Mac mi w smak
Wczoraj Przemek Marczyński popełnił na swoim blogu ciekawy i nieco prowokacyjny wpis pt. Fan Apple? Jako, że sam się nad poruszoną kwestią nie raz zastanawiałem, oraz wielokrotnie dane mi było przeczytać opinie (subiektywne, a jakże!) innych, postanowiłem skomentować ów wpis, a treść swojego komentarza zamieszczam poniżej:
„Przemku, tragizujesz. Czy wg Ciebie to, że sprzęt Apple stał się bardziej popularny a mniej niszowy (czy też mniej elitarny, jak uważają inni – i chyba to dla nich ta „elitarność” była swoistym lansem, a nie li tylko nonkonformistyczną postawą…) oznacza, że jest teraz gorszy, mniej magiczny? Nie wiem ile trwa już Twoja przygoda z Maczkami, ja z tymi komputerami mam do czynienia dobre 15 lat i o ile bardzo miło wspominam dawne czasy to cieszę się, że nie muszę oglądać smutnego Maca, bombki, kaleczyć rąk wymieniając komponenty w jakiejś Quadrze czy PowerMacu (obudowy tower w ówczesnym czasie to był szczyt nieprzemyślanych konstrukcji!), płacić krocie za kompatybilne wyłącznie z Maczkami transceivery, zaślepki, bateryjki, sanki do napędów itp. Nie twierdzę, że było idealnie, ale nie przesadzajmy, że wtedy było lepiej! Było bardziej tajemniczo, trudniej pod wieloma względami – co z jednej strony stanowiło wyzwanie, a z drugiej dawało więcej satysfakcji.
Owszem, tamte czasy były świetne, lepsze niż obecne, pod względem ludzi, i tyle. Sprzęt psuł się tak samo jak teraz, tyle że tego sprzętu było mniej, więc i niezadowolonych widać nie było. Ba! Nawet nie specjalnie było jak swoje żale uzewnętrznić, internet raczkował, z czasopism poza Macworldem polskojęzycznych nie było…
Weź też pod uwagę, że kiedyś komputery (w ogóle) były narzędziami dla ludzi świadomych, a nie meblami w domu. Większość populacji ludzkiej wykorzystuje komputery (nie tylko Maczki) w stopniu, w jakim równie sprawnie poruszałaby się średnio wyszkolona małpa, za to krzyczeć i narzekać potrafią duuużo lepiej.
Czy Apple wcześniej nie chciało zarabiać i dopiero teraz stało się takie „złe i pazerne”? Popatrz, co się działo w latach 1993-1997, wręcz co kilka tygodni „nowy” model komputera, który poza innym wyglądem praktycznie nie różnił się niczym, a na pewno niczym szczególnym uzasadniającym ówczesne ceny.
Czasy się zmieniają, ludzie i ich oczekiwania również i nie ma szans by wszyscy byli zadowoleni. Jednak sądząc po wynikach sprzedażowych i finansowych „giganta z Cupertino” chyba więcej jest tych zadowolonych, nie sądzisz?
Nie myśl, że Cię Przemku nie rozumiem, są rzeczy, za którymi tęsknię, ale czasu nie da się zatrzymać. Tempus fugit.”
Przypuszczam, że każdy z nas, starych i młodszych macuserów, iPoduserów, iPhoneuserów, iPaduserów i appleTVuserów swój wybór potrafi w taki czy inny sposób uzasadnić, prawda? Pytanie więc, czy warto rozkładać to wszystko na czynniki pierwsze, doszukiwać się nie wiadomo czego, dziury w całym, kozła ofiarnego…? Być może rzeczywiście trwamy wiernie przy danej marce z lenistwa, wygody a nie racjonalnych przesłanek. No i? Znaczy się jesteśmy zaślepionymi fanbojami? Przecież nawet swoim ulubionym wykonawcom wybaczamy słabsze albumy, komercyjne posunięcia i skandale. Kim więc jest fan? I jaka jest różnica między fanem, fanbojem, fanatykiem, sympatykiem i zwykłym użytkownikiem? Te wszystkie wojenki na forach to nasza własna zasługa, efekt przekory, złośliwości, a czasem też zwykłej niedojrzałości, zazdrości i chamstwa. A nie rezultat działań programistów, projektantów, marketingowców i zarządu tego czy innego producenta (no może Ci ostatni w przypadku Nokii trochę zawinili ;)).
Może czytelnicy dorzucą swoje 3 grosze w komentarzach…? Zapraszamy!
