Jednak kto jak kto ale Apple posiada środki, żeby zafundować sobie najlepsze możliwe technologie potrzebne do wypuszczenia w świat swojego keynote. Rzadko przytaczam stwierdzenia typu „Gdyby Jobs żył…” jednak jestem pewien, że gdyby za jego czasów coś takiego wydarzyło się w toku szumnie zapowiadanego eventu to kilka głów by poleciało. Co by nie powiedzieć nie samymi problemami technicznymi człowiek żyje więc czas na moje przemyślenia w sprawie samych produktów.

iPhone 6

iphone_6

Bezpośrednio przed premierą na Twitterze wspominałem, że za każdym razem kiedy przecieki dotyczące nowego iPhone’a wychodzą na światło dzienne mam szczerą nadzieję że Apple robi wszystkich w balona i daje nam coś dla zmyłki. Niestety kolejny raz się myliłem i dopóki produkcja przebiega w Azji to nic się w tej kwestii raczej nie zmieni. Wygląd nowych słuchawek z Cupertino wszyscy znaliśmy dokładnie już na długo przed premierą. Wygląd, który mi ewidentnie kojarzy się z pierwszą generacją iPhone’a jest strzałem w dziesiątkę. Małym zgrzytem są łączenia wyglądające jak fugi między kafelkami, podobne rozwiązanie możemy już zobaczyć w HTC One. Myślę jednak, że w obliczu jakości produktu nie będą one odgrywały większej roli w odbiorze estetycznym. W równie ciepłych słowach nie mogę się wypowiedzieć o nowych przekątnych ekranu. O ile wersja 4,7” jest do przyjęcia, tak 5,5” kolos ewidentnie nie leży w obszarze mojego zainteresowania. Dodanie przyrostka Plus dla większego modelu powoduje, że zastanawiam się czy za rok zobaczymy iPhone 6 Plus S? Dziwnie się takie nazewnictwo prezentuje, takie to Samsungowe.

Prawdziwe okazały się również plotki na temat platformy płatniczej, która nazwana została Apple Payments. Całość oparta jest o NFC. Wspominając jak krytycznie Panowie z Cupertino odnosili się do tej technologii można się dziwić jej wprowadzeniu, podejrzewam że chęć wykorzystania ogólnie dostępnych terminali PayPass ostatecznie przechyliła szalę na tą stronę. Czy oznacza to koniec iBeacons? Ostatecznie bez sensu jest utrzymywanie dwóch tak podobnych funkcjonalnie rozwiązań. Zastosowanie w tej platformie znalazło również Touch ID. Weryfikacja płatności przy jego użyciu to kolejne świetne zastosowanie dla tej technologii.

iphone_6_2

Oczywiście najważniejszym elementem iPhone’a 6 jest iOS 8, który ewoluuje w dobrym kierunku i wprowadza sporo ciekawych zmian. Nie będę się tutaj wysilał na wyszczególnienie konkretnych nowości. Wszystkie są dobrze znane, a chętnym do odświeżenia wiedzy polecam mój artykuł, który opublikowałem po czerwcowym WWDC.

To co szczególnie mnie poirytowało i uważam za wielki błąd jest polityka zainstalowanej pamięci masowej. Wykluczenie wersji 32 GB i zaserwowanie jedynie opcji 16, 64, 128 GB woła o pomstę do nieba. Jestem szczerze zaskoczony tym, że niezrezygnowano z najniższej wersji i podstawowy model słuchawki nie otrzymał 32 GB pamięci. Zdjęcia są coraz lepsze, filmy również, otrzymaliśmy możliwość robienia genialnych Timelapse. Zapewnienie miejsca na efekty zabawy z tymi rozwiązaniami zdecydowanie sugeruje, że 32 GB powinno stać się standardem.

Nie mam wątpliwości, że iPhone 6 będzie kolejnym hitem sprzedaży. Urządzenie jest piękne, a jakość wykonania standardowo będzie wyznaczało najwyższy poziom w tej kategorii. Ja jednak, pozostaję przy moim 5S.

Apple Watch

apple_watch

Doczekaliśmy się. Apple pokazało w końcu mityczny zegarek – w co do końca nie wierzyłem. Po długim czasie ponownie udało się dochować tajemnicy i zobaczyliśmy produkt o którego formie nie wiedzieliśmy kompletnie nic. Kwadratowy kształt urządzenia jest oczywisty, kiedy pomyślimy o funkcjach jakie ma pełnić. Ja osobiście jestem zwolennikiem okrągłych czasomierzy, jednak ciężko o optymalne wykorzystanie wyświetlacza w takiej formie. Z tego względu ten wybór projektantów jest dla mnie całkowicie zrozumiały. Jeżeli chodzi o wygląd, to ciężko go ocenić. Jest to absolutnie rzecz gustu. Jony Ive z zespołem zadbali o to aby każdy mógł skomponować coś dla siebie. Odpinane z dziecinną łatwością paski i trzy rodzaje kopert powodują, że każdy skomponuje swój zestaw marzeń. Myślę, że sam potrafiłbym bez problemu stworzyć optymalne dla moich potrzeb połączenie.

Jeżeli chodzi o funkcjonalność to spełniły się moje przewidywania. Tak naprawdę będzie to terminal dla iPhone’a, mało tego bez telefonu nie będzie możliwe jego użytkowanie. Wyświetlacz w większości serwuje informacje na temat tego co dzieje się w telefonie i służy jako przekaźnik informacji, które wygenerujemy przy użyciu zegarka. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie pokrętła do kontrolowania urządzenia, w który zaopatrzony jest Apple Watch. Małe zegarkowe click wheel. Zdecydowanie udany dodatek, który pozwoli w bardziej precyzyjny sposób wykorzystywać udostępnione funkcje. Ostatecznie na tak małym ekranie ciężko byłoby wszystko obsługiwać przy użyciu palców i gestów.

Sama prezentacja możliwości odrobinę mnie poirytowała. Dostaliśmy takie atrakcje jak przekazanie rytmu serca, wysyłanie wiadomości przy użyciu rysunków lub emotikona, który ma wyrażać nasze emocje. Szczerze mówiąc nie poruszyło mnie to w żaden sposób. Może i to śmieszne, może sympatyczne ale poświęcenie takiej ilości czasu na prezentację tego typu nowości totalnie mnie zaskoczyło. Sądzę, że większość z zaprezentowanych rozwiązań będzie użyteczna zaraz po zakupie, kiedy będziemy mieli kogoś znajomego z którym możemy te funkcje przetestować. Na dłuższą metę nikt nie będzie się w te bzdury bawił. Gdyby na koniec nie został zaprezentowany materiał związany z opcjami fitness to kompletnie nie wiedziałbym po co mi taki zegarek potrzebny. W mojej opinii mogli skupić się, na jakichś bardziej praktycznych elementach które wpłyną na produktywność, łatwość komunikacji i tym podobne kwestie.

apple_watch_2

Na zakończenie zostało powiedziane, że przy użyciu Apple Watch będziemy mogli sterować urządzeniami podłączonymi do HomeKit czy na przykład Apple TV. W mojej opinii właśnie to są jedne z najciekawszych zastosowań i o nich chciałbym posłuchać. Ani słowa nie usłyszeliśmy też o zastosowanej baterii. Podejrzewam, że prace trwają i w tej chwili nawet Apple nie wie ile urządzenie będzie pracowało bez zasilania. Nie wyobrażam sobie posiadać zegarka, który musiałbym ładować częściej niż raz na pięć dni. Szczerze mam wielkie wątpliwości wobec tego czy urządzenie będzie w stanie utrzymać się na baterii dłużej niż przez jeden dzień. Obym się mylił.

Nie zamierzam kupować Apple Watch, nie jestem przekonany do tego sprzętu, znacznie bardziej lubię nosić na ręku mój aktualny zegarek. Technologie tak bardzo wkradają się moje codzienne życie, że nie wiem czy chcę kolejny ekran tym razem na moim nadgarstku. Dużo bardziej przekonują mnie opaski fitness takie jak Jawbone UP, które spełniają swoją rolę a tak naprawdę możemy zapomnieć o ich istnieniu. Jednocześnie nie przekreślam go, to zaledwie pierwsza generacja produktu, który ma w sobie olbrzymi potencjał.

Koniec iUrządzeń?

To co przykuło szczególnie moją uwagę to fakt, że wszystkie nowe usługi i urządzenia od teraz rozpoczynają swoją nazwę od słowa Apple. Czyżbyśmy doczekali się końca epoki kiedy urządzenia z Cupertino posiadały w nazwie przedrostek „i”? Jestem absolutnym przeciwnikiem tej drogi, znacznie przyjemniej i prościej wymawia się iWatch niż Apple Watch. Zgadzacie się ze mną? I tak wiem, że ta pierwsza wersja będzie używana przez użytkowników. Ciekaw jestem jak to dalej się potoczy. Kto wie, może iMac stanie się na powrót po prostu Maciem? Ciekaw jestem tej ewolucji nazewnictwa i będę się jej przyglądał z wielkim zaciekawieniem.

Podsumowanie

Nie zauroczyła mnie ta wrześniowa konferencja. iPhone nie spowodował, że ręce zaczęły mi drżeć na samą myśl, że będę mógł go kupić. Pozostaję przy 5S, a jeżeli miałbym dokonać zmiany to jedynie na model z większą pojemnością – aktualnie 16 GB to zdecydowanie za mało. Apple Watch to całkiem fajny gadżet jednak pierwsza część prezentacji kompletnie do mnie nie przemówiła. Z drugiej strony pamiętam, że wobec pierwszej odsłony iPada również miałem mieszane uczucia. Życie nauczyło mnie nie przekreślać nowego segmentu produktów. Werdykt będzie możliwy dopiero po organoleptycznym obcowaniu z zegarkiem. Mimo wszystko zapowiada nam się ciekawy początek przyszłego roku a tymczasem czekam do października, kiedy to zapewne zobaczymy odświeżone iPady i Maci. Nie zmienia to faktu, że gwoździem programu tegorocznej jesieni jest dla mnie premiera OS X Yosemite.