Malinowy król (?) – czyli sprawdzamy Raspberry Pi

Zgodnie ze słowami Stefana Apple traktowało i nadal traktuje Apple TV jako hobby. Pewnie również z tego powodu kolejne generacje urządzenia pojawiają się w dość sporych odstępach czasowych. aTV 1G dostępne było od marca 2007, 2G – od września 2010 a najnowsza generacja trafiła na półki w marcu bieżącego roku. W międzyczasie wiele różnych firm próbowało z większym lub mniejszym skutkiem opanować rynek set top boksów. Popularność tych rozwiązań zależy – co oczywiste – od ceny, możliwości i prostoty obsługi. Na początku 2012 roku gorącym produktem o którym głośno było w Internecie była platforma Raspberry Pi. Rozwiązanie zostało przyjęte z wielkim entuzjazmem, czego efektem było wielotygodniowe a nawet wielomiesięczne oczekiwanie zainteresowanych klientów na przesyłkę z pożądanym urządzeniem. Urządzeniem, o którym przeczytacie poniżej :)

Na wstępie chciałbym podziękować mojemu wieloletniemu przyjacielowi, Mariuszowi za udostępnienie mi Raspberry Pi do testów!

Nie będę tu Was zanudzać specyfikacją techniczną, wszelkie technikalia dość szczegółowo przedstawia artykuł w Wikipedii. Rzecz jasna polecam wizytę na oficjalnej stronie producenta. Dodam tylko, że bawiłem się lepiej wyposażoną wersją opisywaną jako Model B, którą od tańszej i uboższej wersji różnią przede wszystkim drugie gniazdo USB oraz – co ważniejsze – interfejs sieciowy FastEthernet.

Jak wygląda maleństwo – zobaczcie sami :) Projekt i wykonanie płytki, montaż SMD stoją na jak najwyższym poziomie, ewidentnie produkcję zlecono firmie posiadającej zarówno odpowiedni sprzęt jak i doświadczenie. Rozmiary (szer./wys) „malinki” są trochę większe od ekranu w iPhone, zaś grubość to mniej więcej 3 zgniazda USB postawione piętrowo. Na pewno ze względów estetycznych oraz aby nie uszkodzić elektroniki, warto zainwestować w dedykowaną obudowę (na rynku znaleźć można całkiem sporą ofertę). Producent sprzedaje Rasberry Pi – nazwijmy umownie – sauté.

To co bez wątpienia wywołało zainteresowanie klientów, obecnych właścicieli „malinki” to cena platformy, nawet w polsce, po doliczeniu kosztów wysyłki można ją „posiąść” za około 160 zł. Dużo? Apple TV kosztuje trzykrotnie więcej… Czy więc warto? Odpowiedź pojawi się na końcu :) Aby jednak zmusić urządzenie do pracy i współpracy, mieć możliwość wygodnej kontroli i obsługi potrzebujemy:

  • wyświetlacz , telewizor lub monitor z wejściem cyfrowym HDMI lub analogowym (tzw. kompozytowym) RCA (cinch) plus odpowiedni kabel,
  • głośniki w przypadku gdy wyświetlacz podłączany po HDMI nie posiada wbudowanych,
  • klawiatura z wtykiem USB
  • mysz z wtykiem USB
  • karta pamięci SD o sensownej pojemności (min. 4 GB Class 4)
  • zasilacz generujący napięcie 5 V prąd min. 700 mA wraz z kablem zakończonym wtykiem MicroUSB

To wszystko? No niekoniecznie :) Przyda się jeszcze trochę czasu, dostęp do Internetu, czytnik kart w komputerze i miejsce na biurku. Jak widzicie, sporo z tych wymagań da się zrealizować z wykorzystaniem posiadanego „parku maszynowego” ale kilka drobiazgów trzeba będzie dokupić – co winduje cenę Raspberry Pi w górę.

Tak prezentuje się „malinka” po podpięciu wszystkich peryferiów – moim zdaniem platforma powinna się nazywać Spider Py* zamiast Raspberry Pi

* „Py” a nie „Pi” z powodu wykorzystywanego w oprogramowaniu „malinki” języka Python.

Oczywiście wcześniej należy przygotować oprogramowanie, ściągnąć system operacyjny z witryny producenta i spreparować nośnik pamięci np. według tych wskazówek. Ale nam (tzn. Mariuszowi :)) chodziło o przygotowanie platformy do odtwarzania multimediów. Więc bardzo szybko wybór padł na znane i popularne środowisko pod nazwą XBMC. Okazało się, że Media Center (notabene dostępny również dla Apple TV po jailbreaku) wspiera Raspberry Pi.

Wszystko gotowe, więc… Odpalamy! Mija kilka sekund, wpierw „straszą” wypluwane w trybie tekstowym napisy, po chwili na ekranie monitora wita mnie estetyczne acz mało wyszukane logo a troszkę później interfejs graficzny XBMC:

Muszę z odrobiną wstydu przyznać, że wcześniej nie miałem okazji obsługiwać tego środowiska, może to i lepiej? :) W sumie to nawet pozytywne wrażenia na mnie zrobiło, aczkolwiek na chwilę obecną chyba każde rozwiązanie bardziej skomplikowane od tego zastosowanego w Apple TV, będzie się spotykać z krytyką z mojej strony ;) Przejdźmy jednak do konkretów. „Malinka” nie ma wbudowanego zegara RTC, więc synchronizuje się z serwerem NTP. Dlatego jeśli nie mamy połączenia z siecią (LAN lub WiFi – o ile zainwestujemy w kartę łączności bezprzewodowej wpinaną w gniazdo USB) to na ekranie zobaczymy dość odległą datę z przeszłości.

Nawigacja za pomocą myszy bądź klawiatury po interfejsie XBMC działa sprawnie, ale wymaga nieco cierpliwości. Kliknięcia interpretowane są z opóźnieniem, więc lepiej zachować pewien umiar i dostosować tempo interakcji z urządzeniem do jego możliwości. Procesor „malinki” taktowany jest zegarem o częstotliwości 700 MHz a wielkość pamięci operacyjnej (niestety bez możliwości jej rozszerzenia) wynosi 256 MB. Jeszcze kilka lat temu w wielu domach i biurach działały pecety o podobnych parametrach :) A dziś takie „wnętrzności” mają problem z płynnym wyświetleniem (co prawda w rozdzielczości FullHD) środowiska graficznego XBMC. Dowodem na to jest poniższe zdjęcie:

Szkoda, że programiści w dzisiejszych czasach optymalizacji kodu dają tak niewielki priorytet…

No dobrze, to co  to maleństwo potrafi? Całkiem sporo:

  1. wyświetlić prognozę pogody dla naszej lokalizacji
  2. odtwarzać pliki wideo w różnych formatach
  3. odtwarzać muzykę również w wielu popularnych formatach
  4. wyświetlać zdjęcia
  5. uruchamiać i wykonywać aplikacje zewnętrzne

Starałem się sprawdzić większość z powyższych możliwości i poniżej wypunktuję co i jak u mnie zadziałało. Pominę opcję konfiguracji wyglądu i ustawień „malinki” – w końcu coś muszę zostawić dla osób, które zdecydują się zakupić Raspberry Pi! :) Po za tym jestem skłonny przypuszczać, że opcje te występują również w dystrybucjach XBMC na inne platformy.

ad. 1. Można ustalić trzy lokacje, dla których „malinka” będzie pobierać aktualne dane pogody oraz prognozę no kolejne kilka dni.  W sumie dziwne, że Apple TV nie ma takiego drobiazgu w standardzie ani opcji…

ad. 2. Najważniejsza chyba funkcja, dla której większość z nas rozważałoby zakup Raspberry Pi :) Można odtwarzać pliki znajdujące się lokalnie na karcie pamięci oraz po sieci, z komputerów pracujących pod praktycznie dowolnym systemem operacyjnym, włączając w to specjalizowane dyski sieciowe udostępniające zasoby. Oczywiście podobnie jak w przypadku Apple TV czy Samsung SmartTV możemy przeglądać też wideo z takich miejsc jak YouTube czy Vimeo.

ad. 3. Muzyka gra i bucy :) Przetestowałem pliki audio w formatach mp3 oraz flac. Można nawet załączyć wizualizację graficzną, która kilka lat temu mogła powodować wypieki na twarzy i przyspieszone bicie serca ;) Jakość dźwięku jest akceptowalna, ale o HiFi można zapomnieć – chyba nie sądzicie, że do tak niskobudżetowego i hobbystycznego rozwiązania ktoś wsadził przetworniki z wyższej półki, hm?

ad. 4. No tu niestety się poddałem. Nie udało mi się mimo szczerych chęci sprawić by duet: Raspberry Pi + XBMC wyświetliły jakikolwiek obrazek… Jestem przekonany, że winę ponoszę ja, z drugiej strony jak widać nie wszystko działa tu OOTB, więc pojawia się tu pytanie – czy można faktycznie rozważać ten sprzęt jako tanią (?) alternatywę dla Apple TV?

ad. 5. Możliwość instalowania i uruchamiania zewnętrznych aplikacji rozszerzających możliwości „malinki” to wielka zaleta. Niestety nie każdy program działa poprawnie lub w ogóle. Przetestowałem kilka, m.in. przeglądarkę WWW wyświetlającą strony w trybie pozbawionym grafiki – działała wolno i nie zawsze wczytując podstrony, Grooveshark – wcale nie zadziałał… Generalnie jest na tym polu spory potencjał, ale na chwilę obecną nie ma czym się podniecać ani pobawić.

Czas na podsumowanie tej może niezbyt wnikliwej recenzji, będącej wynikiem spędzenia kilkuset minut z Raspberry Pi.

Aby zachować pełen obiektywizm należy odpowiedzieć sobie na to pytanie: w jakim celu powstało Raspberry Pi? Zgodnie z intencjami pomysłodawców, autorów i producentów ten zadrukowany laminat wielkości karty kredytowej, z przylutowanymi układami elektronicznymi i złączami to pełnoprawny komputer, o możliwościach ograniczonych jedynie wyobraźnią użytkownika – programisty. Ma pozwolić na to samo co robimy na codzień na naszych wielgachnych desktopach i notebookach, czyli tworzyć arkusze kalkulacyjne, edytować dokumenty tekstowe, odtwarzać wideo wysokiej rozdzielczości czy nawet służyć jako konsola do gier. Ma to być jednak przede wszystkim platforma do nauki programowania, dla dzieci i nie tylko. Zaryzykuję stwierdzenie, że dla geeków, cybermaniaków, programistów i ogólnie wszystkich ciekawskich i ambitnych jednostek dysponujących zarówno wiedzą jak i nieograniczonymi możliwościami czasowymi „malinka” jest tym czym dla bywalców Homebrew Computer Club były komputery Altair 8800 czy Apple I :)

To naprawdę świetny kawałek sprzętu! Nie instalowałem po kolei wszystkich systemów dostępnych na witrynie producenta, nie wertowałem tematów na dedykowanych forach, nie poświęciłem wielu godzin na rozwiązanie napotkanych problemów. Tak – przyznaję się bez bicia. Ale taki był zamysł od samego początku, podejść do platformy jako ZU*, przysłowiowy Kowalski. Wiele osób w sieci twierdziło, że Apple TV ma konkurenta, uzbrojonego w oręż: otwarta architektura + niska cena. Muszę jednak podważyć tę tezę, tytułowy Malinowy król, nie dość, że bez szat to aż tak wysoko urodzony nie jest…

* ZU – zwykły użytkownik

Jakie mam zarzuty? Powolność działania, mała stabilność, problemy z połączeniem w sieci lokalnej, wcześniej wspomniany problem z wyświetlaniem zdjęć, itp. Patrząc na opcje i ustawienia wygląda na to, że wszystko powinno działać jak należy, ale nie zawsze tak jest. Np. o ile przeglądanie zasobów na dysku w pececie pracującym pod Windą nie sprawiało kłopotów, wskazane pliki wideo oraz audio wczytywały się i odtwarzały jak należy to już próba odtworzenia plików z dysku iMaca, gdy udział sieciowy dodany był w XBMC za pomocą Zeroconf Browser (czyli de facto Bonjour) lub SMB, kończyła się błędem. Tak, można było przeglądać dysk w Maczku, zaznaczać pliki ale już nie dało rady ich otworzyć… Remedium na to okazało się wybranie opcji UPnP Devices, wtedy też mogłem przeglądać zasoby Maczka, dzięki uruchomionemu serwerowi DLNA – TVMOBili. Gdyby jednak nie miał tego ostatniego – pewnie nie sprawdziłbym współpracy „maliny” z iMadłem. Nie udało mi się (być może z powodu braku karty WiFi na USB), mimo zaznaczenia odpowiedniej opcji w ustawieniach XBMC – uruchomić „wisienki na torcie”, czyli AirPlay. Czy jednak winny jest tu sprzęt czy software? Obstawiam do drugie.

Mam mieszane uczucia. Wierzę, że odpowiedni nakład czasu, pracy i testów mógłby spowodować, że sporo z wymienionych zarzutów mógłbym z czystym sumieniem wykreślić. Powiem więcej – gdybym miał zbędne 200 zł i dużo czasu – kupiłbym sobie Raspberry Pi, serio! Ale absolutnie nie żałuję pieniędzy wydanych na Apple TV. „Malinka” jest dowodem na to, że user experience i ogólnie efekt końcowy to suma wielu składowych, a hardware bez dobrego oprogramowania to tylko kupa pierwiastów z tablicy Mendelejewa ;) Dlatego wszystkie te zestawienia cen komponentów iPhone czy innego produktu Apple, wykazujące jak to nas moloch z Cupertino rżnie po kieszeni, są pozbawione większego sensu.

Jeśli powyższy temat był dla Was ciekawy, macie jakieś pytania odnośnie Raspberry Pi – zadawajcie je proszę w komentarzach. Jeśli będę potrafił odpowiedzieć na nie, być może druga część wpisu będzie miała rację bytu…?

 

0 0 votes
Article Rating