Test słuchawek Brainwavz HM3 i M2
Dzięki uprzejmości dystrybutora sprzętu, gadżetów i akcesoriów audio, sklepu Audiomagic.pl mogłem przetestować kolejne słuchawki. Właściwie, to po wcześniejszych doświadczeniach z rewelacyjnymi Westonami, nie miałem na to jakiejś wyjątkowo przemożnej ochoty, wychodząc z założenia, że teraz może być już tylko gorzej. Sami wiecie jak to jest, gdy się spędzi trochę czasu z czymś wyjątkowym, trudno później odczuwać przyjemność obcując z czymś pospolitym…
Tym razem miały do mnie przyjechać produkty firmy Brainwavz. O ile nazwa była mi znana ze słyszenia, to firmę rozpatrywałem raczej w kategoriach ciekawostek. Przecież to nie Westone, Sennheisery, Shure czy Phonaki. Trudno nawet znaleźć w sieci jakieś bogatsze informacje na temat tego producenta, żadnej 50-letniej historii, nazwisk… Ale przecież lubię nowe zabawki :) Gdy dowiedziałem się, że przyjadą do mnie dwa modele słuchawek, HM3 oraz M2, nawet nie chciało mi się zaglądać do sklepu by zobaczyć, z czym będę mieć do czynienia. Żadnego wertowania Internetu w poszukiwaniu testów, opinii, zdjęć, itp. Chciałem, by recenzja zachowała neutralny charakter. I w jak najmniejszym stopniu była naznaczona porównaniami do innych znanych mi emiterów dźwięku. Taka randka w ciemno. Postanowiłem dać się zaskoczyć, i wiecie co? słuchawkom Brainwavz udało się tego dokonać znakomicie!
Gdy kurier dostarczył paczkę, dość sporych rozmiarów, zostawiłem ją na kilka godzin i zająłem się zwykłymi domowymi obowiązkami. Pod wieczór nieśpiesznie ją otworzyłem i ze zdziwieniem stwierdziłem, że tym razem będę testował dwa różne rodzaje słuchawek: dokanałowe (model M2) oraz nauszne (HM3).
Zacząłem od tych ostatnich. W sumie po to, by jak najszybciej schować je z powrotem do pudełka. Nie jestem jakimś zagorzałym amatorem tego typu „nauszników”, tym bardziej nie wyobrażam sobie paradowania z czymś takim na głowie, idąc ulicą… A w domu, jeśli mogę to staram się słuchać muzyki na kolumnach. Aczkolwiek, miałem do czynienia z dużymi słuchawkami już wcześniej. Były to modele Grado Alessandro MS-1i oraz Creative Aurvana Live! (incydentalnie na mojej głowie znalazły się również AKG, Sennheisery, Kossy i inne, których symboli nie pamiętam).
Pierwsze wrażenie po wyjęciu HM3 z pudełka było pozytywne. Produkt wykonany estetycznie, schludnie, niezbyt ciężki. Pady oraz pokrycie pałąka z miłego w dotyku, miękkiego i przypominającego skórę tworzywa. Uniwersalne połączenie kolorystyczne: czerń i srebrne wstawki i nadruki, stonowana stylistyka – Brainwavz HM3 mogą się podobać i nie sprawiają, że ich właściciel będzie wyglądać jak palant :)
Instalacja HM3 na głowie jest bezproblemowa, trzeba mieć naprawdę sporej wielkości uszyska, by nie zmieściły się w muszlach słuchawek. Pałąk nie zsuwa się samoczynnie, nawet gdy kiwamy czerepem w takt ulubionych rytmów. Mimo wszystko komfort jaki oferują nie jest wybitny. Dłuższa nasiadówa w słuchawkach powoduje zmęczenie materiału… Ucisk po obu stronach głowy gwarantujący stabilne i pewne trzymanie, jest odczuwalny i zmusza do robienia przerw, które zostaną przyjęte przez małżowiny uszne z ulgą. Słuchawki są zamknięte więc większość głośniejszych odgłosów otoczenia jest skutecznie eliminowanych, ale mimo stosunkowo skromnej wentylacji, uszy się nie pocą. Porównując HM3 do poprzednich dużych słuchawek, zaryzykuję stwierdzenie, że bardziej męczyły mnie Alessandro MS-1i, a lepiej czułem się z Aurvanami. Przyznać muszę, że jako fanatyk słuchawek dokanałowych, inne traktuję mało obiektywnie, dlatego być może na Waszych głowach Brainwavzy będą superhiperwygodne.
Ostatni element, który mogę poddać krytyce, to kabel – giętki, nie plącze się, nie przenosi niepożądanych dźwięków otarć o ubranie, ale chyba wolałbym, aby pod szyją rozgałęział się do obu przetworników.
Czas rozpocząć przesłuchania. Jako podstawowy grajek służy mi iPhone 5. Standardowo załączam po kolei utwory testowe (Infinite Dreams – Iron Maiden, Enter Sandman – Metallica, Phantom Antichrist – Kreator, Keep on Rotting in the Free World – Carcass i kilka innych) i aż chce się słuchać! Słuchawki są zadziwiająco dobrze wyważone w całym zakresie barw. Między utworami nie ma żadnych szumów i przydźwięków. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy jakieś pasmo jest faworyzowane. Bas jest bardziej słyszalny niż odczuwalny ale nie miałem wrażenia, że jakoś dokuczliwie go brakuje. Nie schodzi wybitnie nisko, nie nakłada się na pozostałe pasma. Właściwie, to ma się wrażenie, że bas cały czas jest obecny, na dalszym planie. Ale, niczym szara eminencja, potrafi zamanifestować swoją siłę z zaskoczenia, wprawiając w intensywne drgania membrany, tłocząc powietrze w głąb kanałów słuchowych. Nie można więc narzekać na brak dynamiki, również dzięki zrównoważonej średnicy i stosunkowo czystym wysokim tonom. W sumie, to HM3 potrafią chwilami grać niesamowicie szczegółowo a w innym momencie sprawić wrażenie, że się odrobinę gubią… Wybrzmiewanie talerzy pozostawia niedosyt, ale już riffy gitarowe brzmią świetnie. Nie są to na pewno słuchawki analityczne, chłodno rozprawiające się z każdym instrumentem i wygenerowaną przezeń nutą. Muszę przyznać, że o ile słuchanie znanych mi przecież bardzo dobrze kawałków, nie powodowało odkrywania ich na nowo, to sprawiało sporo przyjemności. Gdy po kilkudziesięciu minutach pierwszego „seansu muzycznego” z Brainwavz HM3 zrobiłem przerwę i zajrzałem do sklepu by sprawdzić ich cenę, zdziwiłem się po raz kolejny. Spodziewałem się kwoty około 300-400 zł a okazało się, że model ten wyceniony jest na zaledwie 229 zł! Za to, co usłyszałem, to nie tylko rozsądna cena, to bardzo dobra cena.
Zdaję sobie sprawę, że na rynku istnieją słuchawki nauszne grające lepiej, kosztujące podobne a być może i mniejsze pieniądze, ale mnie HM3 mimo swoich niedoskonałości do siebie przekonały, a do marki Brainwavz nabrałem respektu.
I z jeszcze większą ochotą sięgnąłem po drugi model, tym razem dokanałówki – Brainwavz M2. Cena 199 zł. Wyposażenie całkiem przyzwoite: kilka kompletów różnej wielkości tipsów (6x silikon, 1x pianki), klips do przypięcia kabla do ubrania oraz sympatyczne etui zapinane na zamek, z wyprofilowanym logo firmy. Wygląd słuchawek może nie powala, ale przecież po włożeniu w uszy, tracimy je z zasięgu wzroku :) Jakość wykonania – biorąc pod uwagę cenę – nie wywołuje negatywnych wrażeń. Kabel przypomina bardzo ten zastosowany w Westonach, i choć na pewno nie jest tak dobry, to nie plącze się, co niestety w większości słuchawek dokanałowych ma miejsce. Plus dla Brainwavz za zastosowanie takiego okablowania. Pierwszy odsłuch, po zdjęciu HM3 z głowy był szokiem. Ile basu! Tyle, że aż przeszkadzał, więc postanowiłem zrobić przerwę, odpocząć, dać swoim receptorom dźwięku czas na „reset”. M2 to IEMy dynamiczne, podobnie jak używane przeze mnie na co dzień NuForce NE-700M. I w zbliżonej cenie. Niestety M2 nie posiadają mikrofonu, za to model M4 w cenie 255 zł już tak.
Po przerwie, obejrzeniu serialu i wypiciu szklanki whisky podłączyłem do iPhone najpierw NE-700M i załączyłem Hit Me with Your Best Shot – Pat Benatar. Było poprawnie, przecież znam swoje njuforsy na wylot i wiem, że z iPhone 5 (a może z iOS 6.x?) nie lubią się tak dobrze jak z czwórką… Ok, czas zamienić odsłuchy na Brainwavz M2. Ewidentnie posiadają zupełnie inną charakterystykę i cholernie trudno wybrać lepsze słuchawki. Dalej jest coraz gorzej, w tym sensie, że przy każdym utworze ma się ochotę zmienić zdanie… Muszę pochwalić Brainwavz za niezłą scenę, bardzo dobrą separację instrumentów i dynamikę. Zestawić NuForce z M2 to trochę jakby porównać wodę mineralną niegazowaną z tą wzbogaconą CO2. Ta druga świetnie orzeźwia, ale nie każdy lubi bąbelki, lub gdy mu się potem odbija. Brainwavz dają więcej „czadu” (i przy tych samych ustawieniach grają głośniej), za to NE-700M lepiej trzymają dźwięki w ryzach sprawiając poczucie posiadania kontroli nad fonicznym teatrem. Z drugiej strony, NuForce spłaszczają nieco odbiór, przy zachowaniu większej równowagi i naturalności. W M2 natomiast, bardziej zdecydowany i nachalny bas oraz soczyste, przebijające się soprany, wlewają ogrom energii w uszy, odrobinę podkolorowując przekaz… Dawno nie miałem takiego problemu, by wybrać słuchawki, bardziej odpowiadające moim gustom. Porównywalny poziom cenowy, zbliżona jakość. Mimo wszystko, mam nieodparte wrażenie, że w przypadku M2 przydałaby się precyzyjna korekcja dźwięku w odtwarzaczu. M2 są mniej przewidywalne niż NE-700M, czym potrafią bardzo pozytywnie zakoczyć.
Z uwagi na specyficzny i wymagający tor audio w iPhone 5, podłączyłem M2 do moich pozostałych grajków: iPada 2, iPoda shufle 1G, iPoda nano 4G. Rezultaty? Poniżej:
- iPod nano 4G – nie najgorsze zestawienie, w większości przypadków muzyka brzmi akceptowalnie, bas nie jest aż tak dominujący jak w iPhone, niestety głucho dudni średnica, a wysokie tony zdają się być wyzbyte życia,
- iPod shuffle 1G – odtwarzacz wg mnie zdecydowanie lepszy od nano 4G, całość brzmi bardziej dynamicznie i choć niskie tony przytłaczają zbytnio całą resztę, to idzie się przyzwyczaić, a soprany zaznaczają swoją obecność w żywiołowy sposób,
- iPad 2 – dość równo reprodukowane całe pasmo przenoszenia, poprawna dynamika, dobra stereofonia, przyjemne wokale, sympatycznie wybrzmiewające talerze.
Zdecydowanie, ściana dźwięku w utworze Kreatora jest dużym wyzwaniem, zresztą nie tylko dla Brainwavz M2. W innych utworach i gatunkach muzycznych jest dobrze a czasem bardzo dobrze. Słuchanie nie jest ani przez chwilę bolesnym doświadczeniem, a – przeciwnie – przyjemnym przeżyciem. Im dłużej słuchałem Brainwavz M2 tym byłem bardziej skołowany, bo to naprawdę świetne słuchawki! Przy jednym kawałku przełączenie się na NE dawało lepszy efekt, przy innym – brakło tej energii, której tyle w sobie mają M2.
Podsumowując: nie pozostaje mi nic innego jak tylko stwierdzić, że naprawdę warto zainteresować się marką Brainwavz. Sam nabrałem ochoty, by posłuchać innych modeli słuchawek tego producenta. Przetestowane egzemplarze dowodzą, że wcale nie trzeba wydawać wielu setek czy nawet tysięcy złotych by znaleźć rozsądny kompromis i zadowolenie z obcowania z ulubioną muzyką. Śmiem stwierdzić, że jakość zarezerwowana kiedyś dla bardziej zamożnych, staje się dostępna na każdą kieszeń.
Jeśli ktoś jest zadowolony ze stockowych słuchawek, dołączanych do większości odtwarzaczy, smartfonów i innych podobnych urządzeń, po podłączeniu Brainwavz będzie zauroczony. Przynajmniej, dopóki nie posłucha Westone 4 :)
A ja? Po dokonanych odsłuchach, mimo swojej olbrzymiej sympatii do IEMów, z tych dwóch Brainwavz’ów wybieram HM3.
Sorry, stary…. Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale widzę, że jesteś fane ipodów apple i innych dziwnych g…nek. Nie można Twojej opini traktować poważnie. Równie dobrze mógłbyś odsłuchiwać tych słuchawek na pierwszym lepszym grajku z targu i byłbyś wielce zaskoczony ”jakością dźwięku”. Pozdrawiam;
Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale widzę, że jesteś hejterem produktów Apple. Nie mogę więc Twojego komentarza traktować poważnie.
Po pierwsze to nie uważam, by odtwarzacze Apple oferowały tę samą jakość co „pierwsze lepsze grajki z targu”. Po drugie staram się testować słuchawki korzystając z tego samego źródła (oraz tych samych utworów, z takim samym bitrate) – i właśnie fakt, obrania identycznego punktu odniesienia, niezależnie od tego jaką jakość oferuje, daje wiarygodny osąd odnośnie możliwości sprzętu odsłuchowego.