NuForce – Akt I czyli testuję bezprzewodowe HiFi, głośniki NuForce S3-BT
Wreszcie mamy wakacje! Ok, wiem, że nie wszyscy. Ja – podobnie jak dzieci i młodzież ucząca się – mam ten przywilej odpoczynku w miesiącach letnich. Osoby postronne widzą tylko tę jaśniejszą stronę (tyyyle wolnego!) zaś Ci, którzy choć trochę popracowali w niedocenianym zawodzie nauczyciela wiedzą, że ciemna strona wcale mniej istotna nie jest. Ale ja nie o tym. Przez ostatnie dwa miesiące, nawał różnych spraw o mniejszej atrakcyjności, lecz wyższym niż blog priorytecie, skutecznie mnie od sieciowej aktywności odsunął. Oczywiście biernie śledziłem co się dzieje (aczkolwiek np. bety iOS7 nie zainstalowałem, i jeśli ciekawi jesteście mojego zdania, to wizualnie mi się nowa wersja systemu BARDZO nie podoba :> za te ikonki i gradienty wysłałbym cały zespół „twórców” na kwartał ciężkich robót w siedzibie M$ w Redmond…), jednak dopiero teraz mam czas i siły by wynagrodzić Wam to wielotygodniowe milczenie.
Z pomocą przyszedł mój ulubiony dystrybutor sprzętu audio – firma Audiomagic.pl. Dzięki współpracy z tą niesłychanie elastyczną firmą, ten i kolejny artykuł będą poświęcone bardzo fajnym gadżetom :) Nie są to wpisy sponsorowane, więc – jak zawsze! – o wszystkim co mi się nie podoba, również tu się wypowiem.
Dość czczej gadaniny – zaczynamy!
W tym wpisie skupię się na ciekawym zestawie głośnikowym NuForce S3-BT. To para zgrabnych, niewielkich, aktywnych głośników bezprzewodowych oferująca – wg zapewnień producenta – „CD quality”. I generalnie jest to prawda, ale diabeł tkwi w szczegółach, więc egzorcyzmy czas zacząć!
NuForce S3-BT to głośniki uniwersalne, współpracują praktycznie (aczkolwiek nie bezpośrednio) z dowolnym źródłem dźwięku. Gabaryty skrzynek respektu nie wzbudzają, ale cytując klasyka: nie rozmiar się liczy, lecz technika! Mimo dość niewielkich wymiarów, już waga obu kolumienek jest słuszna, nie ma mowy o tym, by wpadały w wibracje i skakały po biurku czy innej płaszczyźnie, w takt odgrywanej muzyki. Jak wcześniej wspomniałem, mamy do czynienia z głośnikami aktywnymi, więc wzmacniacz jest na stałe zintegrowany w jednej z kolumn. Szkoda, że podobnie nie uczyniono z zasilaczem, który niestety buńczucznie zagraca nam gniazdo sieciowe. Z drugiej strony, taki zewnętrzny zasilacz zawsze można zastąpić (w przypadku uszkodzenia, lub zagubienia/kradzieży) odpowiednikiem o takich samych parametrach.
Co do wzornictwa i jakości wykonania głośników to naprawdę ani jednego złego, słowa, ba! ani nawet złej sylaby, napisać nie mogę. Jest wg mnie wzorowa i wzorcowa. Zresztą nie mogło być inaczej, NuForce jak dotąd mnie nie rozczarowało jakością wykonania swoich produktów, więc i tym razem nie sądziłem, że może być inaczej. Głośniki są bardzo stonowane stylistycznie, pasują chyba do każdego wnętrza i wyposażenia. Ja miałem w testach wersję czarną, ale dla albinosów jest też w ofercie… white power :P Skrzynki pokryte są „skajką-niepękajką” ;) tworzywem imitującym skórę i dającym poczucie obcowania z towarem ekskluzywnym (smaczku dodaje metka, z logo producenta, na podobieństwo tych wszywanych z boku tylnej kieszeni jeansów Levi’s). Na górze prawego głośnika znajduje się centrum dowodzenia – panel kontrolny z przyciskami pozwalającymi na wybór źródła dźwięku oraz inne operacje, o których później.
Tylna ścianka tego samego głośnika może poszczycić się wejściem liniowym w postaci dwóch złącz typu Cinch (RCA), gniazdem i przełącznikiem zasilania, oraz gniazdem USB. Niestety to ostatnie pozwala wyłącznie na zasilanie odtwarzaczy i innych urządzeń, transmisji danych/dźwięku na tym złączu nie zrealizujemy. A szkoda, bo są przecież na rynku mikrofony i tzw. headsety USB, które można by w to gniazdo wpiąć… Ale wszystkiego mieć nie można, prawda? Oczywiście, oba głośniki mają z tyłu otwory Bass-reflex, gwarantujące lepsze odwzorowanie niskich tonów – przy zapewnieniu właściwej odległości od ściany.
Parametrów głośników wklejać tu nie będę – producent, nie robi z tych danych tajemnicy, więc dociekliwych zapraszam na witrynę produktu.
Pierwsze chwile z S3-BT spędziłem na połączeniu obu skrzynek dołączonym kablem. Wygląda zacnie, właściwie normalnie, jak standardowy kabel głośnikowy (np. popularny Monster), w przeźroczystej „koszulce”. Z tą różnicą, że obie żyły są subtelnie zabarwione, by uniknąć problemów z polaryzacją. Długość? Niecałe 3 metry. W większości wypadków powinno wystarczyć. Końcówki kabla są kotwiczone za pomocą sprytnych złącz – ew. wymiana kabla to bułka z margaryną.
Jak już rozstawiłem głośniki, podłączyłem do zasilania, chwyciłem iPhone i odwiedziłem Preferencje, by załączyć interfejs Bluetooth. Okazało się, że głośniki pojawiły się na liście od razu i podłączenie nastąpiło od razu, bez problemów, wpisywania kodu i podobnych zaklęć. Postanowiłem więc zacząć testy odsłuchowe. Aby jednak uniknąć wpływu innych czynników (zakłócenia, jakość streamingu) wyłączyłem WiFi w domu i zamiast usługi Spotify, wykorzystałem utwory zapisane lokalnie na iPhone. Wszystkie utwory pochodziły ze sklepu iTunes, jakość AAC+ (256 kbps). Podobnie zrobiłem z iPadem oraz iPodem nano, użytych w późniejszych testach.
(Z ciekawości próbowałem sparować Apple TV z głośnikami NuForce – niestety, bez powodzenia ;))
Ok, sprzęt jest, muza jest – zaczynamy!
No i kurcze pierwsze wrażenie… dość średnie. No tak – myślę sobie – jednak rozmiar ma znaczenie, Edifiery są objętościowo pewnie z 5-6 razy większe, zatem trudno (kierując się prostą logiką) oczekiwać zbliżonego brzmienia. Odtwarzanie po Bluetooth to jednak nie to samo co AirPlay, ale słucham dalej, w końcu producent nie chwaliłby się sprzętem, który gra jak byle jamnik z „szaberplacu”!
Odtwarzanie dźwięku przy połączeniu bezprzewodowym reprezentującym tzw. WPAN, którego Bluetooth jest chyba najpopularniejszym obecnie rozwiązaniem, opiera się na algorytmach kompresji audio wykorzystywanych w profilu A2DP. Mimo zastosowania najnowszej rewizji (4.0) standardu, przepustowość takiego łącza jest wciąż znacząco mniejsza niż w przypadku WiFi, przez co konieczne jest stosowanie kompresji, a to niestety słychać. Bez problemu słychać ewidentne braki w niskich i wysokich tonach, skurczoną scenę, brak przestrzeni, powietrza w odtwarzanej muzyce. Uwypuklone jest za to mocno, średnie pasmo.
Co ciekawe, po kilku minutach odbiór staje się całkiem znośny, i nie jestem w stu procentach pewien, czy winę za to ponosi algorytm (być może po ustaleniu rzeczywistej przepustowości, sprzęt dobiera optymalny stopień kompresji?) czy adaptacja narządu słuchu. Faktem jest jednak, że po pewnym czasie, utwory nie brzmią już tak masakrycznie, jak odtwarzane z puszki, lub wnętrza wielkiej beczki. Mimo wszystko o „CD quality” wciąż tu mowy nie ma.
To, że kompresja sobie nie zawsze radzi, i „kastruje” przekaz z istotnych informacji, słychać zwłaszcza w utworach, zawierających wiele instrumentów, wiele dźwięków i szybkie tempo – klasycznym przykładem jest tu Phantom Antichrist – Kreatora. Za to już Tubular Bells II da się przesłuchać bez permanentnego grymasu niezadowolenia i rozczarowania.
Bardzo fajną rzeczą jest możliwość sterowania odtwarzaniem muzyki z poziomu głośników, a dokładniej – panelu na górnej ściance prawego głośnika. Możemy nie tylko zwiększyć lub obniżyć poziom głośności (+/-), zatrzymać i wznowić utwór (Play/Pause) ale również przełączać się między utworami do przodu i wstecz (Previous/Next). Jest to możliwe dzięki implementacji w połączeniu BT profilu AVRCP. Mała rzecz a cieszy. Co więcej, rozpoczęcie odtwarzania czy pauza odbywają się praktycznie bezzwłocznie, podczas gdy w przypadku AirPlay zwykle występuje opóźnienie rzędu 1-2 sekund.
Skoro kwestię jakości odtwarzania bo Bluetooth mam za sobą, czas sprawdzić jak wygląda sprawa zasięgu. W zależności od klasy nadajnika i jego mocy zasięg BT może wynieść od 1 do nawet 100 m. Przynajmniej w teorii i/lub idealnych warunkach. W rzeczywistości jest zwykle gorzej. I jeśli nie ma przeszkód (ściany, meble, itp.), innych źródeł fal radiowych (pamiętajmy, że Bluetooth operuje w tym samym paśmie co większość urządzeń WiFi – 2.4 GHz), to standardem jest zasięg do 10 metrów. A i to nie zawsze da się uzyskać…
Moje wcześniejsze doświadczenia z głośnikami bezprzewodowymi Bluetooth oparte były na kontakcie z wieżą HiFi firmy Samsung (model MM-E430D) będącą własnością przyjaciela. I w przypadku tego rozwiązania, ja byłem zawiedziony, zasięg rzędu 4-6 metrów, to było wszystko na co stać odbiornik BT w Samsungu. Bez znaczenia było źródło dźwięku: iPhone, iPad, smartfon ZTE, tablet Lenovo. Jak dla mnie – porażka.
W przypadku NuForce S3-BT kompletne zaskoczenie, i to pozytywne! Głośniki umieszczone w środku jednego pokoju, odbierały transmisję audio nie tylko ze wszystkich pomieszczeń mojego mieszkania na tym samym poziomie, ale i balkonu znajdującego się po przeciwległej stronie, w odległości 10-11 metrów – odseparowanego dwiema ścianami (no z otworami na drzwi – ale zawsze :)). Odtwarzanie z poddasza już takie bezproblemowe nie było, ale i tak udało mi się uzyskać zasięg około 5-7 metrów między pokojami oddzielonymi grubym 30-centymetrowym stropem. Reasumując: za zasięg Bluetooth, zestawowi głośnikowemu NuForce należy się zasłużony szacun!
Pewną wadą połączenia BT jest fakt, że jeśli mamy głośniki sparowane z jednym nadajnikiem to aby móc zacząć odtwarzać audio z innego, musimy ten pierwszy rozłączyć. Oczywiście, problem występuje gdy oba nadajniki są w zasięgu głosników. Niby drobiazg, ale może się zdążyć sytuacja że nasz partner (który śpi, lub wyszedł) zostawił iPhone (oczywiście zabezpieczonego hasłem :P) sparowanego z S3-BT, a my chcemy muzykę puścić ze swojego… No i mamy maluci kłopocik.
Ostatnim elementem układanki, który zamierzałem sprawdzić, była jakość odtwarzania dźwięku ze źródła podłączonego do gniazd RCA. Wykorzystałem tu AirPort Express (ale podłączałem też bezpośrednio iPhone, iPada i iPoda – wtykiem w gniazdo słuchawkowe). Po podłączeniu stacji bazowej (aktywowaniu uprzednio wyłączonej sieci WiFi) pozostało już tylko wybrać przyciskiem „source” Line – in oraz na iPhonie tapnąć ikonkę AirPlay by przekierować odtwarzaną muzykę do APEx. I wiecie co? Dopiero teraz usłyszałem tę jakość, którą S3-BT mają oferować wymagającym klientom. Głośniki brzmią naprawdę przyzwoicie… nie, to nie jest odpowiednie określenie – brzmią ś w i e t n i e ! Może nie aż tak głęboko, jak sporo większe Edifiery, ale muszę przyznać, że zestaw NuForce baaardzo polubiłem i do teraz nie mogę wyjść z podziwu, jak takie maleństwa potrafią zagrać! Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że tak świetnie grających głośników, zamkniętych w tak niewielkich pudełeczkach na rynku się nie znajdzie. Przynajmniej w zbliżonym przedziale cenowym.
Tyle, że cena $299 aż tak atrakcyjna nie jest… Cena, na której wysokość w znacznej mierze wpływ ma wbudowany interfejs sieciowy. Ja wiem, że połączenie Bluetooth się przydaje, nie trzeba dawać obcej osobie hasła do sieci WiFi, ba! nie trzeba nawet mieć sieci WiFi w domu. A AirPlay działa właściwie wyłącznie ze sprzętem Apple. Osobiście widzę sens takiego połączenia w warunkach polowych, o ile głośniki mają własne zasilanie (bateryjne, słoneczne, na wodę :P itd.). Wtedy faktycznie BT ma swoje zalety, jednak korzystanie z S3-BT tylko przy połączeniu za pomocą „sinego zęba” to rezygnacja z ich największej zalety – jakości.
Czas na podsumowanie. Czy zgodnie z reklamą na stronie producenta, dzięki głośnikom NuForce S3-BT, wymagający słuchacze mogą cieszyć się odtwarzanym bezprzewodowo dźwiękiem w audiofilskiej jakości? I tak i nie. Łącząc się z głośnikami po Bluetooth zdecydowanie nie, jednak wykorzystując gadżet, który opiszę w akcie II – jak najbardziej.
Zatem do przeczytania już wkrótce!
Niestety jakość przesyłu dźwięku po Bluetooth jest żenująco słaba w ogólnym kontekście. Samo wykorzystanie tej technologii jest dość wygodne i zapewnia standard dla olbrzymiej ilości urządzeń, jednak mając odrobinę wymagań wobec brzmienia możemy sobie śmiało urządzenia korzystające z tego przesyłu podarować. Osobiście czekam na sprzęt, który pozwoli mi zmienić zdanie, jednak ograniczenia techniczne robią swoje.
Same monitorki wyglądają bardzo schludnie i myślę, że podłączając je klasycznie rzeczywiście mogą zaskoczyć.
Korzystając z BT do transmisji dźwięku odniosłem podobne wrażenia jak autor tekstu. Za to zgodność z zasadą „coś za coś” sprawdza się w całej okazałości;) Nie zawsze wszak smakuje się dźwięków ulubionej muzyki, a jedynie może ona stanowić tło np., podczas wizyty towarzyskiej. Wówczas BT sprawdza się znakomicie umożliwoając szybkie i bezkablowe podłączenie innego źródła dźwięku.
Ja dodam tylko że są to Microlaby H21. Korzystają z tych samych przetworników akustyczny (z tego co mi wiadomo, robionych przez Microlaba właśnie). Główna różnica polega na BT. H21 mają 2.1 a S3-BT w 4.0.
H21 ma znacznie lepszy panel sterowania. Kontrola głośności wykonywana jest poprzez cyfrowe pokrętło, a nie przez przyciski jak w Nuforcach. W wyniku czego zmiana jest płynniejsza/szybsza niż S3-BT.
Do tego, H21 kosztują połowę tego.
Jeśli faktycznie jest tak jak piszesz, to rzeczywiście warto rozważyć H21 a za różnicę w cenie (plus ew. dopłata) kupić NuForce iWireless Air DAC lub AirPort Express i zrobić z tych skrzynek bezprzewodowe głośniki w pełnym tego słowa znaczeniu, eliminując kiepski jakościowo Bluetooth.
Dokładnie.