Jak (prawie) wyleczyłem się z Apple Watch
W zeszłym tygodniu wybrałem się do Berlina. Stwierdziłem, że czas przekonać się na własne oczy jak w rzeczywistości wygląda Apple Watch. Postanowiłem również, że jeżeli przypadnie mi do gustu to spróbuję kupić go w salonie Corner, który jako jeden z niewielu na świecie sprzedaje „od ręki” zegarki z Cuppertino. Co z tego wynikło? Pozwólcie, że Wam opowiem.
Część z Was na pewno wie, że nie byłem nastawiony zbyt optymistycznie do nowego urządzenia jakie Johny Ive zaprezentował światu. Kolejny sprzęt, który ma służyć jako wyświetlacz dla iPhone’a i źródło powiadomień na pewno nie jest mi potrzebny. To co mnie przekonywało to funkcje fittnesowe. Staram się ostatnio znacznie więcej ruszać, dbać o swoje zdrowie i przyznaję, że rozglądam się za opaską, którą będzie śledziła moje postępy, zwłaszcza w czasie kiedy nie będę miał przy sobie telefonu.
Rozumując w ten sposób, postanowiłem dać szansę Apple Watch i kwotę przeznaczoną na opaskę dołożyć do zakupu zegarka. Nie będę ukrywał, że jako absolutny fan produktów Apple jechałem do Berlina z uśmiechem na twarzy. Perspektywa zakupu sprzętu z zupełnie nowej kategorii produktów firmy przemawiała do mnie jak nic innego. Z tym większym zaskoczeniem wspominam, jak wielkie było moje zdziwienie kiedy wszedłem do Berlińskiego Apple Store.
„Boże, jaki on mały.” To była pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie. Porównując go do „busoli” Fossila, którą miałem w tej chwili na ręku wersja 42 mm sprawiała wrażenie maleństwa. Ku mojemu zaskoczeniu na pierwszy rzut oka nie różniła się zbytnio od mniejszej wersji 38 mm. Poczułem solidny zawód. Od dawna gustuję w dużych zegarkach i obserwując zdjęcia promocyjne, czy to z przymiarek Apple Watch, byłem przekonany, że to urządzenie jest zdecydowanie większe. Może nie olbrzymie, ale na tyle duże, że będzie się sensownie prezentować na moim nadgarstku.
W trakcie przymiarki moje zdegustowanie zdecydowanie wzrosło. Apple Watch w żaden sposób do mnie nie przemawiał. Zerkając na mój ukochany zegarek, który leżał na blacie stołu pokazowego, czułem że nie potrafię się zidentyfikować z produktem Apple tak jak z wysłużonym już Fossilem. Wiem doskonale, że dla wielu osób rozmiar 42 mm będzie idealny. Ja jednak, gustując w dużych kopertach i szerokich skórzanych paskach nie potrafię się w tej chwili przemóc. Przyzwyczajenie i poczucie estetyki dało mi konkretny wycisk usuwając z mojej głowy myśl o zakupie.
Niestety, jestem z tego powodu w kropce. Aktualnie na rynku nie ma smart zegarka, który przekonywał by mnie na tyle, abym wydał na niego pieniądze. Apple Watch należy do ekosystemu Apple i nie spodziewam się aby firma dopuściła do sytuacji, kiedy to jakiś inny produkt będzie integrował się z iOS, chociażby na zbliżonym poziomie. Mój zapał zdecydowanie przygasł, jednak wciąż w głowie kłębią się myśli, które przekonują mnie do zakupu.
Ciekaw jestem, czy strona praktyczna jest w stanie zmienić moje przyzwyczajenia wizualne. Kompromis w stosunku do tego, jak przez ostatnie lata oceniałem wizualnie atrakcyjność poszczególnych zegarków musiałby być olbrzymi. Wciąż jednak kłębią mi się w głowie potencjalne rozwiązania codziennych zadań, które mógłbym przyśpieszyć i zoptymalizować mając na ręku Apple Watch. Ostatecznie nie zawsze chcę sięgać po telefon planując wykonanie jakiejś akcji.
Jak zakończy się dla mnie kwestia zakupu Apple Watch? Nie wiem. Mógłbym Wam powiedzieć, że nie kupię go na pewno. I mimo, że tak wiele przemawia za tym, aby go sobie odmówić, wciąż waham się nie mogąc podjąć ostatecznej decyzji. Wiem jedno, mój zapał zdecydowanie osłabł i nie czuję żadnej większej wewnętrznej presji. Widzę dla niego zastosowania, ale potrafię bez niego żyć. Dodatkowo, patrzę w tej chwili na mojego wysłużonego Fossila i wiem, że nie chcę aby trafił on do szuflady. Identyfikuję się z nim, czego na tą chwilę nie spodziewam się po Apple Watch.


Apple Watch jest pierwszym od dawna produktem Apple który nie wzbudził we mnie żadnych emocji. Żadnej chęci posiadania, żadnego irracjonalnego: „chcę to, chcę i już”. W tej chwili nawet nie kusi mnie możliwość obejrzenia go w Berlinie. Jeśli chodzi o mnie, to ten produkt jest zupełnie chybiony. Może któraś kolejna generacja okaże się ładniejsza i bardziej funkcjonalna, ale póki co podziękuję.
Przyznaję, że u mnie rownież budzi mniejsze emocje niż pozostałe urządzenia. Jednak ponad wszystko wygrywa chęć przetestowania nowego urządzenia i idących za tym rozwiązań. Mimo to, tak jak pisałem, moj zapał jest bardzo ochłodzony.
Po zainteresowaniu widać, że produkt jest trafiony (na ile trafiony może być zegarek). Chociaż przyznam, że ja też zupełnie nie jestem zainteresowany AppleWatch (i żadnym innym zegarkiem). Nie wziąłbym go nawet za 10% jego ceny. Po prostu nie chce nosić zegarka. Na pewno sto razy bardziej wolę dodać 2000 zł do nowego Maka niż zostać ze starym i dokupić AppleWatch. Ale ja jestem dziwny, bo mnie zupełnie nie interesują wszystkie funkcje zdrowotne, sportowe, nie liczę kroków, nie mierzę sobie pulsu, nie tworzę diety. To zupełnie nie dla mnie. Chociaż uważam, że te funkcje powinny być w ekosystemie Apple, bo jest… Dowiedz się więcej »
Ja podobnie, wolę kupić nowego Maka niż zegarek…
Biorąc pod uwagę cenę takiego „zbytku” to u mnie również plasuje się daleko na liście zakupów :) Co nie zmienia faktu, że ciekaw jestem jabłocza. Jednak daleko mi od podejmowania ryzyka związanego z pierwszą generacją nowego urządzenia. Wyjątkiem był iPhone 2G :P Myślę, że z Apple Watchem będzie podobnie jak z iPadem – sam zastanawiałem się po co mi tablet, skoro mam pod ręką iPhone, a na biurku iMaca. Ale po zakupie iPada 2 jak tylko się pojawił, bardzo szybko stał się zadziwiająco często używanym sprzętem, który sprawił, że do komputera siadałem znacznie rzadziej. Co prawda w moim przypadku AW… Dowiedz się więcej »
No jak to Marek? Funkcje Fitness do Ciebie przemówią ;) A co do użyteczności to podejrzewam, że będzie tak jak w przypadku większości nowych produktów Apple. W tej chwili mamy wątpliwości, a po tygodniu noszenia ciężko będzie się z Apple Watch rozstać.
Czekam na 2 Gen ;) Zacznę odkładać kasę od jutra :P
Życzyłbym sobie, żeby AW pierwszej generacji stał się dla mnie tym, czym iPad 1, który mimo wszystkich swoich wad oraz skandalicznie wysokiej wówczas kwoty, jaką zapłaciłem, by go mieć w Polsce natychmiast po premierze w USA, bardzo dobrze mi służył. Ba – mojej mamie służył całkiem dobrze jeszcze jesienią zeszłego roku. Tak naprawdę najbardziej ciekaw jestem, na ile sprawdzi się w praktyce propozycja kolejnego „zbliżenia” technologii użytkowej i ciała pod postacią ładnego przedmiotu.
Niewątpliwym atutem Apple jest umiejetność uzależniania użytkowników od produktów i ich cech, które z pozoru wydają się mało istotne a pózniej trudno bez nich żyć :)
Myślę, że przed AW świetlana przyszłość stoi otworem ;)
A ja mam zupełnie odwrotnie wrażenia. Apple Watch to pierwszy produkt od Apple, który jest „jakiś”. IPhone’a miałem i mam, podobnie jak Ipody, no i oczywiście komputery – to już było. Na początku byłem jednak byłem mocno sceptyczny – bo ładowanie zegarka to absurd, bo i tak za często sprawdzam powiadomienia, bo lubię zegarki mechaniczne, które mają historię, a ich wartość, nie tylko sentymentalna, rośnie, a nie maleje. Mimo to zdecydowałem się kupić zegarek od Apple, żeby sprawdzić, jak zupełnie nowa technologia, choćby tylko nominalnie, wpłynie na moje codzienne czynności, które do tej pory wykonuję na linii komputer-iPhone/iPad. Będę traktował… Dowiedz się więcej »
Trudno nie uznać, że jest to najbardziej osobiste urządzenie w portfolio Apple. Dodatkowo możliwości personalizacji podkreślają fakt, że każdy zegarek ma dopasować się do swojego posiadacza. Myślę jednak, że dla wielu osób pojawi się tutaj bariera psychologiczna przed schowaniem swojego dotychczasowego zegarka do szuflady. Ostatecznie korzystanie z Apple Watch nabiera sensu dopiero w momencie, kiedy nosi się go nieustannie, z przerwami na ładowanie.
I tak zamierzam, przynajmniej na początku, zrobić, by sprawdzić, czy rzeczywiście jest to urządzenie dla mnie. Jeśli zegarek wytrzyma 15/17 h na jednym ładowaniu, czy mniej więcej tyle, ile wynosi mój dzień pracy, to będzie OK – wówczas czas snu poświęcę też na ładowanie zegarka.
Dla mnie zegarek, to tylko urządzenie wskazujące godzinę. Nic poza tym. Nie przywiązuje do niego żadnej wagi. Nie traktuję jako biżuterię, ani nic bardzo osobistego. Jest to dla mnie zwykły przedmiot użytkowy. Być może dlatego, nawet AppleWatch nie wzbudza we mnie żadnych uczuć, mimo, że inne produkty Apple mają taką zdolność :) Tak czy inaczej ciężko jest mi sobie wyobrazić, że ktoś kto ma inne podejście niż ja i zegarek jest dla niego ważny, odkłada swój mechaniczny skarb do szuflady, żeby nosić AppleWatch…
Zobaczymy co przyniesie czas i jak się rozwinie ta kategoria produktowa.
Cóż, dla mnie moje mechaniczne skarby są ważne, ale mimo to chcę i spróbuję, jak to jest z zegarkiem elektronicznym (ostatni taki miałem, jako nastolatek) w zupełnie nowej formule;) Jak na razie, niepokoję się nie tyle baterią, tylko tym, jak zegarek zachowuje się w upale. Boję się, czy będzie w ogóle działał, gdy teoretycznie, jak wczoraj na przykład, było 30 stopni, a praktycznie około 40 etc…
Dla mnie najlepszy zegarek na świecie to Sharp Quartz B19. Wskazówkowy z wyświetlaczem ciekłokrystalicznym, ze stoperem i wszystkimi bajerami, które w drugiej klasie szkoły podstawowej w okolicach maja zrobił na mnie ogromne wrażenie :) Biała tarcza, iluminator zamiast dennego światełka z boku. To jest zegarek!
Myślę, że kwestie temperatury na zewnątrz nie będą miały większego wpływu na Apple Watch. Testy wytrzymałości na temperaturę zewnętrzną w przypadku zegarka na pewno były priorytetem. Bardziej ciekawi mnie, czy będzie się on nagrzewał w trakcie pracy (np. trening) w ciepłe dni.