Porady

Lista zakupów z Wiadomości do Clear

Clear App

Jak ostatnio wspominałem w pierwszych wrażeniach dotyczących Apple Watch, moją ulubioną aplikacją służącą do przechowywania listy zakupów jest Clear. Dotychczas sprawdzała się doskonale, a w połączeniu z zegarkiem doceniam ją jeszcze bardziej. Od pewnego czasu korzystam z pewnego udogodnienia, które również Wam chciałbym polecić.

Mianowicie, często otrzymuję od żony listę zakupów w postaci wiadomości iMessage. Przepisywanie jej do Clear byłoby stratą czasu. Tutaj z pomocą przychodzi Drafts i akcja, która takową skopiowaną listę potrafi zaimportować jako listę zadań. Ważne jest, aby każda z poszczególnych pozycji rozpoczynała się w kolejnym wierszu. Dodatkowo pierwsza z nich zostanie zinterpretowana jako nazwa listy w Clear. Całość opiera się na akcji, którą możecie pobrać TUTAJ.

Co ważne, od pewnego czasu zacząłem tworzyć listy zakupów w Drafts, po czym importuję je przy użyciu wspomnianej akcji. Jest to szybsze rozwiązanie niż dodawanie poszczególnych elementów bezpośrednio w Clear. Zdecydowanie polecam!

GoodNight – usypianie lub zamykanie Maca po określonym czasie

GoodNight_App

Zdarza się Wam, że chcielibyście aby Wasz Mac wszedł w stan uśpienia lub wyłączył po upływie wskazanego czasu? Myślę, że każdy choć raz miał podobną potrzebę. OS X posiada możliwość stworzenia odpowiedniego harmonogramu dla podobnych czynności, jednak nie jest to wygodne w codziennych nieprzewidzianych okolicznościach.

Z pomocą przychodzi aplikacja GoodNight. Po uruchomieniu rezyduje ona w pasku Menu. Obsługa jest banalnie prosta. Wszystkie funkcje dostępne są w menu kontekstowym. Sprowadzają się one do wybrania czasu za jaki aplikacja ma wykonać swoje zadanie oraz decyzji czy system ma zostać zamknięty czy uśpiony.

W mojej opinii jedynym mankamentem jest brak możliwości ustawienia przypomnienia na kilka minut przed zakończeniem odliczania. Powoduje to, że kiedy źle oszacuje się przedział czasu do zamknięcia systemu, możliwa jest przykra niespodzianka w postaci gasnącego ekranu. Ostrzeżenie byłoby o tyle pomocne, że stanowi sygnał do zweryfikowania pozostałego czasu.

GoodNight to prosta aplikacja, która spełnia swoje zadanie. Niestety nie jest już rozwijana, przez co ikona w pasku Menu nie została dostosowana do ekranów wysokiej rozdzielczości. Mimo to, jeżeli macie potrzebę wyłączania systemu OS X po upływie wskazanego czasu to powinniście się nią zainteresować. Zwłaszcza, że jest darmowa.

Skaczący kursor i szybkie rozładowanie baterii w gładziku pod aktualizacji OS X

apple_trackpad

W zeszłym tygodniu na Twitterze spotkałem się z ciekawym przypadkiem. Mianowicie, po aktualizacji systemu OS X do wersji 10.10.3, mysz i gładzik zaczęły wciągać energię z baterii niczym przysłowiowy „koń dropsy”. Nowy komplet tracił żywotność w ciągu czterech dni. Dodatkowo kursor skakał po ekranie podobnie jak ma to miejsce w trakcie ekstremalnych obciążeń procesora. Ciekawe prawda?

Moim pierwszym skojarzeniem był problem z usługą odpowiadającą za połączenia Bluetooth. Sam doświadczyłem takiego przypadku. Usługa zawisła obciążając stale procesor co spowodowało oczywiście nadmierne nagrzanie sprzętu i skowyt wiatraków pompujących zimne powietrze. Pomógł wtedy restart usługi będącej sprawcą zamieszania. Tutaj jednak okazało się, że mimo klatkującego kursora, nie pojawiały się żadne nadprogramowe obciążenia dla CPU.

Okazało się, że receptą na ten przypadek była podstawowa operacja, której powinno dokonywać się w momencie, kiedy OS X odmawia posłuszeństwa. Chodzi oczywiście o naprawę uprawnień na dysku. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że ten proces może zaradzić opisywanym problemom, mam jednak potwierdzenie, że wszelkie problemy zniknęły. Jestem jednak wciąż ciekaw, gdzie leżało źródło problemu.

Ciekaw jestem czy podobny przypadek wystąpił u kogokolwiek z Was. Koniecznie dajcie znać w komentarzach. Warto też zapamiętać sposób na jego rozwiązanie. Jest banalny, jednak nie do końca oczywisty.

Skrót klawiszowy udostępnienia strony z Safari na Twitterze lub przez iMessage

safari_tweet

Myślę, że nie minę się z prawdą twierdząc, że jedną z najczęstszych czynności w kwestii udostępniania informacji jest przesyłanie linków. Safari domyślnie udostępnia jedynie jeden skrót klawiszowy, który umożliwia tą czynność. ⌘+I pozwala na wysłanie adresu przy pomocy poczty elektronicznej. Częściej jednak przydatne jest wysyłanie ich na swój timeline Twittera lub przy pomocy wiadomości iMessage.

Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby takie skróty skonfigurować własnoręcznie. Przedstawię Wam dwie metody. Pierwsza, w pełni oparta o możliwości systemu OS X, druga z udziałem mojego ulubionego Keyboard Maestro. Preferuję oczywiście tę drugą. Wynika to z faktu synchronizacji pomiędzy urządzeniami oraz uporządkowanej struktury utworzonych we własnym zakresie skrótów klawiaturowych uruchamiających makra.

Zacznijmy od standardowej metody. W tym celu musicie udać się do ustawień klawiatury w Preferencjach Systemowych i przejść do zakładki Skróty. W tym miejscu, w lewym panelu należy wybrać z listy pozycję Skróty programu. Następnie, przy pomocy przycisku dodawania nowego skrótu 1 wywołujemy okno preferencji. Tutaj, z listy programów należy wybrać Safari i wpisać nazwę interesującej nas pozycji menu. W zależności od preferencji należy wpisać słowo Twitter lub Wiadomości. Kolejnym krokiem jest sprecyzowanie jakiego skrótu klawiszowego chcemy używać. Ja wykorzystałem następujące:

  • ⌘+Ctrl+T – dla udostępnienia linku przy pomocy Tweet’a
  • ⌘+Ctrl+M – dla udostępnienia linku przy pomocy wiadomości iMessage

Oczywiście możecie stworzyć dwa osobne skróty dla obu tych opcji. Poniżej zrzut ekranu, który ułatwi Wam całą czynność.

url_tweet_osx

W przypadku Keyboard Maestro, jest to odrobinę trudniejsze. Aby tego dokonać, musicie stworzyć nowe makro, będące aktywne w wybranej aplikacji. Następnie należy stworzyć prostą formułę. Mówi się, że obraz służy za tysiąc słów, i w tym przypadku będzie to najlepsze rozwiązanie. Makro jest na tyle proste, że poniższy zrzut ekranu w zupełności wystarczy Wam, do jego konfiguracji we własnym zakresie. Jedyne o czym musicie pamiętać, to zmiana skrótu klawiaturowego na najbardziej Wam odpowiadający oraz ostatniej pozycji makra Menu Item w zależności od tego, czy link ma zostać przekazany dalej na Twitterze czy w wiadomości iMessage.

url_tweet_km

Myślę, że w przypadku kiedy dzielicie się często treścią przeglądanych stron WWW, stworzenie odpowiednich skrótów klawiaturowych będzie miało bardzo pozytywny wpływ na Waszą produktywność. Mam nadzieję, że znajdziecie u siebie zastosowanie. Oczywiście analogicznie możecie skonfigurować skróty do innych wykorzystywanych nagminnie skrótów klawiaturowych. Serdecznie polecam.

Zapraszam Was również do moich pozostałych wpisów dotyczących Keyboard Maestro

Workflow: Automatyczna odpowiedź z czasem dojazdu do lokalizacji

worflow_logo

Myślę, że większość z Was otrzymuje od swoich drugich połówek wiadomości o treści „Za ile będziesz?”. Kiedy przemieszczam się pieszo odpowiedź nie jest szczególnym problemem. Jednak w sytuacji kiedy, prowadziłem samochód wymagało to ode mnie więcej zachodu. Pomijam fakt, że odpisywanie na sms’y w trakcie jazdy to dość ryzykowne zajęcie. Z pomocą przyszła wszechmocna aplikacja Workflow.

Postanowiłem całkowicie zautomatyzować tą czynność. Z efektu jestem więcej niż zadowolony. Aktualnie w momencie, kiedy muszę napisać wspomnianą odpowiedź, wystarczy że uruchomię odpowiednie workflow. Sprawdzi ono czas dojazdu do lokalizacji, którą zdefiniowałem jako dom, po czym skomponuje gotową wiadomość o treści: Będę za: (czas dojazdu). Prawda, że użyteczne? Gotowe workflow, w którym musicie jedynie skonfigurować swój adres domowy oraz domyślną osobę, do której wysyłacie wiadomość znajdziecie TUTAJ.

Powyższe rozwiązanie doskonale obrazuje jak automatyzacja potrafi ułatwić nam codzienne czynności. Myślę, że może okazać się przydatne dla wielu z Was.

Aplikacja Workflow dla iOS jest dostępna w AppStore w cenie 4,99 €.

EtreCheck – gdy Terminal odstrasza a Mac strzela fochy

etre00

Legendarna bezproblemowość komputerów z jabłuszkiem nieco straciła ze swojej wiarygodności. Cóż, pora zaakceptować to, że użytkownicy końcowi stali się – często wbrew swojej woli – (beta)testerami. W dużej mierze to nasza własna wina: szybko nudzimy się nowymi zabawkami, oczekujemy przełomowych nowości i poganiamy producentów, by jeszcze szybciej raczyli nas nowościami. Mimo wszystko, zaryzykuję twierdzenie, że za znakomitą większość problemów (zwłaszcza ze softwarem) winny jest element znajdujący się między oparciem krzesła a komputerem. Użytkownik.

Istnieje wiele narzędzi diagnostycznych oraz „naprawiaczy”, zarówno płatnych jak i darmowych. Systemowych i od zewnętrznych deweloperów. Intuicyjnych, z przystępnym GUI oraz tych mało przejrzystych, wymagających sporej wiedzy. Jeśli zdiagnozujemy, że wina leży po stronie sprzętu, zwykle ostatnią deską ratunku jest specjalizowany serwis. Gdy jednak przyczyną są błędy w oprogramowaniu, jego konfiguracji – często da się wyjść z impasu w domowym zaciszu.

etre01

W zeszłym roku opisywałem na łamach applesauce narzędzie systemowe sysdiagnose. Uruchamiane w terminalu zwraca wiele informacji przydatnych w namierzeniu źródła problemu. Dziś chciałbym przedstawić prostą alternatywę, małą aplikację powstałą dzięki wspólnemu wysiłkowi członków Apple Support Communities, oraz koordynacji Johna Daniela (EtreSoft) – EtreCheck.

etre02

Program pozwala na weryfikację hard- i software naszego komputera, wylistowanie zainstalowanych rozszerzeń, wtyczek, uruchomionych daemonów i agentów ze wskazaniem ich stanu oraz domniemanego źródła potencjalnych problemów.

etre03

Wygenerowany raport można skopiować do schowka, a następnie opublikować na forum oczekując pomocy. Jak przyznaje autor, EtreCheck w zasadzie bazuje na terminalowej wersji narzędzia Informacje o systemie. Wartością dodaną jest tu próba identyfikacji ew. problemu poprzez analizę uzyskanych danych.

etre04

Jeśli więc staniecie przed wyzwaniem uporania się z humorzastym Makiem, wypróbujcie EtreCheck, być może ten malutki program rzuci światło tam gdzie panuje kompletna ciemność…?

Wyciszenie dzwonka połączenia przychodzącego w OS X

mute

Po premierze OS X Yosemite sporo osób zaczęło korzystać z funkcji odbierania rozmów telefonicznych z poziomu Maca. Funkcja świetna 1 dla osób, które pracując nie chcą się odrywać od ekranu aby odebrać telefon.

Niestety, w momencie kiedy nadchodzi połączenie i Mac zaczyna radośnie dzwonić, jedyne co możemy zrobić to odebrać lub odrzucić rozmowę. Nie ma opcji wyciszenia dźwięku. Oczywiście nie ma jej jedynie w okienku powiadomienia. Co zrobić w takiej sytuacji? Aby wyciszyć dzwonek, należy nacisnąć przycisk wyciszenia dźwięku, który znajduje się na klawiaturze. W tym przypadku, nie zostanie wyciszona głośność systemowa, a jedynie dźwięk powiadomienia o połączeniu.

Warto o tym wiedzieć. Zwłaszcza kiedy musimy „uciszyć” MacBook’a, a nie chcemy odrzucić połączenia. Są sytuacje, kiedy może to zostać źle odebrane przez osobę dzwoniącą. Teraz macie na to rowiązanie.


  1. chociaż sam nie skorzystałam z niej nawet raz

Co wybrać, AdBlock czy Adblock Plus?

ab_vs_abp

Kto z Was lubi wszechobecne reklamy? Tak myślałem, nikt. Ja również staram się je skutecznie eliminować z oglądanych przeze mnie stron. Tak, wiem, tutaj na applesauce również jest jeden baner reklamowy. Można się go oczywiście pozbyć w łatwy sposób korzystając z AdBlock lub AdBlock Plus. Te osoby, którym na tym nie zależy, nie będą się czuły źle z jego obecnością. Jednak tutaj pojawia się podstawowe pytanie, na które chciałbym Wam dzisiaj odpowiedzieć. Co wybrać, AdBlock czy AdBlock Plus? Wiem, że sporo osób wersję z plusem traktuje jako bardziej rozszerzoną tego pierwszego. Nic bardziej mylnego. Są to dwa zupełnie odmienne produkty. Co je różni i jaki ma to wpływ na wybór, o tym poniżej.

AdBlock powstał jako projekt otwarty. Oznacza to, że wszyscy mieli dostęp do jego kodu źródłowego hostowanego w Google Code. Dodatkowo, wszelkie zmiany jakie twórcy wprowadzali do aplikacji były szczegółowo wyjaśnione w changelogu. Niestety sytuacja zmieniła się w sierpniu 2013 roku, kiedy to kod źródłowy przestał być udostępniany w dotychczasowej formie, a dokonywane zmiany miały bardzo lakoniczne opisy w changelogu. Ostatecznie na początku roku 2014, AdBlock stał się całkowicie zamkniętym projektem. W przypadku aplikacji, która ma za zadanie blokować reklamy i jednocześnie posiada szeroki wgląd do treści, które otwieramy w przeglądarce, jest to niepokojąca praktyka. Aktualnie aplikacja w trakcie swojego działania przesyła do swoich serwerów takie informacje jak: unikalne ID użytkownika, wersję systemu operacyjnego czy uruchomioną możliwość wyświetlania reklam Google Search. Zbieranie tych danych w połączeniu z unikalnym ID daje całkiem solidną bazę wiedzy o nawykach użytkownika. To czyni te dane wartościowymi. Wiadome jest, że twórcy współpracują z portalem diconnect.me i przekazują mu większość zebranych informacji. Co stoi na przeszkodzie aby sprzedawać je innym zainteresowanym? Brak odpowiedniej Polityki Bezpieczeństwa danych na stronie dewelopera, też nie nastraja optymistycznie.

Jeżeli chodzi o AdBlock Plus, to mamy tu do czynienia z otwartym projektem. Kod źródłowy jest nieustannie dostępny w repozytoriach GitHub i nie ma problemu z zajrzeniem w jego treść. Dodatkowo wszelkie zmiany są sensownie dokumentowane. Oczywiście, nie można mieć pewności co do pełnego zachowania prywatności użytkownika, jednak transparentność tej aplikacja pozwala na powierzenie jej znacznie większego kredytu zaufania. Swego czasu, pojawiły się wobec AdBlock Plus zarzuty mówiące o przepuszczaniu wybranych reklam. Owszem, twórcy stworzyli w aplikacji listę reklam „nie natrętnych”. Każdy może się do tego programu zgłosić, jeżeli oferuje reklamy nie psujące odbioru witryn. Oczywiście tą listę wyjątków można bez problemu wyłączyć w opcjach aplikacji. W tym momencie blokowane będą wszystkie znane reklamy. Ta otwartość na użytkownika i brak zmian za zamkniętymi drzwiami w kodzie aplikacji powoduje, że znacznie łatwiej zaufać właśnie tej aplikacji.

Myślę, że jeżeli przeczytaliście powyższe akapity to nie muszę mówić co powinniście wybrać? Ja przez długi czas korzystałem z AdBlock, jednak docierały do mnie pewne sygnały, że rozwój tej aplikacji nie idzie w dobrym dla użytkownika kierunku. Od jakiegoś czasu, w moim Safari rezyduje AdBlock Plus i nie odczuwam różnicy w działaniu. Ważniejsze, że mam świadomość że moja prywatność została choć odrobinę podniesiona.

Ciekaw jestem, jakiej wtyczki blokującej reklamy Wy używacie. A może nakłoniłem Was tym tekstem do zmiany? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.




Przenoszenie Docka pomiędzy ekranami OS X

Doc_aplsc

Mało rzeczy potrafiło przyprawić mnie o taki poziom frustracji, do jakiego doprowadzał mnie wędrujący pomiędzy ekranami Dock. Może nie on sam, a sposób na przemieszczenie go tam, gdzie aktualnie chciałbym go widzieć. Przyznaję, robiłem to z reguły po omacku.

Na szczęście poszedłem po rozum do głowy i sprawdziłem, jak właściwie przenosić go pomiędzy ekranami. Jest to banalnie proste, jednak nie do końca jasne od początku. Oto metoda. Wystarczy umieścić kursor myszy na środku dolnej części ekranu i przesuwać go w dół. Mówiąc najprościej, tak jakbyśmy chcieli schować go pod dolną krawędź ekranu. System właśnie taki gest interpretuje jako przywołanie Docka do danej lokalizacji.

Proste prawda? Mam nadzieję, że przyda się Wam ta wiedza. Być może dla części z Was oczywista, jednak dla sporego grona zbawienna, zwłaszcza w kontekście straconych nerwów. Dajcie znać, kto z Was znał ten sposób, a kogo irytowała niesubordynacja Docka i jego swobodna wędrówka pomiędzy ekranami.

Ludzi dzielimy na dwie grupy

time_capsule
Część z Was na pewno już wie do czego dąże. Otóż w świecie ogólnopojętej informatyki istnieje pewne stwierdzdzenie, które sprawdza się zawsze. Wyjątkowe, bo pewne (pomijam przypadki Kamikadze). Mianowicie, ludzi dzielimy na dwie grupy, tych którzy robią kopie zapasowe swoich danych oraz tych, którzy jeszcze nie robią kopii zapasowych. Prawdopodobnie część z Was o tym nie myśli. Ja obiecałem sobie jakiś czas temu, że za każdym razem kiedy kopia zapasowa uratuje mi tyłek będę pisał wszem i wobec o tym jak ważne jest wykonywanie backupów. Tak też, wierny swojemu postanowieniu, czynię swoją powinność. Pierwszy krok wykonałem wczoraj publikując odpowiedni Tweet. Dziś przyszedł czas na coś dłuższego.

Czy ktoś z Was wyobraża sobie utratę zdjęć z przestrzeni kilku lat, dokumentów czy innych nad wyraz ważnych danych? Myślę, że ciężko sobie to uzmysłowić skalę tego problemu. Musicie mi jednak uwierzyć, że konsekwencje są bolesne, a o utracie najbardziej wartościowych elementów człowiek orientuje się po jakimś czasie, kiedy próbuje znaleźć coś ważnego. Na szczęście mnie nigdy to nie spotkało, jednak nie raz miałem okazję widzieć smutne twarze klientów, którzy na brzmienie słowa backup rozkładali bezradnie ręce.

Większość z Was korzysta z z systemu OS X lub urządzeń z iOS. Bądźcie świadomi, że wszystko co potrzebne do zabezpieczenia Waszych danych jest gotowe do działania i czeka na Wasz ruch. iOS posiada funkcję kopii danych do Archiwum iCloud. Działa to na tyle transparentnie, że nawet nie zauważycie kiedy informacje wędrują do chmury. Ważne jest, abyście nie ignorowali komunikatów o kończącym się miejscu na dysku iCloud. Powiększony pakiet kosztuje grosze i możecie być pewni, że przy pierwszym odzyskiwaniu danych, czy to przy zakupie nowego urządzenia, czy po innym mniej przyjemnym przejściu, będzie dla Was czystą przyjemnością.

System OS X, ma swój słynny Time Machine. Osobiście używam go w połączeniu z urządzeniem Time Capsule. Dzięki temu kompletnie zapominam o wykonywaniu kopii zapasowych i wszystko dzieje się w tle, w momencie kiedy mój komputer jest podłączony do zasilania. Jeżeli jeszcze nie korzystacie z tej funkcji systemu, to zróbcie to koniecznie. Nie musicie wydawać sporej gotówki na urządzenie od Apple. Wystarczy odpowiednio duży dysk USB. Jedynym mankamentem jest fakt, że w takim przypadku musicie pamiętać o tym, aby podłączać go regularnie. Jednak, nawet mniej aktualna kopia jest lepsza od żadnej kopii.

Najlepszym przykładem jest rzeczywistość. Wczoraj, w trakcie pracy, moja maszyna wirtualna dostała tak solidny wycisk, że odmówiła posłuszeństwa. Mimo solidnych prób reanimacji nie udało się jej przywrócić do życia. Oczywiście mogłem wcześniej przygotować jej migawki, które pozowoliłyby odwrócić zmiany. Niestety w ciągu pracy gdzieś mi to umknęło. Kiedy już się poddałem mając świadomość przegranej pozycji spokojnie usiadłem i wypiłem herbatę odpalając przywrócenie pliku zawierającego wirtualny dysk z kopii wykonanej dzień wcześniej. Pełny luz, który nie byłby tak oczywisty mając w perspektywie ponowną skomplikowaną konfigurację wirtualnej maszyny. Kilka godzin pracy w plecy jest znacznie lepszą perspektywą niż kilka dni potrzebnych na ponowną konfigurację i testy rozwiązań. Zgadzacie się?

Tutaj moja prośba. Pomyślcie nad tym jak bezpieczne są Wasze dane. Czy robicie kopie zapasowe? Jeżeli nie, to poczyńcie jakikolwiek pierwszy krok, aby takowe posiadać. Nawet jeżeli ma się to okazać zrzuceniem kilku najważniejszych plików na pendrive, który leży w szufladzie. Zastanówcie się, co poczulibyście w momencie, gdyby w trakcie porannego uruchomienia komputera okazało się, że Wasz dysk wyzionął ducha. Ciekaw jestem, jak wielu z Was już wykonuje backupy. Zwłaszcza czy nastąpiło to po jakiejś dotkliwej utracie danych. Koniecznie dajcie znać w komentarzach.