Apple Watch

Bateria w Apple Watch – problem, którego nie było…

Apple Watch
Kwestia baterii była jednym z ajgorętszych tematów po pierwszej prezentacji Apple Watch. Wszyscy zastanawiali się, jak długo zegarek będzie w stanie pracować bez kolejnego ładowania. Doniesienia na ten temat nie były zbyt optymistyczne. Zrodziło to w wielu głowach swoisty problem, który mógł dyskwalifikować ten produkt. Problem, który jak się okazuje nie istniał.

Jeden dzień. To brzmiało więcej niż złowrogo. Przyznaję, że sam dałem ponieść się tej fali negatywnych myśli. Ostatecznie, nie przywykłem do tego aby mój zegarek co wieczór musiał otrzymać porcję drogocennej energii, aby pełnić swoją funkcję nazajutrz. Ta garść informacji wystarczyła, aby kwestia baterii stała się dla mnie jedną z największych wątpliwości dotyczących zakupu Apple Watch. Codziennie ładować zegarek? Absurd.

Jak to zatem rzeczywiście jest z tą baterią? W tej chwili moja odpowiedź na to pytanie brzmi: „Jaką baterią?”. Pozwólcie, że zacznę od początku. Po zakupie trudno było nie cieszyć się nową zabawką nieustannie jej używając. Maltretowałem zegarek w każdej wolnej chwili, testując wszystkie możliwe aplikacje, odpowiadając na smsy i prowadząc rozmowy telefoniczne przy użyciu Apple Watch. W ten sposób, na koniec dnia rekordowo udało mi się doprowadzić go do poziomu baterii równego 24%. Wtedy myślałem, że jest to nie wiele.

Oczywiście na każdą z używanych przeze mnie tarcz, trafiła informacja przedstawiająca aktualny stan naładowania baterii. Ostatecznie, nie chciałem aby Apple Watch rozładował się w ciągu dnia lub wieczora. Strata drogocennych danych dotyczących aktywności kiepsko wpłynęłaby na mój nastrój. Wtajemniczeni na pewno mnie zrozumieją. Okręgi muszą zostać zamknięte. I tak z dnia na dzień, sytuacja zaczęła się poprawiać.

Po jakimś czasie zacząłem zauważać, że poziom baterii na zakończenie dnia rzadko spada poniżej połowy pojemności. To spowodowało, że znikły wszystkie moje obawy związane z przedwczesnym rozładowaniem zegarka. Ostatecznym testem był dzień, kiedy wybrałem się wieczorem na jedno piwo z kolegami. Skończyłem je pić po godzinie piątej rano. Zegarek pozostawał bez dostępu do ładowarki przez około 20 godzin. Wskaźnik naładowania pokazał wartość 16%.

Po tym wyjątkowo długim 1 dniu kwestia baterii stała się dla mnie skrajnie nieistotna. Po dwóch tygodniach używania w pełni zrozumiałem, że nie muszę się obawiać o to, czy mój Apple Watch będzie potrzebował zasilania aby przetrwać bez dostępu do prądu. Nawet, jeżeli będzie to bardzo intensywny czas. W związku z tym, informacja o stanie naładowania zniknęła z wszystkich tarcz, których używam. Uważam, że jest ona całkowicie nieistotna.

No tak, nie jest źle, jednak wciąż trzeba go co wieczór podłączać do zasilania. Owszem trzeba. Jednak nie jest to dla mnie rzecz kłopotliwa. Nigdy nie spałem z zegarkiem na nadgarstku i jedyna różnica to fakt, że teraz kiedy odkładam go na swoje miejsce to muszę przyczepić do niego ładowarkę indukcyjną. Po kilku dniach staje się to niezauważalnym nawykiem. Tu również problem nie istnieje. Dla własnej wygody planowałem kupić odpowiedni stojak, jednak nowości w kolejnej odsłonie watchOS dotyczące trybu ładowania spowodowały, że wstrzymam się z tym zakupem.

Temat baterii Apple Watch budził masę kontrowersji. Powstał problem, nad którym zastanawiała się większość osób zainteresowanych tematem. Co się okazało, problem ten nie istniał. Niech dowodem będzie to, jak ja podchodzę do tej kwestii. Jak wiecie, staram się wykluczać wszelkie zbędne powiadomienia i informacje, które są dla mnie bez znaczenia. Dlatego, nie posiadam na wyświetlaczu mojego zegarka informacji o stanie naładowania baterii. No bo i po co, kiedy wiem że nie rozładuje się on do końca dnia, a nawet i do rana. Szkoda zaprzątać sobie tym głowę. I Wy również nie powinniście.


Zapraszam Cię do moich pozostałych artykułów dotyczących Apple Watch:

Powiadomienia w Apple Watch

Pierwszy dzień z Apple Watch


  1. i wyjątkowo męczącym, co odczułem nazajutrz

Powiadomienia w Apple Watch

Apple_Watch_Steel

To co najbardziej zastanawiało mnie w kwestii Apple Watch, to sposób w jaki zmieni on moje podejście do powiadomień. Obawiałem się, że przeniesienie ich na nadgarstek może wpłynąć negatywnie na moją codzienną produktywność. Ostatecznie telefon potrafił skutecznie odciągać w ten sposób moją uwagę, przez co od dłuższego czasu staram się eliminować zbędne powiadomienia. Szczególny nacisk kłądę na te, które nie mają kompletnie wpływu na to co w danej chwili powinienem zrobić lub pozostałą część dnia.

Ku własnemu zdziwieniu przyznaję, że obawy były bezpodstawne. Mało tego, mam wrażenie, że powiadomienia stały się dla mnie mniejszym problemem, jako potencjalny czynnik powodujący rozproszenie. Jest to spowodowane tym, że sprawdzenie co się dzieje, wymaga mniejszej fatygi niż kiedyś. Wystarczy, że zerknę na zegarek i już wiem jaka aplikacja daje o sobie znać. Równie łatwo mogę sprawdzić treść powiadomienia lub je zignorować. Z iPhonem główny problem tkwił w tym, że aby sprawdzić co się dzieje, musiałem do niego sięgnąć, a kiedy już odblokowałem ekran nic nie stało na przeszkodzie aby zerknąć na tą jedną, jedyną malutką rzecz którą przy okazji mogę zweryfikować, co kończyło się często kilkuminutową sesją z telefonem. Z zegarkiem nie mam podobnych problemów. Dodatkowo Taptic Engine dba o to, żeby informować mnie o tym, że coś się dzieje w genialny, intymny sposób. Właśnie dlatego od dawna mój zegarek nie wydaje z siebie żadnych dźwięków.

Już po trzech dniach, przełączyłem Apple Watch w Tryb Cichy. Postanowiłem, że ma być on transparentny, zwłaszcza dla otoczenia. Jeżeli nadchodzi jakiekolwiek powiadomienie, które wymaga mojej uwagi, to powinienem wiedzieć o tym tylko i wyłącznie ja. Zawsze irytowała mnie nadchodząca fala notyfikacji, która powodowała nieustanną kanonadę dźwięków lub wibrowanie telefonu w miejscu gdzie go odłożyłem. Taptic Engine w takich sytuacjach jest niczym najlepsza asystentka, która da Ci znać, że coś się dzieje w taki sposób, aby nikt inny się nie zorientował. Nie wyobrażam sobie brzęczącego zegarka, który wpada w wibracje spowodowane klasycznym silniczkiem. Delikatne puknięcie w rękę jest doskonałym rozwiązaniem. Intymne i nie natarczywe. Trudno tego nie docenić.

Apple Watch

Oczywiście ważne jest aby w kwestii powiadomień dbać o odpowiednią higienę. W mojej opinii na zegarek powinny trafiać tylko te absolutnie najważniejsze, o których nadejściu powinienem wiedzieć. W moim przypadku nie okazało się to trudne, ponieważ w analogiczny sposób mam skonfigurowanego iPhone’a. Po zakupie polecam Wam poświecić odpowiednią ilość czasu na aplikację konfigurującą zegarek i zweryfikować odpowiednie ustawienia. Jest to o tyle ważne, że w przypadku kiedy będziecie mieć ich za dużo, zaczniecie je ignorować. A nie o to chodzi w posiadaniu Apple Watch. Umiar przynosi tutaj wymierne i pozytywne korzyści.

Muszę również wspomnieć o tym, jak działa synchronizacja powiadomień pomiędzy zegarkiem i iPhonem. Jest to doskonale rozwiązane. Mianowicie, kiedy mam Apple Watch na ręku telefon milczy i pozostaje cały czas nie aktywny. Wszystko kierowane jest do zegarka i tutaj odbywa się interakcja. W momencie, kiedy usunę któreś z powiadomień automatycznie znika ona na ekranie telefonu. Sytuacja działa analogicznie w drugą stronę. Przyznaję, że nie wyobrażam sobie aby cokolwiek w tej materii mogło wyglądać lepiej. Właśnie za takie rozwiązania, oparte na ekosystemie produktów Apple, cenię tą firmę najbardziej.

Podsumowując. Powiadomienia na Apple Watch powodowały we mnie olbrzymie wątpliwości. Okazało się, że bezpodstawne. W tej chwili, mój telefon częściej trafia na biurko lub w ustronne miejsce, a ja wciąż mam pewność, że nic istotnego mnie nie ominie. Dodatkowo, w domu i w biurze zrobiło się wyjątkowo cicho. Nie słychać dźwięków nadchodzących powiadomień, a ja w dyskretny sposób zostaje o nich poinformowany. Nie sięgam już tak często po iPhone’a, przez co mniej rzeczy jest w stanie mnie rozproszyć. Strasznie podoba mi się ten nowy lepszy stan rzeczy.

Pierwszy dzień z Apple Watch

Apple Watch

Jak wiecie, Apple Watch budził we mnie skrajne emocje. Co spowodowało, że jakiś czas temu wybrałem się do Berlina. Postanowiłem, że muszę sprawdzić jak prezentuje się on na żywo. Wróciłem nie pocieszony i odrobinę zdegustowany. Mimo to, nie wyleczyłem się całkowicie z chęci posiadania zegarka z Cupertino. Na jego temat w mojej głowie, wciąż kłębiła się masa myśli. Zdecydowanie nie lubię mieć wątpliwości, więc decyzja mogła być tylko jedna. Kupiłem Apple Watch.

Zdecydowałem się na wersję Sport 42mm w kolorze Space Grey. Ta opcja kolorystyczna najbardziej przypadła mi do gustu. Muszę przyznać, że za każdym razem kiedy zerkam na mój nadgarstek, jestem coraz bardziej przekonany o słuszności wyboru. W kwestii wykonania zegarka, ciężko znaleźć jakikolwiek słaby element. Apple jak zawsze zaserwowało mi urządzenie, dla którego ciężko znaleźć konkurencję w kategorii „Jakość”.

Nie muszę Wam mówić, jak jest z nowymi sprzętami. Tutaj sytuacja jest o tyle dramatyczna, że miałem do czynienia z zupełnie nową kategorią produktów mojego ukochanego producenta. Przez cały dzień starałem się wycisnąć z Apple Watch tyle ile się da. Spowodowało to, że rzeczywiście sięgałem po iPhone’a rzadziej niż kiedykolwiek. Tutaj pojawiło się, moje pierwsze ważne spostrzeżenie.

Okazało się, że Apple Watch wbrew obawom nie stał się kolejnym urządzeniem, które odwraca moją uwagę od pracy i bieżących zadań. Szybkość z jaką mogę aktualnie sprawdzić nadchodzące powiadomienia, po czym zareagować lub je zignorować jest nieporównywalnie większa. Fakt, że nie muszę za każdym razem sięgać po telefon staje się w tym momencie zbawienny. iPhone posiada „dziwną” właściwość, która dotyka większość z nas. Kiedy trafia do ręki generuje pokusę aby sprawdzić kilka innych, potencjalnie ciekawych, rzeczy. W przypadku zegarka ten problem nie występuje. Reaguję, po czym zapominam. Szybko pojawiło się we mnie przeświadczenie, że sięganie po telefon nie ma sensu i jest stratą czasu.

Oczywiście ilość powiadomień jaka przychodzi na mój zegarek jest niewielka. Jak wiecie, staram się eliminować te, które nie mają dla mnie znaczenia, a mogą powodować zbędne rozproszenia. Daje mi to komfort świadomości, że jeżeli zegarek daje o sobie znać, to jest to informacja, która powinna do mnie dotrzeć. Inną kwestią jest czy wymaga reakcji, czy mogę ją na jakiś czas ją zignorować.

Większość mojego pierwszego dnia z Apple Watch spędziłem w samochodzie. W tej sytuacji doceniłem fenomenalnie działającą możliwość odbierania i odpowiadania na wiadomości z poziomu zegarka. Funkcja dyktowania działa znakomicie. Już na iPhone korzystałem z niej dość często, jednak odnoszę wrażenie, że w przypadku zegarka funkcja ta działa jeszcze lepiej. Co najważniejsze szybkie podejrzenie wiadomości i ewentualna odpowiedź na nią w czasie jazdy z perspektywy nadgarstka znacznie mniej wpływa na rozproszenie i oderwanie wzroku od tego co dzieje się przed maską samochodu. Mówiąc krótko: „Killer Feature”.

Clear App

Kolejnym miejscem, gdzie Apple Watch absolutnie przypadł mi do gustu był market, w którym robiłem zakupy. Moja lista rzeczy do kupienia zawsze rezyduje w aplikacji Clear. Oczywiście twórcy udostępnili już odpowiednią wersję dla Apple Watch. Każdy moment, kiedy odznaczałem elementy na liście korzystając z zegarka, powodował uśmiech na mojej twarzy. Każdorazowe wyciąganie telefonu z kieszeni, odblokowanie i uruchomienie aplikacji wydaje się teraz olbrzymią stratą czasu. Trudno nie docenić tego udogodnienia.

Niestety mój plan zweryfikowania poziomu baterii, z jakim kończyłbym ten dzień, legł w gruzach. Po godzinie 19 pojawiła się informacja o publikacji pierwszej aktualizacji Apple Watch. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed jej instalacją, a to wymagało podłączenia urządzenia do zasilania. Mogę Wam jedynie powiedzieć, że o godzinie dwudziestej poziom baterii wynosił 29%. Trudno uznać ten dzień za miarodajny. Syndrom nowej zabawki powodował, że zdecydowanie częściej korzystałem z zegarka. Myślę, że kolejne dni lepiej zaprezentują realną ilość pozostałej w baterii energii, przed wieczornym podłączeniem do ładowarki.

Podsumowując. Pierwszy dzień z Apple Watch okazał się sporym sukcesem. Mimo momentów, kiedy odrobinę gubiłem się w działaniu interfejsu, wszystko sprawdzało się bez zarzutów. Nie pamiętam, kiedy przez ostatnie miesiące tak rzadko sięgałem po telefon. Możliwość sprawdzania listy zakupów na wyświetlaczu zegarka i odznaczanie poszczególnych pozycji było dla mnie niesamowitym udogodnieniem. Podobnie ma się kwestia interakcji z wiadomościami tekstowymi. Cieszy mnie fakt, że już pierwszego dnia znalazłem zastosowania, które pozytywnie wpływają na codzienne czynności. Pomysłów na kolejne zastosowania nie brakuje, zobaczymy jak się sprawdzą. Na pewno dowiecie się o nich pierwsi. Kolejne wrażenia już w wkrótce.