Pierwszy dzień z Apple Watch
Jak wiecie, Apple Watch budził we mnie skrajne emocje. Co spowodowało, że jakiś czas temu wybrałem się do Berlina. Postanowiłem, że muszę sprawdzić jak prezentuje się on na żywo. Wróciłem nie pocieszony i odrobinę zdegustowany. Mimo to, nie wyleczyłem się całkowicie z chęci posiadania zegarka z Cupertino. Na jego temat w mojej głowie, wciąż kłębiła się masa myśli. Zdecydowanie nie lubię mieć wątpliwości, więc decyzja mogła być tylko jedna. Kupiłem Apple Watch.
Zdecydowałem się na wersję Sport 42mm w kolorze Space Grey. Ta opcja kolorystyczna najbardziej przypadła mi do gustu. Muszę przyznać, że za każdym razem kiedy zerkam na mój nadgarstek, jestem coraz bardziej przekonany o słuszności wyboru. W kwestii wykonania zegarka, ciężko znaleźć jakikolwiek słaby element. Apple jak zawsze zaserwowało mi urządzenie, dla którego ciężko znaleźć konkurencję w kategorii „Jakość”.
Nie muszę Wam mówić, jak jest z nowymi sprzętami. Tutaj sytuacja jest o tyle dramatyczna, że miałem do czynienia z zupełnie nową kategorią produktów mojego ukochanego producenta. Przez cały dzień starałem się wycisnąć z Apple Watch tyle ile się da. Spowodowało to, że rzeczywiście sięgałem po iPhone’a rzadziej niż kiedykolwiek. Tutaj pojawiło się, moje pierwsze ważne spostrzeżenie.
Okazało się, że Apple Watch wbrew obawom nie stał się kolejnym urządzeniem, które odwraca moją uwagę od pracy i bieżących zadań. Szybkość z jaką mogę aktualnie sprawdzić nadchodzące powiadomienia, po czym zareagować lub je zignorować jest nieporównywalnie większa. Fakt, że nie muszę za każdym razem sięgać po telefon staje się w tym momencie zbawienny. iPhone posiada „dziwną” właściwość, która dotyka większość z nas. Kiedy trafia do ręki generuje pokusę aby sprawdzić kilka innych, potencjalnie ciekawych, rzeczy. W przypadku zegarka ten problem nie występuje. Reaguję, po czym zapominam. Szybko pojawiło się we mnie przeświadczenie, że sięganie po telefon nie ma sensu i jest stratą czasu.
Oczywiście ilość powiadomień jaka przychodzi na mój zegarek jest niewielka. Jak wiecie, staram się eliminować te, które nie mają dla mnie znaczenia, a mogą powodować zbędne rozproszenia. Daje mi to komfort świadomości, że jeżeli zegarek daje o sobie znać, to jest to informacja, która powinna do mnie dotrzeć. Inną kwestią jest czy wymaga reakcji, czy mogę ją na jakiś czas ją zignorować.
Większość mojego pierwszego dnia z Apple Watch spędziłem w samochodzie. W tej sytuacji doceniłem fenomenalnie działającą możliwość odbierania i odpowiadania na wiadomości z poziomu zegarka. Funkcja dyktowania działa znakomicie. Już na iPhone korzystałem z niej dość często, jednak odnoszę wrażenie, że w przypadku zegarka funkcja ta działa jeszcze lepiej. Co najważniejsze szybkie podejrzenie wiadomości i ewentualna odpowiedź na nią w czasie jazdy z perspektywy nadgarstka znacznie mniej wpływa na rozproszenie i oderwanie wzroku od tego co dzieje się przed maską samochodu. Mówiąc krótko: „Killer Feature”.
Kolejnym miejscem, gdzie Apple Watch absolutnie przypadł mi do gustu był market, w którym robiłem zakupy. Moja lista rzeczy do kupienia zawsze rezyduje w aplikacji Clear. Oczywiście twórcy udostępnili już odpowiednią wersję dla Apple Watch. Każdy moment, kiedy odznaczałem elementy na liście korzystając z zegarka, powodował uśmiech na mojej twarzy. Każdorazowe wyciąganie telefonu z kieszeni, odblokowanie i uruchomienie aplikacji wydaje się teraz olbrzymią stratą czasu. Trudno nie docenić tego udogodnienia.
Niestety mój plan zweryfikowania poziomu baterii, z jakim kończyłbym ten dzień, legł w gruzach. Po godzinie 19 pojawiła się informacja o publikacji pierwszej aktualizacji Apple Watch. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać przed jej instalacją, a to wymagało podłączenia urządzenia do zasilania. Mogę Wam jedynie powiedzieć, że o godzinie dwudziestej poziom baterii wynosił 29%. Trudno uznać ten dzień za miarodajny. Syndrom nowej zabawki powodował, że zdecydowanie częściej korzystałem z zegarka. Myślę, że kolejne dni lepiej zaprezentują realną ilość pozostałej w baterii energii, przed wieczornym podłączeniem do ładowarki.
Podsumowując. Pierwszy dzień z Apple Watch okazał się sporym sukcesem. Mimo momentów, kiedy odrobinę gubiłem się w działaniu interfejsu, wszystko sprawdzało się bez zarzutów. Nie pamiętam, kiedy przez ostatnie miesiące tak rzadko sięgałem po telefon. Możliwość sprawdzania listy zakupów na wyświetlaczu zegarka i odznaczanie poszczególnych pozycji było dla mnie niesamowitym udogodnieniem. Podobnie ma się kwestia interakcji z wiadomościami tekstowymi. Cieszy mnie fakt, że już pierwszego dnia znalazłem zastosowania, które pozytywnie wpływają na codzienne czynności. Pomysłów na kolejne zastosowania nie brakuje, zobaczymy jak się sprawdzą. Na pewno dowiecie się o nich pierwsi. Kolejne wrażenia już w wkrótce.
Gratuluję zakupu!
Podobno największy problem AW to nie technologia (ta zawsze ma jakieś braki) a psychologiczny aspekt uzależnienia od informacji, jakie zegarem może nam podawać – w szczególności tych fitnesowych. Właśnie z tego powodu, mimo przyjemności z korzystania z zegarków mechanicznych, AW zostaje na ręce dłużej… Za jakiś czas zapewne będziesz robił coś na kształt podsumowania. Napisz proszę więc i o tym aspekcie.
Zwracasz uwagę na bardzo ważny element. Właśnie zbieranie danych dotyczących aktywności w mojej opinii najbardziej uzależnia użytkowników od Apple Watch. W świadomości buduje się przekonanie, że żal stracić kolejne spalone kalorie i kroki przez brak Apple Watch na ręku. Na pewno będę pisał o tym w kolejnych tekstach dotyczących zegarka. Stay Tuned ;)
A no to wiadomo. Dawniej ćwiczenie bez Endomondo się nie liczy. :) Teraz nie liczy się bez Apple Watch :D
Do czego to doszło. Dzień bez trzech wypełnionych kółek, to dzień stracony ;)
Czy w AW jest opcja: „Powtórz dzień”? :-) Czasem by mi się przydała :-)
Taka funkcja to i bez Apple Watch by się często przydała ;)
Coś w tym jest. Ja korzystam jedynie z Moves i rzeczywiście nie czuję się dobrze zauważając, że program nie notuje danych. Przy czym nie chodzi o pojedyncze kalorie/kroki/km itp. ale o zasadę – 'lubię wiedzieć i mieć zapisane’. Oczywiście w życiu są ważniejsze sprawy, niemniej elementy dbałości o kondycję i przy tym rywalizacji z samym sobą, będąc 'w zasięgu ręki’ – są dla mnie ważne.
Cierpliwie poczekam na Twoje spostrzeżenia.