Test głośników Edifier R2600

Przy okazji wpisów na temat AirPlay, AirPort Express oraz Apple TV wspominałem, że chętnie otoczyłbym swoją opieką przyzwoite głośniki, które po podłączeniu do APEx umożliwiałyby satysfakcjonujący odsłuch muzyki z iTunes in the Cloud oraz streamingu ze Spotify. A także ścieżek dźwiękowych, filmów przekierowywanych na telejabłko dzięki Air Video. Przez jakiś czas korzystałem z pożyczonych głośników zwanych potocznie multimedialnymi, czyli zwykle podłączanych do komputerów lub przenośnych odtwarzaczy CD/MP3. Konkretnie, były to aktywne pudełka dwóch producentów: Creative GigaWorks T20 oraz Genius SP-HF1201A. Nie ma co się rozwodzić nad ich brzmieniem – jaka cena, taka jakość ;) Choć muszę przyznać, że te ostatnie, mimo dwukrotnie niższej ceny, grają wg mnie zdecydowanie lepiej niż produkt Creative. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, choć już większe gabaryty Geniusów i ich obudowa z płyty MDF, sugerowały, że nie będzie źle. W zasadzie, to oba rozwiązania sprawdziły się w odtwarzaniu dźwięków z gier, i podczas oglądania filmów – nawet z takich głośniczków efekty dźwiękowe brzmią lepiej, niż z systemu audio wbudowanego w telewizor. Niestety, w przypadku muzyki tak dobrze już nie było…

Nie planuję w najbliższej przyszłości zakupu systemu kina domowego, a muzykę zawsze preferowałem w stereo. Dlatego nawet nie patrzyłem na wielokanałowe rozwiązania. „Poważny” sprzęt Hi-Fi, to znaczne obciążenie dla domowego budżetu. Co więcej, wypadałoby mieć wtedy też duży pokój (marne 16 m2 to za mało :)), odpowiednio umeblowany, by w jak najmniejszym stopniu zakłócać akustykę, prawda? Przez chwilę nawet przyglądałem się głośnikom wspierającym technologię AirPlay, jak np. Philips Fidelio SoundAvia AD7000W czy iHome iW1/iW2, których ceny nie odstraszają, ale po pierwsze: mam stację bazową AirPort Express, do której wystarczy podpiąć dowolne głośniki. Po co więc dublować i płacić ekstra za wbudowany interfejs WiFi? Po drugie: czy taki system jest w stanie zaoferować wystarczającą jakość dźwięku, odpowiednią moc, bez podkoloryzowania i sztuczek, mających na celu stworzenie przestrzeni, w emitowanym punktowo dźwięku? Obawiam się, że mogłoby być z tym ciężko, a niestety na Bowers & Wilkins A7, czy Sonos Play:3 i podobne, mnie po prostu nie stać :/

Postanowiłem więc zawęzić poszukiwania i przede wszystkim ewentualny budżet, do kwoty oscylującej w przedziale 450-700 zł. Okazało się, że znajduje się tu całkiem sporo interesujących głośników, z najpopularniejszymi i traktowanymi wręcz za referencyjne w tym sektorze – Microlabami serii Solo (6C/7C). Moją uwagę jednak przyciągnął model Microlab Pro3 na równi z monitorami studyjnymi (choć sam producent nazywa te głośniki multimedialnymi) bliskiego pola – Behringer MS40 (rownież monitory innych firm, jak M-Audio czy Alesis brałem pod uwagę). Przewertowałem Internet dość intensywnie i w efekcie odpuściłem sobie te ostatnie. Powtarzające się opinie uświadomiły mnie, że taki sprzęt zwykle gra bardzo jasno i zbyt analitycznie, pozbawiając przekaz życia. I, że z większej odległości, nie brzmią już tak dobrze. A ja nie zamierzam miksować, tylko posłuchać muzyki z przyjemnością i odpowiednią dynamiką.

W zasadzie to na tym etapie mógłbym wyłonić zwycięzcę – Microlaby, bo inne ciekawe głośniki albo okazywały się trudne do zdobycia, albo według osób je recenzujących, brakowało im „tego czegoś”, za to wbudowany wzmacniacz dawał znać o sobie w przerwach między utworami. Jednak, daleki jestem od ferowania werdyktów i dokonywania wyborów, bez przeprowadzenia organoleptycznego, własnousznego testu. Na przeszkodzie stanęły jednak głośniki, których nazwę zawiera tytuł niniejszego wpisu :)

edi00

Z produktami firmy Edifier spotkałem się, choć nie osobiście, podczas przeglądania zawartości sklepu Apple Online Store. Można tam znaleźć dwa zestawy głośników z rodziny Edifier Image ®. Zwłaszcza model zwany Spinnaker, pod względem stylistyki wpasowuje się idealnie w estetykę Apple. Dowodzi to ewidentnie, że Edifier mierzy wysoko i celuje w sektor Premium. Model R2600 to przedstawiciel rodziny Edifier Studio ®, występujący w dwóch wariantach: z otworem BassReflex z przodu oraz z tyłu (model R2600 Plus). BR z tyłu oznacza, że trzeba głośnikom zapewnić odpowiednią ilość miejsca, nie przystawiać ich do ściany na bliżej niż 50-80 cm. Z tego powodu mój wybór padł na wersję z dziurą na frontowym panelu :)

Po tym przydługim wstępie zabieram się za właściwą recenzję tych głośników. Nadmienię tylko, że wcześniej (bardzo daaawno temu) miałem wieżę HiFi firmy Sanyo ze słusznej wielkości kolumnami, a do iMadła podłączone mam głośniki multimedialne z subwooferem – JBL Creature II. Dodając do tego doświadczenia z wyżej wspomnianymi Creativami i Geniusami – spodziewajcie się porównań i odniesień do tych sprzętów właśnie, bo innych doświadczeń w tej materii u mnie brak.

Głośniki Edifier R2600 (zwane również Studio 6) to aktywny zestaw 2.0, z dwoma osobnymi wzmacniaczami (klasy D) do sterowania głośników: nisko- i wysoko-tonowego, oferujący tzw. bi-amping. Ich cena kształtuje się w przedziale: 540-700 zł. W komplecie z głośnikami dostajemy dwa kable sygnałowe umożliwiające podłączenie źródeł dźwięku, z wyjściem w postaci gniazda mini jack (3,5 mm) lub równie popularnych złącz cinch (2x RCA), oraz pilot zdalnego sterowania i skromną instrukcję.

Wygląd i konstrukcja

Cóż można tu napisać? R2600 wyglądają klasycznie, i podobnie jak Ford T, dostępne są wyłącznie w kolorze czarnym. Być może połyskujący lakier fortepianowy robiłby większe wrażenie niż ciemna, drewnopodobna okleina, ale przynajmniej na tej ostatniej nie wydać aż tak bardzo odcisków palców czy ew. rys, które podczas normalnej eksploatacji mogą się pojawić.

edi02

Front kolumn, które mają dosyć spore wymiary: szerokość około 22 cm, wysokość – 37 cm i głębokość, około 29 cm, skrywają klasyczne maskownice z logotypem producenta umieszczonym w dole. Gdy je usuniemy, naszym oczom ukażą się: tweeter o średnicy 2,5 cm, odpowiedzialny za reprodukcję tonów w zakresie częstotliwości 2,6 kHz – 20 kHz, woofer o średnicy 16,5 cm, którego zadaniem jest generowanie tonów o częstotliwościach 20 Hz – 2,1 kHz, oraz port Bass Reflex.

edi03

Jest też powtórzone logo Edifier, w razie gdybyśmy zdecydowali się nie zakładać maskownic z powrotem :) Głośnik niskotonowy ma karbowaną membranę wybarwioną na kolor srebrny – prezentuje się to znakomicie! Oba głośniki zamontowane są solidnie, oksydowanymi wkrętami krzyżowymi (imbusy prezentowały by się znacznie lepiej ;)), a ciemna okleina pokrywa płytę MDF przyzwoicie. Nie znalazłem nigdzie jakichś szokujących plam czy „kleksów” szpecącego kleju lub podobnych niedoróbek, aczkolwiek nie ma co liczyć na jakość i estetykę wykonania, równą tej, z której znane są produkty firmy z Cupertino.

edi01

Aktywna kolumna posiada dodatkowo odbiornik podczerwieni – więc pilotem lepiej celować w jej kierunku ;) oraz – ale już nie na przodzie tylko prawej, bocznej ściance – panel pokręteł pozwalający na regulację tonów wysokich w zakresie +/-6 dB, niskich (+/- 6 dB) oraz siły głosu / wyboru wejścia źródła dźwięku. Gałki są małe, opisy wymagają odczytu z bliskiej odległości, ale przecież parametry zmieniamy raczej „na słuch” a nie według cyferek na skali. Ja sam postanowiłem wykonać test głównie przy ustawieniu neutralnym, bez korekcji.

edi04

Wyboru wejścia PC/Aux, poziomu głośności oraz wyciszenia głośników można dokonać również zdalnie, korzystając z dołączonego pilota. Nie jest to tak bajerancki sprzęt jak aluminiowy Apple Remote, ale miło, że producent w ogóle taki gadżet przewidział. Pilot ten, zasilany dwiema bateriami 1,5 V standardu AAA, działa poprawnie a zmianę wejścia bądż wyciszenie, sygnalizuje dioda umieszczona na panelu pokręteł aktywnej kolumny, zmieniając kolor lub pulsując.

Tył kolumny zawierającej elektronikę zdobi panel, na którym znajdują się dwa wejścia dla różnych źródeł sygnału, włącznik sieciowy, oraz osadzone na stałe kable: zasilający i sygnałowy. Fakt, że oba kable nie są odłączane, stanowi według mnie zdecydowanie największą wadę konstrukcyjną Edifierów. O ile w przypadku zasilania, problemem może być raczej zbyt długi „pałętający się” kabel, bo w przeciwnym wypadku, dowolny przedłużacz załatwi sprawę, to kabel łączący obie kolumny może już sprawić kłopot. Jest sztywny, solidny, ekranowany i… zdecydowanie zbyt krótki! Przy maksymalnym naciągnięciu, nie da się obu skrzynek oddalić od siebie o dwa metry, a w praktyce, gdy pozwolimy kablowi w miarę swobodnie zwisać – półtora metra stanowi realny odstęp. Jeśli więc chcemy nagłośnić Edifierami pokój, umieścić je na podstawkach, należy dokupić odpowiedni przedłużacz, lub wykonać recabling we własnym zakresie/zlecając to doświadczonej osobie. W innym wypadku, R2600 mogą ozdabiać tylko biurko. W celu połączenia obu kolumn, producent zastosował dość mało popularny – oczywiście w zastosowaniach domowych – standard złącza, mianowicie XLR 5-pin.

edi05

Kabel kończy wtyk żeński, a męskie gniazdo zainstalowane jest na tylnej ściance kolumny pasywnej. Nie rozkręcałem wtyku, ale oględziny kabla sygnałowego, każą mi twierdzić, że być może nawet wszystkie pięć pinów jest wykorzystywane. Warto o tym pamiętać przy doborze właściwego kabla przedłużającego, bo często jest tak, że wtyk ma 5 bolców, ale sam przewód jest już tylko trzy-żyłowy… Na pewno zadziałają kable DMX renomowanych firm, jak np. Pro Snake, model TPD-5 (występuje w długościach 2, 5, 10 i 15 m).

Dołączone do zestawu kable służące do podłączenia źródeł dźwięku są. Po prostu, są i już :) Zwykłe, przeciętne, w żadnym wypadku nie można ich traktować jako wersje Exclusive ;) Zawsze można zaszaleć i zainwestować 1/4, a nawet 1/2 ceny samych głośników na superhiperwypasiony kabel, ale czy wpłynie to wymiernie na jakość dźwięku?

Zgodnie z informacją w instrukcji oraz opublikowaną w Internecie, zestaw Edifier R2600 waży około 14,8 kg. No tak, ale kolumna aktywna z racji bogatszej zawartości jest cięższa, tylko o ile? Postanowiłem to sprawdzić, więc pożyczyłem od sąsiada (dzięki wielkie, Piotrze!) elektroniczną wagę łazienkową, potrafiącą mierzyć z dokładnością do 100 g :) Wyniki są następujące:

  • kolumna aktywna – 8,2 kg,
  • kolumna pasywna – 6,4 kg.

Parametry na papierze i w praktyce

Specyfikacja głośników nie jest tajemnicą, ale dla porządku załączę tu najbardziej istotne parametry:

  • moc wyjściowa: RMS 2 × 30W + 2 × 32W (podwójny wzmacniacz)
  • stosunek sygnału do szumu: ≥85 dBA
  • zniekształcenie wzmacniacza: ≤0,5%
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 KHz (z małą przerwą w zakresie 2,1-2,6 kHz)
  • skuteczność wejścia: 1000 mV ± 50 mV

Gdy tak na te wartości spojrzeć, to właściwie nie wiele mówią. Nie mam odpowiedniego sprzętu labolatoryjego, generatorów i mierników, by zweryfikować, na ile podawane przez producenta dane, są bliskie prawdzie. Z drugiej strony, czy to miałoby sens? Przecież i tak najważniejsze są nasze osobiste wrażenia, tak różne, że wręcz niemożliwe do zmierzenia. Ponadto, na końcowy efekt mają też znaczący wpływ, warunki dokonywania odsłuchu i percepcja narządu słuchu.

Mimo to, mając do dyspozycji tak interesujący i wyjątkowy sprzęt grający, postanowiłem kilka subiektywnych testów wykonać. Niesłychanie pomocną okazała się witryna AudioCheck, zawierająca wiele różnych plików audio pozwalających na sprawdzenie możliwości głośników oraz… naszego słuchu.

Okazało się, że faktycznie Edifiery pracują już od dolnej granicy pasma, i bez problemów potrafią generować dźwięki w praktycznie pełnym zakresie. Nie dostrzegłem, by brakujące 0,5 kHz w dolnym zakresie średnich tonów, manifestowało się w słyszalny sposób.

Wybrane testy wykazały, że moje uszy słyszą częstotliwości od 28 Hz do 16 kHz. Pozytywnie mnie to zaskoczyło, obawiałem się, że lata słuchania mocnych i głośnych brzmień, odcisną większe piętno :)

Inne testy pozwoliły m.in. sprawdzić poglądowo poziom zniekształceń harmonicznych (THD), poprawność polaryzacji połączeń głośników, oraz jak sobie radzą z tworzeniem efektu stereofonicznego. Gdybym robił test porównawczy Edifierów z innymi głośnikami, wyniki przedstawiłbym tu szczegółowo, ale w obecnej sytuacji nie miało to najmniejszego uzasadnienia. Polecam natomiast Wam, odwiedzić audiocheck.net i sprawdzić jak Wasze skrzynki radzą sobie z testowym materiałem.

Niech gra muzyka

Pierwsze wrażenie po włączeniu odtwarzania muzyki na R2600 było… dziwne. Nie chodzi wcale o negatywne odczucia, po prostu ostatnimi laty, znakomitą większość czasu, muzykę słucham przez słuchawki, na dodatek – dokanałowe. Trochę czasu spędziłem na szukaniu odpowiedniego ustawienia kolumn i wybraniu miejsca, w którym powinienem siedzieć. Miejsca, w którym przekaz foniczny nie straci żadnego dźwięku. W słuchawkach to takie proste… ruch głową, zmiana pozycji ciała – praktycznie nie ma to wpływu, na to, jak i co słyszymy. W przypadku kolumn, zmiana naszego położenia względem przetworników, zawsze ma wpływ na odbiór dźwięku. Ten dyskomfort bardzo szybko został złagodzony niesamowitą sceną, którą budują Edifiery. Lokowanie instrumentów w przestrzeni jest naprawdę sprawnie realizowane, a co więcej – nie pozostawia wrażenia bezładu. Inaczej mówiąc, instrumenty są tam gdzie trzeba, na swoich miejscach.

Jak zwykle, jako źródło dźwięku podczas testów, posłużyły mi iMac, iPhone 5, iPad 2 oraz AirPort Express, do którego większość czasu podpięte były głośniki. Zdaję sobie sprawę, że samo streamowanie muzyki dzięki technologii AirPlay może wpływać na jakość, więc podłączałem również iPhone’a bezpośrednio do Edifierów. Muzykę odtwarzałem korzystając z aplikacji iTunes na komputerze, oraz programach Muzyka i Spotify na iUrządzeniach.

Na początek standardowy repertuar, czyli:

  • Phantom Antichrist, Kreator – jest dynamicznie, szybko, mocno i głośno :) Głośniki się nie gubią, nadążają z budowaniem ściany dźwięku, jednocześnie zachowując tak wymagany indywidualizm poszczególnych instrumentów. Wokal Mille Petrozzy nadal wywołuje ciary na grzbiecie. Nie jest tu tak świetnie, jak na słuchawkach Westone 4, ale głośniki zdecydowanie nie mają powodu do wstydu. Notabene załączone później, dla porównania kawałki ze starszych płyt, np. Coma of Souls, brzmią lepiej.
  • Infinite Dreams, Iron Maiden – bardzo klimatyczny kawałek, łkającę gitary i wtórujące im talerze dopełnione później bębnami oraz wyrafinowanym basem, sprawiają, że przenosimy się w zaklęty świat. Świat, w którym przewodnikiem jest charyzmatyczny głos frontmana. Świetnie odegrany utwór, zachowana odpowiednia głębia i przestrzeń.
  • Enter Sandman, Metallica – na początku jest bardzo dobrze, później nieco gorzej, ale można – podobnie jak w przypadku Kreatora – osiągnąć zadowalający efekt, modyfikując nieco ustawienia pokręteł wysokich i niskich tonów. Jak wcześniej pisałem, starałem się dokonywać odsłuchów bez korekty dźwięku, ale dla porównania „majstrowałem” również przy bocznym panelu, by zaspokoić swoją ciekawość.
  • Keep On Rotting In The Free World, Carcass – więcej niż przyzwoicie nagrana płyta, co ewidentnie słychać. Wszystko brzmi jak należy, dynamika zachęca do miarowego potrząsania głową. Wypas!
  • Szczęście jest blisko, Andrzej Piaseczny i Seweryn Krajewski (koncert) – co tu dużo pisać, po przesłuchaniu tego utworu (oraz pozostałych z płyty) na Edifierach, mam wrażenie, że sam w tym koncercie uczestniczyłem. I wokale i muzyka i odgłosy publiczności brzmią bardzo realnie i przekonywająco.

Zachęcony, postanowiłem odtworzyć kolejne utwory:

  • Scavenger Of Human Sorrow, Death – podobnie jak w przypadku Carcass, podczas słuchania tego utworu na R2600 energia rozpiera słuchacza od środka. Słychać bardzo dobrze wszystkie techniczne akrobacje Chucka Schuldinera na gitarze, smaczki i niuanse.
  • Dawn Of Eternity, Massacre – miazga! W pozytywnym tego słowa znaczeniu :) Utwór odegrany na głośnikach ma niesamowitego powera i budzi respekt u słuchacza.
  • Caribbean Blue, Enya – mimo, że nie jestem jakimś zagorzałym fanem tej artystki doceniam wielowarstwowość jej utworów. I muszę przyznać, że R2600 nadają temu utworowi zupełnie nowy, przestrzenny wymiar. Gdy zamknie się oczy, nie brakuje wiele by dać się ponieść falom dźwiękowym i dryfować swobodnie w nieznane, przynajmniej do końca utworu.
  • All Along The Watchtower, Jimi Hendrix – od czasu jak rzuciłem palenie, nie odczułem takiego kopa, jak właśnie w trakcie słuchania tego kawałka. Na testowanych głośnikach, dzieła Hendriksa mogą wprowadzić w stan narkotycznego upojenia. Wsłuchajcie się w jego utwory, a nawet dźwięki rezonujących sprężyn werbla Was nakręcą :)

Nie zliczę wszystkich utworów, które przesłuchałem w całości czy tylko pobieżnie, ale zdradzę Wam, że nie raz podczas tych odsłuchów, dałem się oszukać realizmowi emitowanych dźwięków sądząc, że to ktoś z domowników lub sąsiadów puka, dzwoni czy woła… Ponadto, w kilku przypadkach, zdarzyło mi się odkryć, że w konkretnym kawałku, wokalowi towarzyszą chórki i szepty, lub akompaniament nie dostrzeżonych wcześniej instrumentów.

Reasumując: całe spektrum, pełen zakres częstotliwości ma swój udział w generowaniu muzycznego przekazu. Edifiery są zrównoważonymi głośnikami i generalnie żadne pasmo nie jest specjalnie faworyzowane. W szczegółach ujmę to tak:

  • Niskie tony są przeurocze! Bas schodzi naprawdę nisko, jest głęboki, szybki, zwarty, pełen energii i dobiega zewsząd. Nie bije punktowo z przetworników, a zdaje się otaczać głośniki swą basową aurą i akcentować obecność zawsze gdy zajdzie potrzeba. Nie ma absolutnie mowy o tym, by bas zachodził na inne pasma. To bardzo dobrze wychowana barwa :) wie, gdzie jej miejsce.
  • Średnica to zdecydowanie pasmo, z którego producent i pracujący na jego rzecz akustycy, mogą być dumni. Jest niesamowicie równa i szczegółowa, pozwala wokalom na zaprezentowanie się przed słuchaczem, z jak najlepszej strony. Dzięki takim możliwościom, gatunki muzyczne jak new age, pop, jazz czy muzyka elektroniczna, brzmią zgodnie z oczekiwaniami swoich przedstawicieli.
  • Wysokie tony brzmią poprawnie, choć są momenty, kiedy brakuje mi… „wisienki na torcie”, w postaci ich głębszej i dłuższej obecności. Odrobinę pomaga skorygowanie pozycji gałki potencjometru opisanego Treble. Wzbogacenie góry o kilka dB może cudów nie uczyni, ale wprowadzi zauważalną poprawę.

Dłuższe obcowanie z Edifierami doprowadziło mnie do konkluzji: R2600 to głośniki, które grają poprawnie większość materiału. Jednak w przypadku utworów słabej jakości, lub źle zmiksowanych/zremasterowanych, bezwzględnie obnażą ich niedoskonałości. Jeśli zaś dostarczymy dobrego materiału, z dobrego źródła, wolnego od strat kompresji (np. odtwarzając muzykę bezpośrednio z płyt audio CD, lub zripowaną do plików w bezstratnych formatach) – głośniki docenią to i zrewanżują się feerią dźwięków, pełnią detali oraz kipiącą życiem dynamiką.

Bardzo podoba mi się to, że wzmaczniacz, a właściwie dwa niezależne wzmacniacze, nie wprowadzają w nadmiarze irytujących szumów, słyszalnych zwykle w przerwach między utworami. Owszem, gdy ustawimy poziom głośności na maksa, w pokoju będzie słychać szum, ale uwierzcie mi, że większość pecetowych notebooków hałasuje głośniej swoimi wentylatorkami, gdy włączy się wygaszacz ekranu ;)

Dobre ekranowanie to kolejny plus zestawu. Nie stwierdziłem, by bliskie sąsiedztwo telefonu komórkowego powodowało zakłócenia i przydźwięki.

Moc głośników może nie robi wrażenia na papierze, ale spokojnie da się wypełnić dźwiękami, nie tylko mały pokój. Ba, ustawienie maksymalnego poziomu głośności wzmacniacza i źródła dźwięku, może sąsiadom spędzać sen z powiek! :)

Oczywiście Edifier R2600 nie mają szans z pełnowymiarowymi kolumnami dobrej klasy, podpiętymi do zestawu Hi-Fi. Z drugiej strony, ich możliwości przewyższają ze sporym zapasem to, do czego przyzwyczaiły nas multimedialne głośniki komputerowe. Nie miałem możliwości wykonania testu porównawczego, z monitorami studyjnymi. Mimo to, zaryzykuję stwierdzenie, że o ile R2600 mogą ustępować tym pierwszym w kwestii szczegółowości, to dadzą słuchaczowi w zamian więcej przyjemności, dzięki świetnej dynamice, scenie i umiejętności nagłośnienia nawet większego pomieszczenia.

Nie bez znaczenia, jest tu również kwestia kosztów zakupu. Wykazałbym się sporą ignorancją twierdząc, że to najlepszy wybór, w podanym wcześniej przedziale cenowym. Ale z pełnym przekonaniem napiszę, że testowany przeze mnie model jest zdecydowanie wart swojej ceny i wszystko wskazuje na to, że zagości pod moim dachem na długo. Tym bardziej, że głośniki nie zakończyły jeszcze procesu „wygrzewania”, zatem spodziewam się, iż wkrótce zagrają jeszcze lepiej, w na miarę swoich możliwości.

0 0 votes
Article Rating